Po dwóch godzinach lotu z Warszawy, ok. 1100 km od domu, lądujemy w południowo-zachodniej części Niemiec, na terenie Badenii-Wirtembergii. Stuttgart wita nas pochmurnie w listopadowy poranek. 

– Gdyby ktoś przywiózł mnie tutaj z opaską na oczach i kazał zgadywać, gdzie jestem, byłbym skłonny powiedzieć, że nie wyjechaliśmy poza granice Polski – mówi znajomy, a ja wytężam wzrok i staram się dostrzec różnice. Nie potrzebuję dużo czasu.

Gdy dojeżdżamy w okolice Porsche Platz w okręgu Zuffenhausen, który jest niepisaną stolicą tej marki, moim oczom ukazuje się ot zwykły parking, a na nim zupełnie niezwykłe auta: dwa błyszczące Taycany - najnowsze dzieła Porsche, elektryczne sportowe modele, które przenoszą motoryzację w nową epokę. Mnie też. Wtedy już wiem, że jestem daleko, daleko w przyszłości.

 

Manufaktura samochodów marzeń - Porsche Exclusive Manufaktur

Zwiedzanie zaczynamy od wizyty w Porsche Exclusive Manufaktur. To wyjątkowe miejsce, w którym materializują się najbardziej wyszukane motoryzacyjne życzenia. 

Kilka lat temu przygotowując się do materiału o luksusowym podróżowaniu, poprosiłam prof. Jerzego Bralczyka o podpowiedź, czym właściwie jest luksus. „Sekret w tym, że luksusowe rzeczy są trudniej dostępne. Czy naprawdę czarny kawior jest smaczniejszy od kaszanki? Przecież nie. Czy drogie pantofle są wygodniejsze od moich kapci? Nie. To niedostępność i unikatowość są w jakimś sensie rdzeniem luksusu”. Na tym też - zdaje się – osadza się fenomen motoryzacji, jej piękny nonsens. „Budujemy samochody, których nikt nie potrzebuje, ale każdy chce mieć” - mówił przecież Ferry Porsche. Dziś niemiecki producent idzie o krok dalej i w swoim Porsche Exclusive Manufaktur daje możliwość niemal całkowitej personalizacji auta.

Tu powiedzenie „kto bogatemu zabroni” nabiera nowego znaczenia. Tutaj samochód nie może być tylko bardzo szybki i bardzo elegancki. Majstersztyk z silnikiem typu boxer o pojemności 3.8 l, który przyspiesza do 100 km/h w 3,5 s i rozpędza się do 315 km/h, to za mało. Auto to wizytówka, środek wyrazu - musi nosić  cechy właściciela. Może więc nadrukować na masce odcisk własnego palca, by nikt nie miał wątpliwości, że to auto ma tylko jednego właściciela? Może wybrać kolor lakieru spoza standardowej palety farb, bo te dostępne w katalogu to za mało. Dlaczego nie uczynić wyjątkowego jeszcze bardziej wyjątkowym?

Wizja personalizowania aut jest zgodna z DNA marki. Sam Porsche znany jest z powiedzenia: „Ponieważ nie mogłem znaleźć samochodu, o którym marzyłem, postanowiłem, że zbuduję go sam”.

Pierwsze samochody „na życzenie” pojawiły się ok. 1950 roku. Było to m.in. Porsche 356 pokryte… sztucznym futrem. W 1989 r. powstało 7 niepowtarzalnych modeli 959 na specjalne życzenie szejka, a w 2003 projektant mebli Carlo Rampazzi przyszedł do salonu z pomarańczowym talerzem i złożył zamówienie na 911 Cabrio w kolorze naczynia – zarówno w środku, jak i na zewnątrz. W opowieściach krąży historia pewnego właściciela fermy bydła, który zażyczył sobie, by wnętrze jego Porsche wyłożyć skórą ukochanych krów. Są też wzruszające historie takie, jak tak o starej łodzi przechodzącej z pokolenia na pokolenie, która nie nadawała się już do wodowania, ale której drewno wykorzystano do inkrustowania elementów wnętrza.

W 1986 roku nazywano to założenie „programem personalizacji”, a w 2019 oficjalnie przyjęto nazwę Porsche Exclusive Manufaktur. Producent zapewnia, że wykwalifikowani specjaliści, dzięki doświadczeniu i unikalnym umiejętnościom rzemieślniczym potrafią „zakląć” w legendarnych autach osobowość przyszłych właścicieli, tworząc jedyne w swoim rodzaju, absolutnie wyjątkowe egzemplarze.

 

Muzeum Porsche w Stuttgarcie

Wizyta w Muzeum Porsche to przede wszystkim niezwykłe doświadczenie estetyczne. Już sam nowoczesny budynek, zaprojektowany przez architektów związanych ze słynnym austriackim biurem architektonicznym Delugan Meissl, dostarcza spektakularnych wrażeń. Oparta na trzech kolumnach w kształcie litery V konstrukcja  muzeum wydaje się unosić nad ziemią. Otwarte w 2009 roku muzeum to niezwykle udany romans historii z nowoczesnością.

Muzeum ukazuje historię marki, głównie w kontekście jej osiągnięć sportowych, ale tak naprawdę jest fascynującą podróżą przez historię motoryzacji i motosportu w ogóle. Na zwiedzenie całości i obejrzenie wszystkich samochód warto zarezerwować sobie ok. 2 lub 3 godziny.

Na powierzchni ok. 5600 metrów kwadratowych mamy niemal 100 prawdopodobnie najpiękniejszych samochodów na świecie. W muzeum przedstawione zostały wszystkie najważniejsze modele samochodów Porsche: „przedstawiciele” kolejnych generacji Porsche,  takich jak 356, 550, 911 czy 917, jak również absolutnie niepowtarzalne egzemplarze skonstruowane wyłącznie na potrzeby konkretnych zawodów.

Zwiedzanie zaczynamy od prototypowego auta wyprodukowanego w 1898 roku.  Stworzył je 25-letni wówczas Ferdynand Porsche i był to jeden z pierwszych samochodów elektrycznych na świecie. Chwilę później zaczynamy czuć sportowego ducha marki. Zaprojektowany dla Austro-Daimlera w 1922 r. samochód "Sachsa" był prawdziwą rewolucją jak na ówczesne czasy - potrafił rozpędzić się do 144 km/h.

Dalsza podróż wiedzie przez kolejne losy firmy - projekt „samochodu dla ludu”, inicjatywy Ferry’ego Porsche, historię logo, zwycięstwa na kolejnych torach. Mamy tu m.in. słynnego „porszaka” Pink Pig - 917/20 - auto upozorowane na tuszę wieprzową,  które było prawdziwą sensacja na torze Le Mans w 1971 roku.  

Wizyta w Muzeum Porsche zadowala całkowicie: jest merytorycznie, z wykorzystaniem nowych technologii w otoczeniu supernowoczesnych wnętrz. I zdecydowanie jest na co popatrzeć!  Możliwe, że taka wizyta rozbudza ambicje zawodowe. Aż chce się zarabiać i wydawać: na to piękno i tę prędkość.

 

Tekst i zdjęcia: Hanna Gadomska