Kluby, groty i loża masońska. Co kryją podziemne pomieszczenia w Warszawie?
Wielkie miasto. Plątanina ulic, placów, parków, skwerów, tramwajowych torów. To wszystko widać. Na lotniczych zdjęciach, na fotografiach z najwyższych pięter wieżowców. A gdyby spojrzeć na miasto nie z lotu ptaka, a z pozycji, dajmy na to, dżdżownicy…? Bez żartów. Niech to będzie nietoperz, ale żeby zapytać go, co widzi, trzeba będzie włożyć kalosze.

- Katarzyna Świerczyńska
- , Olaf Kardaszewski
Spis treści:
- Tajemnica Parku na Książecem
- Nieznane przeznaczenie Gucin Gaju
- Współcześni mieszkańcy Gucina
- Podziemne życie nocne
Brzmi jak kiepski żart? Tylko, że to wcale nie jest żart. Po tygodniach starań w końcu udało się namówić pracowników Stołecznego Biura Konserwacji Zabytków, żeby zabrali nas w miejsce, które łączy to, co widać z lotu ptaka i to, co kryje się po ziemią. Tylko te kalosze… Zanim jednak je założymy, zajrzyjmy w miejsce suche, ale nie mniej tajemnicze.
Tajemnica Parku na Książecem
Na zboczu Skarpy Warszawskiej, przy ulicy Książęcej, mieści się intrygująca i unikatowa konstrukcja zakopana pod ziemią. Niepozorny kopiec przy stawie w Parku na Książęcem skrywa pełną tajemnic opowieść związaną z życiem Kazimierza Poniatowskiego – starszego brata króla Stanisława Augusta. Gdybyśmy w latach 70. XVII w. wspięli się w górę skarpy, naszym oczom ukazałyby się m.in. wieża Minaretu jakby wyjęta prosto z meczetu, Domek Imama czy Świątynia na Jońskich Kolumnach. Częścią parkowego kompleksu była również znajdująca się tam do dzisiaj grota, zwana Elizeum, której wyjątkowa przeszłość ciągle zachwyca.
Elizeum, czyli Salon Księcia
Spoglądamy przez kratę na korytarz prowadzący do głównej sali podziemnego salonu. Wystarczy zamknąć oczy i uruchomić wyobraźnię. Kilka metrów od nas znajduje się sala, po której kiedyś kroczyli dostojni goście zapraszani przez podkomorzego nadwornego Kazimierza Poniatowskiego. Nie każdy mógł tu wejść, nie każdy mógł spędzać czas w towarzystwie królewskiego brata.
Podziemny Salon Księcia został zaprojektowany przez niemieckiego architekta Szymona Bogumiła Zuga jako komnata w kształcie rotundy, podzielona na dwie części: centralną – rekreacyjno-wypoczynkowa i zachodnią – później wykorzystywaną jako lodownia przez Szpital św. Łazarza. Wnętrze sali centralnej zostało doświetlone przez otwór o średnicy 3 metrów, przykryty zewnętrzną latarnią w kształcie pawilonu chińskiego. Dobre oświetlenie było konieczne do ukazania pełni piękna wystroju 8-metrowej komnaty.
Dowód tego, jak ówcześnie wyglądało wnętrza groty, stanowi relacja angielskiego podróżnika Williama Coxe’a. W 1784 r. zwiedzał w towarzystwie Kazimierza Poniatowskiego i króla Stanisława ogród Na Książęcem:
„W niszach stały wygodne kanapy. Kiedyśmy się wszyscy unosili nad pięknością i elegancją rotundy, uszy nasze zachwycił nagle koncert wybornej muzyki, wykonany przez jakąś niewidzialną orkiestrę. (…) nagle spostrzegliśmy na środku salonu stół, nakryty tak wspaniale i tak błyskawicznie, iż odnieśliśmy wrażenie, że dzieją się jakieś cuda” – zachwycał się Anglik.

Bez wątpienia cudem, jak na tamte realia, była koncepcja połączonego organizmu, jakim był kompleks parkowy Na Książęcem. Grota stanowiła nie tylko wyjątkową podziemną instalację, lecz także element sieci korytarzy łączących różne obiekty parku. W Domku Imama przygotowywano posiłki, które następnie transportowano podziemnymi tunelami prosto na stół w Elizeum. Połączenie kuchni z salą biesiadną pozwalało na organizacje uroczystych zgromadzeń. Niektóre podania mówią nawet o domniemanych spotkaniach loży masońskiej, które miały odbywać się w odizolowanej od miasta grocie.
Do obecnych czasów zachowała się jedynie – a może aż – główna grota Elizeum. Biuro Stołecznego Konserwatora Zabytków, które sprawuje pieczę nad przestrzenią stale prowadzi działania mające na celu remont Elizeum i udostępnienie zwiedzającym. Elizeum pozostaje jednym z najcenniejszych zabytków Warszawy i unikatową budowlą w skali kraju. I do zwiedzania nie trzeba kaloszy…
Nieznane przeznaczenie Gucin Gaju
Zupełnie inaczej niż w podziemnych korytarzach w Gucin Gaju – założeniu parkowym położonym w dzielnicy Ursynów. Pierwotne przeznaczenie tej przestrzeni jest wciąż nieznane. Wiedza na temat Gucina jest fragmentaryczna – pełna luk, w trakcie których brakuje informacji o tym, kiedy powstała i jaka była pierwotna funkcja budowli. Katarzyna Krzywicka z Biura Stołecznego Konserwatora Zabytków, regularnie przygląda się Gucinowi.
– Zachował się kontrakt dzierżawy zawarty z małżeństwem Wrotnowskich, w którym dokładnie określono, co wolno im było zrobić – w tym przebudowę tzw. lochów na spiżarnie i lodownię. To ciekawe świadectwo, bo pokazuje, jak w drugiej połowie XIX wieku nazywano te pomieszczenia. Co więcej, mamy nie tylko umowę, ale i rachunek za wykonanie tych prac – rzadko spotykana tak szczegółowa dokumentacja. To jest jedyny moment konkretów, kiedy wiemy, jaką ten obiekt pełnił funkcję – podkreśla Katarzyna Krzywicka, zaznaczając tajemniczość tego miejsca.
Założenie parkowe Gucin rozpoczyna swoją historię w 1817 roku. Wtedy to Stanisław Kostka Potocki tworzy kameralną posiadłość z dworem otoczonym ogrodem i parkiem. Po śmierci założyciela, obszar przechodzi z „rąk do rąk” wewnątrz rodziny Potockich, aż w końcu żona wnuka Stanisława Kostka wydzierżawia teren małżeństwu Wrotnowskich. Tu – według Katarzyny Krzywickiej – pojawia się dobrze udokumentowany moment, kiedy cokolwiek wiadomo o przeznaczeniu długiego na prawie 60 metrów korytarza. W dokumentach dzierżawy mamy również szczegółowe informacje dotyczące wykończenia podziemnego korytarza, świadczące o jego intensywnym wykorzystaniu.
Wiemy więc, że w XIX w. dotychczasowe „lochy” miały zostać przerobione na spiżarnie i lodownię. Aby pomieszczenie mogło utrzymywać lód oraz pożywienie w odpowiedniej temperaturze, musiało zostać odpowiednio przebudowane, o czym świadczą zachowane dokumenty. W tym miejscu ślad po dawnym przeznaczeniu się urywa. Spekuluje się o przeróżnych wykorzystanych podziemnego pomieszczenia. Ukryta budowla miała np. pełnić rolę katakumb – o czym świadczyłaby karta cmentarna założona w latach 80. XX wieku.
Współcześni mieszkańcy Gucina
Wiele tajemnic sprzed lat, ale współczesne przeznaczenie korytarza jest nam doskonale znane. Stanowi czynnik, z którym mierzą się naukowcy eksplorujący grotę. Mieszkańcy Gucina są tymi, którzy wiedzą jak miasto wygląda z góry i, jak się okazuje, z dołu. Fakt, że tylko w nocy, ale jednak. Katarzyna Krzywicka mówi bowiem o współczesnym przeznaczeniu Gucina wprost:
– W tym miejscu zimują nietoperze, co w dużej mierze determinuje nasze działania. Jako pomnik przyrody obiekt podlega ścisłej ochronie, dlatego wszelkie prace mogą być prowadzone wyłącznie poza okresem hibernacji – czyli wtedy, gdy nietoperze opuszczają schronienie. Co więcej, ingerencje nie mogą zakłócać warunków ich życia – to absolutny priorytet. Nietoperze stworzyły tam jedno z największych zimowisk na Mazowszu. Liczba osobników waha się od 800 do 1000. To imponujące siedlisko, które od lat jest monitorowane przez Biuro Ochrony Środowiska – podkreśla historyczka.
To dlatego pomieszczenie, kiedyś intensywnie wykorzystywane przez człowieka, dziś należy do nietoperzy. Zwierzęta mają pierwszeństwo do użytkowania korytarza, dyktując czas, kiedy archeolodzy, konserwatorzy i historycy mogą wkroczyć, by odkrywać kolejne tajemnice tego wyjątkowego miejsca. Mamy szczęście, bo latem nietoperze są na zewnątrz, więc można im przeszkodzić. Tylko trzeba założyć kalosze…i wziąć ze sobą latarkę.
Spacer po korytarzu
Dzięki pani Katarzynie w podziemie schodzimy, kiedy wszystkie nietoperze znajdują się poza Gucin Gajem. Po wgramoleniu się przez niewielki otwór wejściowy naszym oczom ukazuje się ceglane sklepienie oraz nisze ulokowane po obu bocznych ścianach korytarza. Wszechobecna wilgoć powoduje, że odczuwalna temperatura jest zdecydowanie niższa niż na zewnątrz. To właśnie dzięki tej temperaturze przed laty korytarz mógł służyć jako dworska spiżarnia.
Idąc w głąb budowli, grunt staje się coraz bardziej mokry. Z czasem zaczynamy już po kostki brodzić w kałużach. Nasza przewodniczka pokazuje nam miejsca, gdzie wykonywane są odkrywki do badań archeologiczno-architektonicznych. Wykopaliska mają nas przybliżyć do poznania prawdy na temat tej tajemniczej warszawskiej budowli. Na to potrzeba jednak czasu, dzielonego z latającymi ssakami, bo – przypomnijmy – to one mają tutaj pierwszeństwo.
Podziemne życie nocne
Tak samo jak niegdyś Elizeum skutecznie pełniło funkcję sali zabaw dzięki swojemu odizolowaniu od tego co dzieje się na powierzchni miasta, tak i dziś warszawska rozrywka często schodzi pod ziemię, ukrywając się przed wzrokiem ulicznych przechodniów. Spokojnie można już zdjąć kalosze i odstawić latarki.
Piwnice od dekad goszczą mieszkańców stolicy. Część z tych miejsc działa do dziś, część została zamknięta osiągając status kultowych. Organizatorzy imprez adaptowali chociażby muzealne piwnice (klub Obiekt Znaleziony), schron przeciwlotniczy (Ground Zero) czy szalety publiczne (Underground). Wyjątkowe przestrzenie miejsc zabawy wpływały na unikatowość charakteru imprezowej mapy Warszawy.
Czasem jednak, wraz z rozbudową podziemnej infrastruktury, trzeba było albo wyjść na powierzchnię, albo zwinąć podziemny interes. Przykład? Likwidacja klubu Underground, który został zamknięty wraz z budową drugiej linii warszawskiego metra w 2014 roku. Były protesty klubowiczów, happeningi w końcu upamiętnienie. Napis w miejscu, gdzie kiedyś znajdowało się wejście do klubu.
Historia zabawy pod ziemią zaczęła się w XVIII wieku i trwa do dziś. Nietoperze nie wiadomo kiedy wleciały do Gucin Gaju. To fakty. Jednak gdybyśmy pochylili się nad miejskimi legendami, to wiele z nich ma związek z podziemiami. Tylko niewiele z rzeczywistością. Ot, gdyby plotki o tym, co kryje pod sobą Pałac Kultury i Nauki były prawdą, to tunelami spod niego można byłoby dojść nawet do Muzeum Narodowego. Legendy. Sól miejskiej rzeczywistości. Nad- i podziemnej.
Źródło: Wojewódzki Urząd Ochrony Zabytków w Warszawie

