ZBÓJNICKA ZABAWA

Gdy spada śnieg i góry przybierają bajkowy wygląd, Zakopane z ochotą zanurza się w góralskim karnawale. Wtedy dozwolone są wszelkie hulanki i swawole.
– Witojcie u nos – huknął tubalny głos. Dopiero po chwili zorientowałam się, że zaproszenie było skierowane nie do mnie, lecz do pary przede mną. Mnie zaś, choć nawet nie zdążyłam jeszcze przekroczyć progu karczmy, postawny góral zagrodził drogę.
– A wy tu cego? – syknął. – Dzisiaj mamy rezerwacjo.
No ładnie – pomyślałam – ja tu specjalnie przyjeżdżam skuszona wizją prawdziwej góralsko-zbójnickiej biesiady, szukam tej knajpy w zimowych ciemnościach, wdrapuję się po śliskich schodach, a tu takie przywitanie.
Przynajmniej wiem jednak, że dobrze trafiłam, a opowieści  o surowych, niby-góralskich zwyczajach w Chacie Zbójnickiej są prawdziwe. Ale tak łatwo się nie poddaję. Nie zważając na opór rozmówcy, oznajmiam, że „ja tylko na chwilę” i wchodzę do izby. – A to kuknijcie se – zgodził się, łypiąc podejrzliwie, a potem głośno zamknął za mną drewniane drzwi.
Rozglądam się dokoła – w rogu izby już do grania sposobi się góralska kapela, z kuchni rozchodzi się smakowity zapach mięsiwa i kwaśnicy roznoszonej w żeliwnych kociołkach. Wchodzę głębiej – na poddasze, gdzie przy stołach siedzą pierwsi goście, a nad ich głowami wiszą... pęki obciętych krawatów. – Skąd się tu wzięły? – pytam, wskazując na szczątki atrybutów męskości. – Ano wchodzi chop w krawacie, to mu się go obcina – kwituje ostatni już chyba prawdziwy zbójnik.
Zbójnicy – uzbrojeni w ciupagi, noże, pistolety i strzelby – napadali niegdyś na karczmy i handlarzy, zachodzili do baców, grabili oscypki, pili wódkę i wino, zarzynali owce i kazali je gotować w maśle i słodkim mleku. Ucztowali i tańcowali, dopóki sen i pijaństwo ich nie zmorzyło. Nie brakowało im sprytu. Opowiadał słynny Sabała, który ponoć w młodości też zbójował, jak to Wojciech Mateja z Zakopanego, zwiedziawszy się o grubej karczmarce, tak rzekł do kompanów: „Ja się będę brał do karcmarki, a wy się biercie do dutków”. Kiedy zbójnik obtańcowywał karczmarkę, a karczmarz czujnie ich obserwował, towarzysze Matei wynieśli z komory pieniądze.
Zbójnicki proceder zaczął przygasać w połowie XIX wieku. Przyczynił się do tego z pewnością ksiądz Józef Stolarczyk, proboszcz tutejszy, zwany apostołem Zakopanego. Srogo napominał on swoich parafian: A ja ci, Wojtuś powiadam, że kto chodzi poza bucki [na rozbój], zwykle na bukowej gałęzi kończy, a za twoją duszę ja odpowiadam przed Bogiem, przestań głupiej roboty, bo przyjdę do ciebie z bukową palicą i złoję skórę tak, że ci się musi rozboju odechcieć.
Ks. Stolarczyk pewnie nie przypuszczał, że zbójnicka tradycja stanie się jedną z atrakcji Zakopanego. Świat nieokiełzanej wolności, przechowywany w opowieści ludowej, przyciąga turystów egzotyką i dreszczem emocji. Jeśli do tego dodać zapierające dech w piersiach góry, nie ma co się dziwić, że Za-kopane odwiedza 3 mln turystów rocznie. Tatry to raj dla wszelkiego rodzaju narciarzy i snowboardzistów. Nie mówiąc już o tych, którzy próbują sił w jeździe na nartach za koniem, w skiringu (narciarz jednocześnie trzyma lejce i powozi), a nawet ski-skiringu (w którym koń ciągnący narciarza ma jeźdźca).

Po wyczerpujących sportowych wyczynach przychodzi czas na odpoczynek i rozrywki. Oczywiście na Krupówkach – głównej arterii miasta. Nazwano je tak na cześć niejakiego Krupa, po którego dawnej polanie biegnie dziś główna zakopiańska ulica. W XIX wieku mawiano o niej „Droga Grzeszników”. To tędy po pracy robotnicy wędrowali do starego kościoła, w którym przyjmował ich w konfesjonale ks. Józef Stolarczyk, a pokutę, zdarzało się, wymierzał kijem. On też upominał dziewczęta, które spędzały lato na halach, aby się przed miłosnymi zapędami juhasów i letników pilnowały. Nie zawsze jednak jego przestróg słuchano uważnie i kiedy skutki miłosnych uniesień były widoczne, winowajcy za pokutę musieli dostarczyć kamienia do budowy nowego kościoła. Mieszkańcy Zakopanego to przywożenie kamienia nazywali „bykowym”.
– I cóż mi z tego, że wybuduję cały kościół z bykowego – mawiał ks. Stolarczyk. – Czy Pan Bóg zechce w nim mieszkać?
Dziś Krupówkami sunie głośny, wielojęzyczny tłum. Co rusz potykam się o górala z oscypkami, Shreka maszerującego pod rękę z Tygryskiem, albo natarczywego białego misia domagającego się „dutków”. Krupówki usiane są sklepami, księgarniami, restauracjami, kawiarniami, dyskotekami. W stoiskach z pamiątkami królują zbójnickie ciupagi otoczone kubeczkami, drewnianymi łyżkami, zabawkami, kożuszkami, ciepłymi czapkami, rękawiczkami. Mimo mrozu ktoś gra na gitarze.
Rozgadany tłum wypełnia niezliczone knajpy, w których można przebierać w potrawach węgierskich, tureckich, greckich, amerykańskich, włoskich, chińskich i polskich. Trochę ukryta jest Cafe Antrakt, gdzie grywa Voo Voo, Max Klezmer Band czy występuje krakowski kabaret Loch Camelot. Dużym powodzeniem cieszą się tu konkursy na tzw. lepieje – wierszyki spopularyzowane przez Wisławę Szymborską. Oprawione wiszą na ścianie, bawiąc gości: Lepiej u nas pić pod stołem
niźli kochać się z aniołem.
Lepiej tutaj wpaść pod stół
niźli ryczeć jak ten wół.
Lepiej wstąpić do Antrakta
niż przeglądać porno-akta. Zimą Zakopane zanurza się w góralskim karnawale. W mięsopuście (tak nazywany był w gwarze karnawał) bywało tu najwięcej wesel, spotkań przy muzyce i jadle. Kobiety i dziewczęta zbierały się na skubanie gęsich piórek. Schodzili się do nich kawalerowie, zapraszano muzykantów z gęślami i basami. Tam, gdzie była większa chałupa grali, tańcowali góralskie tańce. Casem się bili, gdy taniec się przedłużał. Panny, które nie zdążyły wyjść za mąż, w mięsopuście obrywały śpiewką: Miesopust się kuńcy
spyrki nie dowrzały,
stare dziwki płacom,
ze się nie wydały. Chociaż czasy się zmieniły i brak męża nie jest obecnie tak dramatycznym stanem, to zwyczaje karnawałowej zabawy dalej są obecne na Podhalu – z tą różnicą, że dawne tradycje uległy „sceprzeniu”. Czasem aż trudno odróżnić, co prawdziwe, a co specjalnie na potrzeby ceprów przygotowane.
W karczmie Biały Potok w karnawale odchodzą tańce zbójnickie. Zjawiam się tam wcześniej, by popróbować kwaśnicy (zupy z kapusty kiszonej, z kawałkiem wędzonego boczku i ziemniakami), moskoli (placków z ziemniaków, pieczonych na blasze) oraz oscypków z grilla z żurawiną. Popijam herbatą góralską na przemian z ceperską i słucham kapeli góralskiej, która oprócz swoich przyśpiewek gra, ku mojemu zaskoczeniu, Hej sokoły, ale oczywiście na góralską nutę. Kie pudzies du dom
Będzie ci w usak grać
Bo żadna muzyka nie śmie się z tom równać.
Nie śmie się nic równać z muzykom góralskom
Kiedy se mi zagra śpiewankę juhaskom!
Wreszcie nadchodzi czas na taniec zbójnicki. Składa się [on] głównie z koziołków i skoków – pisał blisko 200 lat temu Franciszek Klein. Kto w tańcu najwyżej skacze, ten bywa przez resztę tańczących szczególnie poważany; słudzy mu pierwszeństwo w wyborze najlepszej tancerki, lub takiej która mu się podoba. Takimi wysiłkami zgrzany i potem oblany tancerz tarza się po ziemi dla ochłody; tak odświeżony i wzmocniony zaczyna skoki na nowo.
Tancerzom w Białym Potoku, choć po ziemi się już nie tarzali, werwy jednak nie brakowało. Pot ich oblewał, a energia udzielała się niektórym gościom. Śpiritus zaczął krążyć w żyłach. Kapela cięła ogniście. Nie wszyscy jednak mogli dotrzymać kroku zaprawionym w hołubcach góralom. Jedna z dziewcząt szukała ratunku, krzycząc rozpaczliwie: Czy może mnie ktoś odbić?
Na próżno. Śmiałka nie znalazła. Nieszczęsna toniecnica musiała dokończyć zwyrtanego.

Moda na Zakopane trwa już 150 lat – aż nie chce się wierzyć! Zaczęła się nie od rozochoconych toniecnic, lecz od kuracjuszy leczących choroby płuc. Początkowo zresztą nic nie wskazywało na przyszłą karierę tatrzańskiej miejscowości. Osadnicy dotarli w rejon Zakopanego na przełomie XV i XVI w., a jego nazwa po raz pierwszy pojawia się w kronice parafii Czarny Dunajec w 1605 r.
Zgodnie z legendą pasterz, który pasł owce na południowym stoku Gubałówki, postanowił przekonać się, czy to ciepłe, pełne słońca miejsce nadaje się do zamieszkania na stałe. Koło swojego szałasu zakopał ziarno owsa, które urosło i wydało plon. Miejsce, gdzie zakopał ziarno, nazwano Zakopane. Tym osadnikiem był być może giermek rycerski w pasiastym ubraniu, od którego powstał jego przydomek – Gąsienica. Jak było naprawdę, tego już się nie dowiemy, ale do dzisiaj istnieje polana Zakopane w dolnej części stoku Gubałówki. Stąd wywodzi się ród Gąsieniców, jeden z najstarszych w Zakopanem. Pod Giewontem opowiadano, że ród ów rozplenił się jak kierdel owiec, tak ze za nik godajom: W Zakopanem kapusta nie urośnie, bo za dużo jest Gąsienic. Dla odróżnienia nadawano im przydomki, które z czasem stawały się częściami nazwiska.
Inna legenda opowiada o polanie, gdzieś w okolicach Poronina albo Ustupu (przysiółek Zakopanego), nazwanej z powodu wykarczowania drzew Kopane. Jeden z ludzi na niej żyjących, wiedziony ciekawością zawędrował dalej. Gdy inni pytali o niego, to mówiono, że mieszka „za Kopanem”.
W XVIII w. w południowej części Zakopanego, w Kuźnicach, powstała huta żelaza. Na przełomie XVIII i XIX w. do Kuźnic zaczęli zjeżdżać pierwsi badacze Tatr i kuracjusze leczący choroby płucne żętycą, wynajmujący kwatery w domkach hamerników – hutników, i hawiarzy – górników. W latach 60. XIX w. Zakopane gościło już około 100 rodzin w sezonie. Ale sława jego rozrosła się, gdy uzdrowiskowe właściwości Tatr chwalić zaczął wybitny warszawski lekarz Tytus Chałubiński. Chętnych do przyjazdu przybywało. W latach 70. XIX wieku Zakopane upstrzyły piętrowe wille bogato zdobione w stylu szwajcarskim i tyrolskim – tak jak uzdrowiska Austro-Węgier.
Zmieniło się to za sprawą młodopolskich wielbicieli góralszczyzny, którzy odrodzenia szukali w ludzie, w jego kulturze i sztuce. Postanowili oczyścić Zakopane z obcych wpływów i wykreować polski, narodowy styl oparty na miejscowych wzorcach. Podjął się tego zadania Stanisław Witkiewicz, który tradycyjne budownictwo i zdobnictwo góralskie wzbogacił o elementy secesji. To dzięki niemu w latach 1892–1894 wśród chałup na Kościeliskiej stanął pierwszy dom w stylu zakopiańskim – wciąż zachwycająca willa Koliba wybudowana dla Zygmunta Gnatowskiego, ziemianina z Ukrainy. Dzisiaj mieści się tu Muzeum Stylu Zakopiańskiego. Na Kozińcu zaś stoi zaprojektowana przez Witkiewicza Willa pod Jedlami, wzniesiona na przełomie roku 1896 i 1897 dla Jana Gwalberta Pawlikowskiego, założyciela i redaktora czasopisma Wierchy. Zasadą Witkiewicza było nie wymyślać niczego, tylko rozwijać to, co istniało – tak tworzyć, jak tworzyłby pierwotny góral, gdyby się znalazł w skali wielkich potrzeb – wspominał Michał Pawlikowski, jeden z potomków właściciela willi. Dlatego też i budarzom plan ogólny dając, uchwalany z nimi pospólnie, zostawiał pomysłowości ich szczegóły zarówno rozwikłań ciesielskich, jak i cyfrowania odrzwi, ganków i sosrebów. Po skończonej budowie wyprawiło się wieczornicę. Grali pierwsi skrzypkowie Podhala: Bartuś Obrochta, Józef Gąsienica i Sieczkowie dwaj.
Atrakcji Zakopane oferuje dziś kilkakrotnie więcej. W pomysłach prześcigają się liczne firmy zajmujące się organizowaniem imprez regionalnych. Proponują turystom i firmom. m.in. naukę tańca i śpiewu góralskiego, konkursy typu „golenie w dybach”, „taniec zbója za hajdukiem”, „oscypkowy test”. Firmy mogą sobie nawet zamówić „teambuilding ze zbójnikami”, czyli niepowtarzalną imprezę integracyjną.
W centrum zaś Zakopanego czekają na turystów sanie. Władysław Mrowca Piekarz, który organizuje kuligi od 20 lat, z błyskiem w oku opowiada o nocnych kuligach z pochodniami, o kontrolowanych i niekontrolowanych przewrotkach, awanturach i napadach zbójników na niczego niespodziewających się gości, zakończonych żądaniem okupu za porwane białogłowy. – Gdy okup zostanie zapłacony, wszystko dobrze się kończy, palimy ognisko, pieczemy kiełbasę, prosię lub barana, pijemy grzane wino. Ale zdarzają się też tacy, co okupu za swoje kobiety płacić nie chcą, to wtedy trzeba przymusić. Obcina się takiemu krawat albo kosą, albo siekierą – śmieje się pan Władysław.
I choć zbójników nie ma już pod Tatrami, to jak żartuje jeden z górali: – Niech się pani przejdzie po okolicznych wioskach w sobotę wieczorem, wtedy każdy, jak popije, to zbójnik.

NO TO W DROGĘ - Zakopane Cepry jadą, dutki wiozą...
W Zakopanem bywać trzeba, dlatego ciągną Polacy pod Giewont milionami – poszusować na nartach, spędzić sylwestra, pochodzić po górach czy choćby pokazać się na Krupówkach. Zaszaleć - Europejska (ul. Krupówki 37) – powrót do lat 70., zabawa na 102! (aby trafić w wydarzenie, trzeba być dobrze przed 20., potem drzwi zamknięte).
- Paparazzi (ul. Gen. Galicy 8) – drogo, dobre drinki, ciekawe wnętrze; www.paparazzi.com.pl
- Cafe Piano (ul. Krupówki 63, koło oczka wodnego) – ciepły klimat, przyjazne drinki.
- Cafe Antrakt (ul. Krupówki 6)  – dobra atmosfera, koncerty, odczyty poezji, monodramy (trochę elita, trochę bohema).
- Ampstrong (ul. Jagielloƒska 18) – muzyka klubowa, koncerty. Zjeść Tylko na Krupówkach jest około 70 barów i restauracji – każdy znajdzie coś dla siebie. Szczególnej uwadze polecamy: - Zbójnicka Chata (Jagiellońska) – ucinanie krawatów, czyli wesołe chamstwo i góralska muzyka, świetna kuchnia.
- Adamo (ul. Nowotarska 10, blisko Krupówek) – dobrze, dużo i niedrogo, kuchnia włoska i polska (w tym żeberka na metry).
- Biały Potok (u wylotu Doliny Białego) – najlepsze i najprawdziwsze góralskie jadło w Zakopanem.
- Pod Smrekami (Rondo Kuęnickie) – dla oszczędnych, dobrze, dużo i tanio.
- Kolibecka (Rondo Kuźnickie) – obfite jadło, świetne szaszłyki. Zanocować Noclegi z pięknym widokiem tylko poza Zakopanem (gdzie zwarta zabudowa wyklucza takowe) – najlepiej w Kościelisku. Ceny kwater od 25 zł za łóżko w Zakopanem i od 15 zł w okolicznych wsiach, nie ma problemu ze znalezieniem noclegu. - Hotel Belvedere (droga do Białego) – ekskluzywny, basen, łaźnia rzymska, sauna fińska, jacuzzi, siłownia, aerobik, kręgielnia, golf, squash, dwójka od 550 zł; www.belvederehotel.pl
- Pensjonat Sośnica (ul. Heleny Modrzejewskiej 7) – sauna, basen, bilard, masaż sportowy i leczniczy, laureat konkursu Teraz Polska, dwójka od 160 zł; www.sosnica.pl
- Dom Turysty (ul. Zaruskiego 5) – dla oszczędnych, 50 m od Krupówek, dwójki od 35 zł; www.domturysty.z-ne.pl
- Góralski Dwór – zbudowany z drewna i kamienia, na słonecznym stoku Butorowego Wierchu, piękny widok na panoramę Tatr; www.goralskidwor.pl Informacje Centrum Informacji Turystycznej, ul. Kościuszki 17, czynne 9.00-18.00, tel. 018/201 22 11
www.info.zakopane.pl  
www.zakopane.pl