Łazik Zhurong, nazwany tak na cześć mitycznego chińskiego boga ognia, wszedł w atmosferę Marsa i pomyślnie wylądował na jego powierzchni w sobotę 15 maja. Choć Zhurong osiadł na Czerwonej Planecie prawie trzy miesiące po swoim „amerykańskim koledze” – łaziku Perseverance – powodzenie misji uważane jest za kamień milowy na drodze Chin do uzyskania statusu kosmicznego supermocarstwa. 

Chińska Narodowa Agencja Kosmiczna uważnie śledzi każdy krok swojego „boga ognia”, który poddawany jest najróżniejszym testom sprawdzającym sprawność i funkcjonalność wszystkich systemów. 

W środę agencja opublikowała pierwsze zdjęcia wykonane przez kamery przymocowane do łazika. Jedno z nich zostało wykonane w kolorze, a drugie w czerni i bieli. Pierwsze ujęcie to właściwie selfie samego Zhuronga. Widzimy na nim panele słoneczne zasilające łazik, antenę oraz detale urządzenia. 

Na drugiej fotografii można zauważyć pręty przypominające drabinki. W rzeczywistości pozwalają one łazikowi wykrywać przeszkody i nierówności na trasie. Na tym ujęciu znacznie lepiej widać też powierzchnię Marsa – rozległą skalistą równiną. 

Misja Zhuronga ma potrwać około trzech miesięcy. Głównym zadaniem łazika jest stworzenie dokumentacji fotograficznej i zebranie danych geograficznych. 

Choć na Marsie znajdują się w tym samym czasie także Perseverance i helikopter Ingenuity, to nie dojdzie do spotkania. Chiński łazik wylądował bowiem w bardzo dużej odległości od misji NASA, a ograniczone możliwości maszyn uniemożliwia im pokonywanie dalekich dystansów.

Chiny gonią resztę świata

W ostatnich latach Chiny dokładają jak największych starań, żeby w kosmicznym wyścigu dogonić Stany Zjednoczone i Rosję. Oba kraje mają za sobą dziesięciolecia doświadczeń na tym polu, w Chinach to stosunkowo nowa dziedzina rozwoju. 

Misja na Marsa jest największym jak dotychczas przedsięwzięciem Chińskiej Narodowej Agencji Kosmicznej, ale taki stan rzeczy może nie utrzymać się długo. Wszystko dlatego, że rozpoczęto już inny wielki projekt – budowę stacji kosmicznej. W pierwszych miesiącach 2021 roku Chiny wysłały na orbitę pierwsze elementy do budowy stacji, o czym było głośno głównie za sprawą powracającej na Ziemię rakiety. 

Long March 5b, która wyniosła sprzęt na orbitę, pędziła w kierunku Ziemi niekontrolowana, a jej rozmiary sprawiły, że istniało ryzyko, iż nie cała maszyneria spłonie w atmosferze. Niepokój okazał  uzasadniony, bo faktycznie fragmenty rakiety doleciały do Ziemi. Na szczęście wpadły do Ocean Indyjskiego, a nie na zamieszkałe tereny, czego najbardziej się obawiano.