Zabronione jest „nauczanie każdej teorii, która zaprzecza historii stworzenia człowieka przez Boga, jak uczy Biblia”. Tak brzmiało przyjęte 13 marca 1925 roku prawo, za którego złamanie groziła grzywna od 100 do 500 dolarów. 

Jak doszło do wprowadzenia zakazu?

Amerykańska Unia Swobód Obywatelskich (American Civil Liberties Union, ACLU) postanowiła wykorzystać zakaz uczenia o ewolucji do zdobycia rozgłosu. Jej członkowie wierzyli, że jest niezgodny z amerykańską konstytucją, która zakłada ścisły rozdział państwa i religii. Mógł to orzec tylko Sąd Najwyższy – do tego jednak niezbędne było, by wpierw na jego wokandę trafiła sprawa o złamanie ustawy przyjętej w Tennessee. Czyli ktoś musiałby celowo złamać prawo, ucząc teorii ewolucji.  

Unia zamieściła więc w „Chattanooga Daily Times” z 4 maja 1925 r. ogłoszenie, że szuka nauczyciela, który da się oskarżyć. Ochotnikowi obiecała pomoc prawników i żadnych przykrych konsekwencji. Kilku wpływowych obywateli zebranych w aptece w Dayton dostrzegło w ogłoszeniu szansę: proces przysporzy miasteczku sławy, zareklamuje je i spowoduje w rezultacie wzrost gospodarczy. Znaleziono ochotnika – Johna Thomasa Scopesa, młodego nauczyciela i trenera szkolnej drużyny futbolowej w Dayton. Przyznał się, że nauczał teorii ewolucji w swojej klasie. Zawiadomiono prasę. 

Kto się bał teorii ewolucji?

Tak naprawdę Scopes nie uczył biologii, miał tylko krótkie zastępstwo za nauczyciela tego przedmiotu. Uczniów przed procesem poinstruowano, jak mają zeznawać, by potwierdzać zarzuty oskarżyciela. Był nim William Jennings Bryan, prawnik i trzykrotny demokratyczny kandydat na prezydenta. Ostatnie lata spędził jednak na pisaniu i wykładaniu teologii. Wierzył, że Biblię należy interpretować dosłownie. 

Obrony Scopesa podjął się natomiast 68-letni Clarence Seward Darrow, ateista, najsławniejszy prawnik kryminalny w Ameryce. Nie wziął honorarium, jak zauważył, „po raz pierwszy, ostatni i jedyny w moim życiu”. 

Od maja do lipca w Dayton trwała intensywna praca: przebudowano ulice, część zamieniono w deptaki, zbudowano drewnianą platformę przed gmachem sądu, zorganizowana camping. Salę sądową wyposażono w najnowszy sprzęt telefoniczny i telegraficzny, skonstruowano platformy dla kamer filmowych i mikrofonów radiowych. Proces był pierwszy raz w historii transmitowany bezpośrednio przez WGN Radio do słuchaczy w całych Stanach Zjednoczonych.  

Jak wyglądał proces sądowy w sprawie zakazu nauczania ewolucji?

10 lipca 1925 roku sąd rozpoczął pracę. Ulica prowadząca do lokalnego gmachu sądu była pełna sprzedawców hamburgerów, kanapek, arbuzów, lemoniady, Biblii, książek do biologii. Do miasta przybyło prawie 5 tys. widzów. Kilka szympansów, o których mówiono, że zostały przywiezione do miasta w celu zeznawania w sprawie oskarżenia, wystąpiło na pokazie na głównej ulicy. Szympans Joe Mendi w kraciastym garniturze bawił ludzi na trawniku przed gmachem sądu.

Na sklepie mięsnym widniał napis: „Sprzedajemy wszelkiego rodzaju mięso, oprócz małpiego!”. Dziennikarz Henry Louis Mencken nadał sprawie nazwę „Monkey Trial” („Małpi proces”). Sala sądowa przeznaczona na 400 osób pomieściła prawie tysiąc.  

Na samym początku procesu obrona poniosła porażkę, bo powołanych przez Darrowa naukowców sędzia nie dopuścił do zeznawania. Jak uzasadniał, przed sądem stoi Scopes, a nie teoria ewolucji i jej naukowa wartość. Siódmego dnia, z obawy przed zawaleniem i z powodu upału, rozprawę przeniesiono na wolne powietrze. I tu rozegrała się „najbardziej niesamowita scena sądowa w anglosaskiej historii”, jak napisał „New York Times”.  

Obrońca zagrał niespodziewanie dla wszystkich. Na jedynego świadka wezwał... oskarżyciela, który miał zeznawać jako ekspert. Darrow był do tego odpowiednio przygotowany przez znawców Biblii – trenował wcześniej riposty na przewidywane odpowiedzi Bryana.

Ten nie miał szans. Wielokrotnie wygłaszał sprzeczne, dziwne, śmieszne poglądy. Ku uciesze zgromadzonego tłumu oskarżyciel został skompromitowany. Miał jednak jeszcze jedną szansę: przygotował mowę końcową, która tłumaczyła jego poglądy. Liczył, że ona zapewni mu bezapelacyjne zwycięstwo. 

Przegrał! Bo obrona przyznała, że oskarżony jest... winny i poprosiła sąd o wydanie wyroku skazującego (a o to przecież chodziło ACLU). Przemówienie końcowe Bryana okazało się niepotrzebne.

Ława przysięgłych wydała werdykt po 9-minutowej naradzie: winny! Sędzia skazał Scopesa na 100 dolarów grzywny (dziś byłoby to około 1400 dolarów). 21 lipca o godzinie 12:04 zakończył się najsłynniejszy proces sądowy.  

Jak długo obowiązywał zakaz nauczania ewolucji?

W postępowaniu odwoławczym, na które liczyła ACLU, uchylono jednak wyrok, ze względów... proceduralnych. To przysięgli powinni określić wysokość grzywny – sędzia może to zrobić, ale tylko do wysokości 50 dol. Sprawa nie dotarła więc nigdy do Sądu Najwyższego. 

Zakaz nauczania ewolucji został zaś uchylony dopiero w 1967 r.