Kenta Iwana, założyciel i właściciel firmy Kowagarasetai zajmującej się tworzeniem nawiedzonych domów, wpadł na pomysł nietypowego przedsięwzięcia, gdy przeczytał, że działalność wznawiają kina samochodowe. To podsunęło mu rozwiązanie – stworzenie nawiedzonego garażu.

Klienci Kowagarasetai mogą przyjechać na miejsce własnym samochodem (cena „wizyty” to ok. 75 dolarów) lub wypożyczyć samochód na miejscu (za dodatkowe 10 dolarów). Prawo jazdy nie jest konieczne, ponieważ w czasie całej atrakcji auto stoi zaparkowane, a silnik jest wyłączony. Każdy może też zdecydować się na bardziej krwawą wersję horroru – taki dodatkowy pakiet to koszt kolejnych 9 dolarów.

Klienci wjeżdżają do nieoznakowanego krytego garażu w centrum Tokio i na starcie otrzymują głośniki bluetooth. Kiedy brama za nimi się zamyka, a pojazd i pasażerowie znajdują się w niemal całkowitej ciemności, z głośników rozlega się kobiecy głos opowiadający o losach nawiedzonego miejsca, w którym właśnie się znaleźli.

A to zaledwie wstęp do całego przedstawienia, w trakcie którego przebrani za duchy i krwawe zombie aktorzy uderzają o szyby, błagają o pomoc, kołyszą samochodem czy mażą krwią szyby i drzwi. Nie brakuje też potępieńczych jęków, śmiechów i przerażających klątw.
Nietypowe widowisko trwa około 17 minut. Potem duchy się rozbiegają, a wokół robi się jasno.

Przed opuszczeniem garażu grozy klienci mogą liczyć na mycie i dezynfekcję auta. Tak, aby uniknąć ryzyka, że któryś z aktorów-zombie pozostawi na karoserii cząsteczki koronawirusa.

Jeśli goście decydują się na wypożyczenie auta, jego wnętrze również jest czyszczone, dezynfekowane i wykładane czystą folią po każdym kliencie.

Kontakt między aktorami a klientami jest praktycznie zerowy, a ryzyko przeniesienia wirusa – ograniczone do minimum. Takie środki ostrożności byłyby niemożliwe do zachowania w tradycyjnych nawiedzonych domach, gdzie pełno jest zakamarków, wyskakujących z szaf trupów, potworów i pająków.

Właściciel Kowagarasetai, twierdzi, że jego garaż to pierwsza tego rodzaju atrakcja na całym świecie. – Wiedziałem, że przy koronawirusie nie będzie możliwe posiadanie tradycyjnego nawiedzonego domu, w małej, ograniczonej przestrzeni – mówi Iwana w rozmowie z CNN Travel.

Domy horroru cieszą się w Japonii ogromną popularnością, a dowodem na to jest fakt, że bilety do garażu grozy na cały lipiec wyprzedały się w ciągu jednego dnia. W sierpniu ze względu na wysokie temperatury i brak klimatyzacji w hali, gdzie odbywają się krwawe przestawienia, sprzedaż wejściówek wstrzymano. Jednak Iwana planuje wznowić działalność we wrześniu. Lista oczekujących na skorzystanie z atrakcji przekracza już 1000 osób.

Iwana mówi, że „duchy są dla niego jak Pokemony”. Już od 3. roku życia oglądał z rodzicami horrory i obserwował jak grają w Resident Evil. Sześć lat temu postanowił porzucić edukację i studia, żeby połączyć pasję ze sposobem na życie. Tak powstała firma Kowagarasetai – powołująca do życia koszmary wszędzie tam, gdzie zapragną żądni wrażeń klienci.