Mateusz Waligóra wędruje nie tylko po to, by przemierzać kolejne kilometry, ale także, by rozmawiać z ludźmi – turystami, naukowcami, przyrodnikami, ratownikami TOPR, pracownikami TPN, mieszkańcami. #TatrzańskieOpowieści zaczął snuć w Dolinie Chochołowskiej, by następnie przenieść się nieco na wschód, do Doliny Kościeliskiej. Mimo upałów jednego dnia przeszedł ponad 30 kilometrów.

– Gdyby nie strumienie po drodze, czułbym się jak w piekle – opowiadał. – Ta woda to prawdziwy skarb, w dodatku jest zupełnie za darmo!

Niestety, picie wody prosto ze strumienia odbiło się na jego zdrowiu.

– Dziś chcę się przyznać do błędu – relacjonował. – Pamiętacie, jak zachwalałem wam picie wody z tatrzańskich strumieni? Nie róbcie tego! Woda smakuje świetnie, ale niestety, strułem się. Za którymś razem nie chciało mi się już jej odkażać, po prostu nabrałem ją z potoku do butelki, dodałem elektrolity, wypiłem i… to był bardzo zły pomysł.

Mateusz Waligóra i jego #TatrzańskieOpowieści

Przed „klątwą Janosika” zdążył przejść z Hali Ornak na Czerwone Wierchy. W kolejnych dniach podróżnik dotarł do do Smreczyńskiego Stawu i na Starorobociański Wierch. Pod koniec tygodnia, między Siwą Przełęczą a Iwaniacką, Waligórę dopadły wątpliwości. Zaczął się zastanawiać, co w ogóle robi w górach.

– Gdy dotarłem na Iwaniacką, usłyszałem jak pewna pani, która też właśnie weszła na przełęcz mówi: „I co? To niby tu? A co stąd widać? Beznadzieja!”. Uświadomiłem sobie, że czuję dokładnie to samo – opowiada Mateusz. – Poczułem ogromne zmęczenie i zapadłem w drzemkę. Kiedy obudziłem się z niej po czterdziestu minutach, olśniło mnie. Zrozumiałem, że to był tylko zły sen, bunt umysłu. I że potrzebuję przynajmniej przez jeden dzień nie gapić się na żadne góry świata.

Sens bycia w górach na pewno nie zajmuje myśli mieszkańców Tatr. I chodzi tu nie o górali, a o kozice z i niedźwiedzie. Waligóra zobaczył jednego w trakcie wyprawy. 

– Grzebał sobie w zaroślach, wyżerał coś i zajęty sobą miał w swoim szaro-brązowym kudłatym zadku to, że przez krótki moment ktoś łapczywie go obserwuje, a wręcz pochłania wzrokiem – opisuje. – Był młody, więc nie przestraszyłem się jakoś bardzo, ale szybko odszedłem w swoją stronę.

Drugi tydzień Tatrzańskich Opowieści podróżnik zakończył na Giewoncie. Przed nim kolejne dni niepewnej pogody.

Zmiany klimatu w Tatrach

Mateusz Waligóra zwraca uwagę na piękno Tatr, ale nie unika przy tym trudnych i niewygodnych kwestii. Walory edukacyjne projekty podkreśla cała ekipa Tatrzańskich Opowieści. Dariusz Jaroń przeprowadził wywiad  z prof. Joanną Pociask-Karteczką, hydrolożką i geografką z Zakładu Hydrologii Instytutu Geografii i Gospodarki Przestrzennej Uniwersytetu Jagiellońskiego. Głównym tematem rozmowy były zmiany klimatu i ich negatywny wpływ na hydrologię Tatr.

– Jeżeli nic się nie zmieni, Morskie Oko przestanie zamarzać – ostrzega badaczka. – Takich wartości jak w przypadku tego jeziora nie znaleźliśmy nigdzie. Czas trwania pokrywy lodowej ulega skróceniu w tempie prawie 10,5 dnia na dekadę. To bardzo dużo.

Zmiany klimatyczne dotyczą nie tylko tatrzańskich wód.

– Badania pokazują, że w związku ze wzrostem temperatury powietrza, zmieniają się zasięgi pięter roślinnych. Regiel górny, piętro kosówki, piętro hal – wszystko wędruje do góry. Podnosi nam się górna granica lasu. „Tatry zielenieją" – tak już kilkanaście lat temu stwierdził ówczesny dyrektor TPN Paweł Skawiński. A Tatry mojej młodości to Tatry z przewagą koloru popielatego – mówi prof. Pociask-Karteczka.

Mateuszowi w górach towarzyszy fotografka, Karolina Krasińska, a w snuciu #TatrzańskichOpowieści na Facebooku i nie tylko pomagają filmowiec Damian Ochtabiński, dziennikarz Dariusz Jaroń i redaktor Piotr Tomza. Codzienne relacje można śledzić na oficjalnym profilu podróżnika na Facebooku.