Rowerowa podróż do kolebki chrześcijaństwa Słowian. Odkrywamy Morawskie Betlejem
Wyprawa na Morawy to podróż do początków słowiańskiej cywilizacji. Właśnie tutaj, w IX wieku, w Velehradzie powstało Państwo Wielkomorawskie, uznawane za kolebkę chrześcijaństwa wśród Słowian.

- Mirosław Mikulski
W tym artykule:
Przełęcz Pustevny to najczęściej odwiedzane miejsce po czeskiej stronie Beskidów. Swoją nazwę zawdzięcza pustelnikom, którzy żyli tam aż do 1874 r. Już pod koniec XIX w. czeskie stowarzyszenie turystyczne postawiło tam pierwsze schronisko. Dziś jest ich kilka, ale największe wrażenie wciąż robi to zaprojektowane pod koniec XIX w. przez znanego architekta i miłośnika kultury ludowej Dušana Jurkoviča. Poza tym jest tu mnóstwo kramów z pamiątkami i punktów małej gastronomii.
Najpopularniejsza trasa spacerowa wiedzie z przełęczy Pustevny i kończy się na szczycie góry Radhošť na wysokości 1129 m n.p.m. Tam, jak mówi legenda, składano dary słowiańskiemu bóstwu Radegastowi. Po drodze stoi kilkumetrowy posąg Radegasta z lat 20. XX w. Zdjęcia na jego tle to obowiązkowy punkt każdej wycieczki. Naszej także.
Stromo, stromo, stromo
Bardziej od legend interesują nas jednak szlaki rowerowe. Zaczynamy od szaleńczego zjazdu na… kołobieżkach, czyli hulajnogach. Można je niedrogo wypożyczyć i zjechać do dolnej stacji wyciągu krzesełkowego. Od tych, które spotykamy na ulicach miast, różnią się dużo większymi kołami.
Szlak liczy ok. 6 km, zaczyna się na wysokości 1020 m n.p.m., a kończy na 620 m. Różnica wzniesień wynosi więc aż 400 m! Trasa wiedzie asfaltową drogą przez las i jest bardzo łatwa, ale zjazd zajmuje nam sporo czasu. Nie mamy doświadczenia w zjazdach takimi hulajnogami, nie obywa się więc bez wywrotek. Komu żal pieniędzy, może tę trasę pokonać rowerem, a potem wrócić wyciągiem na górę. Ale frajda z jazdy kołobieżkami jest dużo większa. Jeszcze więcej adrenaliny dostarcza zjazd rowerem do miejscowości Horní Bečva. Kiedy staję na początku trasy i spoglądam dół – zamieram. Jest naprawdę bardzo, bardzo stromo… Martin, nasz czeski przewodnik, nie uprzedził wcześniej, że będziemy zjeżdżali singletrackiem, a więc wąską leśną ścieżką, która wije się między drzewami.
– Cały czas musicie balansować ciałem, nie możecie siedzieć na siodełku, zad (tyłek!) w górze, przesunięty do tyłu. Hamować można tylko dwoma hamulcami równocześnie – doradza. Szybko się okazuje, że ma rację. Pierwsze hamowanie, z przyzwyczajenia tylko tylnym kołem, niemal kończy się wywrotką. Na szczęście potem jest lepiej. Trasa okazuje się naprawdę trudna. Szczęśliwie w miarę szybko udaje mi się pokonać najtrudniejszy odcinek trasy, a potem musimy iść pod górkę. Kiedy ją zdobywamy, na osłodę zostaje kilkukilometrowy zjazd asfaltową drogą. Już nie trzeba pedałować, tylko hamować.
Pokonujemy prawie 12 km, 54 m w górę i 567 m w dół. Zajmuje nam to blisko godzinę. Czechy to europejska stolica singletracków. Ciągną się one niemal wzdłuż całej granicy, a każdego roku powstają nowe, zwłaszcza w okolicach kolejek linowych. My jednak decydujemy się na spokojniejsze trasy.

Pałac Amadeusza
Trasa Velké Karlovice–Vsetín należy do najpopularniejszych na Morawach i ciągnie się przez 38 km. Różnica wysokości między startem a metą wynosi 200 m. Trakt jest niezwykle malowniczy, wiedzie wzdłuż rzeki Beczwy. Po drodze nie ma żadnego wzniesienia i pewnie dlatego to ulubiony szlak rodzin z dziećmi. Ruszamy wcześnie rano, zaraz po śniadaniu. Pierwszy przystanek w Muzeum Szklarstwa w Karolince.
Potem na krótko zatrzymujemy się w Novym Hrozenkovie, nad niewielkim jeziorem zwanym Balatonem. Chwila relaksu i jedziemy dalej. Schody zaczynają się, kiedy słońce zaczyna mocniej świecić i robi się gorąco. Dojeżdżamy do sztucznego spiętrzenia wód rzeki Beczwy na przedmieściach Vsetína. Opalamy się i moczymy nogi w rzece. Jesteśmy już blisko celu i nie musimy się śpieszyć.
W końcu ruszamy do Vsetína na obiad. I tu niespodzianka, bo do centrum miasta jedzie się… pod górkę. Niby nic wielkiego, ledwie kilkaset metrów, ale w 30-stopniowym upale i po kilku godzinach jazdy pot się z nas leje strumieniami.
Kiedy docieramy na obiad do hospody przy rynku, padamy ze zmęczenia. Kanał Baty to kolejne wyzwanie. Został wybudowany pod koniec lat 30. XX w., głównie po to, aby dostarczać nim węgiel brunatny do elektrociepłowni należącej do słynnego koncernu Bata, wtedy największego producenta obuwia na świecie.
Dziś to atrakcja turystyczna Moraw, podobnie jak ścieżka rowerowa, która biegnie wzdłuż jego brzegów. Liczy 80 km i łączy Kromieryż (Kroměříž) oraz Hodonín. Zanim zdecydujemy się ją pokonać, zatrzymaliśmy się na nocleg w Kromieryżu.

Warto tu spędzić cały dzień – nie bez przyczyny w 1997 r. miasto uznano za najpiękniejsze w Czechach. Aby być tego pewnym, wystarczy nam krótki spacer po rynku z zabytkowym ratuszem z 1611 r. i renesansowymi kamieniczkami. Najcenniejszy tu zabytek to barokowy Pałac Arcybiskupi oraz ogrody: Kwiatowy i Pałacowy (oba na liście dziedzictwa UNESCO). W 1848 r., kiedy przez Europę przetaczała się Wiosna Ludów, do pałacu w Kromieryżu przeniesiono z Wiednia obrady parlamentu monarchii Habsburgów. Z kolei w latach 80. ub. wieku Miloš Forman nakręcił tu część zdjęć do słynnego Amadeusza.
Co obejrzeć w pałacu? Choćby salę myśliwską, którą przygotowano specjalnie na spotkanie cara Aleksandra III z cesarzem Franciszkiem Józefem w 1885 r. Jej ściany zdobi ponad 200 trofeów myśliwskich i kolekcja 125 sztuk broni. Jest też stół bilardowy z bilami z kości słoniowej, który przywiózł tu ze sobą car.
Z kolei XVI-wieczny Ogród Kwiatowy w stylu włoskiego i holenderskiego baroku to jedno z najważniejszych dzieł architektury ogrodowej na świecie.
Morawskie Betlejem
Ruszamy dalej. Zdecydowaliśmy się przejechać tylko część szlaku, z miasta Napajelda do Velehradu. Trasa liczy 18 km, wiedzie równiutkim asfaltem wzdłuż kanału i w większości jest płaska jak stół. Po drodze mijamy wiele płynących i cumujących przy brzegu łodzi. Latem można tu wypożyczyć tzw. hausboaty, czyli pływające domy. Można też popłynąć statkiem w jedną stronę, a potem wrócić rowerem z powrotem. W końcu dojeżdżamy do Starégo Města. Tam porzucamy kanał i ruszamy w stronę Velehradu nazywanego morawskim Betlejem i kolebką chrześcijaństwa Słowian.

To z pobliskiego Starego Města w IX w. swoją działalność misyjną prowadzili bracia Cyryl i Metody. Velehradzka bazylika to najważniejsze miejsce pielgrzymkowe w Czechach. Historia świątyni sięga początku XIII w., kiedy powstał tu klasztor cystersów. Wkrótce też rozpoczęła się trwająca kilkadziesiąt lat budowa świątyni. Bazylika była wtedy największym kościołem w Czechach. Do dziś zachwyca swym ogromem i wystrojem. Jest tam też polski ślad. To obraz Jana Matejki przedstawiający świętych Cyryla i Metodego. Podarowali go bazylice w 1885 r. polscy pielgrzymi w tysięczną rocznicę śmierci św. Metodego.
Ale my znów wsiadamy na rowery. W pobliżu Velehradu znajduje się skansen archeologiczny w Modrej. Zrekonstruowano tam m.in. drewniany gród z czasów Państwa Wielkomorawskiego, domostwa i budynki gospodarcze. Jest też zbiornik wodny, pod którym biegnie tunel widokowy – spacerując, można podziwiać pływające nad nami ryby. Szkoda, że nie możemy zobaczyć całego Kanału Baty, ale w trzy dni to niemożliwe.
Źródło: National Geographic Traveler Polska