Jim Capobianco pracował nad takimi filmami jak „Ratatuj”, „Potwory i spółka” czy „Gdzie jest Nemo?”. W wolnym czasie rozwijał pomysł na film o jednym ze swoich ulubionych artystów – Leonardzie da Vinci. Po ponad dziesięciu latach pracy nad projektem, zbierania funduszy i samej produkcji, film wreszcie trafia na wielkie ekrany.

Reklama

„Leonardo. Odkrywca” opowiada o tym, jak niesamowicie dociekliwy i uparty wynalazca Leonardo da Vinci (w polskiej wersji językowej głosu użyczył mu Tomasz Kot) opuszcza Włochy i wyrusza na francuski dwór, gdzie może kontynuować swoje eksperymenty, a także podjąć misję stworzenia idealnego miasta, które szumi, tętni życiem, śpiewem i radością. W jego przedsięwzięciach pomaga mu tolerancyjna i otwarta na nowości Księżniczka Małgorzata.

Capobianco od zawsze fascynował artystyczny geniusz i naukowe pasje Leonarda da Vinci. – Moja wytwórnia nazywa się „Aerial Contrivance”, więc od razu można się domyślać, że fascynują mnie maszyny latające – wyjaśnia autor. – Sama koncepcja człowieka z własnoręcznie stworzonym wynalazkiem, który próbuje wzbić się do lotu jest wręcz niedorzeczna, jednak doskonale obrazuje to, jak ludzie próbują osiągnąć coś, co wydaje się niemożliwe. Przyświecała mi ta myśl. Poza tym uzmysłowiłem sobie, że nigdy nie widziałem animowanego filmu o da Vincim. Kiedy masz możliwość stworzenia czegoś z niczego za pomocą animacji – dlaczego by nie spróbować.

Reżyser coraz bardziej zgłębiał życiorys florenckiego artysty i czytał wszystko, co wpadło mu w ręce na jego temat, a w szczególności na temat tego okresu jego życia, kiedy przeprowadził się do Francji. Był zachwycony, kiedy dowiedział się o istnieniu siostry Króla Franciszka, Małgorzaty z Nawarry (w polskiej wersji językowej Wiktoria Filus) – która silnie wspierała Leonarda w czasie jego pobytu we Francji.

– Nazywano ją pierwszą kobietą Renesansu – podkreśla Capobianco. – Prowadziła salon literacki i sama pisała książki. To ona dbała o pokój pomiędzy francuskimi katolikami a protestantami w okresie Reformacji. Była po prostu wspaniała. Później jej brat został schwytany przez Hiszpanów, a ona negocjowała warunki jego uwolnienia. Zacząłem więc myśleć o tym, że być może była pod większym wpływem Leonarda niż własnego brata. To pozwoliło mi stworzyć trójkąt bohaterów oraz oś konfliktu, na której mogłem zbudować opowieść. Od tej chwili wiedziałem, o czym chcę opowiedzieć i wszystkie elementy do siebie pasowały. Historia samego malarza zainspirowała nas do rzemieślniczego podejścia. Ja i moi współpracownicy nie mogliśmy oprzeć się pokusie zbudowania miniaturowego renesansowego świata, gdzie rozegrałaby się cała historia.

Zobacz także

Przy produkcji filmu, który zawiera także około 25 minut zrealizowanych w technice animacji 2D, pracowało około 100 osób. Co, z tego, czego się dowiedział o swoim ulubionym człowieku Renesansu było najbardziej zaskakujące? Capobianco był zdumiony, kiedy dowiedział się, że artysta był kunktatorem i często uważał się za nieudacznika. – W filmie wypowiada taką kwestię: „nigdy niczego nie stworzyłem”! Miał takie podejście do wszystkich swoich wielkich projektów. Próbował zbudować ogromny posąg w Mediolanie, gipsowy model został zniszczony i posąg nigdy nie został odlany. Wypróbował nową technikę, pracując nad malowidłem „Bitwa pod Anghiari” w Palazzo Vecchio we Florencji, a farba spłynęła. Namalował „Ostatnią wieczerzę”, a malowidło zaczęło się złuszczać. Leonardo był geniuszem i posiadał ogromną wiedzę, ale uważał się za nieudacznika i hochsztaplera. To dopiero jest zaskakujące!

Reklama

W tej niezwykłej opowieści o niepohamowanej ciekawości świata, która zachęca każdego do odnajdywania w sobie odkrywcy, obok wspaniałego Tomasza Kota w roli Leonarda da Vinci, usłyszymy również Wiktorię Filus, Laurę Breszkę, Otara Saralidze, Piotra Witkowskiego, Piotra Tołoczko i Kamila Prubana. „Leonardo. Odkrywca” – w kinach od 13 września.

Reklama
Reklama
Reklama