Koniec tej sielanki nastąpił o północy z 24 na 25 sierpnia 79 r.

Wybuch Wezuwiusza położył kres istnieniu miasta, zwanego „ukochanym przez Wenus”. Kiedy szesnaście stuleci później, za panowania Karola VII Burbona, rozpoczęła się systematyczna eksploracja pogrzebanej metropolii, odkrywcy na własne oczy mogli się przekonać, że uczucie bogini miłości było w pełni odwzajemnione.
Ulubionym miejscem wypoczynku pompejańskich patrycjuszy były łaźnie. W samym mieście znajdowało się ich kilka, ale największym powodzeniem cieszyły się przybytki podmiejskie. Nie tylko dlatego, że były nowocześniejsze, zachwycały pięknymi mozaikami i freskami, a zastosowane przy ich budowie rozwiązania hydrauliczne dziwią nawet współczesnych znawców tej dziedziny. Swą popularność zawdzięczają temu, że wstęp do nich mieli nie tylko mężczyźni, lecz także kobiety. Czy pompejańskie matrony rzeczywiście tam chadzały? Nie wiadomo. Naukowcy ciągle toczą spory na ten temat. Jedni uważają, że tak, inni twierdzą, że z termalnych rozkoszy korzystały wyłącznie panie o nie najlepszej reputacji. W rozbieralni w Thermae Suburbanae, oczywiście wspólnej dla przedstawicieli obu płci, umieszczono szesnaście fresków ze scenami erotycznymi. Wśród tych wyobrażeń znajduje się scena miłości safickiej – jedyny tego rodzaju wizerunek zachowany w malarstwie antycznym. Malowidła oznaczone dodatkowo numerem umieszczono nad niszami, w których klienci zostawiali swoje tuniki.

Reklama

Skojarzenie sceny erotycznej z liczbą prawdopodobnie ułatwiało zapamiętanie tej niszy. Szczególnie że w starożytności krążyło wiele katalogów z opisanymi i numerycznie sklasyfikowanymi pozycjami seksualnymi. W kompleksie termalnym znajdują się też piękne mozaiki erotyczne o komicznym charakterze. Zdecydowanie mniej wyrafinowane artystycznie wizerunki zdobią pompejański dom publiczny. Jeden z ok. 25 lokali spod znaku czerwonej latarni w odróżnieniu od wielu jednoizbowych przybytków, często zlokalizowanych na tyłach gospody czy austerii, był świetnie zorganizowany i działał legalnie. Tak jak przed wiekami również i dziś cieszy się wielką popularnością. Nawet poza sezonem ustawia się przed nim spora kolejka turystów, którzy jeden za drugim wchodzą do środka. Na parterze oglądają pięć małych pomieszczeń z murowanymi łóżkami i latryną, a na piętrze – bardziej luksusowe pokoje z drewnianymi łóżkami. Umieszczone nad nimi malowidła ścienne przedstawiają erotyczne pozy wraz z ceną usługi. Na fresku obrazującym akt seksualny a tergo widnieje napis: lente impelle (posuwaj powoli). Obecnie malowidło znajduje się w muzeum archeologicznym w Neapolu.

Za seks antyczni pompejanie z reguły płacili od dwóch do ośmiu razy więcej niż za porcję dobrego wina.

W domach publicznych, zwanych wówczas lupanarami, od słowa lupa oznaczającego prostytutkę, pracowały najczęściej niewolnice orientalne i greckie. Bywało też, że najstarszy zawód świata uprawiały kobiety wolne. Jako swoiste hobby traktowała przecież tę profesję słynąca z urody pierwsza dama Rzymu, żona cesarza Klaudiusza – Messalina. Arystokratka incognito wynajmowała pokój w domu publicznym. W legalnie działających pompejańskich burdelach, jak w całym cesarstwie, prostytutki musiały być zarejestrowane i płaciły podatki. Jako że ten zawód cieszył się sporą popularnością, uprawiające go kobiety wabiły klientów, pokazując się nago lub w przeźroczystych szatach. Inną formą reklamy były napisy na murach, sławiące kwalifikacje w sztuce kochania tej czy innej córy Koryntu.

Pompejańskie mury pulsowały życiem – do tej pory badacze odnaleźli na nich ponad 120 graffiti o seksualnym zabarwieniu.

Często były to ogłoszenia wypisywane przez panie uprawiające najstarszy zawód świata. Niejaka Felicja, pisząc: Felix felat – 1 assi, lapidarnie informowała, że za tę skromną kwotę wykonuje fellatio. Jej konkurentka Euplia żądała pięciokrotnie więcej. Najwyraźniej była to kobieta wykształcona i niezwykle zręczna w sztuce kochania, skoro obrała sobie za pseudonim imię nadawane przez artystów bogini Wenus. Dwaj panowie Glyco i Maritimus za pomocą graffiti informowali zainteresowane panie, że są mistrzami miłości francuskiej zawsze gotowymi, za niewygórowaną cenę, na ich rozkazy. Napisy służyły nie tylko reklamie płatnych usług seksualnych. W ten sposób mężczyźni chełpili się sprawnością fizyczną, umieszczając na murach krótkie opisy swoich seksualnych wyczynów lub, jak niejaki Festo, ograniczając się do lakonicznego stwierdzenia: hic fufuit cum sodalibus – tu z kolegami p... Wesoła ostentacja jurności była czymś zupełnie naturalnym.

Pompejanie nie byli spętani pojęciem grzechu i wstydu powodowanego nagością. Ogromną rolę odgrywało to, że połowę społeczności stanowili niewolnicy. Definicja prawna określała ich jako instrumentum vocale, czyli przedmiot mówiący, co sprawiało, że poza legalnym związkiem małżeńskim patrycjusze mieli do dyspozycji kobiety i mężczyzn, którzy byli zobowiązani do zaspokajania ich wszelkich potrzeb, także seksualnych. Dlatego patrycjusze z reguły nie chadzali do domów publicznych – ich klientelę stanowiły niższe klasy, a także niewolnicy i gladiatorzy. Ci ostatni byli prawdziwymi idolami. Podobnie jak dziś włoskie dziewczęta śnią o piłkarskich gwiazdach, tak ich poprzedniczki wzdychały do atletycznie zbudowanych wojowników.


Pompejanki uwielbiały zręcznie władającego harpunem i trójzębem sieciarza o imieniu Crescente.

Jeden z napisów głosi, że to najlepszy „nocny lekarz pań i panien”. Ponieważ gladiatorzy byli z reguły niewolnikami, można by sądzić, że interesowały się nimi tylko kobiety niższego stanu. Otóż nic bardziej mylnego! Żyjący w owych czasach satyryk opisał historię dziewczyny o imieniu Eppia, która opuściła swych zamożnych rodziców dla gladiatora Sergetta. Nie ulega też wątpliwości, że w nocy z 24 na 25 sierpnia 79 r. w budynku, w którym stacjonowali dorodni zawodnicy, przebywała młoda kobieta. Znalezienie jej kości w tym męskim otoczeniu wprowadziło naukowców w niemałe zdziwienie. Kim była? Zaledwie przyszła czy też już zbierała się do wyjścia? Tego nigdy się nie dowiemy. Faktem jest natomiast, że musiała wywodzić się z bogatej rodziny. Dziewczyna miała na sobie klejnoty i kosztowności, jakich nie mogła posiadać niewolnica, służąca ani prostytutka. Młoda kobieta, najprawdopodobniej mężatka (układ kostny wskazywał na przebyty poród) mogła być żoną starego patrycjusza, która szukała rozkoszy w ramionach silnego kochanka. Małżeństwa niedopasowane wiekiem były w starożytnym Rzymie nader częste. Jest to więc bardzo prawdopodobne wytłumaczenie. Tym bardziej że pompejanki ceniły sobie cielesne rozkosze. Poeta Juwenalis ubolewał nad degradacją i rozpasaniem społeczeństwa, a zwłaszcza nad nieobyczajnością kobiet. „Dawno minęły czasy, kiedy kobiety siedziały nad wijącym się wrzecionem pod ojcowskim, a później mężowskim dachem. Dziś te nimfomanki uganiają się za kochankami, a jeśli zadowolą się jednym, uważają to za cnotę” – pisał. Gdy jednak niewierność żony wychodziła na jaw, zdradzeni mężowie srogo karali ich kochanków. Standardem było obcięcie uszu i nosa albo penisa. Często patrycjusze oddawali przyłapanego nieszczęśnika służącym i niewolnikom, aby ci mogli z nim spółkować. Seks homoseksualny był w cesarstwie rzymskim częsty, ale rolę pasywną odgrywali zawsze niewolnicy, dla wolnego obywatela pozycja ta była nie tylko upokorzeniem, ale i przestępstwem. Perfidną zemstą mężów na kochankach ich żon było też zmuszenie ich do fellatio, co również godziło w honor wolnego obywatela. Niewierne żony najczęściej czekała śmierć głodowa. Jaka kara spotykała patrycjuszy zdradzających swe małżonki? Żadna. Panowie mogli swobodnie dawać upust swoim lubieżnym fantazjom, kiedy, jak i z kim tylko chcieli.

Starożytni mieszkańcy Pompejów nie tylko z lubością oddawali się ars amandi.

Sztuka erotyczna otaczała ich praktycznie wszędzie – ściany domów zdobiły erotyczne freski, na kształty falliczne stylizowano wiele przedmiotów codziennego użytku. Modne były filiżanki, z których w momencie nalania do nich napoju wysuwał się penis. Desery podczas przyjęć podawano gościom na paterach podtrzymywanych przez starców z obwisłymi fallusami. Tego rodzaju przedmioty miały rozśmieszać biesiadników. Fizyczność i seks były częstym tematem rozmów i żartów, o czym świadczą rzeźby ogrodowe, graffiti czy malowidła ścienne. Wiele komicznych fresków o odcieniu erotycznym zachowało się w podmiejskich łaźniach. Jeden z nich przedstawia bożka Pana, który widząc śpiącą kobietę, pragnie ją posiąść, ale ucieka, zorientowawszy się, że to hermafrodyta. Niestety, osobnik o podwójnej płci nie ma zamiaru wypuścić go z objęć. O ile cielesność była dla antycznych mieszkańców Pompejów naturalną częścią egzystencji, o tyle motywy falliczne pełniły funkcję dobrej wróżby. W Casa dei Vettii znajduje się malowidło bożka płodności Priapa, którego ogromnych rozmiarów członek spoczywa na jednej stronie wagi, zaś przeciwwagę stanowi sakwa pełna pieniędzy. Rzeźbione penisy zwisające nad drzwiami sklepów wróżyły obfitość. Czy była to skuteczna próba zjednania sobie fortuny? To już trzeba sprawdzić samemu, kupując podczas wizyty w Pompejach amulet o fallicznych kształtach.

W miarę jak posuwały się rozpoczęte w 1748 r. prace wykopaliskowe w Pompejach, biorący w nich udział burbońscy żołnierze nie mogli oprzeć się wrażeniu, że ulubionym zajęciem antycznych obywateli było spółkowanie.

Codziennie odkrywali kolejne sprośne malowidło, lubieżną rzeźbę czy naczynie, którego nieobyczajny kształt wprawiał w zażenowanie najbardziej frywolnych mężczyzn. Chwile prawdziwego zakłopotania przeżył w 1819 r. przyszły król Neapolu Franciszek I, który wraz z córką postanowił zwiedzić zgromadzoną w tym mieście kolekcję pompejańską. Po wizycie zasugerował, by liczący 102 eksponaty zbiór umieścić w sekretnym gabinecie (Camera Segreto), gdzie mogłyby go oglądać jedynie osoby dorosłe o „nieposzlakowanej moralności”. Tak się też stało. Pomieszczenie zamknięto na trzy spusty w sensie dosłownym, gdyż założono trzy różne zamki. W 1851 r. umieszczono tam również posągi nagich Wenus, ponieważ według ówczesnych rządzących obrażały one publiczną moralność, i zamurowano drzwi. Mur przetrwał dziewięć lat. Zburzył go tuż po wkroczeniu do miasta Giuseppe Garibaldi. Przed II wojną światową, aby obejrzeć kolekcję, trzeba było mieć pozwolenie ministra edukacji. Sekretny gabinet został udostępniony publiczności dopiero w 2000 r. Kolekcja zajmuje trzy salki. W sieni ulokowano marmurową rzeźbę bożka Pana spółkującego z kozą. To datowane na około I w. p.n.e. dzieło, znalezione w Herkulanum, było zawsze najbardziej cenzurowanym eksponatem i jednocześnie symbolem Sekretnego Gabinetu.

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama