Świerki sitkajskie to popularne drzewa rosnące w Ameryce Północnej. Można je spotkać na całym zachodnim wybrzeżu, od Alaski aż po Kalifornię. Rosną bardzo szybko: w ciągu roku mogą powiększyć się nawet o metr. Są wąskie i bardzo wysokie, osiągając 60–80 metrów.

To wszystko jest prawdą dla przeciętnego świerka sitkajskiego. Jednak w stanie Waszyngton, na półwyspie Olympic, rośnie zupełnie wyjątkowy przedstawiciel tego gatunku. To drzewo rozwija się w okolicy zwanej Kalaloch, niedaleko Kalaloch Creek. Ma przydomek „Drzewo Życia” (ang. Tree of Life). Dlaczego?

Najwytrzymalsze drzewo świata

Odpowiedź na to pytanie przynoszą zdjęcia Drzewa Życia robione przez licznych odwiedzających. Do tego świerka bardzo łatwo dotrzeć. Rośnie przy samej plaży, do której prowadzą schody z pobliskiego obozowiska Olympic National Park’s Kalaloch Campground.

Kiedy ktoś nimi zejdzie, od Drzewa Życia dzieli go już tylko pięćdziesiąt metrów. Idąc plażą i omijając zwalone pnie drzew, szybko natrafia się na niezwykły widok. Jest nim świerk sitkajski, który wygląda, jakby wisiał w powietrzu. Drzewo rośnie dokładnie nad niedużym kanionem. Jego korzenie czepiają się ziemi po obu stronach rozciągającej się pod nim pustki. Sprawia to, że świerk wygląda, jakby dosłownie walczył o przetrwanie.

Ile lat ma Drzewo Życia?

Widziane z plaży Drzewo Życia wydaje się majestatyczne. W przeciwieństwie do innych przedstawicieli swojego gatunku nie jest wysokie, tylko szerokie i rozłożyste. Jego korona jest nieco przechylona w jedną stronę. Ma pień niski, zaś plątanina korzeni wygląda, jakby dosłownie przed sekundą przestała się poruszać. Odsłonięte korzenie przypominają macki ośmiornicy badające otoczenie.

Świerki sitkajskie znane są z małych wymagań, jeśli chodzi o warunki, gdzie rosną. Nie potrzebują żyznych gleb, by się rozwijać. Są długowieczne – mogą żyć nawet 700–800 lat. Drzewu Życia daleko do tego wyniku. Jak można przeczytać na stronie seattlemet.com, ma 100 albo 150 lat.

Erozja gleby spowodowana przez człowieka

Kiedy Drzewo Życia wykiełkowało – pewnie pod koniec XIX albo na początku XX wieku – była to zwykła sadzonka świerka rosnąca na klifie. Przez kilka dziesięcioleci drzewo rosło jak każdy inny świerk, nie zwracając na siebie zbytniej uwagi. Sytuacja zmieniała się w latach 60., kiedy okolica została przekształcona przez człowieka.

Teren przystosowano wówczas pod budowę obozowiska. Przy okazji powstał przepust, który miał odprowadzać wodę na plażę. Woda, płynąc, zaczęła rzeźbić kanion, który wypadał dokładnie pod drzewem. Z czasem luka w klifie zaczęła się powiększać, a drzewo – walczyć o życie. W tej chwili już tylko około jedna trzecia jego korzeni czepia się gruntu.

Czy Drzewo Życia jest skazane na upadek? Niestety, najprawdopodobniej tak. Pracownicy parku narodowego zdecydowali, że nie będą go w żaden sposób podpierać ani podsypywać pod nie ziemi. – Pozwolimy, by natura zrobiła swoje – powiedziała Janet Coles z Parku Narodowego Olympic cytowana przez seattlemet.com

Dziedzictwo kulturowe półwyspu Olympic

Drzewo Życia rośnie w okolicy Kalaloch. To słowo, pochodzące z języka rdzennego ludu Quinault, oznacza „miejsce, gdzie dobrze jest wyjść na brzeg”. Długie piaszczyste wybrzeża prowadzą do deszczowych lasów. Kilkadziesiąt kilometrów w głąb lądu, w Parku Narodowym Olympic wznoszą się szczyty mające 2,5 tys. metrów.

Okolicę, poza Quinault, zamieszkiwali również rdzenni Amerykanie Quileute, Hoh i Makah. Plemiona te polowały na łososie i budowały kanu z cedru. Korę ze świerków sitkajskich wykorzystywały natomiast do tworzenia naczyń na wodę.


Źródła: Yahoo!Life, Seattle Met.