Reklama

W tym artykule:

Reklama
  1. Co miało powstać, a co dziś możemy zobaczyć
  2. Wjosa dla każdego – spacer, kajaki i gorące źródła
  3. Festiwal, cerkwie i kawa z gliko, czyli Wjosa po albańsku
  4. Wjosa – informacje praktyczne

Kamienny łukowaty most nie ma barierek i stoi tu od kilkuset lat. Siedzimy na jego krawędzi, machając nogami w powietrzu, i plujemy pestkami wiśni do turkusowej wody. Pod nami przetacza się Shushicë – dopływ przecinającej południe Albanii Wjosy, jednej z ostatnich nieuregulowanych rzek w Europie. Dwa lata temu została ona, wraz z dopływami, objęta ochroną Parku Narodowego Rzeki Wjosy. – Czekaliśmy na to całe lata – mówi Gent Mati z firmy Outdoor Albania, który pokazuje mi okolice rzeki. – I dalej byśmy czekali, gdyby nie wsparcie Leonarda DiCaprio.

Trzeba było głosu słynnego aktora, by albański rząd porzucił plany projektów górniczych i hydroinżynieryjnych i przychylił się do pomysłu wyznaczenia tu obszaru chronionego. Wjosa jako pierwsza rzeka w Europie zyskała parkowy statut. – Wcześniejsze plany zakładały postawienie na rzece i strumieniach ponad osiemdziesięciu zapór i pięciu elektrowni wodnych – mówi Gent.

Park ma powierzchnię 12 727 ha i obejmuje niemal całą rzekę Wjosę na terytorium Albanii oraz trzy dopływy: Drino, Bënçe i Shushicë. Władze prowadzą teraz rozmowy ze stroną grecką, by rozszerzyć ochronę także na tamten kraj (Wjosa ma źródło w górach Pindos) i stworzyć transgraniczny park Aoos-Vjosa.

Co miało powstać, a co dziś możemy zobaczyć

Dzień wcześniej wybrałem się w okolice wioski Queserat, gdzie miała powstać największa, wysoka na 50 m tama. Wizyta pozwoliła mi się rozeznać, o co tak naprawdę toczyła się walka aktywistów – wzgórza po obu stronach rzeki pocięte są głębokimi, ogołoconymi z zieleni tarasami.

Wciąż stoi tam jeszcze kilka koparek pozostawionych przez włoską firmę, która prowadziła prace budowlane, zanim je porzuciła. Krajobraz przypomina scenę z filmu postapokaliptycznego. Wiatr unosi pył, zranione wzgórza tkwią w ciszy – ptaki, zwierzęta, ale nawet i ludzie omijają to miejsce szerokim łukiem.

Gdyby nie wymuszona działaniami aktywistów zmiana planów władzy, dziś stałaby tu betonowa zapora. Obecny brzeg Vjosy znajdowałby się dobre 30 m pod wodą.

– Bioróżnorodność tych okolic ma swoje źródło w tym, jaki jest stan rzeki – tłumaczy Gent Mati. – To skomplikowany system, w którym wszystko jest od siebie zależne. Małże filtrują wodę, dzięki czemu ryby mają dobre warunki do życia, a skoro jest dużo ryb, to dobrze mają się też drapieżniki, takie jak na przykład wydry. Postawienie zapory zakłóciłoby równowagę, która kształtowała się przez tysiące lat.

Na rzece Wjosie organizowane są spływy kajakowe
Na rzece Wjosie organizowane są spływy kajakowe / fot. Martin Mecnarowski/Shutterstock

Wjosa dla każdego – spacer, kajaki i gorące źródła

Gdy później siedzimy na krawędzi rozciągniętego na rzeką Shushicë mostu weneckiego z XVII w., mam poczucie, że takie chwile beztroskiej bezczynności najpełniej pozwalają docenić bogactwo tych terenów. Nasz wzrok nie napotyka miast, wiosek czy domów, zahaczając jedynie o poszarpane sylwetki gór, kamienistą drogę biegnącą między zaroślami oraz wstęgę turkusowej wody omijającej skalne bloki.

Wjosa oraz jej dopływy są obrazem niezmienności. Ten most i prowadząca do niego droga, dokładnie tak jak trzysta lat temu, pomieści co najwyżej wędrowca lub jeźdźca na koniu. Siedzimy w milczeniu, wypatrując co jakiś czas w górze sylwetki Leonardo DiCaprio pomógł ocalić rzekę Wjosa. Co go do tego skłoniło? (zwany też ścierwnikiem). To zagrożony w Europie drapieżnik, który w tych górach występuje jednak dość regularnie.

– Zawsze mnie dziwi to, że Wjosa jest tak mało znana – mówi mój przewodnik. – Ta rzeka jest przecież ewenementem na skalę światową. Podobne warunki zachowały się niemal wyłącznie na niezamieszkanych terenach Arktyki, w dorzeczu Amazonki czy Konga.

Umiarkowana rozpoznawalność, jaką cieszy się albańska rzeka, ma dobre strony. Dolina Wjosy, choć dziś rozwija się coraz szybciej, pozostaje miejscem niezadeptanym. Powołanie parku narodowego (i zainteresowanie tym regionem Leonarda DiCaprio) z pewnością przyciągnie jednak uwagę świata.

Turystyka jest tutejszej społeczności potrzebna, równocześnie jednak – jeżeli wymknie się spod kontroli – może się stać źródłem problemów. Zarówno aktywiści, jak i władze parku wierzą jednak, że da się temu zaradzić. Masowy ruch turystyczny skupia się na wybrzeżu kraju. W góry i dolinę rzeki zapuszczają się głównie indywidualni podróżnicy szukający kontaktu z przyrodą, lokalnych produktów i kultury.

Wjosa nie sprzyja pospiesznej turystyce. Żeby w pełni docenić zalety tego regionu, trzeba dać sobie czas na to, by w spokoju pobyć pośród natury.

Festiwal, cerkwie i kawa z gliko, czyli Wjosa po albańsku

Wybieram się więc na zorganizowany spływ kajakiem 13-kilometrowym odcinkiem rzeki biegnącym przez wąwóz Këlcyrë. Nurt nie jest specjalnie wartki, płynę więc spokojnie, lekko korygując tylko kierunek wiosłem i unikając lejących się z góry rześkich strumieni.

Po skałach pną się gęste trawy, ze szczelin wychylają się kwiaty, a samosiejki drzew na kamiennych półkach wyginają się w przedziwne formy, prąc w kierunku światła. W oddali, na szczycie wysokiego wzgórza, widzę ruiny twierdzy stojącej tu od niemal 2,5 tys. lat i wyznaczającej punkt, z którego wypatrywano niegdyś najeźdźców.

W połowie spływu docieramy do kamienistej plaży, przy której robimy postój na przekąskę. Czeka tu, przywieziony przez pracownika wypożyczalni kajaków, czajnik z gorzką kawą oraz gliko – gotowane w gęstym syropie owoce i orzechy z pobliskich sadów. Ta glukozowa bomba stawia nas na nogi, podobnie jak kieliszek raki, winogronowego destylatu. Pomimo popularności tego mocnego alkoholu rzadko widuje się jednak kogoś pijanego.

Położone nad Wjosą miasto Permet jest świetną bazą wypadową na trekking, rafting czy offroad
Położone nad Wjosą miasto Përmet jest świetną bazą wypadową na trekking, rafting czy offroad / fot. Westend61/Getty Images

Dzień kończę w Bënjë, wiosce leżącej kilka kilometrów na północ od Wjosy. Tuż obok kamiennych domów toczy się rzeka Lengarica, również podlegająca ochronie parku narodowego. Z sześciu źródeł po obu stronach rzeki wybija bogata w siarczany woda w temperaturze od 26 do 32 st. C. Wieczorami baseny pustoszeją, a dzięki większej różnicy temperatur między wodą a powietrzem kąpieliska wydają się jeszcze cieplejsze. Pławimy się więc skryci w kłębach pary i gadułamy, pokazując sobie co jakiś czas sylwetki przelatujących nisko nietoperzy.

Miłośnicy Wjosy prędzej czy później trafiają do miasteczka Përmet leżącego nad zakolem rzeki. Miejsce przyjęło na siebie rolę głównej bazy wypadowej i gospodarza festiwalu Vjosa n’Fest. Muzyka, lokalna kuchnia i wspólne wędrówki promują region. Następnego dnia wybieram się na krótką przechadzkę do XVIII-wiecznej cerkwi w wiosce Leusë. Wjosa wciąż jest terenem niemal dziewiczym, w którym obecność człowieka jest ledwie zaznaczona.

Wjosa – informacje praktyczne

Dojazd

  • Jeżeli za bazę wypadową obierzecie miasteczko Përmet, będziecie mogli dojechać do niego autobusem z Tirany za 65 zł. Podróż trwa ponad 4,5 godz., a połączenie obsługuje linia Tisa Travel, autobus odjeżdża raz dziennie.

  • Dobrze też wypadnie auto – ze stolicy do celu dotrzecie w 3,5 godz. Najtańszy będzie samochód w wypożyczalni na miejscu. Ceny zaczynają się już od 80–100 zł za 3 dni (szukaj w ofercie takich firm jak Rent Motors).

Nocleg

  • Ferma Albankik, położona 20 km od Kelcyrë, oferuje zarówno miejsca noclegowe, jak i restaurację oraz sklepik. Właściciele promują zrównoważony rozwój. Dobra baza wypadowa, jeżeli planujecie wycieczki po górach, rafting lub wyprawy offroadowe. Pokój dla 2 os. kosztuje 55 euro za noc, śniadanie wliczone w cenę.

  • Hotel Kaso Ervehe w samym centrum Përmet to nie tylko schronienie dla tych którzy lubią tradycyjne budynki, ale też doskonała baza do długodystansowych wędrówek. Dwugodzinne offroadowe wyprawy po wąwozie Vjosë pod wodzą przewodnika, kosztują ok. 300 zł. Noclegi podawane są z domowym serem, jogurtem i świeżo upieczonymi śniadaniami. Cena za dwójkę od 150 zł za dobę.

Warto wiedzieć

  • Rafting na rzece Vjose trwa ok. 2 godz., a większość spływów rusza z okolic Përmetu! Ceny oscylują wokół 40 euro za osobę (w cenie jest też transport na miejsce startu i powrót do bazy, opiekun, wiosła i profesjonalna uprząż). Szukajcie wyprawowego tego typu wycieczek – polecamy Albanię Rafting Group.

  • Organizują też offroadowe wyprawy całodzienne, kolacje oraz różne atrakcje, których główną oś stanowi natura (wraz ze śniadaniem – 99 euro za osobę).

Reklama

Źródło: National Geographic Traveler

Reklama
Reklama
Reklama