Zorza czasem jest, a czasem znika i nie chce się przez kilka dni pokazać. Jakby obraziła się na cały północny świat. Można jednak zwiększać swoje szanse na jej upolowanie. Jak?

Po pierwsze trzeba się wybrać za koło podbiegunowe w czasie zimy (najlepiej od grudnia do marca). Ja wybrałam okolice miasta Inari, na samej północy Finlandii. Nie tylko dlatego, że brak tam wielkomiejskich świateł. Powodem było także to, że miejsce jest znane z kultury Saamów. Ci rdzenni mieszkańcy Laponii zajmują się głównie hodowlą reniferów.

Po drugie, żeby zwiększyć prawdopodobieństwo zobaczenia zorzy, trzeba w bezchmurny wieczór udać się gdzieś za miasto, gdzie nie ma żadnych świateł, za to rozciąga się otwarta przestrzeń (znalezienie takiego miejsca w tych okolicach nie jest zbyt trudne). Tu proponuję tafle okolicznych jezior – to, że będą skute lodem, jest pewne, więc można bez żadnych obaw po nich chodzić.

Po trzecie, ciepło się ubrać i cierpliwie czekać. Bo zorza może się ukazać o każdej godzinie. Dość niespodziewanie. Bez zapowiedzi. Akcję taką należy ponawiać do skutku. Jak tylko zorza pojawi się na niebie, na pewno jej nie przegapicie. Tego nie da się z niczym pomylić. Ma fluorescencyjne barwy (zielone, czasem czerwone), rusza się jak tancerka i tworzy fantazyjne kształty na całym niebie. N

iestety znika równie szybko, jak się pojawia. Dlatego dobrze przygotować aparat fotograficzny na statywie zawczasu. Zawsze jednak zostawia na twarzach osób, które ją widziały, zachwyt, zdziwienie i ogromną radość. I chęć, by zobaczyć ją jeszcze raz.

(JL)

 

NO TO W DROGĘ:

GDZIE ■ W Hotelu Kultahovi w Inari (Finlandia) okna restauracji wychodzą na rzekę. Szczęściarze będą mieli szanse zobaczyć zorzę podczas kolacji. W okolicach Levi można wynająć domki (z sauną i kominkiem). Informacje na www.levi.fi. Koszt ok. 550 euro/tydzień na 6 osób.

KIEDY ■ Najlepiej między grudniem a marcem.