Poszukiwanie niemalże mitycznej utopii towarzyszy ludziom od tysięcy lat. Kiedy zorientowano się, że wprowadzenie globalnych zmian jest bardzo trudne, żeby nie powiedzieć niemożliwe, na świecie zaczęły powstawać sztuczne twory dalekie od podziałów i innych problemów cywilizacyjnych. Przykładem takiej społeczności jest eksperymentalne miasto Auroville na południ Indii, gdzie z założenia miało nie być pieniędzy i szkół. Dziś życie wygląda tam nieco inaczej niż kilkadziesiąt lat temu. Inna, niemniej ciekawa, samodzielna jednostka znajduje się prawie w samym sercu Kopenhagi.

Christiania była odpowiedzią na nierówności społeczne

Wolne Miasto Christiania powstało na początku lat 70. ubiegłego wieku po tym, jak tereny byłej jednostki wojskowej zajęła grupa hippisów. Artystyczna atmosfera i lewicowe idee zapisane w nieoficjalnej deklaracji – w tym walka z ogólnie pojętą nierównością międzyludzką – przyciągały kolejnych outsiderów i środowiska alternatywne.

fot. Getty Images

Z czasem populacja Christianii wzrosła do kilku tysięcy. Mieszkańcom udawało się zachować niezależność od reszty miasta. Dzieci chodziły do nowo powstałych szkół i przedszkoli dzielnicy, rozwijały się organizacje kulturalno-artystyczne, a nawet reprezentacja piłkarska. Wolność i otwartość miała być rozwiązaniem problemów ludzi, ale na przełomie lat 80. i 90. w dzielnicy zaczęło pojawiać się coraz więcej drobnych przestępców, prostytutek i dilerów narkotykowych. Od tamtej pory władze Danii patrzą na kolorową społeczność coraz mniej łaskawie.

 Wolne Miasto Christiania wobec prawa

Na początku XXI w. zyskująca popularność Konserwatywna Partia Ludu zaczęła wymuszać na mieszkańcach Christianii przestrzeganie praw obowiązujących w całej Danii. W pierwszej kolejności postanowiono zająć się dilerami na ulicy Pusher Street. Mimo obław można ich tam spotkać do dziś. Obok handlu narkotykami za największy problem rządzący uznali przywłaszczanie mienia ziemskiego. Obecnie w Christianii obowiązuje zakaz osiedlania się. Jeszcze kilka lat temu mówiono też o wyburzeniu części prowizorycznej zabudowy. W tętniącym niegdyś życiem hippisowskim dystrykcie zostało tylko kilkuset squatersów.

Zgodnie z wyrokiem Sądu Najwyższego z 2011 r. mieszkańcy Christianii otrzymali prawo własności i korzystania z terenu miasta w mieście. Rok później sprzedali umowę własnościową dzielnicy za ponad 76 milionów koron.

fot. Getty Images

Wolne Miasto Christiania kończy w tym roku 51 lat. Przez pół wieku kolorowa dzielnica uległa wielu zmianom. Kontrowersje prawne przyczyniły się do tego, że usłyszał o niej niemal cały świat. Turyści zwiedzający Kopenhagę bardzo często zaglądają też do Christianii. Jedni z czystej ciekawości, inni zachęceni możliwością kupna miękkich narkotyków. Ta kwestia nadal pozostaje niesmakiem dla władz Danii, a porównania do Amsterdamu – zwłaszcza biorąc pod uwagę zmiany zachodzące w stolicy Holandii – nie dla wszystkich są powodem do dumy.

Tym, którzy zostali w Christianii trzeba jednak oddać to, że cały czas żyją na własnych zasadach i w większości są niezależni. Nie bez powodu w Skandynawii właśnie słowem christiania określa się utopijne społeczności.

fot. Getty Images

Od czasów swojej świetności okolica mocno się wyludniła. Cały czas jest jednak miejscem spotkań artystów i innych marzycieli. O początkach Christianii przypominają kolorowe murale nawiązujące do ruchu hippisowskiego i sklecone naprędce chatki. O ile boczne uliczki mogą wydawać się senne i opuszczone, o tyle na Pusher Street cały czas coś się dzieje. Zwłaszcza latem, kiedy organizowane są koncerty i inne wydarzenia kulturalno-artystyczne.

Nie biegaj i nie rób zdjęć, czyli o Christianii praktycznie

Kopenhaga jest kilkukrotnie mniejsza od Warszawy – praktycznie wszędzie można dojść na piechotę. Najpopularniejszym środkiem transportu są rowery. Wolne Miasto Christiania jest położone trzy kilometry od Københavns Hovedbanegård, głównej stacji kolejowej w stolicy Danii. Niedaleko jednej z dwóch bram wejściowych stoi Kościół Najświętszego Zbawiciela z charakterystyczną iglicą, wokół której biegną złote schody – widać ją z daleka.

Zwiedzanie hippisowskiego sąsiedztwa warto zaplanować na porę obiadową. Wzdłuż głównej ulicy stoją liczne knajpki. Wiele z nich specjalizuje się w serwowaniu zdrowe, wegańskiej kuchni. Nie brakuje też klasycznych fastfoodów.

fot. Getty Images

Od 1994 r. w Christianii obowiązuje nieoficjalny kodeks. Przypominają o nim graffiti i znaki mówiące między innymi o zakazie ruchu samochodowego czy handlu twardymi narkotykami. Poruszając się po Wolnym Mieście trzeba również pamiętać o zakazie biegania. Takie zachowanie może wskazywać na złodzieja lub – jeszcze gorzej – policjanta. Inna ważna zasada dotyczy zakazu robienia zdjęć mieszkańcom. Z telefonem ostrożnie powinniśmy obchodzić się też na Pusher Street, gdzie stoją dilerzy narkotyków. Skierowanie obiektywu w ich stronę może zakończyć się nieprzyjemnie.