Reklama

Spis treści:

  1. Damaszek: Al-Halbouni i muzeum
  2. Pałac, meczet i bazary
  3. Aleppo
  4. Syria – informacje praktyczne

Cokolwiek by się działo, nic nie jest pilniejsze niż pójście na buzę, czyli bliskowschodnie lody. Śnieżnobiałe, ciągnące się, obficie posypane pistacjami. Swoją konsystencję i orientalny posmak zawdzięczają salepowi, czyli mączce z korzenia orchidei, oraz mastyce, czyli żywicy z drzewa pistacji kleistej. Wszystko ubija się w wielkich metalowych pojemnikach ogromnymi tłuczkami, dokładnie tak samo jak 130 lat temu – w lodziarni Bakdash.

Mieści się ona w samym środku krytego blachą suku Al-Hamidiyeh i od czasu założenia w 1895 r. również nic się w niej nie zmieniło. Lody z Bakdasha z dostawą do pałacu zamawiała tu ponoć nawet rządząca Syrią rodzina Asadów, ale od czasu upadku reżimu o tym się nie wspomina. O tym, że czasy się zmieniły, przypominają mi dziś migające co jakiś czas twarze żołnierzy nowej władzy: długie brody, zawiązane na głowie chusty i niedbale przewieszone przez ramię kałasznikowy. Mieszają się z tłumem miejscowych, backpackerami z Zachodu i turystami z całej Syrii.

Damaszek: Al-Halbouni i muzeum

Jeszcze rok temu niewinne: „wyskoczmy na weekend do Damaszku”, brzmiało równie absurdalnie jak city break w Pjongjangu dla mieszkańców Seulu. Ale to się zmieniło. Po upadku reżimu Baszszara al-Asada dla wielu podróżników Syria stała się jednym z najgorętszych kierunków na mapie Bliskiego Wschodu. Choć w kraju wciąż bywa niespokojnie, w Damaszku czują się bezpiecznie. Po rewolucji polityczna zawierucha na razie omija stolicę.

Najłatwiej poczuć to, spacerując po Al-Halbouni, okolicy znanej z księgarni i bukinistów. Jeszcze rok temu naloty muhabaratu, czyli służby bezpieczeństwa, zdarzały się tu regularnie, a posiadanie nieodpowiednich książek mogło się zakończyć wieloletnim więzieniem. – Przez lata sprzedawałem spod lady tylko tym, którym naprawdę mogłem zaufać. Zakazane pozycje, głównie religijne, trzymałem w domu. Zwykle zdzierałem okładki i zastępowałem bezpiecznymi. Do niektórych z nich, zwłaszcza o więzieniach, odważyłem się zajrzeć dopiero teraz – mówi mi Mohammed, który ma księgarnię na rogu.

Idę dalej. W Muzeum Narodowym oglądam odrestaurowaną figurę Lwa Palmyreńskiego wbudowaną we frontową ścianę muzeum. Lew dostał tu schronienie 9 lat temu, po tym jak Państwo Islamskie usiłowało zniszczyć ruiny średniowiecznego miasta Palmyra. Dla Polaków spotkanie z Lwem ma dodatkowy smaczek – został on odkryty pod koniec lat 70. XX w. przez polską misję archeologiczną. W efekcie zdobi on dziś logo Centrum Archeologii Śródziemnomorskiej Uniwersytetu Warszawskiego.

Stare przewodniki radzą, by po sąsiedzku koniecznie zajrzeć do sufickiej Takijji Al-Sulejmanija, czyli meczetu połączonego ze „strefą odpoczynku”, który dawał schronienie pielgrzymom podróżującym do Mekki. Ten XVI-wieczny budynek z białymi kopułkami – arcydzieło architektury osmańskiej – wciąż jednak czeka na powojenne otwarcie.

Pałac, meczet i bazary

Z damasceńskich zabytków wciąż świetnie mają się za to te flagowe, na czele z XVIII-wiecznym pałacem paszy Azema. Można tu zobaczyć, jak jeszcze sto lat temu wyglądało życie w zamożnym syryjskim domu. Tu znajdziemy chyba najbardziej okazały przykład techniki zwanej ablaq, czyli układania ścian w wielobarwne, przypominające czasem mozaiki pasy z różnego rodzaju kamienia – w tym wypadku piaskowca, wapienia, bazaltu i marmuru. Moje ulubione tutejsze atrakcje to skrzydło przeznaczone tylko dla teściowej oraz ekspozycja poświęcona pielgrzymowaniu. Ujrzymy tu np. lekko surrealistycznego manekina wielbłąda objuczonego mahmalem, czyli bogato zdobioną lektyką.

Wielki Meczet wzniesiony w latach 709–715 n.e. Damaszek, Syria, 2007 r. / fot. Martin Gray, Nat Geo Image Collection
Wielki Meczet wzniesiony w latach 709–715 n.e. Damaszek, Syria, 2007 r fot. Martin Gray, Nat Geo Image Collection Wielki Meczet wzniesiony w latach 709–715 n.e. Damaszek, Syria, 2007 r. / fot. Martin Gray, Nat Geo Image Collection

Do kompletu obowiązkowych atrakcji Damaszku trzeba dorzucić wielki meczet Umajjadów z VIII w., jedno z najważniejszych miejsc dla wyznawców islamu. Ale też dla chrześcijan – tu przechowywane są relikwie Jana Chrzciciela.

Potem można już oddać się temu, co w starym Damaszku najlepsze, czyli spacerom po plątaninie pachnących przyprawami bazarów i uliczek. Zobaczymy tu grupki starszych panów popijających herbatę nalewaną z metalowych czajników. A często również grających w tawli (gra planszowa znana też jako tryktrak) otoczonych wianuszkiem żywiołowych kibiców.

Warto też sobie zrobić przerwę i usiąść na chwilę w jednej z klimatycznych kawiarni. Ja mam słabość do Al-Qishli, pewnie dlatego, że oprócz świetnej lemoniady miętowej ma ona też niezapomniany wystrój: jedną z toalet ozdabia przedpotopowy telewizor oraz… pamiątkowa metalowa taca z Zamkiem Królewskim w Warszawie.

Aleppo

Wsiadam w nocny autobus do Aleppo (ok. 360 km na północ od Damaszku), które uważane jest za jedno z najdłużej nieprzerwanie zamieszkanych miast na świecie. Podobno na pobliskim wzgórzu swego czasu zatrzymał się biblijny Abraham. Na pewno wiadomo natomiast, że pierwsze zapiski o tym miejscu pochodzą sprzed 4 tys. lat.

Kiedyś był to jeden z najważniejszych punktów na Jedwabnym Szlaku, dzięki czemu Aleppo miało szansę na szybki rozwój. Ostatnie lata jednak ciężko je doświadczyły. Wojna, czteroletnie oblężenie, a potem jeszcze trzęsienie ziemi, które zamieniły dużą część miasta w kupę gruzu. Spacerując po tym, co zostało z urokliwej niegdyś starówki, mam sporo wątpliwości, czy nie uprawiam tu wątpliwej moralnie „turystyki wojennej”?

Antoine, mój przyjaciel z Aleppo, któremu zadaję to pytanie, uspokaja: – Jeśli w kontakcie z mieszkańcami wykażesz się delikatnością i empatią, to nie. My, Syryjczycy, naprawdę potrzebujemy dziś turystów – nie tylko ze względów finansowych. Po latach izolacji jesteśmy spragnieni kontaktów ze światem, zwłaszcza że dla większości z nas wyjazd za granicę jest wciąż nieosiągalny. Rozmowy z obcokrajowcami to dla nas szansa na opowiedzenie swojej historii, bez cenzury czy propagandy.

Antoine z przyjaciółmi założył inicjatywę NoWhere Cultural Club, w ramach której działa m.in. dyskusyjny klub filmowy, który jest okazją do dzielenia się przemyśleniami i doświadczeniami. Organizowane są też regularne spacery po mieście. Uczestniczę w jednym z nich. W Wielki Piątek idziemy razem – muzułmanie i chrześcijanie kilku obrządków – na tradycyjną procesję, z której Aleppo znane jest od pokoleń. Główna jej część dzieje się na placu Farhad, przy którym mieszczą się trzy kościoły: maronicki, greckokatolicki i ormiańskoprawosławny. Pomiędzy nimi przy dźwiękach bębnów wędrują procesje z otwartymi trumnami, w których znajduje się figura Chrystusa. Po wszystkim następuje część bardziej towarzyska, czyli nawiedzanie w gronie rodziny przynajmniej siedmiu kościołów dowolnego obrządku.

Innym razem zwiedzamy miasto śladami tego, z czego na świecie jest najbardziej znane, czyli mydła. Niektóre manufaktury wytwarzają je w tradycyjny sposób od setek lat. Charakterystyczny zapach oraz niezwykłe właściwości pielęgnacyjne mydło zawdzięcza połączeniu oliwy z olejem laurowym.

Ale i tak Aleppo to dla mnie przede wszystkim niezapomniana kuchnia. Na początek zalaybiyeh – delikatne naleśniki wypełnione asztą, czyli kremem przypominającym mascarpone, obficie posypane pistacjami i polane syropem z kwiatów pomarańczy. Kybby bi karaz to z kolei typowy lokalny przysmak o lekko migdałowym posmaku, w którym mielone kotleciki z baraniny pływają w sosie z wiśni wonnych (mahlab).

Zapach tych wiśni, a dokładnie mahlabu produkowanego ze sproszkowanych pestek, będzie mi towarzyszył jeszcze długo po wyjeździe z Syrii.

Autorka dziękuje za pomoc Alexowi Orlińskiemu.

Syria – informacje praktyczne

Dojazd

  • Lotnisko w Damaszku działa i donosi o przywracaniu kolejnych połączeń ze światem – ostatnio zaczęła tu latać m.in. Air Arabia.
  • Ale najwygodniej dostać się tu taksówką – ze stolicy Libanu, Bejrutu. To 110 km. Miejsce w taksówce dzielonej można wynegocjować z już za 35–50 dol., w obu miastach istnieje sieć takich przewozów. Najlepiej pytać taksówkarzy na miejscu, ale można też umówić się wcześniej. Całodobowa firma Lebanon Taxi Official: +961 320 72 83.
  • Z Warszawy do Bejrutu można się dostać np. liniami Lufthansa; od 1250 zł.

Wiza i waluta

  • Wniosek o wizę: evisa.sy. Można ją też otrzymać na przejściu granicznym.
  • Walutą jest funt syryjski; 3573 SYP = 1 PLN.

Nocleg

  • Ceny w hotelach są inne dla Syryjczyków i dla obcokrajowców, ale nawet te drugie są wciąż dość atrakcyjne: pokój w słynnym 5-gwiazdkowym Talismanie kosztuje ok. 100 dol.; +963 988 900 900.
  • Zwykle nocuję w Al Sultan, gdzie czysty pokój z łazienką, klimatyzacją i śniadaniem to koszt 37 dol.; +963 11 222 5768.
  • W Aleppo polecam tani i czysty Qasr Al-Andalus, 25 dol.; +963 21 212 5156.

Syryjskiego hotelu nie zarezerwujemy przez internet, najlepiej zrobić to przez telefon.

Jedzenie

  • Restauracja Dar Misk w Damaszku. Warto tu wpaść na popisowe bliskowschodnie śniadanie – z humusem, omletem, serem labneh, oliwkami, kiszonkami i świeżo pieczonym chlebkiem.
  • Restauracja Al Kommeh w Aleppo. Warto tu wpaść na Kybby bi karaz, czyli kotleciki z baraniny w sosie wiśniowym.

Warto wiedzieć

Uber jest zakazany. Jego miejscowy odpowiednik to YallaGo! Nigdzie nie zapłaci się też kartą, a z bankomatów korzystają tylko Syryjczycy. Trzeba więc mieć ze sobą zapas gotówki.

Źródło: National Geographic Traveler

Reklama
Reklama
Reklama