Reklama

Spis treści:

Reklama
  1. Zagroda Guciów
  2. Spływ po Wieprzu
  3. Zwierzyniec
  4. Rowerem przez puszczę
  5. Roztocze – informacje praktyczne

Z mgielnego woalu wyłaniają się drzewa na łące. U ich stóp – ule. To widok z okolicy Zagrody Guciów w dolinie Wieprza. Fani „Leśniczówki” rozpoznają go z czołówki. Otwiera i kończy każdy odcinek serialu. Wita mnie klekot bocianów, które uwiły sobie gniazdo na latarni przy wejściu.

Przechodzę przez zadaszoną bramkę, która wieńczy zbudowany z konarów płot. Wśród gęstej zieleni stoją zabudowania zagrody: kryta strzechą chałupa o ścianach pomalowanych na jasny błękit z XIX w., stodoła i obora o konstrukcji zrębowej na jaskółczy ogon z początku ubiegłego wieku.

Zagroda Guciów

– Przyjechaliśmy do Guciowa jako studenci geografii w latach 80. Tu mieściła się stacja badawcza – zaczyna Stanisław Jachymek, który wraz z żoną Anną założył to magiczne miejsce. – Zauroczył nas tak bardzo, że kupiliśmy najstarszą chatę we wsi i postanowiliśmy tu zostać – dodaje. – To było jak powrót do sielskiego dzieciństwa – wtóruje mu pani Anna.

Zdecydowali, że chcą się podzielić swoim odkryciem ze światem. Tak powstała Zagroda Guciów. Z biegiem lat na wiejskim podwórku wyrastały kolejne budynki. – Sprowadzaliśmy je z okolicznych wsi – ciągnie swą opowieść gospodarz, prowadząc mnie do najstarszego zabudowania. – Tak trafił tu drewniany, kryty dranicą lamus z 1762 r.

Prywatne muzeum

Zanurzam się w jego wnętrzu i przecieram oczy ze zdumienia. Pan Stanisław zgromadził tu niesamowitą kolekcję meteorytów, tektytów i innych skał. Wśród nich wypatruję skałę w kształcie ostrosłupa. Ma rdzawy kolor i waży ponad 5 kg. To słynny meteoryt Zakłodzie.

– Wiedziałem, że w 1897 r. zaobserwowano przelatujący nad Lubelszczyzną świetlisty meteor – opowiada pan Jachymek – więc jego odłamki musiały też gdzieś tutaj trafić. Od dawna marzyłem, by je odszukać. No i udało się. We wrześniu 1998 r. na poboczu lessowej drogi w Zakłodziu dostrzegłem dużą rdzawo-burą skałę. Nie wyglądała wyjątkowo, ale czułem, że to może być to.

Naukowcy potwierdzili, że odnalazł osiemnasty „polski” meteoryt. Słuchając opowieści, podziwiam pozostałe eksponaty w jego kolekcji: skamieniałe amonity i paproć drzewiastą w kredzie sprzed 70 mln lat. Ale także imponujący zbiór starych narzędzi, mebli oraz przedmiotów codziennego użytku. Są tu więc piły, słomiane buty, sanie do kuligów i tornister, który należał do dziadka pana Stanisława. Szary i niewielki, bo jak tłumaczy gospodarz, w tamtych czasach, uczniowie nie używali zeszytów ani książek, tylko tabliczek i rysików. Na podwórku zaś stoi stary wóz. – To nim mój tata zwoził do zagrody zboże i ziemniaki.

Kolekcję uzupełniają przedmioty z okresu PRL-u: radioodbiorniki tranzystorowe, meble, a nawet motocykl. – To już zasługa naszego syna Jana – wyjaśnia pani Anna. Niesamowite wrażenie robi również XVIII-wieczny spichlerz z okolic Tarnogrodu. To najstarszy, po lamusie, budynek w zagrodzie. Do środka prowadzą dębowe drzwi, a ściany powstały z solidnych bali.

Warsztaty garncarskie

Nie przyjechałem tutaj jednak tylko zwiedzać. Biorę udział w warsztacie garncarskim. Zakasuję rękawy i zanurzam ręce w glinie. Kręcę kołem i próbuję nadać jej kształt. Powoli rośnie mój wazonik. Nawet nie zauważam, jak mija 90 min i warsztat dobiega końca. Nic tak nie odpręża jak lepienie. W zimnej wodzie myję ręce i podziwiam swoje pierwsze w życiu dzieło.

Gospoda w Guciowie

Zanim ruszę w dalszą drogę, posilam się w gospodzie. Wygląda jak dawna karczma. Serwuje się tu dania kuchni regionalnej. – Częstujemy gości kuchnią chłopską – mówi gospodyni. – Kuchnią naszego dzieciństwa. Prostą, pożywną i smaczną.

Na pierwszy ogień idzie zupa z pokrzyw zerwanych po sąsiedzku, w dolinie rzeki. Palce lizać. Potem kolej na podpłomyki z ręcznie zagniatanego ciasta pieczone na fajerkach. Przepis jest banalnie prosty. Wystarczą cztery składniki: mąka pszenna, zsiadłe mleko, szczypta soli i sody.

Gospodyni ugniata ciasto, a ja wsłuchuję się w kojący trzask płomieni, cieszę wzrok widokiem z okna i podziwiam tradycyjne wnętrze: grube belki stropowe, pobielone ściany i piec chlebowy z okapem. Pełno tu zieleni, kwitną żółte kwiaty dziewanny, brzęczą pszczoły. Prawdziwa sielanka. Po chwili placki lądują na talerzu przede mną. Skądś znam ten zapach i smak… Tak, jadłem je dawno temu u babci. Z masłem, ręcznie robioną konfiturą i kubkiem ciepłego mleka. Niebo w gębie!

Spływ po Wieprzu

W doskonałym nastroju wsiadam w samochód i ruszam rzez gęsty las na zachód. Po kilku minutach drzewa rozstępują się i wjeżdżam do Obroczy. Na łące tuż obok drogi piętrzą się kolorowe kajaki.

Kwadrans później meandruję już niesiony spokojnym nurtem i siłą własnych mięśni. Wiosłuję bez pośpiechu. Otacza mnie rozkoszna cisza, którą zakłócają jedynie bzyczenie owadów, śpiew ptaków i plusk zanurzających się w wodzie wioseł. W nurcie rzeki wypatruję pstrągów i lipieni, w koronie drzew zauważam wiewiórki.

Roztocze można podziwiać z kajaków
Roztocze można podziwiać z kajaków fot. Getty Images

To z perspektywy kajakarza najlepiej widać, jak malownicza jest dolina Wieprza. Zatrzymuję się na krótki postój na jednej z przystani. Gdy ruszam w dalszą drogę, żegnają mnie łabędzia rodzina i stadko cyranek.

Wkrótce docieram do Zalewu Rudka. Już nie niesie mnie nurt. Chwytam mocniej za wiosła i prę do przodu. Na przeciwległym brzegu czeka mnie przenoska. Potem znów płynę rzeką wśród drzew. Wkrótce wpływam do Zwierzyńca. Czas znów zejść na ląd.

Zwierzyniec

Zwierzyniec uważany jest za stolicę Roztocza, krainy wciąż jeszcze dzikiej, nieokiełznanej. Miasto jest nieduże, skąpane w zieleni i ciche. Gwarno robi się tylko w sierpniu, kiedy Zwierzyniec we władanie biorą kinomani. Letnia Akademia Filmowa to nie tylko pokazy starych i nowych hitów filmowych, ale także warsztaty, spotkania z twórcami, lekcje mistrzowskie i dyskusje do późnej nocy czy wreszcie koncerty.

Wieczorem ruszam w stronę jednego z symboli miasta – browaru Zwierzyniec. Z ustawionej na jego dziedzińcu sceny płynie muzyka. Trafiam na występ zespołu Hańba. „Zbuntowana orkiestra podwórkowa” rozgrzewa publiczność do czerwoności. Wystarczą do tego jedynie bandżo, akordeon, tuba, no i głos wokalisty. Teksty znanych poetów wykrzykiwane z punkowymi aranżacjami niosą się echem przez uliczki. Rozciągam się na łące i poddaję urokowi chwili. Na czarnym niebie podziwiam morze gwiazd.

Spacer po mieście

Kolejny dzień zaczynam od spaceru po Zwierzyńcu. W 2023 roku miasto świętowało 430-lecie. Na początku powstał tu dwór myśliwski, potem założyciele – rodzina Zamoyskich – wybudowali tu pałacyk, a także przenieśli siedzibę ordynacji Zamoyskich. Do dziś przetrwał budynek jej zarządu. Z daleka widać jego klasycystyczną bryłę.

Tuż obok, na niewielkiej wyspie na urokliwym stawie, stoi słynny Kościół na wodzie. Jego barokowa sylwetka z białą fasadą i czerwonym dachem odbija się w tafli stawu. Jak mówi legenda, zbiornik wykopać mieli jeńcy tatarscy i tureccy na polecenie królowej Marysieńki, żony Jana III Sobieskiego.

Browar Zwierzyniec

Zamoyscy w Zwierzyńcu założyli także tartak, manufakturę bryczek oraz browar. Z daleka widać białą sylwetkę głównego budynku tego ostatniego, wybudowanego na planie podkowy i przykrytego dwuspadowym blaszanym dachem, a także wieżę dawnej słodowni z czerwonej cegły.

Dołączam do wycieczki, która zwiedza wnętrza zakładu. Browar powstał na początku XIX w., a pierwszy pracujący tu piwowar, John McDonald, pochodził ze Szkocji. Słuchając opowieści o krętych losach zakładu, przechodzimy przez kolejne pomieszczenia. Olbrzymie kotły w warzelni i lśniące kadzie w fermentowni robią niesamowite wrażenie.

Rowerem przez puszczę

Następnego dnia przesiadam się na rower. Moim celem jest Florianka. To tam żyją potomkowie wymarłych tarpanów, które niegdyś zamieszkiwały okoliczną puszczę i lasy Europy Środkowej. Do przejechania mam 15 km. Trasę, która należy do szlaku rowerowego Green Velo, wyznaczają żółte znaki. Jazda aleją przez las to czysta przyjemność. Jest ciepło, słonecznie. Pięknie. Roztocze jest zresztą znane z tego, że doświadcza największej liczby słonecznych dni w roku w Polsce.

Wyprawa rowerowa przez kraj, którego już nie ma. Pamiętają go tylko dziadkowie
Roztocze fot. Marek Wykowski/Getty Images

Pierwszy przystanek to stawy Echo. Pokryta złotym piaskiem plaża kusi, ale tym razem wybieram szybką, odświeżającą kąpiel w chłodnej wodzie i jadę dalej. Mijam wiekowe klony i jawory i po 45 minutach docieram na miejsce. Idę do Izby Leśnej. W odrestaurowanej leśniczówce należącej niegdyś do ordynacji Zamoyskich pieczołowicie odtworzono dawne wnętrze. Spaceruję po kancelarii, kuchni i sypialni leśniczego. W stodole oglądam używany dawniej sprzęt leśny i rolny.

Stąd jadę do Ostoi Rezerwatowej Hodowli Konika Polskiego. Hodowane są tu rumaki wywodzące się od legendarnych tarpanów. Te ostatnie trafiły na Roztocze w 1780 r. z Puszczy Białowieskiej – oczywiście za sprawą Zamoyskich. Wkrótce konie przekazane zostały okolicznym rolnikom i przez następne stulecie wykorzystywano je w pracach na roli.

W drugiej dekadzie XX w. odkrył je profesor Uniwersytetu Poznańskiego Tadeusz Vetulani. To on nazwał je konikami polskimi. W roztoczańskich lasach żyje ich kilkadziesiąt. Co roku rodzi się kilka źrebiąt. Zwierzęta żyją tu w naturalnym środowisku. Same zdobywają pokarm, z wyjątkiem zimy, gdy dokarmiają je pracownicy. Wytrawni obserwatorzy wypatrzeć mogą je w lesie. We Floriance możemy zaś stanąć z nimi twarzą w pysk, a nawet ich dotknąć. Hasają po rozległym wybiegu. Są przyjazne i towarzyskie. Głaszcząc ich grzywy, czuję, że niczego więcej mi w tym momencie nie potrzeba.

Roztocze – informacje praktyczne

Noclegi

  • Gościniec w Zagrodzie Guciów – w drewnianym domu znajdują się 4 pokoje.
  • Agroturystyka Siedlisko Łozowica. Można tutaj zapalić ognisko i skorzystać z wędzarni.
  • Kemping Echo w Zwierzyńcu to dobre miejsce na namiot. W sezonie bywa tu dość tłoczno, za to blisko stąd nad Staw Kościelny i do Browaru.

Atrakcje

  • Jedną z głównych atrakcji wypadu na Roztocze jest spływ kajakiem po Wieprzu. Kajaki wypożyczymy od ręki np. na przystani w Obroczy, gdzie operuje wiele firm. W lipcu i sierpniu warto wcześniej dokonać rezerwacji.
  • W Zagrodzie Guciów warto również wziąć udział w pokazie pieczenia podpłomyków czy warsztatach tkackich, podczas których poznać można stare techniki i stworzyć własny kilim.
  • Roztoczańska przyroda od wieków nie tylko żywiła, ale także chroniła mieszkańców. Bartnicy zbierali w lasach naturalny miód, drwale pozyskiwali drewno. Zielarki i znachorzy wyszukiwali składniki swoich receptur. Jak wyglądała dziewicza przyroda, dowiemy się, wędrując ścieżką przez Rezerwat Szum.
Reklama

Źródło: archiwum NG

Reklama
Reklama
Reklama