Reklama

Spis treści:

  1. Wyspy Liparyjskie w mitach
  2. Archipelag Wysp Liparyjskich
  3. Lipari – wyspa kontrastów
  4. Vulcano, czyli krajobraz księżycowy
  5. Stromboli – najpiękniejszy spektakl świata
  6. Wyspy Liparyjskie – informacje praktyczne

Kiedy zobaczyłam Wyspy Liparyjskie z pokładu płynącego na Sycylię statku, wiedziałam, że moja przygoda z nimi właśnie się zaczyna. Nie ma takiego drugiego miejsca w Europie, w którym co kilkanaście minut trzęsie się ziemia i wybuchają wulkany. Na Wyspach Liparyjskich aktywność sejsmiczna jest niezmiennie wysoka, a erupcję – z blisko siebie położone kraterów – można obserwować codziennie. Wulkany eksplodują małymi strużkami lawy, ale kiedy obserwujemy to widowisko nocą, przypomina najpiękniejszy pokaz fajerwerków. I pomyśleć, że jest to spektakl nie tylko naturalny, ale też odbywający się z taką samą siłą od tysięcy lat!

Słysząc pomrukujące co kilkadziesiąt minut wyspy informujące nas w ten sposób przed wstrząsem i błyskiem, których za chwilę mamy być świadkami, przypomniałam sobie jeden z greckich mitów. Miał rozgrywać się właśnie tu, pomiędzy maleńkimi wyspami Morza Śródziemnego, w czasach, kiedy pływał między nimi Odyseusz.

Wyspy Liparyjskie w mitach

Siedemnaście Wysp Liparyjskich, nazywanych również Wyspami Eolskimi, to niewielkie wulkaniczne atole położone pomiędzy Sycylią, Korsyką i Sardynią. Nazwa tych siedmiu większych i dziesięciu zupełnie małych „wyprysków” na Morzu Śródziemnym pochodzi od słowa liparos, co w języku greckim oznacza „urodzajny”.

Według legendy to właśnie tu miał swoją siedzibę bóg wiatrów Eol i z polecenia Zeusa zarządzał zarówno huraganami, monsunami, szkwałami, jak i niewinnymi zefirkami. Eol uwięził nieprzychylne Odyseuszowi wiatry, by ten, po zwycięstwie pod Troją, mógł spokojnie wrócić do domu. Wyglądało na to, że dzięki delikatnej zachodniej bryzie statek Odyseusza spokojnie dopłynie do Itaki. I pewnie tak by się stało, gdyby reszta wiatrów do końca podróży pozostała zamknięta w worku. Tego zalecenia nie posłuchali jednak towarzysze Odyseusza i widząc już brzeg Itaki, ciekawi, co kryje się w środku potężnej paczki od Eola – wypuścili na wolność prawdziwą trąbę powietrzną.

Zawróciła ona statek Odyseusza z powrotem na morze, aby błądził po nim jeszcze przez kilkanaście lat. I choć jest to tylko legenda, to rzeczywiście pierwszymi ludźmi, którzy osiedlili się w 580 r. p.n.e. na Wyspach Liparyjskich, byli Grecy. To oni odkryli właściwości obsydianu – skały pochodzenia wulkanicznego, z której zaczęto wyrabiać narzędzia, broń, rzeźby i ozdoby, wierząc również, że pomaga on w koncentracji i oddala zmęczenie.

Rzymianie, którzy przypłynęli na Eole po wygranych wojnach punickich, stworzyli tu kolonię karną dla groźnych przestępców i nazwali je „przedsionkiem piekieł”. Surowe, oddalone od kontynentu wyspy były częstym celem piratów, bywały więzieniem, a nawet… kurortem, ponieważ bogata w siarkę woda opływająca ich brzegi słynęła z właściwości leczniczych. W latach 60. XX w. wyspę Lipari upodobali sobie hipisi i nazwali ją swoim rajem.

Archipelag Wysp Liparyjskich

Lipari, Salina, Vulcano, Stromboli, Filicudi, Alicudi, Panarea – nazwy Wysp Liparyjskich brzmią niczym słodkie zaklęcia. Siedem z nich jest zamieszkanych, pozostałe – bezludne. Tylko trzy wyspy: Salina, Lipari i Vulcano, posiadają drogi dostosowane do ruchu samochodowego.

Pomimo stosunkowo małej powierzchni występują tu duże wysokości względne, od 421 m n.p.m. na Panarei, do 962 m n.p.m. na Salinie. Strome stoki są pokryte w znacznej części tufami wulkanicznymi, starymi popiołami i językami lawy. Woda pitna pochodzi z opadów zbieranych do specjalnych cystern na dachach domów oraz zbiorników umieszczonych w górach. Ponieważ wciąż jej brakuje, jest dowożona statkami z Messyny i z Neapolu.

Wyspy są stożkami wulkanów sięgających dna Morza Śródziemnego lub wygasłymi kraterami składającymi się ze skał – porfiru i bazaltu. To prawdziwy dukt tektoniczny rozciągający się od wciąż aktywnej Etny na Sycylii aż po położonego na kontynencie spektakularnego Wezuwiusza. Wyspy Liparyjskie stanowią prawdziwe wyzwanie nie tylko dla wulkanologów, ale też dla wszystkich fanów tych wiecznie aktywnych ognisk lawy w głębi Ziemi. Patrząc na wyrzucający z siebie iskry wulkan na Stromboli, pomyślałam z ulgą, że nie muszę już wyjeżdżać do Ameryki Południowej, żeby oglądać te fascynujące stożki. Mamy je w Europie!

Na archipelag Wysp Liparyjskich można się dostać promem, statkiem lub wodolotem. Ja wybrałam płynący z Reggio di Calabria prom. Przez blisko 2 godz. bóg wiatrów Eol dawał nam o sobie znać, wciąż igrając z pogodą. Podróż rozpoczęła się w pełnym słońcu, ale już po chwili niebo zasnuło się i zaczął padać deszcz. Po kwadransie wiatr ustał i mogłam oglądać brzegi majaczących w oddali wysp i przypatrywać się kształtom wulkanów.

Już sama świadomość, że pod wodą, po której właśnie płyniemy, osiągającą tu głębokość ponad 2 tys. m, ziemia wciąż wrze i drży – robi ogromne wrażenie. Zafascynowana obserwowałam rzeźby skalne, które dzięki wyobraźni, ale też igrającym tu światłocieniom przypominają kształty zwierząt. W Grotta del Cavallo zobaczyłam głowę konia, a nieco dalej miejsce, w którym kąpała się ponoć sama bogini Wenus. Przepływając koło Łuku Aniołów, pewnie dzięki Eolowi, można było usłyszeć dźwięk przypominający łopotanie skrzydeł. Bóg wiatrów miał tego dnia wyraźnie dobry humor, bo puścił nasz prom wolno i pozwolił dotrzeć do wysepki Lipari, co nie udało się kiedyś Odyseuszowi.

Lipari – wyspa kontrastów

Na Lipari, gdzie wszystko jest falą albo wulkanem, a więc posiada energię, siłę sprawczą i moc – czułam się jak w domu. Spacerowałam po wąskich i stromych ulicach tej małej wyspy wielkich wiatrów, okrążyłam wulkan, dwa bary, jedną piekarnię oraz kościół i zastanawiałam się̨, na czym polega jej fenomen. Ograniczona przestrzeń́, poczucie odcięcia, ale i bezpieczeństwa, staranność́ życia. Dni mijają̨ bez wysiłku, bo możliwości są̨ ograniczone. Czas płynie, jak chce. Zwykle wolniej, ale są też momenty, w których przyspiesza.

Lipari
Lipari fot. Shutterstock

Lipari wydała mi się wyjątkowa z powodu kontrastu barw, jaki funduje nam zestawienie wydobywanego tu wciąż białego pumeksu i czarnego obsydianu. Wznosi się nad nią średniowieczny zamek Meligunte harmonijnie wkomponowany w strukturę skał. Wspięłam się na jego mury, żeby zobaczyć nie tylko całą wyspę, ale też bezmiar turkusowego w tym rejonie morza. Do twierdzy przylega najbardziej charakterystyczna budowla Lipari – katedra św. Bartłomieja, którego kult jest tu wciąż żywy. Zbudowany w czasach średniowiecza i przebudowany w XVII w. na styl barokowy kościół ma w sobie akcenty śródziemnomorskie – błękitne kopuły i żółte ściany.

Dłuższą chwilę spędziłam w parku archeologicznym, oglądając pozostałości po greckim amfiteatrze, a także ustawione obok siebie rzymskie sarkofagi. Zaraz potem przysiadłam w barze na placu przy Marina Corta, zamówiłam espresso i małmazję – kultowe wino Wysp Liparyjskich o bursztynowej barwie, wytwarzane z winogron uprawianych na wulkanicznym podłożu. Obserwowałam mieszkańców i nielicznych turystów wędrujących wzdłuż kolorowych domów.

Vulcano, czyli krajobraz księżycowy

Kolejnym przystankiem w mojej podróży po Eolach była wyspa Vulcano, na której według legendy znajdowały się słynne kuźnie boga ognia i wojny – Hefajstosa. Najpierw położyłam się na czarnej plaży niedaleko Porto di Levante, żeby chwilę odpocząć przed czekającą mnie wspinaczką do ogromnego krateru wulkanu – serca wyspy. Nie zważając na roztaczający się zapach zgniłych jaj, obłożyłam się ciemnym siarkowym błotem, żeby po kilkunastu minutach odmłodnieć o 10 lat! Po takiej terapii 3-kilometrową trasę wiodącą do krateru udało mi się pokonać w niespełna 40 minut, choć żar lał się z nieba, a zapach siarki dosłownie obezwładniał.

Wyprawa przez ten księżycowy krajobraz była dla mnie nie tylko wyzwaniem, ale też miała w sobie magię. Z krateru Vulcano zobaczyłam bowiem Stromboli – wyspę, o której marzyłam, od kiedy zobaczyłam film „Stromboli, ziemia bogów” Roberto Rosselliniego. Podczas kręcenia tego arcydzieła reżyser rozpoczął skandaliczny romans z piękną i zamężną Ingrid Bergman.

Stromboli – najpiękniejszy spektakl świata

Kiedy dopływałam do wybrzeży Stromboli, z wciąż aktywnego wulkanu unosiła się chmura dymu. Trzy miasteczka, czterystu mieszkańców i dwa porty – szybko udało mi się dotrzeć do San Vincenzo, które tak dobrze pamiętałam z filmu. Spędziłam cały dzień w cieniu wulkanu, wpatrując się w niego zahipnotyzowana. Dominujący i pełen mocy, był niekwestionowanym królem wyspy. Decydował o wszystkim i determinował ludzki los.

Pablo, dobiegający siedemdziesiątki właściciel baru, w którym zjadłam idealnie usmażoną ośmiornicę, przypomniał zdarzenie z 2003 r., kiedy to część stożka wulkanu wpadła do morza, wywołując tsunami. Połowa mieszkańców wyspy zdecydowała się wtedy opuścić swoje domy. – Wyjechali tak jak stali, zostawili cały dobytek – wspominał. – Ale wracają tu, bo trudno zapomnieć Stromboli. No bo jak tu zasnąć, kiedy nie kołysze cię do snu pomruk wulkanu?

Wciąż poszukując miejsc odciętych od cywilizacji, dotarłam do miasteczka Ginostra. Można do niego jedynie dopłynąć – nie ma połączenia lądowego z San Vincenzo. Żyje tam zaledwie 30 osób zajmujących się przede wszystkim połowem ryb. Jednego z rybaków namówiłam, żeby wypłynął ze mną wieczorem na morze. Chciałam zobaczyć ten naturalny spektakl, który wulkan funduje obserwującym go po zmroku każdego dnia.

W absolutnych ciemnościach, bo na Stromboli nie ma światła na ulicach, obserwowałam strzelające na wysokość 100 m słupy rozżarzonej lawy, te wybuchy i fajerwerki na tle granatowego ekranu nieba nad Stromboli. Uznałam go za najpiękniejszy naturalny spektakl świata!

Wyspy Liparyjskie – informacje praktyczne

Dojazd

Sposobem dotarcia na Wyspy Liparyjskie jest prom. Z sycylijskich miast: Milazzo, Mesyny i Palermo, odbywają się częste rejsy na Lipari. Na Lipari można też podróżować bezpośrednio z Kalabrii i Kampanii, z portów w Reggio di Calabria, Vibo Valentia Marina i Neapolu. Te ostatnie połączenia są jednak dostępne tylko w okresie letnim.

  • Wycieczki na Lipari realizowane są zarówno przez promy tradycyjne, jak i wodoloty. Promy na Wyspy Eolskie są oferowane przez SNAV, Liberty Lines Fast Ferries Siremar. Docierają do 9 portów, z czego port Lipari jest najbardziej popularny, z 596 przeprawami w tygodniu.
  • Promy z Milazzo do Lipari pływają nawet 16 razy dziennie, z czasem przeprawy 1 godz. 38 min. Cena promu Milazzo Lipari wynosi 91,66 euro. Bez opłat rezerwacyjnych.
  • Prom z Milazzo do Vulcano pływa 15 razy dziennie, średni czas przeprawy to 1 godz. 14 min. Kosztuje 90,96 euro. Bez opłat rezerwacyjnych.
  • Bilet na prom z miejscowości Tropea na Lipari kosztuje ok. 50 euro.

Nocleg

  • Hotel Villa Enrica – Aeolian Charme. Miejsce z pięknym widokiem, basenem i bardzo dobrym śniadaniem. Ten butikowy hotel jest położony na wzgórzach Lipari.
  • Hotel Villa Augustus. Mieści się w odnowionej zabytkowej rezydencji w samym centrum Lipari. Od portu jest oddalony o zaledwie 300 m. Oferuje duży ogród, restaurację oraz przestronny taras z widokiem na wybrzeże.

Źródło: archiwum NG

Reklama
Reklama
Reklama