Saloniki to kulinarna stolica Grecji. Nie brak tu też unikatowych zabytków
W tym najsmaczniejszym mieście Grecji każdy spacer kończy się ucztą trwającą w nieskończoność. Saloniki kuszą piekarniami, kawiarniami, restauracjami i bazarami.

Spis treści:
- Idealny początek dnia
- Palec Arystotelesa
- Z widokiem na Olimp
- Dusza miasta
- Zupa dobra na wszystko
- Saloniki – informacje praktyczne
Wiedziałam, że to kulinarna stolica Grecji, gdzie je się dużo i smacznie. Słyszałam też, że Saloniki nie są typowym ładnym miastem. Mają gęstą zabudowę i zabytki wciśnięte między współczesną architekturę. Wreszcie że wystarczy na nie jeden dzień, a potem warto jechać dalej – do klasztorów w Meteorach, na Półwysep Chalcydycki czy górę Olimp. Tymczasem spędziłam tu długi weekend i żałuję, że nie mogłam zostać dłużej.
Idealny początek dnia
Poranki w Salonikach pachną bougatsą, obłędnie chrupkim ciastem filo nadziewanym zwykle serem, szpinakiem lub mięsem. Aby jej spróbować, odwiedzam Bougatsa Bantis, kultową piekarnię założoną w 1969 r. w dzielnicy Panagia Faneromeni. Dziadek obecnego właściciela, który przybył do Salonik z tureckiej Kapadocji w ramach wymiany obywateli po odzyskaniu przez Grecję niepodległości, przywiózł ze sobą przepis na nią i zaczął sprzedawać jako street food.
Dziś jego wnuk Philipos Bantis jest jedną z dwóch osób w Salonikach, które wciąż potrafią własnoręcznie wytwarzać filo – uczy tej sztuki innych. Jej sekret tkwi w takim rozciągnięciu ciasta, żeby uzyskało grubość kartki papieru. Kiedy podglądam Philiposa, wydaje mi się to dziecinne proste, jednak kiedy sama próbuję – płat rwie się i dziurawi.
– Dlatego ludzie wolą kupować gotowe filo – żartuje mistrz i dodaje, że oryginalna bougatsa powinna się składać z aż 25 jego warstw. W piekarni dostaniemy 15 rodzajów tego ciastka, ja wybieram tradycyjne – bez nadzienia. Jest jeszcze ciepła, pachnie cynamonem, a po pierwszym kęsie już rozumiem, skąd uwielbienie Greków do takiej wersji śniadania.
Palec Arystotelesa
Rzeźba tego jednego z największych filozofów wszech czasów ozdabia chyba najbardziej reprezentacyjny plac miasta, który nosi jego imię. Ponoć pogłaskanie dużego palca u stopy mędrca przynosi powodzenie w egzaminach i gwarantuje przenikliwość umysłu. A Saloniki to miasto studentów z największym uniwersytetem w Grecji, dlatego zawsze przy pomniku ustawia się kolejka chętnych.
Miasto położone jest w granicach starożytnej Macedonii, kraju Filipa II, a potem jego syna Aleksandra Wielkiego, którego nauczycielem był właśnie Arystoteles. Filozof urodził się niedaleko Salonik, zaś one same zostały nazwane na cześć Tessaloniki, przyrodniej siostry Aleksandra. Podobno kobieta nie mogła przeboleć śmierci brata i z rozpaczy zamieniła się w syrenę. Pytała potem marynarzy, czy jej brat żyje, a jeżeli ci odpowiadali, że nie – zatapiała ich statki. Pomnik Aleksandra znajduje się po sąsiedzku, na promenadzie, która ciągnie się przez prawie 6 km, a zaczyna w porcie, przy muzeach: fotografii i sztuki współczesnej.
Z widokiem na Olimp
Promenada jest sercem i salonem Salonik otwierającym się na Zatokę Salonicką, skąd przy dobrej pogodzie widać siedzibę Bogów – Olimp. Przysiadam w jednej z restauracji skuszona zapachem kawy i kolouri – sezamowego obwarzanka, kolejnego kultowego przysmaku jeszcze z czasów bizantyjskich. A potem, spacerując wzdłuż wybrzeża, mijam Białą Wieżę, symbol Salonik nazywany też Wieżą Krwi, bo za panowania Osmanów była więzieniem, miejscem tortur i egzekucji, a jej mury dosłownie spływały krwią. Kiedy przemalowano ją na biało, stała się znakiem nowego początku.

Docieram pod pomnik Aleksandra Wielkiego. Wódz siedzi na koniu z wyciągniętym mieczem i twarzą skierowaną na wschód, ku Indiom, kresowi swojego imperium. Stąd już widać instalację „Parasole” autorstwa Giorgosa Zongolopoulosa, popularne miejsca zaręczyn i sesji ślubnych symbolizujące ulotności chwili, a jednocześnie potęgę marzeń, które odrywają nas od ziemi. Z miastem związanych jest więcej ważnych dla losów świata postaci. Tutaj nauczał św. Paweł, którego Listy do Tesaloniczan uważane są za najstarsze dokumenty chrześcijańskie. Stąd pochodzili mnisi Cyryl i Metody, twórcy głagolicy, wreszcie w Salonikach, przy ulicy Apostolou Paavlou 17, urodził się, wychował i ukształtował Mustafa Kemal Atatürk, ojciec nowoczesnej Turcji.
Dusza miasta
By ją zrozumieć, trzeba się udać na targ Modiano. Zadaszony budynek został niedawno odrestaurowany i kusi eleganckimi sklepami i restauracjami pachnącymi produktami z całej Grecji. Powstał w miejscu zniszczonej synagogi Talmud Tora, według projektu architekta Eliego Modiano. Dostaniemy tu najlepsze oliwki z Chalkidiki, sery manouri i kasseri, pasty z bakłażana, miody z sosen i kasztanów, zioła z gór Vermion i Olimpu, wreszcie fetę, którą je się w Grecji codziennie i dodaje do wszystkiego.
W jednym ze sklepów uczę się jak rozpoznać dobrą oliwę. Płyn nalewany jest do niebieskich kubeczków, żeby przy ocenie nie sugerować się kolorem, a tylko i wyłącznie smakiem. Przed spróbowaniem należy ogrzać go w dłoniach. – Dobry produkt powinien być gęsty, aromatyczny i pachnący – mówi Grigoris Toulias, który oprowadza mnie po Modiano. – A w ustach cierpki, konkretny, pikantny za sprawą polifenoli, których im więcej, tym lepsza oliwa – dodaje.
W czym jeszcze tkwi sekret waszej kuchni – dopytuję Grigorisa, bo zdobyć tytuł gastronomicznej stolicy Grecji na pewno nie jest łatwo. – Myślę, że jest to wielokulturowość Salonik. Tutaj obok siebie żyli Grecy, Turcy, Żydzi, Słowianie, Ormianie, co zaowocowało kulinarną odwagą w łączeniu smaków i tradycji. Poza tym kiedyś wszyscy jadali w domach, a wychodzili jedynie na kawę. Dlatego jeżeli ktoś chciał otworzyć restaurację, musiał zaproponować coś naprawdę smacznego, lepszego, niż serwowała jego mama, babcia czy żona, inaczej nikt by nie chciał za to zapłacić – żartuje.
Grigoris zachęca, żeby przed wyjściem spróbować jeszcze najlepszych w mieście bouyiourdi. Tę wymyśloną w Salonikach pikantną przekąskę z fetą, papryką, oliwą, oregano, pomidorami i cebulą podają tu w smażonym cieście. – Koniecznie też zamów gyrosa, tuż za rogiem jest wybitny. Za ogromną porcję mięsa z kopą frytek, pitą i sałatką zapłacisz jedynie 10 euro, a najesz się na cały dzień.
Zupa dobra na wszystko
Jak to się stało, że budowa metra w Salonikach trwała aż 19 lat? Powód jest prosty, wystarczy tu wbić szpadel w ziemię, żeby trafić na jakiś zabytek. I dlatego największe wykopaliska archeologiczne w nowożytnej Grecji miały miejsce właśnie tutaj. Dzięki mim miasto wzbogaciło się o 300 tys. eksponatów, a jedna ze stacji metra – Venizelou, dosłownie stała się podziemnym muzeum. Przenosi nas ona na Decumanus Maximus, świetnie zachowaną główną ulicę z czasów rzymskich, z kolumnami i sklepami, co jest unikatem w skali Europy.

Ewenementem jest też pobliski targ Kapani, najstarszy bazar w Salonikach i kolejne jego gastronomiczne epicentrum. Tutaj zaatakują nas sprzedawcy nawołujący klientów i stoiska pełne produktów. To też nowe kulinarne odkrycie – loukoumades, małe pączki oblane miodem i przyprószone cynamonem z orzechami, które zalewają usta słodyczą.
Kolejne doświadczenie czeka na mnie w pobliskiej restauracji Patsas Tsarouchas przy ulicy Odos Olymou 7. – Spartanie jedli tę zupę, żeby mieć siłę do walki – opowiada Dimitris Tsarouchas, właściciel, i dodaje, że leczy też kaca i jest dobra na wszystko. Z tego powodu serwują ją 24 godz. na dobę przez siedem dni w tygodniu. I ma wiernych fanów na całym świecie. Patsas robiona jest z wnętrzności zwierząt, głównie żołądków, i przypomina nasze flaki. Od kilku lat właściciele starają się, żeby jej przekazywana z pokolenie na pokolenie receptura została wpisana na listę niematerialnego dziedzictwa UNESCO. Na tym polu Saloniki też mają się czym pochwalić.
Na słynnej liście mają aż 15 obiektów. Wśród nich mury miejskie i wieżę Trigonion w Ano Poli, czyli Górnym Mieście, które przypominają, że były one potężną twierdzą. Warto dotrzeć tu na zachód słońca, kiedy ciepłe światło rozlewa się na amfiteatralnie położone miasto, a ludzie urządzają sobie pikniki. Gdzieś w dole między gęstą zabudową majaczy sylwetka Rotundy św. Jerzego z IV w. wyglądająca jak rzymski Panteon, z wnętrzem ozdobionym wspaniałymi wczesnochrześcijańskimi mozaikami. Niedaleko stamtąd do łuku cesarza Galeriusza, pod którym biegła główna arteria Salonik łącząca wschód z zachodem. I zachwycającej świątyni Agia Sofia, arcydzieła sztuki bizantyjskiej wzorowanej na konstantynopolitańskiej. Jest wreszcie kościół św. Demetriusza, patrona miasta, najważniejsza świątynia w Salonikach, z kryptami, gdzie go więziono i zamordowano.
Tymczasem zbliża się czas kolacji. Wybieram tawernę Tsinari, która zajmuje zabytkowy dom z patiem porośniętym winoroślą. Zamawiam meze, na które składa się kilkanaście pysznych przystawek, i obserwuję otoczenie. Koty wychodzące z każdego zakamarka i ocierające się o nogi, czekające na poczęstunek, staruszków spacerujących z psami, młodzież na skuterach. Coraz tłoczniej robi się przy stolikach, ktoś zaczyna grać, ktoś śpiewa i tańczy. Chłonę ten klimat jak z opowieści o starych Salonikach, tu wieczór dopiero się zaczyna.
Saloniki – informacje praktyczne
Dojazd
Samolotem bezpośrednio z Warszawy do Salonik dolecimy LOT-em. Ceny biletów od 500 zł w obie strony. Rejs trwa nieco ponad 2 godz.; lot.com.
Komunikacja
- Po centrum miasta najlepiej przemieszczać się na piechotę. Taksówki są tańsze niż w Polsce. Przydatna aplikacja to Beat. Oficjalna aplikacja komunikacji miejskiej to OASTH.
- Gotowe trasy do zwiedzania znajdziemy na thessaloniki.net. Tam też są informacje o darmowych (za napiwek) pieszych wycieczkach z przewodnikiem.
Nocleg
- Hotel Onoma Monastiriou 24, ma artystyczne wnętrza i wspaniały taras z basenem i panoramą na Saloniki, blisko stąd do większości atrakcji; onomahotel.com.
- TBA Hyatt, położony wśród zieleni na uboczu Salonik, oferuje ciszę i spokój.
Jedzenie
Restauracja To Dixti na placu Athonos, przy ulicy Dimitsa
i Dragoumi 18, oferuje rodzinną atmosferę i pyszną domową kuchnię. Owoce morza, ręcznie robione kotleciki z cukinii, smażony ser feta z miodem i sezamem.
Blé Vin, na deptaku Agias Sofias i ulicy Georgiou Stavrou 14. To piekarnia, cukiernia, palarnia kawy, prosciutteria i winiarnia z piwniczką, która oferuje chyba największy wybór win w Salonikach.
Restauracja Golden Star Hotel w Peraia, miejscowości na riwierze Salonik (jakieś 30 min jazdy taksówką do centrum). Stoliki ustawione są na plaży, a podczas kolacji możemy się spodziewać niezapomnianych zachodów słońca nad Zatoką Salonicką.
Zakupy
Warto przywieźć stąd oliwki, oliwę, sery, miód tymiankowy czy mydło.
Źródło: archiwum NG
Nasz ekspert
Agnieszka Franus
Agnieszka Franus – zastępczyni redaktora naczelnego magazynów National Geographic, National Geographic Traveler, redaktor naczelna Kaleidoscope. Z wykształcenia geolog. Jej pasje to historia, fotografia i podróże. Najlepiej wypoczywa wędrując po górach, a w wolnych chwilach lubi gotować dla przyjaciół.

