Do wielu odkryć archeologicznych doszło przez przypadek. Nie inaczej było ze słynną terakotową armią w Chinach. W latach 70. ubiegłego wieku odnaleźli ją rolnicy pracujący na polu w prowincji Shaanxi. Kopiąc, trafili na fragment postaci ludzkiej. To był dopiero początek znalezisk w tym miejscu. Dalsze wykopaliska archeologów ujawniły doły wypełnione tysiącami terakotowych modeli żołnierzy i koni bojowych naturalnej wielkości.

Czego broni terakotowa armia?

Po co zakopywać takie dzieła sztuki? Według historyków terakotowa armia w Chinach ma konkretnie zadanie – ochronę mauzoleum władcy, który rządził od 221 do 210 r. p.n.e. Był to Qin Shi Huang, pierwszy cesarz Chin. To on zainicjował budowę Wielkiego Muru Chińskiego. Przypisuje mu się również ujednolicenie pisma, waluty i jednostek miar. Właśnie od jego imienia (Qin) wzięła się nazwa „Chiny”.

Od odkrycia prawie 50 lat temu naukowcy zdążyli zbadać części nekropolii. Sam grobowiec pozostał jednak zamknięty. Archeolodzy nie chcą go otwierać z bardzo prostej przyczyny. Nie wiedzą, co może znajdować się w środku. Oczywiście normalnie taka ciekawość pchałaby ich do kontynuowania prac. W tym wypadku jest jednak inaczej. Historycy podejrzewają bowiem, że liczący ponad 2200 lat grobowiec pierwszego cesarza Chin może kryć śmiertelne pułapki.

Przypuszczenia te są zasadne, jeśli weźmiemy pod uwagę zapisy starożytnego chińskiego historyka Sima Qiana. Około 100 lat po śmierci pierwszego cesarza Chin zanotował on bowiem, że grobowiec został wyposażony w pułapki mające zabić potencjalnych intruzów.

– Rzemieślnikom nakazano wykonać kusze i strzały przygotowane do strzelania do każdego, kto wejdzie do grobowca – czytamy w kronice.

Terakotowa armia / fot. Cecilia Alvarenga/Getty Images

Dlaczego grobowiec pierwszego cesarza Chin jest zamknięty od tysięcy lat?

Nawet jeśli mająca 2200 lat broń zawiedzie, na ludzi zakłócających wieczny spokój cesarza może czekać kolejna pułapka – zalanie toksyczną ciekłą rtęcią. Dotychczasowe badania potwierdziły, że stężenie tego pierwiastka w pobliżu grobowca jest niezwykle wysokie. Znacznie wyższe niż w innych tego typu miejscach na ziemi. Naukowcy przypuszczają, że rtęć może wydostawać się przez pojawiające się z upływem czasu pęknięcia w strukturze.

Oczywiście rzekome pułapki to niejedyny powód, dla którego grobowiec pierwszego cesarza Chin nigdy nie został zbadany. Archeolodzy obawiają się także, że prowadząc wykopaliska na miejscu, mogliby go zniszczyć. Historia zna podobne przypadki. Na przykład Heinrich Schliemann odkrywając Troję w drugiej połowie XIX w., o mało co nie zniszczył do końca pozostałości miasta. Badacze nie chcą powtórzyć jego błędów i wolą wstrzymać się z pracami, aż będą dysponować technologią bezpieczną i dla siebie, i dla konstrukcji. To może się nastąpić już niebawem.

Tak wygląda współczesna archeologia

Badania archeologiczne coraz częściej dowodzą, że aby poznać prawdę o minionych wiekach czy nawet tysiącleciach, nie trzeba posługiwać się inwazyjnymi technikami. Za pomocą tomografii neutronowej naukowcy są już w stanie między innymi cyfrowo otwierać trumny. Na popularności zyskuje też skanowanie z zastosowaniem promieniowania kosmicznego. Wykorzystano je chociażby do zeskanowania piramidy Cheopsa czy odkrywania nieznanych podziemi Neapolu.

Badaczy intrygują nie tylko sposoby życia naszych przodków, ale też to, jak wyglądali. Co jakiś czas środowisko naukowców informuje o kolejnych rekonstrukcjach twarzy z różnych epok. Ostatnio świat poznał człowieka rozumnego sprzed 45 tys. lat. To najstarszy Homo sapiens, którego genom udało się zsekwencjonować. Dzięki znalezionym w pobliżu ludzkich szczątków skórom i szkieletom zwierząt czy też muszlom naukowcy są już w stanie odtworzyć odzienie ludzi żyjących tysiące lat temu. Należy jednak pamiętać, że tego typu rekonstrukcje nie są zbyt szczegółowe. Pokazują jedynie przybliżony obraz reprezentantów danych czasów i szerokości geograficznych.

Szukasz więcej fascynujących informacji na temat świata roślin i zwierząt, odkryć archeologicznych i nieskończonego Wszechświata? Zaprenumeruj magazyn „National Geographic Polska". Najnowszą ofertę znajdziesz na tej stronie.