Reklama

Najtragiczniejszy pożar w historii Hongkongu od ponad pół wieku wybuchł w kompleksie mieszkalnym Wang Fuk Court w dzielnicy Tai Po, we wschodniej cześci regionu Nowe Terytoria. Ogień objął siedem z ośmiu 31-piętrowych wieżowców, w których łącznie mieszkało około 4800 osób. Spośród mieszkańców aż 36% miało 65 lat lub więcej. Bilans ofiar jest dramatyczny i wciąż się zmienia: potwierdzono śmierć 55 osób, z czego 51 zginęło na miejscu, a cztery zmarły w szpitalu. Hospitalizowano 76 osób, w tym 15 w stanie krytycznym i 28 w ciężkim. Nadal poszukuje się 279 osób, uznanych za zaginione. Wiele rodzin przeszukuje zdjęcia ofiar wywieszone w Kwong Fuk Community Hall, próbując zidentyfikować bliskich.

Bambusowe rusztowania pod lupą ekspertów

W Wang Fuk Court odbywał się remont, a do prac budowlanych użyto tradycyjnych bambusowych rusztowań i osłon z siatki. Eksperci, w tym dr Xinyan Huang z Hong Kong Polytechnic University podkreślają, że bambus umożliwił błyskawiczne rozprzestrzenienie się ognia – objął aż 32 piętra w ciągu zaledwie 5 minut. Z powodu powszechnych w budynkach łatwopalnych materiałów, takich jak polistyrenowe płyty i plastikowe osłony, mieszkańcy nie mieli szans na bezpieczną ewakuację.

Pożar wybuchł na jednym z rusztowań, a wiatr przenosił go sąsiednie budynki. Władze zapowiedziały rewizję zasad użycia bambusa na budowach. Według danych rządowych od 2018 roku w wypadkach z udziałem bambusowych rusztowań zginęły 23 osoby.

Aresztowania i śledztwo

Policja aresztowała trzech mężczyzn związanych z firmą remontową. Postawiono im zarzuty nieumyślnego spowodowania śmierci i rażącego zaniedbania. Oprócz śledztwa kryminalnego, sprawą zajęła się Komisja ds. Walki z Korupcją (ICAC), która bada możliwe nieprawidłowości przy zakupie materiałów budowlanych i zgodność z przepisami przeciwpożarowymi. W trakcie dochodzenia ustalono, że niektóre okna mieszkań były zakryte polistyrenem, co mogło dodatkowo przyspieszyć rozprzestrzenianie się ognia i utrudniać ewakuację.

Relacje mieszkańców i ofiar

Mieszkańcy, którzy przeżyli pożar, opowiadają o dramatycznych chwilach. 68-letnia pani Dang, która mieszkała w bloku nr 4 od ponad 20 lat, powiedziała, że zastała swój dom w płomieniach po powrocie z zajęć tanecznych. „Wszystko, co miałam, spłonęło na moich oczach” – mówiła reporterom. Znalazła się w tymczasowym schronisku urządzonym w szkole Fung Leung Kit Memorial Secondary School.

Wielu mieszkańców nie zdążyło uciec. Strażacy odnaleźli żywego starszego mężczyznę na 31. piętrze jednego z budynków wiele godzin po wybuchu pożaru. Ho Wai Ho, 37-letni strażak, był pierwszą zidentyfikowaną ofiarą – zginął, próbując ratować mieszkańców. Wśród ofiar są też m.in. też dwie indonezyjskie pracownice.

Reakcje władz i międzynarodowej opinii publicznej

Szef rządu Hongkongu, John Lee, odwiedził miejsce tragedii ponad dobę po wybuchu pożaru. Zapowiedział inspekcję wszystkich remontowanych osiedli i możliwe przesunięcie zaplanowanych na 7 grudnia wyborów. Społeczność międzynarodowa zareagowała szybko: Chiny przeznaczyły 2 miliony juanów na pomoc, a darowizny napłynęły także od firm, m.in. Alibaba, Tencent czy Xiaomi. Kondolencje napłynęły z USA, Wielkiej Brytanii, Japonii i Tajwanu.

Tymczasem setki mieszkańców Wang Fuk Court zostało bez dachu nad głową i musiało przenieść się do tymczasowych schronisk. Tragedia ta stawia pytania o przyszłość stosowania tradycyjnych technik budowlanych w jednym z najgęściej zaludnionych miast świata.

Źródło: CNN, Independent, Guardian

Nasza autorka

Magdalena Rudzka

Dziennikarka „National Geographic Traveler" i „Kaleidoscope". Przez wiele lat również fotoedytorka w agencjach fotograficznych i magazynach. W National-Geographic.pl pisze przede wszystkim o przyrodzie. Lubi podróże po nieoczywistych miejscach, mięso i wino.
Reklama
Reklama
Reklama