Ponad 40 lat temu pod jadącą ciężarówką zapadła się jedna z głównych ulic Chełma. Zupełnie przypadkowo odkryto wówczas pod miastem plątaninę korytarzy. Część zasypano, ale fragmenty udostępniono turystom. Dziś Chełmskie Podziemia Kredowe to punkt obowiązkowy podczas zwiedzania nie tylko miasta, ale i regionu. Przekraczam bramę do podziemnego świata. W powietrzu unosi się charakterystyczny zapach wilgotnej skały. Tam, gdzie światło natrafia na kredę, odbite od czystej skały, rozświetla zaskakująco dużą przestrzeń, dając przy tym tajemniczą poświatę. Nagle wyłania się duch Bieluch, powiernik ukrytych w podziemiach skarbów. Strażnik tajemniczego labiryntu korytarzy i niewielkich komór o białych jak śnieg ścianach. Przez 2 km wspinam się w górę, to znów schodzę w dół, poznając kolejne poziomy krętych korytarzy. Mijam ślepe odcinki zawalonych chodników, potężne kredowe filary, lochy i ciągi rozwidlających się i krzyżujących chodników, które po szybko powodują absolutny zanik poczucia odległości, stron świata i upływającego czasu. Jestem w podziemnym królestwie dawnych sztolni i wyrobisk, które niczym szwajcarski ser dziurawią całe wzgórze. Na nim wznosi się miasto. Wzgórze zbudowane zostało z kredy, której grubość pokładów szacowana jest czasami nawet na 800 m! Pierwsze wzmianki o pozyskiwaniu kredy w obrębie miasta pochodzą jeszcze z XIII w. Wydobywali ją wszyscy mieszkańcy i to bez jakiejkolwiek kontroli. Prace eksploatacyjne trwały do XIX w. Na początku XX w. zakazano ich już całkowicie. Kiedy po przejściu labiryntu wychodzę na powierzchnię, miasto, które przecież nic się nie zmieniło w trakcie mojej krótkiej wizyty pod ziemią, w moich oczach wygląda jednak zupełnie inaczej. Warto wiedzieć:

  • 2 km długości ma podziemna trasa udostępniona turystom.
  • Chełmskie Podziemia Kredowe przy ul. Lubelskiej 55A można zwiedzać przez cały rok. Ceny biletów: ulgowy 7 zł, normalny 10 zł. Godziny wejść dla turystów: 11, 13, 16.