Zanim się o tym przekonaliśmy, musieliśmy wyrobić sobie uzbeckie wizy. Ta do 15 dni kosztuje 70 dol. i wyrabia się ją w ambasadzie Uzbekistanu w Warszawie w jeden dzień. Warto rozważyć zebranie 10 osób, bo przy takiej grupie kosztować będzie jedynie 15 dol. Niezależnie od tego potrzebne jest zaproszenie. Można je kupić w biurach podróży za 40–50 euro, ale ja polecam wcześniejsze nawiązanie znajomości przez couchsurfing.org W internecie znaleźliśmy bilety na trasie Brno–Moskwa–Taszkent za niewiarygodne 650 zł w obie strony. Z Wrocławia do Pragi pojechaliśmy tanimi liniami autobusowymi za 1 zł, zaś w czeskich pociągach skorzystaliśmy z 50-procentowej zniżki dla grup (działa nawet przy dwóch osobach).

Reklama

Targowanie w Uzbekistanie W ciągu 10 dni przemierzyliśmy cały Uzbekistan. Zaczynając w stolicy, czyli Taszkencie, przez jedno z najdłużej zamieszkanych miast świata Samarkandę, słynną z dywanów Bucharę, magiczną Chiwę, a na Mo’ynoq nad brzegami wyschniętego Jeziora Aralskiego, gdzie piasek zasypuje upiornie wyglądające wraki statków, kończąc. Wstęp do wszelkiego rodzaju zabytków wszędzie był płatny. Oficjalnie. Czasem wystarczyło poczekać do wieczora lub wejść z drugiej strony obiektu (zupełnie legalnie) za darmo. Poza tym tam nawet ceny biletów do muzeów można negocjować. W naszym przypadku hasłem zniżkowym było „studenty z Polszy”. W efekcie nigdzie za wstęp nie zapłaciliśmy więcej niż 3 dol. Oczywiście stołowaliśmy się tylko tam gdzie miejscowi. A jedzenie w Uzbekistanie to bajka! Rewelacyjna baranina, pyszny płow, czyli ryż na rosole z rodzynkami i marchewką... Za obiad z deserem i piwem w jednej z najbardziej znanych restauracji Buchary zapłaciliśmy 5 dol. Owoce kupowaliśmy na bazarach. Arbuzy kosztowały po złotówce. Nie zbankrutowaliśmy też z powodu hoteli. W kultowym Bahodir B&B w Samarkandzie za nocleg zapłaciliśmy 6 dol., zaś w najlepszym hotelu w Chiwie (pokój z z klimatyzacją, wi-fi i śniadaniem) – 5 dol. Ceny wyjściowe były kilka razy wyższe, ale my nie zapominaliśmy o środkowoazjatyckiej tradycji targowania się. Przemieszczanie się w Uzbekistanie to już wyższa szkoła jazdy. Pociąg z Taszkentu do Samarkandy kosztuje 8 dol. Ten dla turystów co najmniej 25 dol. Teraz trzeba tylko przekonać konduktora, że jest się Uzbekiem... Odkryliśmy też, że bilety na samolot najlepiej kupować na lotnisku albo w rozsianych po mieście aviakassach.

Ceny były tam dwukrotnie niższe niż w internecie. I to w erze wyszukiwarek tanich linii lotniczych! Na krótkich trasach polecamy taksówki. Z tym że taksówkarzem może być każdy. Wystarczy zatrzymać samochód i ustalić cenę. Przeciętna cena to 80 groszy za kilometr. Do Uzbekistanu najlepiej zabrać dolary. Zamiast kupować je w kantorze, najlepiej odwiedzić portal walutomat.pl, gdzie można oszczędzić nawet 4–5 proc. Uzbecką wersją „walutomatu” jest bazar. Przekonaliśmy się o tym dość szybko. Na lotnisku kurs dolara do suma wynosił 1900, obsługa lotniska zaproponowała 2100, pierwszy taksówkarz 2400. Wszystkich zbyliśmy, by w końcu wymienić pieniądze przy dworcowym bazarku w Taszkencie, gdzie za jednego dolara dostaliśmy 2850 sumów. Zresztą wymiana waluty na czarnym rynku to bardzo przyjemne zajęcie. Padają pytania, skąd jesteśmy, jak przebiegły mistrzostwa Europy w piłce nożnej i co sądzimy o Uzbekistanie. I co ważne, nigdy nas nie oszukano nawet na suma.

Reklama

Warto wiedzieć: Michał Szypniewski - student prawa z Gdyni Michał Szypniewski. (Fot. Archiwum prywatne) Wybrałam to miejsce, bo: Lubię obalać stereotypy. Ten region cieszy się wyjątkowo kiepską reputacją, a w rzeczywistości jest fascynujący i – wbrew pozorom – bezpieczny Moja podróż jest wyjątkowa, bo: Wykorzystałem wszelkie znane mi sposoby, by nie wydać więcej niż to konieczne. A jednocześnie niczego sobie nie musiałem odmawiać Mój patent: Wybierz kraj, w którym za niewielkie pieniądze możesz podróżować tanio i szczęśliwie. A potem bądź konsekwentny!

Reklama
Reklama
Reklama