Mrówki są ruchliwe i wszędobylskie. Nie kojarzą się z dużymi rozmiarami. Wręcz przeciwnie: są na tyle małe, że zmieszczą się w każdej szczelinie. Dzięki temu z łatwością dostają się m.in. do naszych mieszkań i domów.

Jednak mrówki, które znamy z dzisiejszej Polski, są liliputami. Przynajmniej w porównaniu ze swoimi wymarłymi krewnymi z rodzaju Titanomyrma. To odmiana prehistorycznych mrówek gigantów z eocenu. Czyli okresu, który rozpoczął się ok. 56 mln, a zakończył 34 mln lat temu.

Dinozaurów nie było już wówczas na Ziemi. W opróżnionych przez nie niszach ekologicznych intensywnie rozwijały się ssaki. U ich nóg zaś krążyły ogromne mrówki. Pochodzącą z eocenu skamieniałość największej mrówki świata, nazwanej Titanomyrma gigantea, znaleziono w Niemczech.

Królowe tego gatunku miały pięć centymetrów długości, rozpiętość skrzydeł wynoszącą kilkanaście centymetrów i masę ciała strzyżyka. Robotnice były o połowę mniejsze – co i tak oznacza, że długość ich ciała sięgała trzech centymetrów.

Mięsożerne mrówki giganty

Titanomyrma gigantea były gatunkiem dobrze przystosowanym do walki o przetrwanie. Naukowcy przypuszczają, że mrówki te należały do zwierząt mięsożernych. Żyły w ogromnych koloniach. Armia robotnic – przemieszczając się – mogła polować na jaszczurki, nieduże ssaki, a nawet ptaki. Do obrony owady używały kwasu mrówkowego.

Mniej więcej w tym samym czasie w pierwotnych lasach porastających dzisiejszy stan Wyoming żyli ich kuzyni. To należące do tego samego rodzaju mrówki Titanomyrma lubei. W 2011 r. natrafiono na skamieniałość królowej z tego gatunku. Okazało się, że mrówka ta miała wielkość kolibra. Skamieniałość pochodzi sprzed 49,5 mln lat.

Jak mrówki dostały się do Ameryki?

Również z eocenu pochodzą skamieniałości opisane niedawno w czasopiśmie naukowym „The Canadian Entomologist”. To mrówki, których ślady znaleziono w dzisiejszej Kolumbii Brytyjskiej w Kanadzie.

Mrówka gigantMrówka gigant / fot. Bruce Archibald

Niestety, ta skamieniałość nie przetrwała milionów lat, dzielących nas od eocenu, w dobrym stanie. Naukowcy nie są pewni, jaki konkretnie gatunek pozostawił ją po sobie. Nie mają jednak wątpliwości, że kanadyjskie mrówki można przypisać do rodzaju Titanomyrma. Długość ich ciała też jest dyskusyjna: na podstawie danych kopalnych badacze szacują ją na 3–5 cm.

Mrówki te mogły być więc równie duże, jak ich kuzyni z Niemiec i Wyoming. Co prowadzi do ważnego pytania: w jaki sposób przywędrowały do chłodnej Kanady? Musiało się to dokonać przez pas lądu, który znajdował się wówczas w miejscu dzisiejszej Cieśniny Beringa.

Wielka wędrówka prehistorycznych mrówek

Pięćdziesiąt milionów lat temu kontynenty przypominały już kształtem te, które znamy ze współczesnych map. Europa była oddzielona od Grenlandii. Amerykę Północną łączył z Azją szeroki pas ziemi. To właśnie nim żywe organizmy pokonywały setki kilometrów dzielące Azję i Amerykę.

Dla bezkręgowców, takich jak mrówki, wędrówka ta musiała być najeżona trudnościami. Prehistoryczne mrówki były najprawdopodobniej zwierzętami zmiennocieplnymi (inaczej ektotermicznymi). W przeciwieństwie do zwierząt stałocieplnych nie utrzymywały stałej temperatury ciała niezależnej od otoczenia.

Naukowcy uważali dotychczas, że mrówki giganty miały szansę pokonać pomost lądowy między Ameryką a Azją tylko w tych okresach, gdy klimat na Ziemi bardzo się ocieplał. Poza nimi dostęp do Ameryki był dla nich niemożliwy.

Największe owady na Ziemi

Nowa skamieniałość nie pozwoliła zweryfikować tej teorii. Stanie się tak dopiero wówczas, gdy naukowcy znajdą jeszcze inne skamieniałości mrówek z eocenu w miejscach o chłodniejszym klimacie. Wówczas będą mogli stwierdzić, czy mrówki musiały zmienić rozmiary ciała, by poradzić sobie przy niższych temperaturach.

Dzisiaj największe owady spotyka się tam, gdzie temperatury są najwyższe, czyli w okolicach równika. Najdłuższy owad to patyczak Phryganistria chinensis, mierzący do 64 cm. Najcięższy zaś jest szarańczak Deinacrida heteracantha, ważący nawet ponad 70 gramów. Czyli więcej, niż np. wróbel.

Być może jednak w przeszłości mrówki znalazły jakiś sposób, by poradzić sobie z zimnem i nawet mimo chłodu podbijać nowe kontynenty.

 

Źródła: Simon Fraser University, The Canadian Entomologist.