Ten człowiek przewodził najkrwawszemu powstaniu chłopskiemu. Nigdy nie odpowiedział za swoje czyny
Jakub Szela w oczach wielu był rzeźnikiem i zdrajcą polskiej sprawy. Galicyjscy chłopi widzieli w nim jednak kogoś innego. Dla nich był bohaterem – przywódcą mającym wyzwolić ich spod szlacheckiego bata. W polskiej historii zapisał się jako jedna z najmroczniejszych, a przy tym także najbardziej niejednoznacznych postaci. Kim był Jakub Szela? Na to i inne pytania odpowiadamy poniżej.

Spis treści:
- Nie w głowie była mu wojaczka
- Trzykrotnie żonaty
- Przedstawiciel ludu
- Jakub Szela jako przywódca rewolty
- Jakub Szela po rabacji galicyjskiej
Podczas rabacji galicyjskiej spalono około 150 dworów i zabito ponad 2000 osób. To bez wątpienia najkrwawszy bunt chłopstwa przeciwko szlachcie. Na czele zrywu stanął Jakub Szela. To on poprowadził chłopów przeciwko panom herbowym. Ci „podziękowali” swoim ciemiężcom za pańszczyźniany ucisk niebywałym wręcz okrucieństwem. W oczach szlachty Szela stał się potworem w ludzkiej skórze. Chłopstwo widziało w nim natomiast trybuna ludowego. Kim więc był, bohaterem czy mordercą? A może tylko prostym człowiekiem, którego zmanipulował zaborca?
Nie w głowie była mu wojaczka
O wczesnym życiu Jakuba Szeli wiadomo niewiele. Źródła wskazują, że urodził się 14, 15 lub 16 lipca 1787 roku, we wsi Smarzowa (obecnie Smarżowa) koło Brzostku, w obwodzie tarnowskim. Był najmłodszym z sześciu synów Krzysztofa Szeli i Anny Łukasikówny.
Prawdopodobnie w 1805 roku został zamustrowany do 35 pułku piechoty. Kilka miesięcy później miał uczestniczyć w bitwie pod Ulm i trafić do francuskiej niewoli. Po wypuszczeniu wrócił do domu. W niektórych źródłach pojawia się informacja, że by wymusić uwolnienie od służby wojskowej, okaleczył się, obcinając sobie siekierą mały i serdeczny palec lewej dłoni. Metoda iście drastyczna, ale skuteczna. Do regularnej armii nie został już powołany.
Trzykrotnie żonaty
Żenił się trzykrotnie. Pierwszy raz stanął przed ołtarzem 6 listopada 1809 roku, z wychowanką dworską Rozalią Chodór, która od dziedzica otrzymała we wianie około 8 mórg w Siedliskach. Ta ziemia była jedynym majątkiem Szeli. Ojciec wydziedziczył go i przekazał cały dobytek starszemu synowi. Po śmierci żony (21 grudnia 1818 roku), z którą doczekał się sześciorga dzieci, gospodarka pozostała w jego rękach.

Ponownie ożenił się już 24 stycznia 1819 roku, z Agnieszką Prewendowską. Ta zmarła 11 lat później, w niejasnych okolicznościach. 9 lutego 1831 roku ożenił się z Salomeą Niewiarowską, z którą miał syna Jakuba.
Żonobójca? Taka krążyła plotka
Szela już w dzieciństwie miał być porywczy i temperamentny. W młodym wieku rzekomo spalił ojcowską chałupę, choć należy podkreślić, że oskarżenie to nie ma żadnego potwierdzenia w źródłach. Trudny charakter towarzyszył mu przez całe życie, co miało zaowocować kolejnymi oskarżeniami.
Dotyczyły one okoliczności śmierci jego drugiej żony. We wsi pojawiła się plotka, że Agnieszka zginęła z ręki męża. Rzekomo nie była to jego jedyna ofiara. Podobno zabił też parobka. Czy tak właśnie było? Nie ma na to jednoznacznych dowodów, ale nie ulega wątpliwości, że Jakub Szela był człowiekiem zdolnym do dokonania mordu. Niemniej jednak te plotki najprawdopodobniej były propagandą szlachty.
Przedstawiciel ludu
W XIX wieku sytuacja chłopstwa nadal prezentowała się tragicznie. Najniżsi mieszkańcy wsi właściwie nie mieli żadnych praw. O ich losach najczęściej decydował dziedzic – pan ziemski, na rzecz którego musieli świadczyć niewolniczą pracę. Szela przez wiele lat pozostawał w sporze z dworem Boguszów i niejako stał się przedstawicielem mieszkańców wsi. Z całą pewnością nie było mu łatwo stawać w szranki ze szlachtą. Jak wielu chłopów w tamtych czasach, Szela był niepiśmienny.
Miał jednak sprzymierzeńca w osobie Josefa Breinla, starosty tarnowskiego. Chłopi dążyli do zniesienia pańszczyzny, a urzędnik chciał pozyskać ich do wystąpienia przeciwko panom ziemskim, którzy byli zadeklarowanymi wrogami austriackiego zaborcy.
Jako nieugięty rzecznik chłopstwa, pisał (oczywiście nie bez pomocy) skargę za skargą. Z jedną dotarł nawet do Lwowa. Wieś opuścił jednak bez zgody pana, za co przyszło mu zapłacić siedmioma dniami spędzonymi w dworskim areszcie. Równolegle z sytuacją Szeli pogarszała się sytuacja wszystkich chłopów w Galicji. Wyzysk nasilał się, a ze względu na przeludnienie, wzrastała ilość małych gospodarstw, które nie były w stanie generować godnego zarobku.
Szlachta wystąpiła przeciwko zaborcy
Sytuacja była tak napięta, że jedna iskra mogła podpalić tę beczkę prochu. Szlachta miała jednak inne sprawy na głowie. Polska przygotowywała się do wystąpienia przeciwko zaborcom. Plany wyzwolenia ojczyzny spełzły jednak na niczym. W zaborze pruskim i rosyjskim dokonano aresztowań i do wybuchu insurekcji nie doszło. Jednak Galicja nadal sposobiła się do walki.
Powstanie zaplanowano na 21 lutego 1846 roku. Pierwsze uderzenie miało być skierowane na Jasło i Duklę. Na początku miesiąca władze aresztowały komisarza rewolucyjnego Feliksa Bolechowskiego. Jego miejsce zajął Franciszek Wolański, ale zaborca był już na tropie spiskowców i wyprzedził atak.
18 lutego starosta Breinl spotkał się w Tarnowie z przedstawicielami chłopstwa. Ogłosił, że cesarz zamierza znieść pańszczyznę, ale szlachta sprzeciwia się temu i szykuje powstanie. Zażądał, by chłopi rozbrajali powstańców i odsyłali ich do Tarnowa. Nieważne czy żywych, czy martwych. Powstańcy przyspieszyli atak i zmienili miejsce uderzenia. 19 lutego zaatakowali Tarnów, ale ponieśli klęskę. Porażka szlachty zachęciła chłopów do działania. Tego samego dnia na gościńcach zaczęły pojawiać się uzbrojone warty, wypatrujące spiskowców.
Jakub Szela jako przywódca rewolty
Szela już w pierwszych dniach rabacji galicyjskiej zaczął urastać do rangi jednego z głównych przywódców rebelii. 20 lutego, wraz z pokaźną grupą chłopów, ruszył na ziemię Boguszów. Dwór został otoczony szczelnym kordonem. Stanisław Bogusz próbował pertraktować z Szelą. Chciał ocalić rodzinę pieniędzmi, ale na nic się to zdało. Napastnicy oszczędzili tylko kobiety i małe dzieci.

Rozruchy szybko objęły niemal całą zachodnią Galicję. Najgorzej przedstawiała się sytuacja szlachty w okolicach Tarnowa, Jasła, Nowego Sącza i Limanowej. Chłopi nie mieli litości. Plądrowali dwory znienawidzonych dziedziców, mordując szlacheckie rodziny, sprzyjających im urzędników, a nawet księży.
Koniec rzezi
Bunt chłopski zainspirował i zdusił austriacki zaborca. Władza nie mogła pozwolić, by chłopi rośli w siłę. Od Wadowic po Sanok nikt nie chciał odrabiać pańszczyzny. Mało tego, niektórzy sami dzielili między sobą grunty. To zagrażało feudalno-absolutystycznemu systemowi, więc cesarstwo musiało interweniować.
Na uspokojenie sytuacji, chłopstwo otrzymało kilka mało znaczących przywilejów, ale to nie wystarczyło. Nadal odmawiano odrabiania pańszczyzny, więc by przywrócić porządek, władza zdecydowała się na zbrojną interwencję.
Jakub Szela po rabacji galicyjskiej
W tym czasie Jakub Szela był internowany w Tarnowie. Zatrzymany pod nadzorem policji, zrezygnował z dalszej walki. Przez niemal dwa lata pozostawał w tarnowskich koszarach. W końcu władze zadecydowały o przesiedleniu niepokornego chłopa.
Początkowo miał trafić na Śląsk Cieszyński, ale tak się nie stało. Ten plan nie doczekał się realizacji, rzekomo ze względu na brak wolnych gospodarstw. Finalnie został przesiedlony na Bukowinę, gdzie otrzymał 32 morgi, materiały na budowę domu i obietnicę zwolnienia z opłat.
6 lutego 1848 roku, wraz z rodziną, wyruszył do nowej lokacji. Na jego dawnym gospodarstwie pozostał starszy syn. Szela ziemię objął trzy miesiące później. Wtedy też dowiedział się, że obiecana mu dożywotnia wolnizna w praktyce ma obowiązywać tylko przez 10 lat.
Przeszłość nie dawała o sobie zapomnieć
Mieszkańcy Bukowiny nie byli przychylni nowemu sąsiadowi. Czy to oni napadali na jego gospodarstwo? Możliwe, ale nie można wykluczyć, że odpowiadali za to ci, którym wyrządził ogromną krzywdę. Pewnej nocy został pobity do nieprzytomności. Motyw rabunkowy można było wykluczyć, bo nic nie zginęło. Wcześniej ktoś obserwował jego dom.
Nikt nie wie, gdzie spoczął
Po 11 latach batalii, w końcu wywalczył obiecane zwolnienie z opłat. Jednak nie było mu dane cieszyć się swobodą. Jakub Szela zmarł 21 kwietnia 1860 roku. Do dziś nie wiadomo, gdzie spoczął. Najprawdopodobniej, jako morderca nie mógł zostać pochowany w granicach cmentarza.
Nasz autor
Artur Białek
Dziennikarz i redaktor. Wcześniej związany z redakcjami regionalnymi, technologicznymi i motoryzacyjnymi. W „National Geographic” pisze przede wszystkim o historii, kosmosie i przyrodzie, ale nie boi się żadnego tematu. Uwielbia podróżować, zwłaszcza rowerem na dystansach ultra. Zamiast wygodnego łóżka w hotelu, wybiera tarp i hamak. Prywatnie miłośnik literatury.

