„To jeden z najbardziej fascynujących krajów na świecie” – dziennikarz Travelera znalazł swoje miejsce na Ziemi
Kolumbia to kraj, który trudno zaszufladkować – zaskakuje różnorodnością, zachwyca krajobrazami i porusza historią. Właśnie tam ruszył Maciej Wesołowski, by odkryć miejsca, które nie mieszczą się w typowym przewodniku turystycznym.

Spis treści:
- Tradycyjne kolumbijskie śniadanie w sercu Bogoty – agua de panela zamiast kawy
- Kolumbia – kraj kontrastów, magii i nieodkrytych skarbów Ameryki Południowej
- Kolumbia – kraj, w którym spotykają się wszystkie oblicza Ameryki Łacińskiej
- Kolumbijski aktywizm miejski – lekcja dla Polski od serca Ameryki Łacińskiej
Podróżując po Kolumbii, reporter National Geographic Traveler Maciej Wesołowski dociera nie tylko do popularnych miejsc, ale przede wszystkim do tych zapomnianych, nieoczywistych, często pomijanych przez turystów. To właśnie tam spotyka ludzi, którzy dzielą się swoimi historiami – pełnymi nadziei, bólu, kontrastów. Kraj ten, niegdyś kojarzony głównie z kartelem narkotykowym, dziś odkrywa przed nim zupełnie inne oblicze – pełne życia, dźwięków, smaków i emocji.
Tradycyjne kolumbijskie śniadanie w sercu Bogoty – agua de panela zamiast kawy
Pamiętam dobrze smak śniadania podczas mojej pierwszej wizyty w Bogocie. Był wczesny ranek, być może jeszcze przed siódmą. Ulice były niemal puste, mimo że znajdowałem się w samym centrum jednej z największych metropolii Ameryki Południowej. Usiadłem w zabytkowej, ponad 200-letniej kawiarni La Puerta Falsa, zlokalizowanej tuż przy Plaza Bolívar – najważniejszym placu w Bogocie, symbolicznym sercu nie tylko miasta, ale i całego kraju – wspomina Maciej Wesołowski.
Zamówiłem kawę, bo wydawało mi się to oczywiste – Kolumbia i kawa to przecież niemal synonimy. Kelner jednak zaskoczył mnie, mówiąc, że kawy nie mają. W La Puerta Falsa serwuje się tylko to, co pito w czasach sprzed narodzin kawowej potęgi Kolumbii – czyli agua de panela. Panela to nieskrystalizowany suszony sok z trzciny cukrowej, sprzedawany w formie twardych, brązowych kostek – przypominających nieco szare mydło. To produkt powszechny, szczególnie w wiejskich regionach Andów i w domach rolników, gdzie przez wieki stanowił podstawę codziennej diety.

Agua de panela, czyli gorąca woda z rozpuszczoną panelą, często wzbogacana kilkoma kroplami świeżo wyciśniętej limonki, nie tylko dostarcza energii, ale i nawadnia. To napój, który odżywia ciało i koi zmęczenie – nic więc dziwnego, że przez wieki był nieodłącznym elementem poranka kolumbijskich campesinos. Dla mnie, zmęczonego podróżą i rozregulowanego jetlagiem, był to napój idealny. Mimo że była to przecież tylko woda z cukrem, smakowała wybornie – może właśnie dlatego, że niosła ze sobą smak historii i tradycji, a nie sztucznie wykreowane doznania kulinarne.
Kolumbia – kraj kontrastów, magii i nieodkrytych skarbów Ameryki Południowej
Kolumbia zbyt często pojawia się w mediach w kontekście przemysłu narkotykowego i nazwiska, które zdominowało światowe nagłówki – Pablo Escobara. Ale Kolumbia to znacznie więcej niż mroczna legenda kartelu z Medellín. To kraj o niezwykle złożonej historii, wielowarstwowej tożsamości kulturowej i bogactwie, które rzadko trafia na pierwsze strony gazet.
To tutaj kawa nie jest tylko napojem – to dziedzictwo narodowe i sposób życia. Kolumbia, jako jeden z największych producentów kawy na świecie, szczyci się plantacjami rozciągającymi się na zielonych zboczach Andów, gdzie klimat i wysokość tworzą idealne warunki do uprawy jednej z najlepszych arabik globu.
Jako jedyny kraj Ameryki Południowej z dostępem do dwóch oceanów – Pacyfiku i Atlantyku (przez Morze Karaibskie) – Kolumbia oferuje spektakularną różnorodność geograficzną i klimatyczną. Od chłodnych, górskich pasm i kolonialnych miasteczek po gorące karaibskie plaże i wilgotne lasy tropikalne Amazonii.
To także ojczyzna Gabriela Garcíi Márqueza, laureata literackiego Nobla i twórcy niezapomnianego realizmu magicznego, który uczynił Kolumbię scenerią swojej literackiej mitologii. To kraj Shakiry, która w swoich rytmach niesie ducha karaibskiej Barranquilli. Ale także dziesiątek innych artystów, poetów, malarzy i rzemieślników, którzy tworzą kulturę pełną pasji, koloru i ekspresji.
W sercu tej różnorodności bije jedno z najbardziej zaskakujących cudów natury – Caño Cristales. Ta rzeka, znana jako „rzeka pięciu kolorów” lub „płynna tęcza”, znajduje się na południe od Bogoty, w Parku Narodowym Serranía de la Macarena. Od września do listopada jej wody przybierają intensywne barwy czerwieni, żółci, fioletu, zieleni i błękitu – wszystko za sprawą endemicznej rośliny Macarenia clavigera, rosnącej na dnie rzeki. To naturalne zjawisko nie ma odpowiednika nigdzie indziej na świecie i przyciąga podróżników szukających doświadczeń autentycznych, a nie turystycznych pocztówek.

Kolumbia – kraj, w którym spotykają się wszystkie oblicza Ameryki Łacińskiej
Słowo, które – jak przyznaje Maciej Wesołowski – najlepiej opisuje Kolumbię? Maravillosa, czyli po prostu cudowna. Ale zarazem różnorodna, nieprzewidywalna i zaskakująca. To kraj, który w jednej geografii łączy całą duszę Ameryki Łacińskiej.
Nie bez powodu mówi się, że jeśli chcesz poczuć klimat Karaibów – wybierz Dominikanę. Jeśli marzysz o chłodnym majestacie Pacyfiku – udaj się do Chile. Fascynują Cię andyjskie szczyty? Zobacz je w Ekwadorze. Jeśli ciągnie Cię do głębi Amazonii – odkryj Brazylię. A jeśli interesuje Cię dziedzictwo prekolumbijskich cywilizacji – postaw na Meksyk. Ale jeśli chcesz zobaczyć to wszystko w jednym kraju, bez przekraczania granic – leć do Kolumbii.
To właśnie tutaj Karaiby spotykają się z Andami, a Pacyfik z amazońską dżunglą. W ciągu jednego dnia możesz zanurzyć się w gwarze karaibskiego targu, a wieczorem słuchać ciszy wśród mglistych lasów wysokich Andów. Możesz płynąć rzeką pełną kolorów, a potem spacerować brukowanymi uliczkami kolonialnych miasteczek, gdzie czas zdaje się zatrzymać.

Kolumbijski aktywizm miejski – lekcja dla Polski od serca Ameryki Łacińskiej
Gdyby Maciej Wesołowski, autor książki „Cafe Macondo”, mógł coś zapożyczyć od Kolumbijczyków na polski grunt, nie miałby wątpliwości. – Przeniósłbym do Polski cały prężny ruch aktywizmu miejskiego – mówi bez wahania. To, jak mieszkańcy Kolumbii angażują się w sprawy swojej dzielnicy, swojego osiedla, a nawet pojedynczego kwartału ulic, naprawdę imponuje.
W kraju, który wciąż mierzy się z wyzwaniami społecznymi i ekonomicznymi, obywatele nie czekają biernie na zmiany – sami je inicjują. Organizują się w społeczności sąsiedzkie, współpracują z lokalnymi władzami, tworzą ogrody społeczne, rewitalizują podwórka, walczą o przestrzenie publiczne. Nawet małe działania, jak odmalowanie murów, stworzenie placu zabaw czy montaż ławek w cieniu drzew, stają się wyrazem głębokiego przywiązania do miejsca, które nazywają domem.
Wesołowski podkreśla, że ten rodzaj oddolnej odpowiedzialności za wspólnotę i przestrzeń wspólną mógłby być inspiracją dla mieszkańców polskich miast i miasteczek. – Naprawdę powinniśmy się od nich uczyć tego, jak można powalczyć o swoją małą ojczyznę – mówi. Bo Kolumbijczycy rozumieją, że miasto to nie tylko administracja – to przede wszystkim ludzie, ich relacje i troska o codzienność.
Źródło: National Geographic Traveler
Nasz ekspert
Maciej Wesołowski
Reporter. Redaktor prowadzący magazynu National Geographic Traveler. Autor książek reporterskich: „Szpagat w pionie. W drodze przez Indie” oraz „Cafe Macondo. Reportaże z Kolumbii”, współautor zbiorów reportaży „Tu drzwi trzeba otwierać powoli”, „Grzech jest kobietą”, „Warszawa nocą”. Publikował m.in. w Dużym Formacie Gazety Wyborczej, Przekroju, Wprost, Rzeczpospolitej, Tylko Rocku, Machinie, Podróżach, Wirtualnej Polsce i Onecie. Nominowany do nagród dziennikarskich, m.in. Grand Press, MediaTory, nagrody im. Teresy Torańskiej. Kaszëba z pochodzenia, kociewiak z urodzenia, suwalczanin z wychowania, warszawiak z wyboru. Uzależniony od podróży, spotkań z ludźmi, ekstrawaganckiej kuchni i muzyki Radiohead. Uwielbia kulturowe transgresje i etniczne koktajle Mołotowa.


