Nawet gdybym nie znała jej historii, nieprawdopodobna liczba kościołów podpowiedziałaby mi, gdzie jestem. Niegdyś te tereny należały do wrocławskich biskupów, ich główne siedziby mieściły się w Nysie i Otmuchowie. Nysę nazywano nawet Śląskim Rzymem. Jego dominantą jest Bazylika Mniejsza, której historia sięga XII w. To właśnie tę budowlę pokrywa najbardziej stromy dach w Europie.

Obok bazyliki stoi dzwonnica, która wygląda tak, jakby nigdy nie została skończona. Przez chwilę mam wrażenie, że przyleciała tutaj z innego świata. Wrażenie potęguje się, gdy wchodzę do środka. To skarbiec św. Jakuba. Późnogotycki budynek jest ramą dla nowoczesnej galerii sztuki sakralnej gromadzonej tu od stuleci. Są tu kunsztowne monstrancje, kielichy, ornaty. Od złota aż kipi.

Przepych biskupiego państwa czuć również w Otmuchowie oddalonym od Nysy o zaledwie 16 km. Dojeżdża się tu wzdłuż Jeziora Nyskiego, które ma własną plażę i kilka niezłych miejsc ze smażonymi rybami. Jezioro widać z najwyższych pięter otmuchowskiego zamku. To nawet nie zamek, lecz zamczysko, niegdyś letnia rezydencja biskupów. Najpierw uroczy dziedziniec, następnie szeroka klatka schodowa z bardzo dziwnymi, nieproporcjonalnie długimi stopniami. To słynne końskie schody zbudowane rzekomo po to, żeby panowie mogli sobie wjeżdżać na komnaty konno. Nie są zbyt wygodne, a powstały tak naprawdę dla kardynała Filipa von Sinzendorfa, którego z powodu jego podagry wnoszono w lektyce. Prowadzą do świata tajnych przejść i zapadni zainstalowanych tu przed wiekami. Nie potrafię się oprzeć i chowam się w kominku, z którego niegdyś podsłuchiwano rozmowy. Nawet wygodnie.

 

Kochanki i czarownice

Choć przez dawne księstwo wiedzie malowniczy szlak średniowiecznych miasteczek, cichych i spokojnych, te okolice mają też swoje mroczne strony. W XVII w. na obecnym pograniczu polsko-czeskim hurtem niemalże palono kobiety oskarżone o czary. Żeby zrozumieć tamte czasy, trzeba pojechać wzdłuż Szlaku Czarownic wyznaczonego pomiędzy Domem Kata w Paczkowie a czeskimi Mohelnicami.

Paczków to polskie Carcassonne otoczone świetnie zachowanymi murami obronnymi wysokimi nawet na 7 m. Na nieco sennym rynku zawsze kupuję ciastka i jadę w odwiedziny do barokowego pałacu w niedalekim Ściborzu, dawnej rezydencji biskupa Heymanna. Mieszka tu Krzysztof Erm, szaleniec, który postanowił przywrócić biskupią siedzibę do świetności. Podobają mi się takie miejsca. Jeszcze surowa fasada, nie do końca wyremontowane wnętrza. Jedząc ciastka, słucham opowieści właściciela o zabytku. Nie sądził, że kupuje go razem z duchem. Podobno biskup ukrywał tutaj kochankę z synkiem, ta zaś lubi straszyć gości. Pałac stoi w przepięknym miejscu – w XX w. powstało tutaj Jezioro Otmuchowskie, które tylko podniosło walory tego miejsca – ale spać tu nie zamierzam.

To, co najbardziej lubię w tej okolicy, to setki małych pałaców, których dyskretny urok zauważa się dopiero po jakimś czasie. W większości zaniedbane, często prywatne i przez to niedostępne kuszą atmo­sferą czegoś tajemniczego i niedopowiedzianego. Neorenesansowe Rysiowice wyglądają, jakby ktoś przeniósł je żywcem z Doliny Loary, porzucone Ulanowice pewnie nie pamiętają, że były kiedyś domem opatów, natomiast w Piotrowicach Nyskich osiadła rodzina Jima Partona. Londyński dziennikarz, który napisał książkę z piosenkarzem Robbiem Williamsem, zakochał się w Polce i w Polsce i razem z żoną prowadzą agroturystykę w tutejszym pałacu, żyjąc wśród kóz i indyków, a wieczorami studiując historyczne  malowidła na stropach swojego domu.

Księstwo Nyskie to także kraina wzgórz, świetnie wytyczonych ścieżek rowerowych i plaż, choćby tych nad Jeziorem Nyskim. Nad wszystkim czuwa duch przeszłości zamknięty w starych słupach granicznych, które wyznaczały tzw. Granicę św. Jana wokół terenu księstwa. Do dziś zostało ich tylko sześć, są najstarszymi znakami granicznymi na polskich ziemiach. Pasjonaci ciągle szukają pozostałych.

 

Warto wiedzieć

■ Nocleg
Niektóre obiekty zabytkowe: zamek w Otmuchowie, pałace w Ściborzu, Sulisławiu czy Piotrowicach Nyskich, oferują noclegi o różnym standardzie.

■ Jedzenie
Najlepiej szukać go w okolicach jezior Nyskiego i Otmuchowskiego. Pałac Sulisław proponuje kuchnię hinduską (ceny wyższe niż w pozapałacowych restauracjach).

Joanna Lamparska