Południowy Tyrol to miejsce bardzo specyficzne. W widokach można zakochać się już od pierwszego wejrzenia. Góry, polany, sady z jabłonkami, winnice - aż nie chce się stamtąd wyjeżdżać. Ale widoki to dopiero początek długiej listy, dla której warto odwiedzić takie miejsca, jak farmy agroturystyczne Roter Hahn w Południowym Tyrolu.

Południowy Tyrol geograficznie znajduje się na terenie Włoch, jednak historia tego regionu mocno wiąże go z narodem i tradycją austriacką. Pierwsze co rzuca się w oczy to obecne wszędzie nazwy w dwóch językach: włoskim i niemieckim. Ta mieszanka tworzy również nietypowe kulturowe połączenie – kuchni, sztuki i tradycji. Wielokulturowość ma również wpływ na ludzi zamieszkujących Południowy Tyrol, którzy łączą w sobie austriacką rzetelność z włoską otwartością.
 
Roter Hahn (ang. Red Rooster) to związek ponad 1600 farm agroturystycznych położonych na terenie Włoch, w Południowym Tyrolu. Powstał on w 1999 roku i został założony przez Związek Farmerów Południowego Tyrolu.

Ale dość historii. Oto 8 powodów, dla których warto odwiedzić Południowy Tyrol. Wybierała Anna Szczypczyńska, która niedawno odwiedziła tamtejsze farmy.

1. Zdrowa żywność prosto od farmerów

W Południowym Tyrolu znajdują się farmy oferujące turystom nie tylko urlop w malowniczym miejscu, ale także możliwość spróbowania naturalnych górskich produktów. To przede wszystkim uprawy warzyw i owoców - soczyste jabłka z tego regionu nie mają sobie równych, warto spróbować również pomidorów oraz malin. Z owoców i warzyw powstaje wiele innych produktów, np.: chipsy jabłkowe, dżemy, soki, syropy, sosy, nalewki.

Nie brakuje tutaj także hodowli zwierząt, a to oznacza, że można spróbować wędzonej według starej receptury szynki „Speck”, czy tyrolskich kiełbasek. Dzień uboju jest przez farmerów traktowany wyjątkowo – mięso, które przygotują będzie im potem służyć przez całą zimę. Istnieją nawet związane z nim lokalne powiedzenia – „Szczęśliwy ten kto w dniu uboju zgromadzi najwięcej mięsa”.

Moja wizyta na farmach w Roter Hahn rozpoczęła się jednak od podglądania procesu produkcji serów w Lehrnerhof. Świeże, górskie powietrze, czysta trawa - to wszystko sprawia, że tyrolskie krowy dają bardzo smaczne mleko (Ale ostrożnie! Jeśli jesteś mieszczuchem i nie przywykłeś do picia ":mleka prosto od krowy" lepiej zrezygnuj z białej kawy, by w pełni cieszyć się urlopem). Tuż obok obory znajduje się niewielka fabryka serów - rodzinny interes.

- Produkujemy klasyczne sery twarde, ale mamy też bardzo smaczny parmezan, po który przyjeżdżają do nas ludzie z daleka - opowiada Konrad Köhl, właściciel. Po oględzinach fabryki przyszedł czas na degustację. Sery rozpływały się w ustach, a kiełbaskom bez żadnych ulepszaczy trudno było powiedzieć nie. Do tego chleb domowej roboty i trudno sobie wyobrazić smaczniejsze drugie śniadanie.

2. Klimatyczne restauracje

Federacja Roter Hahn zrzesza 4 rodzaje farm: te z miejscami noclegowymi, te, które produkują żywność (np. sery, wędliny, soki, dżemy), restauracje i bary oraz farmy rzemieślnicze.

Restauracje i bary to punkt, którego nie można pominąć podczas zwiedzania Południowego Tyrolu. Kuchnia regionalna jest bardzo ciekawa ze względu na naleciałości z Włoch oraz Austrii. Tradycyjnym daniem są różnego rodzaju pierogi i knedle, jest ich ponad 50 rodzajów! Knedle są dumą tyrolskich farmerów. Wiele książek kucharskich przygotowywanych przez lokalnych kucharzy jest w całości poświęconych knedlom i różnorodnym przepisom na ich przygotowanie. Najczęściej serwuje się je na słodko (z nadzieniem owocowym), ale popularne są też te wytrawne (z mięsem), czy wegetariańskie (warzywne lub serowe). Jedno jest pewne: szybko można się przejeść, także z umiarem! Tym bardziej, że kuchnia tyrolska do lekkich nie należy, za to jak smakuje!
3. Raj dla aktywnych

W Południowym Tyrolu nie można się nudzić. Jeśli lubisz sport, trudno o lepszą lokalizację. Zimą te okolice stają się mekką narciarzy i snowboardzistów. Ortler - najwyższy szczyt Wschodnich Alp, największa na świecie karuzela narciarska Dolomiti Superski, a także wiele kilometrów wyjątkowych szlaków narciarskich. Region daje turystom również możliwość spróbowania nietypowych aktywności: wspinaczki po zamarzniętym wodospadzie, wycieczek wysokogórskich, biegów długodystansowych czy szybkiej jazdy tradycyjnymi południowotyrolskimi saniami (toboggan). Można spróbować swoich sił na rakietach śnieżnych, które stają się coraz bardziej popularne.
Niektórzy farmerzy, jak choćby Ci, u których się zatrzymałam (farma Obermichelerhof), proponują jazdę konną. Ale w Tyrolu można też pojeździć na rowerze lub pobiegać. Ja akurat nie odmówiłam sobie tej drugiej przyjemności. Widok powalał na kolana.
4. Młode wino Jedzenie, jedzeniem, ale jeśli odwiedzamy Południowy Tyrol nie wolno nam zapomnieć o winie. Podczas jazdy samochodem, czy pociągiem, poza malowniczymi krajobrazami w oczy rzucają się dwie rzeczy: sady z jabłonkami oraz winnice. Wiele farm wyspecjalizowało się w uprawie winorośli i produkuje wina słynne na całym świecie ze swojego delikatnego smaku. Najlepszym czasem na degustację jest jesień, gdy pierwsze wina z ostatnich zbiorów zaczynają być gotowe do picia. Godnym polecenia są również organizowane przez farmerów winne festiwale. Podobno od marca turyści rezerwują noclegi na tę okazję. 5. Regeneracja: czas na termy Wyjazd w tak spokojną okolicę jest przede wszystkim odpoczynkiem od zgiełku miasta, szybkiego tempa, pracy. Dlatego warto skorzystać ze wszystkich możliwości, jakie daje nam ten region, by się zregenerować. Oprócz spacerów na świeżym powietrzu, różnego rodzaju aktywności warto skusić się na termy. Ja nie odmówiłam sobie tej przyjemności i muszę przyznać, że było to jedno z najmilszych doświadczeń.

Termy znajdują się w drugim pod względem wielkości mieście w Południowym Tyrolu (zaraz po Bolzano/Bozen) to Merano/Meran, które wyrosło na światowej renomy ośrodek zdrowia. Obecnie miasto należy do światowej czołówki wiodących kurortów oraz ośrodków SPA. Będąc w okolicy, Warto odwiedzić Terme Merano. To kompleks basenów wypełnionych woda termalną zawierającą radon, pierwiastek korzystnie wpływający na mięśnie, wydobywany z głębokości 2 km. Znajdują się tutaj także sauny suche i parowe oraz bar, gdzie można uraczyć się lampką prosecco dla pełnego rozluźnienia. Wylegiwanie się zimą na zewnątrz w basenie wypełnionym ciepłą wodą i podziwianie gór to niezapomniane chwile.
6. Nocleg jak w domu

Żeby w pełni się zregenerować i wypocząć, przydałoby się zatrzymać w miejscu, które wyglądem nie przypomina hotelu, tylko dom. I taką formułę mają apartamenty, które oferują właściciele farm. Jest kilka zasad: w jednym domu nie może być więcej niż 4 mieszkania lub 6 pokoi. Apartamenty różnią się od siebie ilością "kwiatków", które są odpowiednikiem gwiazdek. Obecnie 4 "kwiatki" to najwyższy standard. Jednym z miejsc noclegowych z czterema kwiatkami jest Wegmacherhof - to luksusowe apartamenty, w których każdy może się poczuć komfortowo.
7. Kapelusz robiony na miarę

Południowy Tyrol to nie tylko miejsca noclegowe, restauracje z regionalnymi przysmakami, czy winnice. Coraz bardziej popularne stają się farmy rzemieślnicze. Można tam kupić unikatowe, ręcznie robione przedmioty: kosze, drewniane naczynia, torebki, kapelusze na miarę. Ta ostatnia pozycja najbardziej przypadła mi do gustu, ale nie udało się dotrzeć na czas do Rity z Amort-Hof, która własnoręcznie przygotowuje z wełny z własnego stada okrycia głowy, torebki, kapcie, poduszki. Trzeba jechać raz jeszcze. 8. Samotni farmerzy Kiedy dojechałam w to magiczne miejsce dalekie od hałasu, pośpiechu i ciśnienia, zatęskniłam za prostym życiem na łonie natury. - Nie masz tutaj dla mnie jakiegoś silnego farmera? Chętnie bym uciekła z Warszawy - zażartowałam do Valentiny, która oprowadzała mnie po wszystkich farmach. - A Ty wiesz, że w Tyrolu mamy mnóstwo farmerów, którzy są singlami? Nawet kręcą o nich programy, w których szukają im żon - odpowiedziała i zaczęła mi przedstawiać kolejnych kandydatów. Ale czy życie na tyrolskiej farmie to bieganie po górach, zajadanie się domowej produkcji serami i wypoczynek na łonie natury? O nie! Żaden farmer nie zgodziłby się na takie ustępstwa.W końcu rachunek musi się zgadzać. - To ciężka praca, zazwyczaj ponad 14 godzin na dobę - opowiada Valentina. - Do tego farmerzy, którzy mają swoje zwierzęta, przez całe życie nigdzie nie wyjeżdżają - dodaje. Nigdzie nie wyjeżdżają? Nie zwiedzają świata? No i marzenie o życiu na tyrolskiej farmie szybko zderzyło się z rzeczywistością. Ale pojechać na kilka dni naprawdę warto!