Reklama

Spis treści:

  1. Po mistrzowskich trasach Méribel
  2. Saint-Martin-de-Belleville
  3. Chalet du Sunny

Zakładamy narty pod hotelem i w zasadzie już jesteśmy na stoku. Nie musimy nigdzie jechać busem, autem czy bryczką. Moglibyśmy nawet założyć narty już w pokoju i wyskoczyć przez okno na zaśnieżoną pochyłą polanę. Potem pod wiaduktem do wyciągu i dalej fruuu... w wysokie Alpy. Jesteśmy w Les Menuires, w sercu doliny Belleville, jednej z tzw. Trzech Dolin (Les Trois Vallées), które uważane są za największy teren stricte narciarski na świecie. Znajduje się tu w sumie 335 tras o łącznej długości ponad 600 km!

Sama stacja narciarska Les Menuires powstała w 1964 r. i chwali się 89 trasami i 31 wyciągami. Do tego dochodzi kilkadziesiąt restauracji i równie wiele hoteli. Centrum ośrodka jest La Croisette, czyli „patelnia”, na której kończy się większość zjazdów. I przy której można coś zjeść, wypożyczyć sprzęt czy po prostu odpocząć. To stąd wieczorem ruszamy przez góry na skuterach śnieżnych. Wiatr urywa głowę, śnieg rozbryzguje się wysoko na boki. Jest mroźno, ale rozgrzewa nas adrenalina.

Po mistrzowskich trasach Méribel

Następnego dnia udajemy się do niedalekiego Méribel. – Samochodem jechalibyśmy tam godzinę. Na nartach co najmniej dwa razy szybciej. Mimo że przez wysokie góry – mówi nasz przewodnik Tomek Winiarski. W Les Menuires spędza każdą zimę od 1987 r. Pracuje tu jako instruktor, a o okolicy wie wszystko.

Dzięki temu po drodze mamy też szybką i darmową lekcję historii sportu. Tomek wspomina, jak pracował podczas zimowych igrzysk olimpijskich Albertville w 1992 r., które odbywały się m.in. na stokach, na których teraz szusujemy, a więc Les Menuires i Méribel. Ale też obiektach w Courchevel, La Plagne, Tignes, Val d’Isere, Les Arcs i wielu innych.

Igrzyska i mistrzostwa

– Trudno sobie wyobrazić, jak wyglądają trasy dla najlepszych. W 1992 r. miałem przyjemność pracować nad przygotowaniem slalomu w Les Menuires w ramach igrzysk. Wydawało nam się, że wszystko jest świetnie, ale przyjechał delegat FIS i kazał całą nawierzchnię zeskrobać, a potem zalać wodą i zamrozić. Oni naprawdę jeżdżą po lodzie! Dzięki temu trasa zjazdowa tak szybko się nie niszczy i jest sprawiedliwiej.

W Les Menuires podczas olimpiady rozegrano prestiżowy slalom męski, a w Méribel, do którego właśnie dojeżdżamy, slalomy kobiece i zawody hokejowe. W osadzie Méribel-Mottaret, gdzie znajduje się stadion narciarski ze sporymi trybunami i stromym stokiem, odbywają się też męskie konkurencje mistrzostw świata w narciarstwie alpejskim: slalom gigant i slalom specjalny. – A tam, wyżej, odbywa się bieg zjazdowy – pokazuje Winiarski. Konkurencje kobiece z kolei są w niedalekim Courchevel.

Francja uruchamia nocny pociąg z Paryża w Alpy
Francja uruchamia nocny pociąg z Paryża w Alpy Francja uruchamia nocny pociąg z Paryża w Alpy, fot. Davidzfr/Adobe Stock

Szusujemy dalej. Po kolejnych kilkunastu minutach przejeżdżamy obok miejsca, w którym w grudniu 2013 r. doszło do głośnego wypadku z udziałem legendy Formuły 1 Michaela Schumachera. Sportowiec wyjechał poza trasę, nie zauważając schowanych pod śniegiem skał. Wywrócił się i uderzył głową w kamień. Nie pomógł kask, a zaszkodziła prawdopodobnie zamontowana na nim kamerka go pro. Niemiec zapadł w długą śpiączkę, do dziś nie odzyskał sprawności.

Saint-Martin-de-Belleville

Wieczorem zjeżdżamy niżej, do urokliwego Saint-Martin-de-Belleville. To również stacja narciarska, ale już całkiem inna niż Les Menuires. O ile tę drugą stworzono w XX w. od zera na terenach dawnej kopalni węgla, o tyle Saint-Martin to tradycyjna wieś, w której podziwiamy i piękny barokowy kościół, i mnóstwo starych budynków z różnych epok.

Przede wszystkim jednak zwiedzamy malutkie, ale szalenie ciekawe lokalne muzeum. Mamy tu więc typową chatę pasterską, w której mieszkańcy żyli razem ze swoim bydłem. Przyglądamy się domowym sprzętom i ściennym malowidłom, które obrazują życie alpejskich wieśniaków w kolejnych miesiącach roku. Oglądamy też krótkie, ale pouczające filmy o pracy rolników, dawnych metodach wytwarzania masła czy cepowaniu i mieleniu ziaren na mąkę.

Chalet du Sunny

Ostatniego dnia szusujemy od wczesnego rana do późna, jedynie z krótką przerwą na lunch. Przed powrotem chcemy się nasycić górskimi krajobrazami, śniegiem, alpejskim powietrzem. Słońce niestety wychodzi zza chmur rzadko, ale i tak mamy z jazdy sporo frajdy.

Trudno w to uwierzyć, ale gdyby w tym samym czasie w Trzech Dolinach działały wszystkie wyciągi, w ciągu godziny byłyby w stanie przetransportować na stoki aż 260 tys. ludzi! Na szczęście ogrom terenu sprawia, że tłumów wokół nie widać. Każdy jest w stanie znaleźć tu swoją niszę i naprawdę dużo przestrzeni. To niewątpliwie jest wielki atut miejsca.

Na ostatnią kolację, do Chalet du Sunny na wysokości 2500 m n.p.m., jedziemy... ratrakiem. Wiatr dmie, śnieg oblepia szyby tak, że nic wokół nie widać. Maszyna warczy i podskakuje na wertepach. Wrażenie jest takie jak podczas jazdy czołgiem. W ciągu dnia można by tam pewnie dotrzeć na nartach, ale teraz, po zmroku, inaczej się nie da. Cóż, zwłaszcza po takiej wycieczce fondue w górskiej chacie na tej wysokości smakuje wybornie.

Źródło: archiwum NG

Reklama
Reklama
Reklama