Co warto kupić w Turcji? Oto produkty, które poleca znawczyni Orientu
Co warto kupić w Turcji, jeśli chcesz poczuć klimat Orientu? Tu znajdziesz listę rzeczy, które sprawdzą się jako pamiątki i prezenty. Są to zarówno kosmetyki i przyprawy, jak i biżuteria oraz tekstylia. Ale też drobiazgi, o których wie – jeszcze – mało kto. Jeden z nich pachnie limonką.

Spis treści:
- Kolonya dobra na wszystko
- Oko proroka
- Magiczny kamień
- Złoto, srebro i skóry
- Tureckie kosmetyki, tanie i dobre
- Oliwę też poproszę
- Herbata. Tureckie dobro narodowe
- Przyprawy – turecki bazar zamknięty w woreczku
- Klejnoty Orientu
Wrotami do magicznego Orientu są tureckie bazary, począwszy od tego największego: Wielkiego Bazaru w Stambule, po nieco skromniejszy Bazar Egipski – również w Stambule, uliczne bazary w Alanyi, ukryty pod plastikowymi kopułami targ w Marmaris, rozstawiony na środku drogi bazar w Trabzonie czy mój ulubiony – bazar Bostanlı w Izmirze.
Bazary to centrum życia każdego tureckiego osiedla, miasteczka, a nawet najmniejszej wsi. Bywają zamknięte w murach wiekowych budynków albo rozkładane na ulicach i pod wiatami, niezależnie jednak od miejsca łączą je dwie cechy – gwar i zapach, bowiem tureckie bazary pachną mieszanką przypraw, białym słonym serem i oliwkami na 10 sposobów. Gdy raz przekroczy się próg któregoś z nich, nie sposób go zapomnieć.
Kolonya dobra na wszystko
Na ból głowy czy mięśni, do powitania gości, po goleniu, do odświeżenia, a co najważniejsze – do dezynfekcji. Kolonya w Turcji jest dobra na wszystko! Ta 80-procentowa woda kolońska, w najpopularniejszym wariancie o zapachu cytrynowym, to nieodłączny element anatolijskiej codzienności. Nalewana jest na ręce gości odwiedzających tureckie domy, w szczególności w czasie ważnych uroczystości czy świąt.
Wchodząc do czyjegoś domu, najpierw ściąga się buty, następnie wyciąga dłonie, aby odświeżyć je kolonyą, a kolejnym krokiem jest przyjęcie słodkiego poczęstunku w postaci czekoladek lub lokum.
Szklane buteleczki zdobią tureckie łazienki w całym kraju. Co ciekawe, „częstowanie” kolonyą ma miejsce również podczas dalekich podróży, gdy steward przechadzając się po autokarze, proponuje odświeżenie rąk. Turecki kosmetyk idealnie sprawdza się też jako woda po goleniu, z której korzystają wszyscy fryzjerzy w Turcji.
Od lat nie rozstaję się z kolonyą o moim ulubionym zapachu limonek z Bodrum, którą litrami zwożę do Polski. Za każdym razem, gdy dezynfekuję dłonie w miejscu publicznym, ludzie z ciekawością próbują rozpoznać aromat rozchodzący się z maleńkiej buteleczki. Ten orzeźwiający cytrusowy zapach przenosi mnie do orientalnej Turcji, a kolonya jest produktem, na który zawsze znajdę miejsce w walizce.
Oko proroka
Szklane oko proroka, mające na celu ochronę przed urokiem, podróżuje w moim bagażu od lat. Z uśmiechem spoglądam na pęki kluczy moich przyjaciół, do których też przypięty jest turecki amulet. To najpopularniejszy prezent, jaki można przywieźć z tureckich wakacji.

Magiczny kamień
Nietuzinkowym zakupem jest natomiast biżuteria z tureckim kamieniem półszlachetnym – sułtanitem, który w zależności od oświetlenia zmienia kolor niczym kameleon. Bywa bursztynowy, różowy, fioletowy czy zielony. Mocowany jest w pierścionkach, kolczykach, bransoletkach i naszyjnikach; nosiła go sama sułtanka Hürrem – w Polsce znane raczej jako Roksolana, żona słynnego Sulejmana Wspaniałego – w czasach, gdy przypisywano mu właściwości magiczne. Wierzono, że m.in. pomaga przezwyciężać lęki i chroni przed złym okiem. Sułtanit jest wyjątkowy także dlatego, że jego złoża znajdują się tylko w jednym miejscu na świecie – w górach Anatolii.
Będąc w odległym Karsie, poznałam jeszcze jeden magiczny kamień: obsydian. Na wschodnim krańcu Turcji wierzy się, że ma on moc taką jak oko proroka. Przyleciałam więc do Polski z czarnym ochronnym kamieniem, który wręczyła mi właścicielka jednego z hoteli.
Złoto, srebro i skóry
Od dziecka słyszałam o wielkich podróżach do Stambułu, skąd przywoziło się skóry i złoto. Niektórzy do dziś obierają sobie za cel wizyty u tureckich jubilerów, przyjeżdżając nad Bosfor po biżuterię. Altın – czyli złoto, i gümüş – srebro, dostępne są w rozsianych po całym kraju salonach.
Spacerując tureckimi ulicami, można zajrzeć przez szybę do pracowni złotników. Rzemieślnicy na oczach gapiów tworzą misterne dzieła, łącząc nowoczesne wzory z tymi, które znane były już na dworze sułtana. Skóry i futra też nadal czekają na turystów z Europy, którzy skuszeni jakością ich wykonania i – co najważniejsze – ceną wracają z letnich wakacji w płaszczach.
Tureckie kosmetyki, tanie i dobre
Swoje pierwsze kroki w Turcji kieruję zawsze do Gratisu, tureckiej drogerii, w której kupuję litry wspomnianej kolonyi oraz kosmetyki marki Dalan. Produkowane na bazie oliwy mydła, żele pod prysznic i – moje ulubione – balsamy i kremy mają piękny zapach przypominający błogie lato, dobry skład i jeszcze lepsze ceny.
Oliwę też poproszę
Jeśli już o oliwie mowa, kiedy tylko mam miejsce w bagażu, zabieram ze sobą oliwę z oliwek zbieranych na północnym krańcu Turcji Egejskiej. Będąc w Migrosie, najpopularniejszym markecie w Turcji, do oliwy dokładam lokum, czyli słynne turkish delight oraz pişmaniye – anielskie włosy z waty cukrowej.
Zaprzestałam zwożenia do Polski ciężkiej chałwy, gdy w kuchni mamy zobaczyłam uroczą czerwoną puszkę z pokrywką ozdobioną osmańskimi ornamentami. Okazało się, że w polskich sklepach od lat można znaleźć chałwę marki Koska, i to w różnych wariantach.
Herbata. Tureckie dobro narodowe
Będąc w Turcji, nie sposób nie spróbować tureckiej herbaty, która serwowana jest na każdym kroku. Chcąc zatrzymać jej smak na dłużej, warto zaopatrzyć się w najprawdziwszy turecki çay prosto z Rize, stolicy herbaty. Najlepszym wyborem będą Doğuş Çayı oraz król tureckich herbat: Çaykur Filiz Çayı. Dla odważnych – napar stawiającyna nogi podczas przeziębienia, naturalny inhalator i zarazem napój o niesamowitym zapachu i smaku, z nutami mentolu, cytryny, imbiru i kardamonu, czyli Sultan Çay.
Chcąc parzyć herbatę niczym Turcy, należy zrobić w walizce miejsce na çaydanlık, tradycyjny turecki czajnik. Z niego bursztynowy płyn smakuje najlepiej. A żeby zaparzyć kawę po turecku, wypadałoby zaopatrzyć się w tygielek, w którym gotuje się mocny napój.
Przyprawy – turecki bazar zamknięty w woreczku
Zapach unoszący się na tureckich bazarach to aromat mieszanki przypraw. Warto zwrócić uwagę na pul biber – czerwoną paprykę, nane, czyli miętę, kimyon – kumin, i klasyk tureckiej kuchni, dodawany do surowej cebuli – purpurowy sumak.
Nieoczywiste klejnoty Orientu
Turcja słynie z rękodzieła, począwszy od ceramiki zdobionej ornamentami z czasów Imperium Osmańskiego po kolorowe dywany, które kuszą niebanalnymi wzorami na każdym krańcu Anatolii. Moja kolekcja maleńkich talerzyków, idealnych jako podstawki pod szklaneczki w kształcie tulipana, stale się powiększa. Nie potrafię odmówić sobie tego rodzaju prezentu z wymalowanymi kwiatami rodem z pałacu Topkapi. Słynna ceramika wypalana w mieście İznik rozchodzi się jak świeże bułeczki, bo nie sposób przejść obojętnie obok jej orientalnych wzorów.
Z ceramiki znana jest również Kapadocja, skąd przywiozłam mamie przepiękną filiżankę (mama wyjmuje ją na specjalne okazje). Jak klejnoty rodem z bajki wyglądają boskie tureckie lampy, zwane przeze mnie lampami Aladyna. Wiszą nad głowami sprzedawców na każdym bazarze. Wykonane ze szkła i metalu, ozdobione kolorowymi mozaikami, o różnych rozmiarach – kuszą mnie od lat i stale obiecuję sobie, że kiedyś wrócę do Polski z taką lampą i z dywanem. Na razie zadowoliłam się ręcznie wykonaną lampą z tykwy – specjalnością z Alanyi. Warto też zainwestować w różne wyroby tekstylne, w tym w turecką bawełnę i – moje ulubione – jedwabne chusty we wszystkich kolorach tęczy.
To jest przedruk z książki autorstwa Marty Abramczyk-Weder pt. „Turcja. Orient oswojony”, która ukazała się nakładem wydawnictwa Bezdroża. Tytuł, śródtytuły i skróty pochodzą od redakcji.


