Razem z nami na urlop jedzie nasz portfel. Pytanie tylko: czy lepiej wypchać go po brzegi obcą walutą, czy też lepiej zabrać ze sobą kartę? Jeśli wybór pada na gotówkę, to gdzie ją wymienić? Przed wyjazdem w kantorze, czy może już na miejscu? A może zamiast użerać się z plikiem banknotów, lepiej trzymać w portfelu plastik i korzystać z miejscowych bankomatów? Co będzie najbardziej ekonomicznym rozwiązaniem dla turysty?

Metoda 1 – Karta i tylko karta
Część turystów na wakacjach o gotówce woli w ogóle nie myśleć. Dla nich gotówka oznacza same zmartwienia. Z portfelem pełnym pieniędzy cały świat zaczyna im się jawić jako potencjalne zagrożenie. Myślimy sobie, że za każdym rogiem ktoś tylko czyha na to, aby nas obrabować. W obawie przed potencjalnymi kradzieżami upychamy gotówkę gdzie się da: w zakamarkach pokoju hotelowego, po kieszeniach, przez co zdarza nam się ją zgubić lub o niej zapomnieć. Po co nam zatem zbędny stres, skoro przyjechaliśmy przecież wypocząć i się zrelaksować? A karta to przecież wygoda i komfort.

Na korzyść płatności kartą niewątpliwie przemawia bezpieczeństwo. Zwłaszcza, gdy karta jest ubezpieczona. Plastikowy pieniądz chroni przed kieszonkowcami. Zabierając ze sobą kartę nie musimy się także obawiać, że gdy w naszym pokoju hotelowym zdarzy się włamanie, ktoś pozbawi nas wszystkich pieniędzy. Skoro nie ma gotówki – to nie ma problemu. A nawet jeśli złodziejowi jakimś cudem uda się ukraść nam kartę, to wystarczy wykonać jeden telefon do banku, aby ją zablokować i zmienić w bezużyteczny kawałek plastiku. Od momentu unieważnienia karty to właśnie bank bierze na siebie całą odpowiedzialność, za wszelkie ewentualne transakcje przeprowadzone przy jej użyciu. Turysta zabiera zatem do portfela kartę i zapomina o wszystkich kłopotach. Według badań przeprowadzonych przez MasterCard, kartę zabiera ze sobą w wakacyjną podróż aż 9 na 10 Europejczyków. To zdecydowanie najpopularniejszy środek płatności na urlopie.

Czasy, gdy prowizje pobierane przez banki od wypłat w zagranicznych bankomatach były horrendalnie wysokie (niekiedy powyżej 10 zł za każdą transakcję), odchodzą powoli do lamusa. Banki coraz częściej obiecują swoim klientom darmowe wypłaty z zagranicznych bankomatów. Przykładowo klienci Pekao mogą wypłacać pieniądze za darmo z bankomatów grupy UniCredit. Część banków oferuje możliwość sprawdzenia sieci bezprowizyjnych bankomatów na swojej stronie internetowej. A jednak wciąż zdarzają się sytuacje, w których prowizje za wypłatę gotówki z obcego bankomatu przyprawiają o zawrót głowy. Zwłaszcza jeśli założyliśmy sobie, że będziemy pobierać z bankomatu każdorazowo tylko tyle pieniędzy, ile potrzebujemy w danym momencie.

Jednym z najczęstszych błędów turysty korzystającego z wypłaty z zagranicznego bankomatu jest przekonanie, że skoro nalepka z logo jego banku widnieje na bankomacie, to ma on zapewnioną darmową wypłatę. Tak jednak nie jest – może się bowiem okazać, że darmowa wypłata owszem, obowiązuje, ale w przypadku kont bankowych, na których zdeponowana jest już waluta kraju, w którym przebywamy. W takiej sytuacji trzeba zachować ostrożność, ponieważ prowizja naszego banku może nas niemiło zaskoczyć. Nie warto też wyrzucać paragonów drukowanych przez bankomaty. Może przytrafić się tak, że bankomat podwójnie naliczy wypłatę. Wówczas paragon będzie argumentem na naszą korzyść w ewentualnej przyszłej potyczce z bankiem.

Trzeba też uważnie przyglądać się samym bankomatom. Ostatnio coraz częściej słychać o przypadkach wyczyszczenia kont, spowodowanych zainstalowaniem przez cyberprzestępców urządzeń skanujących nasze dane z karty i wyłudzających poufne informacje. Chodzi o tzw. skimming. Dzięki maleńkiemu urządzeniu zainstalowanemu przez skimmera w czytniku, dokonuje się nielegalne kopiowanie zawartości paska magnetycznego naszej karty. Po skorzystaniu przez turystę z trefnego bankomatu, skimmerzy uzyskują bezpośredni dostęp do jego finansów i mogą swobodnie dokonywać transakcji z jego konta (np. wypłacać pieniądze teoretycznie na drugim końcu świata), które po kilku sekundach może już świecić pustkami.

Równie uważnym trzeba być podczas korzystania płatności zbliżeniowych: zawsze warto porównać, czy kwota, która wyświetla się na terminalu, faktycznie odpowiada tej, którą powinniśmy zapłacić. Bywa, że kelnerom w restauracjach czy w sprzedawcom w sklepach zdarzają się „pomyłki”, które w efekcie mogą nas słono kosztować. Podobnie przy realizowaniu dużych płatności kartą kredytową turysta musi mieć świadomość, że nie płaci pieniędzmi, lecz limitem kredytowym, przez co może on płacić nawet o kilkadziesiąt procent więcej niż ci, którzy płacą gotówką.

Odrębna kwestia to przewalutowanie wymienianej waluty. Biur podróży często informują turystów, że im bardziej egzotyczny jest kierunek ich urlopu, tym bardziej opłacalne staje się płacenie kartą. Ale nie do końca tak jest. Warto pamiętać, że w przypadku płatności bezgotówkowych banki dokonują przewalutowania po oficjalnych, bankowych kursach. Są one zdecydowanie mniej korzystne dla klienta niż w przypadku np. wcześniejszej wymiany waluty w kantorze. W samej strefie EURO  prowizja może sięgać nawet 3% za przewalutowanie, plus 3% od banku. Jeśli natomiast turysta zdecyduje się na podróż w dalszy zakątek świata, to musi liczyć się nawet ze stawkami za przewalutowanie rzędu 3-5%. W przypadku niektórych walut banki stosują tzw. „podwójne przewalutowanie”: przeliczają najpierw kwoty na kurs rozliczeniowy karty (najczęstsze waluty rozliczeniowe to euro lub dolar), a dopiero później na złote. W tym przypadku kwota, którą płacimy przy kasie, możne znacznie odbiegać od tej, którą po podwójnym przewalutowaniu bank obciąży naszą kartę. Na takiej operacji na pewno nie zaoszczędzimy. Rozwiązaniem jest założenie w naszym banku konta walutowego czy karty walutowej. W tym drugim przypadku mamy wprawdzie w portfelu dodatkowy plastik (choć najlepiej byłoby trzymać drugą kartę w innym miejscu i z dala od naszych pozostałych dokumentów), ale nie mamy za to kłopotu z przewalutowaniem. Jednak nadal rozbijamy się o podstawowy problem: nie wszędzie zapłacimy kartą. Czy zatem oby na pewno karta rozwiązuje wszystkie nasze problemy?

Metoda 2 – Cash only, czyli gotówka w portfelu
Prędzej czy później turysta będzie skazany na gotówkę. Płatności kartą, choć coraz bardziej rozpowszechnione, nie są przecież jeszcze akceptowane w każdym miejscu. W małych sklepikach z pamiątkami, punktach gastronomicznych, na bazarach czy straganach w egzotycznych krajach jest rzadko zdarza się, by sprzedawcy mieli pod ręką terminal. Gotówkę musimy mieć przy sobie także wówczas, jeśli decydujemy się na podróż do państw, w których do podróżowania wymagane jest np. wykupienie wizy na lotnisku. Wówczas naszym oczom ukaże się napis: „Cash only”. Dlatego też turysta raczej prędzej niż później będzie musiał odwiedzić bankomat. I wtedy może go czekać przykra niespodzianka. Dlatego też sama karta w portfelu nie jest najrozsądniejszym rozwiązaniem. Może więc warto zabrać ze sobą na urlop gotówkę, choćby w minimalnej ilości? W takim razie turystę przed wyjazdem czeka podróż do kantoru. A raczej – pielgrzymka po kantorach, w poszukiwaniu najkorzystniejszego kursu.

Nikogo chyba nie trzeba przekonywać, że wymiana waluty w kantorze w państwie, do którego podróżujemy, jest po prostu nieopłacalna, a czasami też – ryzykowna. Ryzyko związane jest z tym, że niektóre kantory zagraniczne po prostu nie akceptują złotówek w wymianie. I wówczas turysta jest „uziemiony” z plikiem banknotów, których w żaden sposób nie może wykorzystać. Ta sytuacja najczęściej ma miejsce w egzotycznych krajach, w państwach strefy EURO ten problem zazwyczaj nie występuje. Należy jednak pamiętać, że kursy walut w miejscowych kantorach z reguły bywają wyższe niż te w kantorach w naszym kraju. Turysta musi jeszcze przed wyjazdem upewnić się, czy kraj, do którego się udaje, nie stosuje w przypadku konkretnej waluty obostrzeń co do wymiany. Mogą one dotyczyć np. ilości jednorazowo wymienianej waluty, rocznika produkcji banknotów czy choćby 10% prowizji za wymianę.

Plusem wymiany waluty w kantorze jest bez wątpienia fakt, że podczas urlopu będziemy mieć przy sobie gotówkę, która przy wielu okazjach może okazać się niezastąpiona. Minusem zaś są kursy sprzedaży oferowane przez kantory, które można negocjować wyłącznie przy wymianie wysokich kwot. Kolejny problem w sezonie wakacyjnym to gigantyczne kolejki przed kantorami, których długość jest wprost proporcjonalna do ilości zmarnowanego czasu.
Dlatego niektórzy turyści znaleźli rozwiązanie – kantory online. Nie trzeba ruszać się z domu, żeby móc spokojnie wymienić walutę. Coraz większa popularnością w naszym kraju cieszą się kantory społecznościowe, jak np. waluty.kokos.pl. Na platformach tego typu spotykają się ze sobą w połowie drogi turyści, chcący sprzedać walutę obcą i turyści, którzy chcieliby ją nabyć. W odróżnieniu od tradycyjnych czy internetowych kantorów platformy społecznościowej wymiany waluty stawiają na ideę social lendingu. To sami użytkownicy decydują tutaj o wszelkich parametrach transakcji, czyli o tym, ile waluty i po jakim kursie chcą wymienić. Każdy z nich jest jednoosobowym kantorem. Dzięki społecznościowej wymianie walut można sporo zaoszczędzić, bowiem kursy walut ustalane przez użytkowników często są korzystniejsze. niż w przypadku kursów dostępnych w tradycyjnych kantorach.

Zasada działania kantorów społecznościowych jest banalnie prosta. Użytkownik wystawia ofertę kupna bądź sprzedaży waluty na warunkach, które sam ustala. Posiadaną walutę wpłaca na swoje indywidualne konto w serwisie. W momencie odnalezienia ofert przeciwstawnych następuje ich sparowanie z ofertą użytkownika i transakcja zostaje zawarta automatycznie. Po zakończonej transakcji pieniądze w nowej walucie trafiają na zdefiniowane wcześniej konto bankowe lub saldo. A później sami decydujemy, jaką część wymienionej waluty chcemy wypłacić w gotówce, a jaką zostawić na koncie.

Przykładowo: turysta chce wymienić złotówki na euro. Wymienia 1 000 PLN po kursie euro 4,00 otrzymując 250 EUR. Kupując euro po takiej cenie w „kantorze społecznościowym” zyskał ponad 30 PLN w porównaniu z wymianą w kantorze tradycyjnym, w którym kurs euro wynosiłby 4,13, a turysta otrzymałby tylko 242 EUR. Wspomniany wcześniej społecznościowy kantor walutowy póki co oferuje swoim użytkownikom możliwość społecznościowej wymiany czterech najpopularniejszych walut: euro (EUR), dolara (USD), franka szwajcarskiego (CHF) oraz funta szterlinga (GBP). Być może w przyszłości użytkownicy będą mogli wymieniać kolejne waluty. Według statystyk waluty.kokos.pl z rąk do rąk internautów przeszło łącznie: 301 906 EUR, 37 451 USD, 22 338 CHF oraz 9 134 GBP. W przeliczeniu na złotówki internauci wymienili między sobą już ponad 1,8 mln zł. Średnia wymieniana kwota w kantorze społecznościowym to 1 033 złote. To niezły wynik, zważywszy, że kantor społecznościowy działa od lutego tego roku. W miesiącach wakacyjnych już jednak widać wzmożony ruch internatów, bowiem w serwisach social lendingowych pojawia się coraz więcej ofert (aukcji). Turyści najwidoczniej wyczuli, że można walutę wymieć szybciej, korzystniej i bez konieczności zakładania komitetów kolejkowych przed kantorem.

Rozsądny związek: karta i gotówka
Dlatego na wakacyjny dylemat turysty – „karta czy gotówka?” – odpowiedź brzmi: i jedno, i drugie. Karta (kredytowa czy debetowa) z pewnością załatwi większość naszych potrzeb, a pieniądze – o ile zachowamy odpowiednie środki ostrożności – będą leżeć w bezpiecznym miejscu. Warto jednak mieć w portfelu także gotówkę, nawet w niewielkiej ilości, tak na wszelki wypadek. Rzecz w tym, aby nie wpędzić się w ślepy zaułek, zabierając ze sobą na urlop wyłącznie kartę lub wyłącznie gotówkę.