Już zobaczenie samej stolicy Argentyny  warte jest męczącego 12-godzinnego lotu z Europy. Buenos naprawdę jest boskie! Kawiarnie, w których przesiadują: i zbuntowana młodzież, i zakonnice. A także księgarnie, w których można dostać zarówno książki Jorge Luisa Borgesa, Witolda Gombrowicza, jak i komiksy z Mafaldą. Nie mówiąc o tangu, które tańczą tu zarówno w szemranej dzielnicy La Boca, jak i w luksusowej Puerto Madero. Co dalej? Do wyboru południe z dziką Patagonią i magiczną Ziemią Ognistą, zachód, czyli winnice Mendozy i najwyższy szczyt Ameryk Aconcagua (6962 m n.p.m.), oraz północ z niezwykłymi wodospadami Iguazú i zagubionymi w dżungli XVII-wiecznymi misjami jezuickimi, a także pustyniami solnymi i indiańskimi wioskami w okolicach Salty.

Podstawowym błędem podróżnika z Europy jest  planowanie, że zobaczy wszystko. Argentyna jest ogromna, a mapy kłamią, a przynajmniej tak się wydaje, gdy spędza się w autobusie 20. godzinę. Jeśli więc mamy niewiele czasu (czyli mniej niż miesiąc), a nie grzeszymy nadmiarem gotówki na samoloty, lepiej od razu zdecydować się na jeden kierunek. I zaplanować powrót za rok. To jeden ze sposobów, żeby w Argentynie nie zbankrutować. Pozostałych dziewięć trików na następnej stronie.

9 SPOSOBÓW, JAK TANIO PODRÓŻOWAĆ PO ARGENTYNIE

1. LEĆ LATEM

Lub późną wiosną albo  wczesną jesienią. Tylko wtedy linie lotnicze miewają promocje i zamiast 4 tys. zł, bilet może kosztować dwa razy mniej. Niestety polskie lato oznacza argentyńską zimę. W przypadku północy kraju, czyli okolic Salty czy wodospadów Iguazú, nie jest źle (wciąż można się wygrzać), ale już w Buenos jest chłodno i panuje przejmująca wilgoć. Niezależnie od pory roku najtańsze połączenia ma Alitalia i Iberia.

2. MÓW PO HISZPAŃSKU

Łatwo powiedzieć? Nie tak trudno!  Wystarczy kilka lekcji, żeby móc się dogadać w sklepie czy w hotelu. Argentyńczycy doceniają włożony wysiłek, zwłaszcza jeśli mówisz z ich akcentem, czyli np. zamiast „jo” (yo to „ja”) mówisz „sio”, i spuszczają z ceny. Sprawdza się zwłaszcza przy zakupie artesanias, czyli rzemiosła. Drugi sposób to być Polakiem. W Argentynie mnóstwo osób ma polskie korzenie i nie jest to powód do żartów (jak w USA), ale do dumy. A z rodaka się tu nie zdziera.

3. NIE PRÓBUJ LODÓW

Bo natychmiast się od nich uzależnisz!  Argentyńskie lody są ponoć najlepsze, ale i najdroższe na świecie. Mała porcja kosztuje ok. 20 zł. Tyle że lody te warte są swojej ceny – tłuste i pełne smaku.

4. TANIE WINO JEST DOBRE

Bo jest tanie i ze szczepu Malbec. Zresztą większość argentyńskich win jest przyjemnych nie tylko w smaku, ale i cenie. Butelkę zacnego trunku można kupić już za 8–10 zł (takie samo wino widziałam w Warszawie za 30 zł). Nie ma nic zdrożnego w zamówieniu w restauracji butelki, a potem poproszeniu kelnera, by – już napoczętą – zakorkował i zapakował na wynos.

5. KOLEJ NA AUTOBUS

Argentyńska kolej praktycznie nie istnieje. Samoloty kierują swoją ofertę dla bogaczy (np. lot z Buenos Aires do Salty to koszt ok. 700 zł). Na szczęście są autobusy. I to jakie! Fotele rozkładają się do 180 st., steward serwuje trzydaniową kolację na ciepło, z winem, dla znudzonych gra w bingo. A wszystko w cenie biletu (ok. 250 zł za 1,2 tys. km). Jadąc nocą, oszczędzamy na noclegu.

6. IDZIEMY W TANGO

Nie daj się skusić na pokaz tanga (chyba że masz nadmiar gotówki i lubisz cepelię). O wiele ciekawsze są milongi lokalne, dzielnicowe, na świeżym powietrzu czy klubach dla wtajemniczonych. A do tego zwykle zupełnie za darmo! Polecam parkową Glorietę de Barrancas w dzielnicy Belgrano. Spotykają się tam co prawda głównie amatorzy, ale amator z Buenos mógłby zawodowcom z Europy dawać lekcje. Rozpiskę milong z BA znajdziesz na stronie www.clubdetango.com.ar

7. NA WŁASNĄ RĘKĘ

Oferty polskich biur podróży na wycieczki do Argentyny są absurdalnie drogie (np. 18 tys. zł za dwa tygodnie, samemu wydasz nawet trzy razy mniej). A przecież przygo towanie wyprawy jest frajdą samą w sobie (sporo informacji znajdziesz np. na www.welcomeargentina.com). Wyjątek można zrobić dla lokalnych biur podróży, które sprawnie i za niewielkie pieniądze pokażą nam interior – np. lodowiec Perito Moreno, kolorowe góry Quebrada de Humahuaca czy winnice wokół Mendozy.

8. HOTELE KONTRA HOSTELE

Hostele dla backpackersów (zwłaszcza te prowadzone przez cudzoziemców) wcale nie są tu najtańszą opcją. O wiele oszczędniej jest w rodzinnych hotelikach prowadzonych przez Argentyńczyków (zwykle mówiących tylko po hiszpańsku). Dla porównania: dwójka (bez łazienki i klimatyzacji) w hostelu Monkey w Mendozie kosztuje ok. 100 zł. W hoteliku Zamora po sąsiedzku dwójka (ale już z łazienką, klimatyzacją i widokiem na piękne kolonialne patio) to tylko 60 zł.

9. WRÓĆ DO IGUAZÚ

Jeśli spodoba Ci się pod wodospadami  Iguazú (a jest tak pięknie, że spodoba Ci się z pewnością), nie obawiaj się powrotu. Następnego dnia nie będziesz już musiał płacić ok. 70 zł za wejście. Wystarczy, że pokażesz bilet z poprzedniego dnia. Zresztą cała Argentyna za drugim razem jest tańsza. Po prostu wiesz, jakich błędów nie popełniać. I kiedy nie warto przepłacać.