Reklama

Spis treści:

  1. Calf of Man – od pustelników do strażników przyrody
  2. Ptasi raj dostępny tylko przez część roku

Calf of Man to niewielka wyspa położona na południowym krańcu Wyspy Man, oddzielona od niej wąską cieśniną Calf Sound. Jej nazwa pochodzi od staronordyckiego słowa „kalfr”, oznaczającego „małą wyspę leżącą blisko większej”. Mimo małych rozmiarów, ma niezwykłą historię – przez wieki była miejscem odosobnienia i pracy dla ludzi szukających ucieczki od cywilizacji.

Calf of Man – od pustelników do strażników przyrody

Choć Calf of Man ma zaledwie 2,6 km² powierzchni, wielu osobom wydawała się prawdziwym rajem. Już w średniowieczu stała się miejscem odosobnienia dla pustelników i mnichów, którzy szukali ciszy i spokoju do medytacji oraz modlitwy. Z czasem, oprócz duchownych, na tym terenie zaczęli osiedlać się rolnicy, którzy uprawiali ziemię i hodowali zwierzęta. Ich wysiłki niweczyły jednak wiatry, deszcze oraz trudne warunki atmosferyczne.

W XVIII wieku, w obliczu rosnącego ruchu żeglarzy, pojawiła się potrzeba zapewnienia bezpieczeństwa nawigacyjnego w okolicach tej wyspy. Z tego powodu w 1818 roku, na zlecenie władz, zaczęły na niej działać dwie latarnie morskie. Budynki zaprojektowane przez sławnego inżyniera Roberta Stevensona miały za zadanie ostrzegać przed niebezpiecznymi skałami i silnymi prądami w cieśninie Calf Sound. Kilkadziesiąt lat później, po kilku pożarach, na niewielkiej wyspie pojawiły się dwie kolejne latarnie. Choć od 2007 roku żadna z nich nie działa, Calf of Man szczyci się statusem obszaru o największej gęstości latarni morskich na świecie.

Nie to jednak jest najbardziej interesującą informacją o tym terenie. Otóż w 1939 roku wyspa zmieniła właściciela i z rąk prywatnych trafiła do National Trust, by stać się rezerwatem ptaków. Dzisiaj Calf of Man jest jednym z najważniejszych miejsc lęgowych ptaków morskich w regionie. Na wyspie gniazduje około 33 gatunków, w tym maskonury, nurzyki, kormorany i mewy. Obszar ten jest również kluczowym punktem na trasie migracji ptaków w zachodniej Europie. Nie każdy może zobaczyć to jednak na własne oczy.

Ptasi raj dostępny tylko przez część roku

Dostęp do Calf of Man jest ściśle kontrolowany. Na wyspę można się dostać wyłącznie w sezonie letnim – od kwietnia do września organizowane są niewielkie rejsy z Port Erin i Port St Mary. Transport jest uzależniony od warunków pogodowych, dlatego przez pół roku turyści nie mają do tego terenu dostępu. A co z mieszkańcami? Na wyspie nikt nie przebywa na stałe – znajdują się na niej wyłącznie strażnicy przyrody, którzy monitorują i chronią lokalną faunę.

Jedną z takich osób jest Aron Sapsford, który mieszkał i pracował na Calf of Man przez 11 sezonów (każdy z nich trwał 9 miesięcy), stając się najdłużej urzędującym strażnikiem na wyspie od czasu założenia obserwatorium ptaków w 1959 roku. Po raz pierwszy przybył tam w 1988 roku – wówczas na wyspie nie było prądu ani telefonu, a kontakt z ludźmi był mocno ograniczony. Korespondencja odbywała się w formie pisemnej. Listy były dostarczane statkiem, a na odpowiedź trzeba było czekać co najmniej trzy tygodnie.

Mężczyzna całymi dniami zajmował się monitorowaniem populacji ptaków, a także ich łapaniem, obrączkowaniem, mierzeniem, a następnie wypuszczaniem. Przez to, że wiele tych zwierząt przebywa na klifach, musiał często się wspinać i chodzić po skałach. Jego praca niekiedy trwała od 12 do 18 godzin dziennie.

Po dłuższej przerwie, pan Sapsford powrócił do Calf of Man w 2017 r. i piastował tę funkcję przez ostatnie osiem lat. Rozmyślając o zmianach, jakie napotkał, w rozmowie z BBC, stwierdził: „Kiedy wróciłem, mieliśmy internet, telefony... Też dużo więcej ludzi odwiedzało wyspę, więc nie było się tak odizolowanym. Łatwiej było tam spędzać dłuższe okresy czasu”. Równocześnie strażnik podkreślił, że choć „izolacja” Calf of Man stanowi wyzwanie, jest to jeden z jego ulubionych aspektów życia na tej wyspie. Z jakiego powodu? – Można wybrać się na wieczorny spacer, wiedząc, że nie spotka się nikogo innego – podsumował Aron Sapsford.

Źródła: Wikivoyage, BBC, visitisleofman.com

Nasza ekspertka

Sabina Zięba

Podróżniczka i dziennikarka, wcześniej związana z takimi reakcjami, jak m.in. „Wprost”, „Dzień Dobry TVN” i „Viva”. W „National Geographic” pisze przede wszystkim o ciekawych kierunkach i turystyce. Miłośniczka dobrej lektury i wypraw na koniec świata. Uważa, że Mark Twain miał słuszność, mówiąc: „Za 20 lat bardziej będziesz żałował tego, czego nie zrobiłeś, niż tego, co zrobiłeś. Więc odwiąż liny, opuść bezpieczną przystań. Złap w żagle pomyślne wiatry. Podróżuj, śnij, odkrywaj”.

Sabina Zięba
Sabina Zięba
Reklama
Reklama
Reklama