Wszechświat, kosmos, ostateczna granica. Oto członkowie załogi USS Enterprise. Jego misja to odkrywanie dziwnych nowych światów, wyszukiwanie nowego życia i nowych cywilizacji. Wreszcie dotarcie tam, gdzie nikt przedtem nie dotarł. To słowa-klucze do świata Star Treka, najpopularniejszej chyba odysei kosmicznej. Świata, w którym cała galaktyka (podobnie jak ta znana z „Gwiezdnych wojen”) zamieszkana jest przez stworzenia, które fascynują, przyciągają ludzi. Jednak okazuje się, że ojcowie kosmicznej klasyki – Verne, Lucas, Adams – wcale nie byli oryginalni. Prawdziwych początków gwiezdnej odysei należy bowiem szukać w starożytności.

Lukian z Samosaty w Syrii, wykształcony mówca grecki i autor wielu satyrycznych dialogów, bezlitośnie chłoszczących współczesnych, napisał też dziełko „Prawdziwa historia”. Rozwinął w nim pomysł niewiarygodnych podróży, opisanych ku intelektualnej zabawie czytelnika. Lukian zastrzega na samym początku: „Tuszę sobie, że wyznając otwarcie, iż nie powiem słowa prawdy, uniknę także wszelkich w tej mierze zarzutów. Pisać będę o rzeczach, których nie widziałem, które mi się nie przydarzyły. O których od nikogo nie słyszałem, ba, które w ogóle nie istnieją, ani istnieć nie mogą”. Autor mruga więc okiem do czytelnika i zaprasza do świata fantazji. 

Fantastyczne światy Lukiana

Lukian wraz z towarzyszami przekroczył Słupy Heraklesa. Łaknął wrażeń i chciał dowiedzieć się, jakie ludy mieszkają po drugiej stronie Oceanu. 80. dnia wyprawy podróżnicy zobaczyli wyspę, na której – jak wynikało z greckiego napisu na spiżowym słupie – wcześniej stopę postawili Dionizos i Herakles.

Płynęła tam winna rzeka i rosły niezwykłe latorośle. Do połowy kobiety, które od pasa w dół – zamiast nóg – miały grube pnie. Mówiły różnymi językami. Nie pozwalały zrywać owoców, gdyż przysparzało im to wiele bólu, natomiast pozwalały się całować. Biada jednak temu, kto chciał z nimi współżyć. Śmiałek nie mógł się wyrwać z ich objęć i sam stawał się winną latoroślą, czego doświadczyli dwaj towarzysze Lukiana. 

Po winnej uczcie podróżnicy ruszyli dalej na morze, ale zerwał się huragan, uniósł ich okręt w górę i – zamiast na wodzie – przez kolejnych 7 dni i nocy płynęli w powietrzu. I tak natknęli się na zawieszony w górze archipelag, zamieszkiwany przez Koniosępów, mężów dosiadających trójgłowych olbrzymich sępów.

Ich królem był Grek z Ziemi – Endymion, który wyjaśnił przybyszom, że właśnie znaleźli się na Księżycu. Wódz poprosił Hellenów, by przyłączyli się do wojennej wyprawy przeciw mieszkańcom Słońca: Koniomrówczanom, rządzonym przez Faetona. Na wojnę przeciw Słońcu wyruszyli też inni mieszkańcy wszechświata: Pchłołucznicy i Pędziwiatrowie z Wielkiej Niedźwiedzicy. 

Jak miało wyglądać życie na Księżycu

Niestety, nie dotarli Wróblożołędzianie i Koniożurawianie z innych gwiazd. Sojusznikami mieszkańców Słońca byli Psiożołędzianie z Syriusza. Szczęście wojenne sprzyjało Endymionowi i wygrałby bitwę, gdyby nie odsiecz Chmurocentaurów pod dowództwem Strzelca z Zodiaku. Zwycięski Faeton nie oblegał Księżyca, ale powiódł jeńców (w tym drużynę Lukiana) na Słońce. Następnie król Słońca odgrodził murem Księżyc tak, że zapanowały na nim ciemności i Endymion  zmuszony był prosić o łaskę. Zawarto układ pokojowy, na mocy którego jeńców odesłano na Księżyc. Zburzono mur graniczny, a Endymion zobowiązywał się posłać zwycięzcom 10 tys. dzbanów rosy i tyle samo zakładników oraz pozwolić im na założenie miasta na Księżycu. 

W czasie pobytu na Księżycu Lukian zauważył niezwykłe obyczaje jego mieszkańców. Nie było wśród nich kobiet, płód rozwijał się w łydce. Do 25. roku życia każdy pełnił „funkcję” małżonki, a potem brał innego mężczyznę za żonę. Żył tam też lud Drzewieńców wyrosłych z drzewa zasadzonego z obciętego prawego jądra człowieka. „Z tego wyrasta drzewo potężne o mięsistej substancji, niby członek męski. Ma ono gałązki i liście, a owocem jego są żołędzie długie na łokieć. Otóż gdy te dojrzeją, zrywa się je i wyłuskuje z nich ludzi”.

Mieszkańcy Księżyca żywili się dymem, nie mieli potrzeb fizjologicznych, a spółkowanie z chłopcami odbywało się nie tam, „gdzie wiecie”, ale pod kolanem. Ponadto mogli – w razie potrzeby – wyjmować sobie oczy, a ich uszy zrobione były z liści platanu (tylko Drzewieńcy mieli drewniane). Za ideał męskiej urody uchodził całkowity brak owłosienia na ciele i głowie. 

Grecy uwięzieni w brzuchu kosmicznego wieloryba

Opuściwszy Księżyc, drużyna Greków udała się w dalszą podróż. Minęli miasto Lampowce koło Plejad, niezamieszkane, ale pełne mówiących latarni. Przelatywali też obok Chmurokukułkowic, znanych na Ziemi z komedii Arystofanesa. Potem opadli na morze. Niestety, w wodzie czaiły się potwory. Jeden wieloryb był tak wielki, że statek wpłynął do jego brzucha. Okazało się, że we wnętrzu mieszkało wiele ludów. Kanibalskie plemię Marynowanych o krabich twarzach, Trytonojaszczurzy, Racze Ręce, Tuńczykowe Głowy, Krabianie, bitne Flądronogi i Grecy. 

Lukian i jego towarzysze pomogli Hellenom oczyścić wnętrze wieloryba z nieprzyjaznych sąsiadów i spędzili tam prawie 2 lata „zajęci gimnastyką, to łowami, to uprawą wina, to zbieraniem owoców z drzew”. Ale potem Lukian zaczął szukać sposobu ucieczki. Początkowo przekopywał tunel w boku wieloryba, potem palił porastający wnętrze las. Zrobił to tak skutecznie, że zwierzę zdechło. Uwięzieni ludzie podparli jego paszczę ogromnymi belkami i wydostali się na zewnątrz. 

Grecy, żeglując, dotarli do Wysp Błogosławionych, gdzie królował sprawujący sądy Radamantys. Zdecydował, że po swojej śmierci Lukian i jego towarzysze mają być ukarani za wścibstwo (to ono popchnęło ich wszakże do tej podróży). Pozwolił im mieszkać na Wyspach przez 7 miesięcy.

Osiedli w mieście ze złota, wyłożonym kością słoniową, otoczonym szmaragdowym murem. Z bramami wykonanymi z jednej kłody cynamonu, z rzeką płynącą wonnymi olejkami. Ofiary sprawowano tam na ametystowych ołtarzach. Bezcieleśni mieszkańcy („dusze nago chodzące”) nosili szaty „z miękkiej purpurowej pajęczyny”. W tej krainie, jak pisze Lukian, „nikt się nie starzeje; ile miał lat, kiedy tu przyszedł, tyle ma i później. Nie ma tu również ani nocy, ani właściwego dnia”. 

To tu Lukian spotkał bohaterów wojny trojańskiej, postaci mitologiczne, filozofów, Homera (rozstrzygnął spór, skąd pochodzi: nie z żadnego z 7 miast kłócących się o jego miejsce urodzenia, ale z Babilonii). Był nawet świadkiem drugiego porwania Heleny: tym razem nie przez Parysa, ale przez Kinyrasa, syna Sintarosa, którego poznał w brzuchu wieloryba. Niestety, Radamantys złapał śmiałka i odesłał do Krainy Występnych, gdzie Kinyras powieszony za genitalia wędził się w dymie. W tej krainie zarezerwowano też miejsce dla kłamców takich jak Herodot. Gdy Lukian opuszczał królestwo Radamantysa, Odyseusz wsunął mu (w tajemnicy przed Penelopą) liścik miłosny do Kalipso. 

Podróż na Wyspę Snów

Następnym przystankiem w podróży okazała się Wyspa Snów, która umykała przed przypływającymi i trzeba było ją złapać. Na rynku miasta Sen znajdowało się źródło zwane Twardym Spaniem, a „koło niego dwie świątynie: Złudy i Prawdy”. Tutaj Grecy głównie ucztowali i spali przez 30 dni, a potem wyruszyli na Ogygię, wyspę Kalipso. Lukian z ciekawości przeczytał list Odyseusza. Homerowy bohater donosił, że owszem, dotarł do Feaków, potem na Itakę, gdzie wymordował zalotników, ale szczerze żałuje, że nie został u Kalipso i nie przyjął ofiarowywanej nieśmiertelności. Przy pierwszej sposobności ucieknie z Wysp Błogosławionych i przybędzie na Ogygię. No cóż, romans się rozwija nawet po śmierci, a Penelopa zostanie sama na tamtym świecie.

Lukian list oddał, a po krótkiej gościnie wyruszył dalej. Spotkał pływających na statkach z melonów Melonopiratów, następnie rozbójników morskich na delfinach. Widział ogromne zimorodki, przeciągał statek po koronach drzew, aż dopłynął do wyspy ludożerczych Wołogłowów. Po stoczonej tam bitwie Lukian z towarzyszami zawitali na niewielką wysepkę zamieszkaną przez kobiety. Okazało się, że są to Oślonogi żywiące się mięsem podróżnych, których zwabiają do swych łożnic, a następnie zabijają. Lukian jednak zdołał ocalić towarzyszy przed niebezpieczeństwem.

Niezwykłą podróż przerwała burza, która roztrzaskała statek. Lukian obiecał, że w następnych księgach opisze kolejne przygody, co było – jak stwierdził na marginesie któryś ze skrybów przepisujących rękopis – największym z jego kłamstw. Ale zamierzonym, bo satyryk zdaje się mówić czytelnikowi: „a ja takie opowieści snuć mogę bez końca...”.

Lukian zainspirował innych pisarzy

Pełen humoru utwór Lukiana musiał bawić wykształconych ludzi jego czasów, którzy z łatwością  – w przeciwieństwie do nas – odnajdowali wszystkie aluzje do różnych postaci i toczonych dyskusji. „Prawdziwą historię” przetłumaczył na język łaciński humanista Lilius Tifernas w 1441 r. W takiej wersji znał ją Thomas More, autor „Utopii” (wraz z Erasmusem przetłumaczył kilka dialogów Lukiana). Czytał ją Rabelais, autor „Gargantui i Pantagruela”, a także opisujący podróże Guliwera Jonathan Swift.

Od renesansu dziełko było obecne w literaturze europejskiej, inspirowało pisarzy przedstawiających nieistniejące ludy o dziwnym wyglądzie i obyczajach oraz tych, którzy patrzyli w gwiazdy, zastanawiając się, czy gdzieś tam są miejsca zamieszkane przez jakieś istoty.