Azyl dla osiołków
Prawie 150 osiołków, każdy z przydzielonym imieniem, w spokoju dożywa swoich dni w schronisku dla osiołków znajdującym się koło wioski Vouni w cypryjskich górach Troodos. Prowadzi go mieszkające na Cyprze brytyjskie małżeństwo Mary i Patricka Skinderów, ludzi wrażliwych na krzywdę zwierząt, którzy starym i niezdolnym do pracy, ale jak twierdzą – bardzo mądrym zwierzętom zapewniają szczęśliwą starość.
Azyl działa na zasadzie fundacji – nie brak chętnych, którzy przyjeżdżają na tą niezwykłą farmę popracować w charakterze wolontariuszy. Turyści zjawiający się na krótko mogą przejść się między zagrodami, karmiąc czworonogi marchewkami, mogą też z wybranym osiołkiem pójść na spacer, a nawet go… adoptować. Wystarczy 8 euro i dostaniemy specjalny certyfikat adopcji z imieniem i zdjęciem kłapoucha, który najbardziej przypadł nam do gustu. W podjęciu decyzji, którego przygarnąć, pomoże księga przedstawiająca każdego z nich – oprócz portretów są w niej również krótkie życiorysy zwierzaków i opis ich charakterów.
Więcej informacji: www.donkeycyprus.com Szlakiem Che Guevary
W Boliwii powstaje „Droga Che” – liczący 800 km szlak turystyczny pokrywający się z trasą, jaką słynny Ernesto Che Guevara wraz ze swoim oddziałem partyzanckim pokonał, zanim został schwytany i zastrzelony (w 1967 roku). Kredytu na realizację tego projektu (436 tys. dolarów) udzielił Międzyamerykański Bank Rozwoju, który liczy, że będzie to duża atrakcja turystyczna, zwłaszcza dla miłośników przygody. Część trasy można pokonać jedynie konno, pieszo czy samochodami terenowymi, jako że nie brak odcinków, które od śmierci Che, czyli od 40 lat, praktycznie się nie zmieniły. Horska służba już nie za darmo
Miłośnicy gór wybierający się w słowackie Tatry czy Słowacki Raj na pomoc ratowników działającej tam Horskiej Służby liczyć jak najbardziej mogą, ale już nie za darmo. Za każdą akcję, choćby i niezawinioną przez turystę, od początku lipca trzeba płacić. Aby nie nadwerężyć swojego portfela, można skorzystać z ubezpieczeń oferowanych jak na razie przez cztery słowackie firmy (Allianz-Slovenska poistovna, Generalni, Union i Kooperativa). Ceny są bardzo przystępne: 10–20 koron (1–2 zł) dziennie, a w wersji na cały rok – 390–500 koron (39–50 zł). Trzeba jednak mieć na uwadze warunki ubezpieczenia – problemem może być zawartość alkoholu we krwi powyżej 0,1 promila (a to przecież tylko wypita w schronisku herbata z rumem) czy sytuacje, kiedy zeszliśmy z oznakowanego szlaku.

Koleją do Tybetu
Ruszyła najwyżej położona kolej świata. Na trasie z Golmudu, stolicy chińskiej prowincji Qinghai, do Lhasy – stolicy Tybetu, pociąg wjeżdża na wysokogórski płaskowyż w kulminacyjnym punkcie docierając na 5070 m n.p.m. Dla wielu pasażerów jadących do Lhasy oznacza to objawy choroby wysokościowej, tak więc na wyposażeniu pociągu są aparaty tlenowe, a wśród członków jego załogi – lekarz i pielęgniarki. Nowe połączenie, określane przez chińskie władze jako „prezent dla Tybetu”, przez Tybetańczyków traktowane jest jak przekleństwo. Uważają oni, że doprowadzenie kolei odbije się negatywnie na miejscowym środowisku naturalnym i prowadzić będzie do coraz większego napływu Chińczyków kosztem ludności rzeczywiście na tym obszarze rodzimej.
Najdroższa Moskwa
Ogłoszono właśnie aktualny ranking najdroższych i najtańszych miast świata. W badaniach przeprowadzonych przez międzynarodową firmę consultingową Mercer wśród 144 branych pod uwagę miast na pierwszym miejscu uplasowała się Moskwa, zaraz za nią Seul, a dalej kolejno: Tokio, Hongkong, Londyn, Osaka, Genewa, Kopenhaga i Oslo. Najtańsza okazała się stolica Paragwaju, czyli Asuncion, ale niskie koszty życia są też m.in. w Buenos Aires (142. pozycja), stolicy Urugwaju Montevideo (138.) czy w Caracas (136.). Wśród ocenianych miast Europy za najtańszy uznano Lipsk (126. miejsce). Bursztynowe skarby
Wypożyczone z Ermitażu elementy słynnej Bursztynowej Komnaty (m.in. bursztynowe popiersie carycy Katarzyny), czy bursztynowe dzieła udostępnione przez Watykan, to tylko niektóre eksponaty wystawy w nowo otwartym gdańskim Muzeum Bursztynu. Rodzime jantary też są – m.in. znaleziona w 1997 r. na plaży w Gdańsku-Stogach jedyna w Polsce inkluzja jaszczurki – gad zatopiony w naturalny sposób w kopalnej żywicy. Oprócz okazów bursztynów są też pokazy multimedialne objaśniające proces ich powstawania. Nie ma zmiłuj się
Czesi zaostrzyli swoje przepisy drogowe. Wprowadzili obowiązek jazdy na światłach mijania przez cały rok, zakazali używania tzw. antyradarów, podnieśli wysokość mandatów, a oprócz nich wprowadzili system punktów karnych. Obywatele Czech mający ich na koncie 12 tracą prawo jazdy, natomiast cudzoziemcy dostają zakaz prowadzenia po czeskich drogach, przy czym zignorowanie kary kosztuje 30 tys. koron (4,3 tys. zł). Srogie mandaty grożą także za brak winietki uprawniającej do korzystania z autostrad i zaparkowanie w miejscu przeznaczonym dla niepełnosprawnych (nawet 1,5 tys. zł). Za prowadzenie samochodu pod wpływem narkotyków lub alkoholu (powyżej 1 promila) trzeba liczyć się z utratą prawa jazdy, mandatem w przeliczeniu ponad 7 tys. zł i karą więzienia do roku. W każdym razie na pobłażliwość czeskich policjantów nie ma co liczyć. Bunkier Hitlera atrakcją
Stojący w pobliżu Bramy Brandenburskiej bunkier swego czasu władze NRD próbowały zburzyć, ale masywne mury okazały się zbyt mocne. To właśnie w tym schronie Adolf Hitler spędził ostatnie dni wojny i w końcu popełnił samobójstwo. Mimo kontrowersyjnych odczuć miejsce to jest teraz swoistą turystyczną atrakcją, zmuszającą do refleksji nad zbrodniami nazizmu.
[nowastrona
ODLOTOWO
Czarna lista coraz dłuższa
Już prawie sto linii liczy czarna lista przewoźników lotniczych prowadzona przez Komisję Europejską. W ramach uaktualnień dopisano do niej firmy „Blue Wing” z Surinamu, „Sky Gate” z Kirgistanu oraz „Air West” z Sudanu. Znalezienie się na liście oznacza zakaz lub znaczne ograniczenie działalności na terenie Unii Europejskiej. Skreślono z listy libijski „Buraq Air”, jednak nie ze względu na poprawę bezpieczeństwa floty tego przewoźnika, a z powodu zaprzestania przezeń działalności.

Do odprawy z sms-em
Nową usługę ułatwiającą życie coraz bardziej zabieganym pasażerom wprowadziły linie SkyEurope. Pasażerowie rezerwujący bilet drogą internetową, za pośrednictwem www.skyeurope.com, mogą teraz uzyskać potwierdzenie rezerwacji albo pocztą elektroniczną, albo sms-em otrzymanym na swój telefon komórkowy. Usługa kosztuje 1 euro plus VAT, ale za to przy odprawie nie musimy mieć już żadnych wydruków potwierdzających rezerwację – wystarczy informacja w telefonie. Aktywny Norwegian
Po udanym starcie na trasach z Warszawy, Krakowa i Gdańska do Oslo największy skandynawski tani przewoźnik poszerza siatkę połączeń dla polskich pasażerów. Teraz Norwegian lata z Warszawy także do Alicante, Malagi, Barcelony/Girony oraz Nicei, natomiast od połowy września dojdzie osiem kolejnych kierunków: z Warszawy do Sztokholmu, Rzymu, Dublina, Aten i Mediolanu, z Wrocławia do Sztokholmu i Oslo oraz z Krakowa do Sztokholmu. Szczegóły: www.norwegian.no
Tylko dla palaczy
Podczas gdy większość linii wprowadziła już całkowity zakaz palenia na swoich lotach, jeden z niemieckich biznesmenów planuje stworzenie połączeń dla tych, którym trudno żyć bez tytoniowego nałogu. Wydzierżawione w tym celu dwa Boeingi jako linia SMINTAIR mają obsługiwać trasę z Dusseldorfu do Tokio. Palić w nich można będzie do woli, zaś cena biletów, ustalona z myślą o raczej zamożnych pasażerach, ma pozwolić na rozdawanie na pokładzie nie tylko darmowych drinków, ale również cygar. Złap okazję!
W reklamach biur podróży aż roi się od ofert „last minute” (dosł. „z ostatniej minuty”). Zdarzają się prawdziwe okazje – wakacje w ekskluzywnym hotelu za przysłowiowe grosze. Ale trzeba uważać – okazja może okazać się złudna.
Wybór mamy tym większy, im wcześniej kupujemy wymarzone wakacje. Kilka miesięcy przed wyjazdem można wybrać sobie nie tylko hotel, ale często także widok, jaki chcemy mieć z pokoju. Decydując się na last minute, wyboru zwykle nie mamy, za to możemy zyskać na cenie. Niewykluczone, że będziemy wypoczywać w tym samym hotelu co ktoś, kto kupował wakacje pół roku przed nami. Tyle że my zapłacimy o połowę mniej. Inna sprawa, że przy pochopnych decyzjach nietrudno o rozczarowanie.
Prawdziwe last minute to rodzaj przeceny proponowanej na krótko przed rozpoczęciem imprezy. Biura podróży muszą rezerwować samoloty i hotele z dużym wyprzedzeniem, a że zwrotu pieniędzy za niewykorzystane miejsca nie dostaną, dla zminimalizowania strat wolą sprzedać je już bez swojego zysku, często nawet poniżej faktycznej wartości. Nie jest natomiast ofertą last minute wyjazd oferowany pod taką właśnie nazwą dwa miesiące przed  wylotem – w takim wypadku to nic innego, jak chwyt marketingowy.

Coś za coś...  
Jeśli rzeczywiście chcemy oszczędzić, w pierwszej kolejności zastanówmy się, czy koniecznie musimy wyjeżdżać na wakacje w środku lata. W lipcu i sierpniu ceny są najwyższe, przy czym dotyczy to nie tylko hoteli, ale także restauracji czy sklepów. Jeśli nie mamy dzieci w wieku szkolnym, do Grecji, Turcji, Hiszpanii czy innych krajów basenu Morza Śródziemnego lepiej wybrać się we wrześniu czy nawet na początku października. Jest wówczas taniej, luxniej na plażach i ogólnie – spokojniej. Nie ma już męczącego upału uprzykrzającego zwiedzanie, wciąż jest jednak ciepło, a stragany uginają się od południowych owoców.
Wybór ofert last minute to, oczywiście, istotny sposób na zbicie kosztów wakacji. Zanim jednak podpiszemy umowę z biurem, trochę podejrzliwości nie zaszkodzi. Jakaś przyczyna, że wybrana przez nas oferta została wystawiona do sprzedaży jako last minute, zapewne jest. Oczywiście – biuro po prostu mogło przeliczyć się z rezerwacjami miejsc, może jest to już tylko „końcówka serii”, albo na nasze szczęście jakiś pechowiec nie mógł jechać i zwolniło się jego miejsce.
Ogólnie jednak wiadomo, że rzeczywiście atrakcyjne oferty rozchodzą się zwykle „na pniu”. Na  fakt, że coś się nie sprzedało, wpływ może mieć to, że hotel położony jest w mało atrakcyjnym miejscu (np. daleko od plaży lub przy ruchliwej szosie), albo też jego standard nie jest najlepszy. Czasem w momencie kupna w ogóle nie będziemy wiedzieli, gdzie zamieszkamy – dowiemy się o tym dopiero po przylocie, od rezydenta. Tego typu oferty, nazywane np. Joker czy Koło Fortuny, gwarantują jedynie standard iluś gwiazdek. Tak jak na loterii – przy odrobinie szczęścia możemy trafić na fantastyczne warunki, ale równie dobrze możemy wylądować w lokum, którego nikt nie chciał wziąć. Zupełnie tragicznie raczej jednak nie będzie, bowiem w dobie ogromnej konkurencji biurom zależy na  klientach. Zresztą oferta wystawiana do sprzedaży jako last minute daje nam takie same prawa jak i „zwykła”, co oznacza, że w razie niezgodności z warunkami umowy niezadowoleni klienci mogą złożyć reklamację i dochodzić swoich praw. Cenowe pułapki
Zanim kupimy imprezę, dobrze jest wiedzieć, kto faktycznie jest jej organizatorem (biuro, które ją oferuje, to często tylko pośrednik). Wiadomo – znana, ciesząca się dobrą renomą firma daje większą gwarancje, że wszystko będzie w porządku.
Nie daj się zbyt pochopnie kusić atrakcyjnie wyglądającymi cenami. Dokładnie przeanalizuj, co się w nich zawiera. Bywa, że organizatorzy podają jedynie „gołą cenę”, a za transfery czy opłaty lotniskowe trzeba płacić dodatkowo. Zwykle cena nie obejmuje kosztów załatwianych na granicach wiz. Na przykład w Turcji czy Egipcie wiza to 15 dol. od  osoby, a przy 4-osobowej rodzinie to już sporo. Warto dowiedzieć się, jakie wydatki czekają nas jeszcze na miejscu. Być może trzeba będzie płacić np. za leżaki na plaży czy korzystanie z lodówki (częste np. w Grecji). Skarbonką bez dna może okazać się zwiedzanie – dobrym pomysłem jest zapytanie jeszcze przed wyjazdem o ceny wycieczek fakultatywnych. Nie bagatelizujmy też kwestii ubezpieczenia – biura zapewniają na ogół tylko ich podstawową wersję. Warto sprawdzić warunki polisy i ew. „doubezpieczyć” się dodatkowo.
Kusząca egzotyka
Najbardziej poszukiwane oferty dotyczą atrakcyjnej cenowo egzotyki. Jeśli za ok. 2000 zł można spędzić tydzień w hotelu all inclusive na Dominikanie (z przelotem), a za 3000 zł tydzień na Sri Lance lub Malediwach, to rzeczywiście warto szukać. Pamiętajmy jednak, że last minute dotyczy na ogół tylko imprez pobytowych, z dolotem samolotami czarterowymi. Nie liczmy na przeceny wycieczek objazdowych, przy których biura korzystają z samolotów rejsowych, odpowiednio wcześniej załatwiają wizy i rezerwują hotele. W takim przypadku dołączenie kogoś do grupy w ostatniej chwili jest technicznie niewykonalne.
W przypadku egzotycznych ofert lepiej, by nad spontanicznością brał górę rozsądek. Niska cena wypadu na Karaiby może być spowodowana np. trwającym tam akurat sezonem huraganów. Zresztą, pogoda to wszędzie ważny czynnik, bo co z tego że marzą nam się plaże, jeśli przyjedziemy na nie w okresie permanentnych deszczów, a ze względu na niski sezon miasteczka będą smętne, opustoszałe i nawet woda z hotelowego basenu będzie wypuszczona. Druga sprawa to problem wiz. Jeśli wylatujemy z lotnisk niemieckich, może się okazać, że Niemcy ich nie potrzebują, ale my – owszem, a załatwienie formalności wymaga czasu. No i pozo-staje jeszcze kwestia zdrowia – kupno mającej się rozpocząć z dnia na dzień tropikalnej wyprawy typu safari w Tanzanii to duża niefrasobliwość. Może okazać się, że nie zdążymy załatwić ani leków malarycznych, ani stosownych szczepień wpisywanych do tzw. Ţółtej Książeczki – dokumentu, bez którego możemy mieć problem z wjazdem do wielu krajów. Giełdy ofert
Wystarczy wziąć gazetę z reklamami biur podróży (dodatki turystyczne np. ‚Gazety Wyborczej” czy „Rzeczpospolitej”), a napisy „last minute” będą wprost kłuły po oczach. To samo z internetem – najlepiej wejść na strony dużych i znanych internetowych biur podróży, jak choćby www.travelplanet.pl czy www.wakacje.pl Jeśli nawet z opisu czegoś nie będziemy wiedzieli, w rozwianiu wątpliwości pomoże nam telefoniczna rozmowa z konsultantem. Największy wybór ofert jest jednak w biurach, które specjalizują się w zbieraniu ofert last minute od różnych organizatorów.
Przykładem „Centra Last Minute” funkcjonujące na niektórych naszych lotniskach. Np. na Okęciu mieści się ono w hali przylotów (dolny poziom). Najlepiej taka forma sprzedaży działa jednak na lotniskach niemieckich. Można się o tym przekonać m.in. w Berlinie, Monachium czy Frankfurcie n. Menem, gdzie funkcjonują tzw. Reisemarkt (dosł. „Bazar Podróży”) z dziesiątkami stoisk sprzedającymi rzeczywiście atrakcyjne oferty. Wybór jest tak duży, że wielu Polaków (zwłaszcza z zachodnich obszarów naszego kraju) „w ciemno” jedzie do Niemiec, już z walizkami, zakładając, że na pewno coś ciekawego wybierze i jeszcze tego samego dnia będzie wypoczywać w jakimś miłym miejscu za rzeczywiście niewielkie pieniądze (im bliżej wylotu, tym ceny niższe). Jeśli wszystko nam jedno, czy polecimy na Dominikanę, czy na Majorkę, taka spontaniczność może się opłacić. Swoją drogą, oferty wystawiane do sprzedaży na lotniskach także możemy śledzić w internecie. Gdy już coś wybierzemy, można jeszcze zapytać, czy nie przysługują nam jakieś ulgi transportowe. Bardzo często decydując się na zakup wyjazdu z lotnisk niemieckich, dostajemy np. darmowy parking albo zwrot kosztów przejazdu pociągiem na trasie od granicy do lotniska. Tyle że wylatując z Niemiec, nie liczmy raczej na  opiekę polskojęzycznych pilotów. No ale to już nasz wybór. Najważniejsze, że możliwości nie brakuje.

Zajrzyj, zadzwoń
Centrum Last Minute na polskich lotniskach:
www.lotniskalastminute.pl
Warszawa-Okęcie: tel. (0-22) 650 40 20-23
Poznań-Ławica: tel. (0-61) 849 21 37-39
Kraków-Balice: tel. (0-12) 639 32 45 i 33

Last minute w internecie: Oferty polskie:

Oferty z lotnisk zagranicznych: