Huacachina to jedna z największych atrakcji Peru. Czym przyciąga turystów?
Huacachina należy do najchętniej zwiedzanych atrakcji w Peru. Niemal każdy, kto odwiedza ten piękny kraj, chce na własne oczy zobaczyć mały zielono-niebieski punkcik, zlokalizowany pośród wysokich na niemal sto metrów piaszczystych wydm. Czym ta niewielka peruwiańska wioska przyciąga turystów? Na to i inne pytania odpowiadamy poniżej.

Spis treści:
- Oaza pośrodku pustyni? Prawie
- Skąd na pustyni wzięło się jezioro?
- Jak spędzić czas w Huacachinie?
- Oaza Huacachina jest łatwo dostępna
Można długo wymieniać atrakcje Peru, a i tak pominie się wiele ważnych punktów. Położone wysoko w Andach Machu Picchu, stolica inkaskiego imperium Cuzco i inne prekolumbijskie miasta, zachwycający księżycowym krajobrazem kanion Colca, wspaniałe jezioro Titicaca i inne cuda natury – lista jest naprawdę długa. Znajduje się na niej także Huacachina. Do niewielkiej wioski każdego roku dociera ponad 200 tysięcy turystów. To imponujący wynik, tym bardziej, że mówimy tu o osadzie, w której mieszka niewiele ponad 100 osób. Co magicznego ma w sobie Huacachina? Podróżnych przyciąga tam przede wszystkim niezwykła lokalizacja tego miejsca.
Oaza pośrodku pustyni? Prawie
W polu widzenia rozpościerają się tylko piaszczyste wydmy, a pośród nich – zupełnie niepasujące do tego krajobrazu palmy i naturalne jezioro, wokół którego wyrosła niewielka wioska. To właśnie Huacachina, osada w południowo-zachodniej części Peru. Laguna rozlewa się wśród piasków Pustyni Przybrzeżnej, w pobliżu miejsca, w którym graniczy z pustynią Atakama.
Nie ulega wątpliwości, że Huacachina to miejsce niezwykłe, jednak musimy nieco odczarować tę atrakcję. Obraz uchwycony obiektywem aparatu sugeruje, że oaza znajduje się na zupełnym odludziu, z dala od cywilizacji. Jawi się jako jedyna bezpieczna przystań na bezkresnym, złowrogim morzu piasku. Nic bardziej mylnego. W rzeczywistości od 200-tysięcznego miasta Ica, byłej hiszpańskiej kolonii, jest oddalona o zaledwie kilka kilometrów.
Skąd na pustyni wzięło się jezioro?
Według peruwiańskiej legendy, pewnego dnia piękna inkaska księżniczka przygotowywała się do kąpieli, gdy zauważyła podkradającego się do niej myśliwego. Rzuciła się do ucieczki, pozostawiając wszystko, łącznie z cennym lustrem, które zmieniło się w jezioro, a fałdy jej szat – w wydmy. Piękna kobieta do dziś ma mieszkać w wodach laguny jako syrenka.
Inna wersja głosi, jezioro powstało z łez tej samej księżniczki. Kobieta zakochała się w młodym wojowniku. Gdy ten zginął w bitwie, wylewała trawiący ją żal, aż powstała piękna laguna.
Piękne opowieści, jednak faktyczna geneza oazy Huacachina nie ma z nimi nic wspólnego. Jezioro powstało w następstwie naturalnego wycieku z podziemnych warstw wodonośnych. Gdy laguna zaczęła wzbudzać zainteresowanie, wyrosła wokół niej infrastruktura turystyczna. Ot, cała historia.
Kiedy oaza Huacachina stała się celem turystów?
W latach 60. XX wieku do oazy zaczęli ściągać majętni Peruwiańczycy. Wierzono wówczas w uzdrawiającą moc tego miejsca. Tamtejsza woda miała leczyć reumatyzm, astmę, zapalenie oskrzeli i wiele innych schorzeń. Wówczas zaczęły powstawać tam hotele, mające zapewnić zamożnym gościom wszelkie możliwe wygody.
Dziś raczej niewielu miejscowych pokłada wiarę w uzdrawiającą moc wody i błota z Huacachiny, ale cała infrastruktura pozostała. Mało tego, rozrosła się i zaczęła przyjmować zagranicznych turystów, którzy zakochali się w atmosferze tego miejsca.
Laguna zanika, ale nie traci na popularności
Sama laguna od 2000 roku ulega degradacji. W następstwie spadku wydajności naturalnego źródła, nadmiernej eksploatacji obszaru i obniżeniu warstwy wodonośnej, poziom wody w lagunie uległ obniżeniu do około 150 cm, a lustro oddaliło się od brzegu o około 800 cm. Mimo to, zainteresowanie Huacachiną nie spada. Każdego roku wioska przyjmuje około 200 tys. przyjezdnych.
Jak spędzić czas w Huacachinie?
Mimo że osada jest niewielka, na miejscu działa kilka urokliwych hoteli w stylu rustykalnym. Są restauracje i sklepy, jest też SPA i... niewiele więcej. W tym miejscu można postawić pytanie: po co na siłę szukać dodatkowych atrakcji, skoro na miejscu jest naturalne jezioro? Przecież kąpiel w lagunie rozlewającej się wśród wysokich wydm musi być przeżyciem jedynym w swoim rodzaju. Niestety, musimy rozczarować wszystkich, którzy mają ochotę zanurzyć się w orzeźwiającej wodzie.
Jej stan jest na tyle kiepski, że w Huacachinie obowiązuje zakaz pływania, a jego złamanie może przyczynić się do wystąpienia chorób skóry i układu pokarmowego. W tym kontekście lepiej nie zawierzać opowieścią o leczniczych właściwościach wody z jeziora.
Nic straconego, bo w oazie nikomu nie grozi nuda, a atrakcji wcale nie trzeba szukać. Po wejściu do wioski, turystów od razu „atakują” sprzedawcy. Niektórzy oferują przekąski i napoje, inni magnesy na lodówkę i inne pamiątki. Wśród nich są też tzw. naganiacze, którzy zachęcają do skorzystania z tamtejszych punktów usługowych. Jakich? Tych jest całkiem sporo, a każdy ma coś ciekawego do zaoferowania.
Sandboarding, czyli pustynna odmiana snowboardingu
Działają tam między innymi wypożyczalnie desek do szusowania po piasku. Tamtejsze wydmy są naprawdę wysokie. Niektóre osiągają niemal 100 metrów, więc dobra zabawa jest gwarantowana. Oczywiście początkujący zaczynają na niższych górkach i na pewno zaliczą kilka wywrotek, zanim opanują sztukę utrzymania równowagi na desce, ale to dość bezpieczna aktywność, na pewno bezpieczniejsza od sportów zimowych.
Przejażdżka buggy
Możliwość odbycia przejażdżki samochodem terenowym, przystosowanym do poruszania się w warunkach pustynnych, jest jedną z największych atrakcji tego miejsca.
W rękach doświadczonego kierowcy, lekka maszyna mknąca po wydmach z zawrotną prędkością zapewnia emocje porównywalne do tych, które towarzyszą przejażdżce w wagoniku rollercoastera. To atrakcja idealna dla wszystkich, którzy lubią poczuć adrenalinę. Samochody mkną w górę i w dół, ślizgają się, odrywają koła od ziemi, a wszystkiemu temu towarzyszą pióropusze piasku wyrzucanego spod kół.
Rowery wodne
Wcześniej wspomnieliśmy, że w Huacachinie obowiązuje zakaz pływania. Nic jednak nie stoi na przeszkodzie przed wypożyczeniem roweru wodnego. Samo jezioro nie jest zbyt okazałe, ale chętnych, by wypłynąć na jego spokojną taflę, nie brakuje.
Spacer po pustyni
Każda z wymienionych atrakcji kosztuje, a ceny są proporcjonalnie wysokie do popularności, jaką cieszy się Huacachina. Na szczęście nie za wszystko trzeba tam płacić. Atrakcją samą w sobie jest możliwość przespacerowania się po pustyni.
Oczywiście żar leje się tam z nieba, a każdy krok stawiany w piasku wiąże się z niemałym wysiłkiem. Atmosfera jest jednak niesamowita. To coś zupełnie innego niż spacer po niewielkiej Pustyni Błędowskiej czy Siedleckiej.
Wytrwałym i odpornym na upał polecamy zdobyć jedną z tamtejszych wydm. Z każdej rozpościera się niesamowity widok, a oaza widziana z góry nabiera jeszcze większego uroku.
Oaza Huacachina jest łatwo dostępna
Jak dostać się do Huacachiny? To naprawdę łatwe. Wystarczy:
- dotrzeć do najbliższego miasta,
- tam złapać taksówkę,
- alternatywnie z miasta do oazy można dojść pieszo.
Najbliższym miastem jest Ica. Nie należy ono do najciekawszych miejsc w Peru. Atrakcji jest tam jak na lekarstwo, ale ma jedną niepodważalną zaletę – jest nieporównywalnie tańsze od oazy.
Ica jako baza wypadowa
Pokój w hotelu kosztuje tam o wiele mniej, podobnie jak posiłki w restauracjach. Chcąc spędzić na pustyni więcej niż jeden dzień, warto rozważyć to miejsce jako bazę wypadową. Tym bardziej, że Ica od Huacachiny jest oddalona o zaledwie kilka kilometrów.
Nocleg w oazie
Co otrzymają ci, którzy zdecydują się zapłacić więcej na miejscu? Przede wszystkim niepowtarzalną pustynną atmosferę. Widok Słońca zachodzącego i wschodzącego za wydmami robi niesamowite wrażenie i na długo pozostaje w pamięci.
Jak dostać się do Huacachiny?
Do oazy prowadzi utwardzona droga, więc każdy, kto przemieszcza się wypożyczonym samochodem, dotrze tam bez problemu. Niezmotoryzowani łatwo złapią taksówkę. Nie ma też żadnych przeciwwskazań, by dotrzeć na miejsce pieszo.
Warto jednak zaplanować godzinę powrotu. Wieczorem na pustyni wieje chłodny wiatr, który dodatkowo przenosi ziarenka piasku. Dzienne ciuchy nie sprawdzą się po zachodzie słońca, więc warto mieć w plecaku coś cieplejszego, zasłaniającego ręce i nogi. W przeciwnym wypadku, oazę najlepiej opuścić jeszcze przed zachodem słońca.
Nasz autor
Artur Białek
Dziennikarz i redaktor. Wcześniej związany z redakcjami regionalnymi, technologicznymi i motoryzacyjnymi. W „National Geographic” pisze przede wszystkim o historii, kosmosie i przyrodzie, ale nie boi się żadnego tematu. Uwielbia podróżować, zwłaszcza rowerem na dystansach ultra. Zamiast wygodnego łóżka w hotelu, wybiera tarp i hamak. Prywatnie miłośnik literatury.