W tym artykule:

  1. Jak dolecieć na Wyspy Owcze?
  2. Wyspy Owcze nie tylko samolotem
  3. Wyspy Owcze – co robić na miejscu?
Reklama

Bardzo lubię odwiedzać wyspy. W tym roku planuję wrócić na Lesbos – niekoniecznie turystycznie – i wypłynąć w rejs po Bałtyku, żeby poznać nasze morze właśnie od tej wyspiarskiej strony. Na mojej liście marzeń i pewnie nie tylko na mojej są też Wyspy Owcze.
Bo ja na wyspach nie szukam piaszczystych plaż i palm. Fascynuje mnie to, że są odizolowane i zamieszkują je niewielkie społeczności, niekiedy dosłownie żyjące w swoim świecie. Przykładowo, na najbardziej odizolowanej wyspie Wielkiej Brytanii obowiązuje inny kalendarz niż w całym kraju.

Patrzę na mapę świata. Wyspy Owcze to te pojedyncze punkciki na Oceanie Atlantyckim między Islandią, Wielką Brytanią i Norwegią. W rzeczywistości ten wulkaniczny archipelag tworzy osiemnaście wysp.

Takie położenie działa na wyobraźnię. Do tego sprawdzam, że stolica Thorshavn jest oddalona od Warszawy od ponad 2,5 tys. km i zaczynam zastanawiać się, jak spełnić podróżnicze marzenie i zobaczyć Wyspy Owcze.

Wokół najbardziej samotnego domu na świecie krąży wiele teorii. Kto w nim mieszka?

Ekscentryczny miliarder, Bjork, a może pustelnik? Internauci prześcigają się w tworzeniu kolejnych teorii o mieszkańcach jedynego domu na wyspie Ellidaey.
Wyspa Ellidaey
fot. Getty Images

Jak dolecieć na Wyspy Owcze?

Na szczęście podróż nie jest aż tak skomplikowana, jak mogłoby się wydawać. Na Wyspy Owcze latają dwie linie lotnicze: Atlantic Airways oraz Scandinavian Airlines (SAS).

Przez pandemię część tras została zawieszona i obecnie na jedyne lotnisko archipelagu na wyspie Vágar dolecimy bezpośrednio tylko z Kopenhagi. Port lotniczy jest położony około 1,5 km od miejscowości Sørvágur.

fot. Getty Images

Wyspy Owcze najlepiej odwiedzać między majem a wrześniem. W tych miesiącach dzień będzie wystarczająco długi, a pogoda nie powinna płatać większych figli. Sprawdzam zatem bilety lotnicze na maj. Nie ma co zwlekać, zwłaszcza że w tym roku weekend majowy wypada całkiem korzystnie – 3 maja we wtorek.

Z Polski do Kopenhagi dolecimy bezpośrednio z Gdańska, Krakowa i Warszawy. Najtaniej z Trójmiasta – za bilet w dwie strony w dniach 28.04 – 06.05 zapłacimy tylko 78 zł. Połączenie obsługuje Ryanair. Będąc w stolicy Danii, warto zajrzeć do Christianii, wyjątkowej części miasta, w której… nie można biegać.

Lot z Kopenhagi trwa około 2 h 10 min. Ceny biletów w dwie strony wahają się w przedziale od 1100 do 1400 zł, ale można trafić na okazje. Na przykład za wylot 2 maja i powrót 6 maja zapłacimy 902 zł.

Wyspy Owcze nie tylko samolotem

Alternatywą dla samolotu może być rejs promem z portowego miasta Hirtshals na północy Danii. Przez cały rok przewoźnik Smyril Line kursuje na Wyspy Owcze przynajmniej raz w tygodniu.

W szczycie sezonu turystycznego uruchamiany jest dodatkowy kurs. Taka forma podróży umożliwia nam zabranie za sobą samochodu, kampera czy roweru. Rejs trwa około 36 godzin.

Wyspy Owcze – co robić na miejscu?

No dobrze, a dlaczego akurat Wyspy Owcze i co tam właściwie robić? Ukształtowanie terenu pozwala uprawiać wiele sportów, w tym kolarstwo, trekking, jazdę konną, nurkowanie, a nawet surfing.

To też raj dla ornitologów. Do 2012 r. na Wyspach Owczych zarejestrowano łącznie 305 gatunków ptaków. Około 50 z nich rozmnaża się na archipelagu, a 60 regularnie go odwiedza. Najlepsza pora na obserwowanie ptaków to lato, kiedy trwa okres lęgowy. Najbardziej znani ptasi mieszkańcy Wysp Owczych to fulmary i maskonury.

fot. Getty Images

Poza bogatą fauną i szeroką ofertą aktywności na Wyspy Owcze ciągną mnie też niesamowite widoki i samotność, którą czuć w powietrzu. Najdalej wysuniętą na zachód wyspę Mykines zamieszkuje tylko 10 osób.

Podróżnicy w szczególności upodobali sobie trasę z odizolowanej wioski do latarni morskiej. Po drodze mijamy charakterystyczne dla Wysp Owczych faliste wzgórza i urwiste klify.

fot. Getty Images

Na pewno odwiedzę też Gjógv, najdalej wysuniętą na północ wioskę na wyspie Eysturoy. Jej nazwa nazwa pochodzi od 200-metrowego wąwozu kończącego się w oceanie.

Stare drewniane domki pokryte torfowymi dachami zamieszkuje poniżej 50 osób. W jednym z nich mieści się herbaciarnia, w innym działa pensjonat. Turyści mogą też skorzystać z pola namiotowego.

fot. Getty Images
Reklama

Co dalej? Spacery i trekkingi z widokiem na pozostałe wyspy archipelagu. Dla mnie to brzmi jak plan idealny.

Reklama
Reklama
Reklama