Reklama

Dużo kosztuje, jego tworzenie jest skomplikowane technicznie, zabiera mnóstwo czasu, w dodatku nikt go nie czyta – takie są dość powszechne wyobrażenia o blogu podróżniczym. ADRIAN KRAJEWSKI i PIOTR MAREK w trakcie swojej dwumiesięcznej afrykańskiej wyprawy, kiedy to przemierzyli: Egipt, Sudan, Etiopię, Kenię, Tanzanię, Malawi, Mozambik, Suazi i RPA, pisali bloga. Z Travelerem dzielą się swoimi doświadczeniami i przekonują, że prowadzenie e-dziennika nie jest wcale takie trudne, a może przynieść wiele nieoczekiwanych korzyści!
1
MIT Blog w podróży nie ma sensu. Lepiej robić zdjęcia, ewentualnie notatki.

Nieprawda! Blog to najprostszy sposób komunikowania się z rodziną i znajomymi. Nie tylko przekazuje aktualne informacje o przebiegu wyprawy, ale też jest forum wymiany zdań. Poza tym zapiski utrwalone na karteluszkach czy chusteczkach łatwo zgubić, a zdjęcia nie zawsze potra? ą oddać wielowątkowość wydarzeń.

2
MIT Aby zostać blogerem, trzeba się znać na informatyce albo przynajmniej mieć doświadczenie w prowadzeniu stron WWW.

Zasada jest prosta: jeśli umiesz napisać maila, napiszesz też bloga! Absolutnie nie trzeba znać się na językach oprogramowania, nie jest też niezbędne doświadczenie w prowadzeniu własnej strony internetowej. Różne strony blogowe czynią tę czynność jak najbardziej intuicyjną. Można skorzystać z kilku serwisów oferujących gotowe szablony, takich jak www.national-geographic.pl czy www.blogger.com.

3
MIT Blog słono kosztuje. Trzeba płacić za wielogodzinne przesiadywanie w kafejkach internetowych, aby przetransferować dane.


W dzisiejszych czasach wykupienie domeny i miejsca na serwerze objęte jest tyloma przecenami i promocjami, że można na to sobie pozwolić bez większych wyrzeczeń. Pierwszy rok używania domeny zwykle kosztuje grosze. Późniejsze opłaty to nieco ponad 100 zł. Plus jakieś 300 zł za miejsce na serwerze (rocznie). Korzystanie ze stron blogowych z gotowymi sztancami, którymi można się bawić gra? cznie, jest oczywiście darmowe – wystarczy się połączyć z siecią. Co w przypadku większości przebytych przez nas krajów afrykańskich stanowi wydatek wielkości szczątkowej części dolara amerykańskiego na godzinę.
Nie zapominajmy, że dzięki blogowi znacznie łatwiej pozyskać na wyprawę sponsorów. Ale uwaga: w takim wypadku lepiej nie korzystać ze stron oferujących gotowe szablony. Warto stworzyć witrynę internetową, która otwiera większe spektrum działań marketingowych, takich jak umieszczenie logo i nazw potencjalnych donatorów.

4
MIT W trakcie podróży trzeba wozić ze sobą komputer. A to potencjalny łup dla złodziei i dodatkowe kilogramy.

Nic podobnego. Nawet laptop nie jest absolutnie niezbędny
– w większości miejsc bez problemu znajdzie się komputer
z dostępem do internetu. Trzeba tylko pamiętać, że prędkość
przesyłu danych niekoniecznie będzie zachwycająca. Oczywiście laptop bądź jego mniejsza wersja – netbook – bywają przydatne do wcześniejszego przygotowania treści do bloga lub też w przechowywaniu i edycji zdjęć oraz ? lmów. Karty pamięci aparatów magazynują ograniczoną ilość danych i w przypadku dłuższych podróży warto pomyśleć o takim rozwiązaniu lub przynajmniej o przenośnym dysku.

5
MIT W krajach egzotycznych są duże problemy z dostępem do internetu.

I prawda, i nieprawda… Wchodząc na Kilimandżaro czy przejeżdżając przez pustynię, trzeba oczywiście mieć świadomość, że nie przekaże się nic, bo i komórki często nie łapią tam zasięgu. To siła wyższa… Ale na terenach zabudowanych nie mieliśmy większych problemów ze znalezieniem kafejek.

6
MIT Prowadzenie bloga w podróży zabiera bardzo dużo czasu.

To akurat częściowo prawda – przedpotopowy sprzęt komputerowy oraz żółwia prędkość przesyłu danych są prawdziwą zmorą blogera. Czas poświęcony na pisanie trzeba więc liczyć w godzinach, z czego połowę pożera wgranie się stron. Ale jest w tym i dobra strona: pamiętajmy, że w tamtych krajach większość kafejek to nie tylko kafejki! Można chociażby uzupełnić płyny czymś niezdrowo gazowanym, co przecież nie jest czasem totalnie zmarnowanym ;-)

7
MIT Blogi podróżnicze czytają wyłącznie „krewni i znajomi”.

Za każdym razem dziwiliśmy się, jak różni ludzie czytają naszego bloga. Tra? ł się chociażby człowiek, który tuż po nas planował przebić się przez Afrykę podobną trasą.
W kilku kwestiach udało nam się mu pomóc. Stałą czytelniczką okazała się też mama przyjaciółki jednego z nas, co teraz owocuje bliższym z nią kontaktem. Także osoby napotkane po drodze z zainteresowaniem zaglądały na naszą stronę. Choć nie znały polskiego, okazywały radość, gdy w tekście widziały swoje imię i nazwisko.

8
MIT Bardzo trudno jest rozpropagować
bloga.

Na szczęście stosunkowo łatwo za pomocą internetu zawracać innym głowę. Można na przykład przesłać link bloga wszystkim znajomym na Facebooku. Jako że nie wszyscy „znajomi” to rzeczywiście znajomi, naszymi wypocinami na pewno zainteresuje się ktoś zgoła obcy. Dużą platformą kontaktu z ludźmi potencjalnie zainteresowanymi są też serwisy specjalistyczne, czyli takie jak strona National Geographic.

9
MIT Blog odciąga uwagę. Zamiast cieszyć się poznawaniem nowych miejsc i ludzi, trzeba ślęczeć przed monitorem komputera.


Jest dokładnie na odwrót. Blog konkretyzuje doznania, pomaga zebrać całą wyprawę do kupy.

10
MIT Blog sprawia, że nikt już nie chce słuchać naszych opowieści. Trudniej choćby wydać książkę z wyprawy.

Nic z tych rzeczy! W odróżnieniu od snutych później opowieści blog stanowi najbardziej rzetelny opis podróży, także pod kątem emocji odczuwanych tu i teraz. A jeżeli ktoś planuje zamienić potem swoją podróż na bestsellerową książkę, jest świetnym rezerwuarem pomysłów i opisów, już w ten sposób wstępnie usystematyzowanych.

Reklama
Reklama
Reklama