Nie raz dzieliłam się informacjami, które atrakcje są warte zobaczenia, lub którymi trasami przemierzać miasto. Pisałam o wędrówce przez nowoczesną odsłonę Bangkoku, Rio de Janeiro i Kuritibę, pisałam o atrakcjach Sydney.

Tym razem będzie inaczej. Napiszę o najciekawszych miejscach we Wrocławiu – moim rodzinnym mieście, którego eksplorację zawsze zostawiałam na później. Żyłam w pędzie i rozjazdach, nie miałam czasu. Jednak to się zmieniło półtora roku temu. Od tamtego czasu regularnie wydeptuje ścieżki. Wzdłuż i wszerz. I nie podróżuję sama.

W moim podróżniczym wszechświecie pojawił się cudny Leo – nasz mały, odważny i niezwykły synek. Na początku przemierzał świat w wózku, a teraz coraz częściej robi to „siam”, na własnych nogach sprawdza atrakcyjność miejsc i tras. I już doskonale wie, gdzie naprawdę jest fajnie.

Główny Gmach Uniwersytetu Wrocławskiego z wieżą matematyczną – Mostek Pokutnic – Rynek – ulica Świdnicka – Opera – Narodowe Forum Muzyki –Dzielnica Czterech Wyznań z ulica Włodkowica i Synagogą pod Białym Bocianem – przez plac Solny – Rynek

Rynek Wrocławski to najbardziej znany punkt spotkań w mieście spotkań. Zwiedzanie polecam zacząć właśnie stąd, choć trasy, które proponuję dają możliwość wystartowania z dowolnego punktu, w zależności od indywidualnych preferencji.

Raz w tygodniu, kiedy jedziemy z Leosiem na zajęcia muzyczne do Narodowego Forum Muzyki, lubimy wysiąść kilka przystanków wcześniej, żeby przespacerować się właśnie tą trasą.

Zaczynamy od uroczego placu przed głównym gmachem Uniwersytetu Wrocławskiego, perły architektury barokowej, która sąsiaduje z nowoczesną, przeszkloną ścianą Wydziału Prawa. Pomiędzy budynkami stoi fontanna z posągiem szermierza – jednego z najważniejszych symboli miasta. Od czasu do czasu świętująca brać studencka ubiera nagiego szermierza w krzykliwe kolory. Nie odwiedziliśmy jeszcze z Leosiem uniwersyteckiej wieży matematycznej czy Auli Leopoldina, ale byłam tam przy innej okazji i uważam, że warto je zobaczyć.

Ulicą Kuźniczą, tętniącą studenckim życiem, z wieloma kawiarniami, barami, restauracjami – dochodzimy do Rynku, mijamy zabytkowe kamienice, pręgierz i Ratusz. W prześwicie niewielkiej uliczki na przeciw Ratusza widzimy kościół św. Marii Magdaleny. Pomiędzy jego wieżami znajduje się tzw. „Mostek Pokutnic” – znakomity punkt widokowy w centrum miasta, z którego chętnie korzystają zarówno zwiedzający, jak i fotografowie.

Kiedy mamy dużo czasu do zajęć, chętnie spacerujemy dookoła Rynku. Zazwyczaj jednak idziemy z Leosiem prosto na ulicę Świdnicką, która prowadzi nas do NFM. Na placu przed Operą znajdują się dwie bardzo dobre kawiarnio-restauracje, w których chętnie spędzamy ostatnie chwile przed zajęciami. Mama pije pyszną kawę, a Leoś delektuje się drugim śniadaniem, wypatrując przejeżdzających za oknem tramwajów. To jeden z tych punktów, którego nie można pominąć w harmonogramie. Leoś tego bardzo pilnuje.

Do samej Opery też warto zajrzeć, ma niezwykłe teatralne wnętrze, które przetrwało wojenną zawieruchę i choć jest dość kameralne, przywołuje na myśl najpiękniejsze sale świata. My przy Operze skręcamy na plac Wolności, na którym widać pozostałość Pałacu Królewskiego oraz spektakularne Narodowe Forum Muzyki. Spektakularność jest tu jak najbardziej adekwatnym słowem, cały plac przed NFM został przygotowany właśnie pod organizację wielkich imprez.

Fot. Anna Gondek-Grodkiewicz

Warto wejść do NFM, wjechać windą na 4 piętro i stamtąd zobaczyć jak bardzo graficzna jest  biała klatka schodowa i jak ciekawie wygląda z tej wysokości miasto. My nasz spacer kończymy przy muzyce i rytmach wydobywających się ze wszystkich możliwych instrumentów i grzechotek, zgromadzonych na zajęciach w NFM, przy podrygiwaniu maluszków w pieluchach, i ich zabawach.

Warto jednak pójść dalej do Dzielnicy Wzajemnego Szacunku. To modne miejsce z uroczymi zakątkami, pasażami i bogatą ofertą gastronomiczną. Polecam przejść przez piękny plac z Synagogą Pod Białym Bocianem, następnie dojść do ulicy Św. Antoniego, na początku której jest piękna rzeźba „Kryształowej Planety”” i przez Plac Solny udać się do Rynku.

Ogród Botaniczny – Wyspa Katedralna – Concordia Design na Wyspie Słodowej – Bulwar – ASP – Muzeum Narodowe – plac Nankiera – Ossolińskich – maleńki ogród – schodkami w dół (bądź dookoła dla wózków) – Uniwersytet

Uwielbiamy Ogród Botaniczny i większość naszych spacerów odbywa się jego ścieżkami. Kiedy pytamy Leosia gdzie chce pójść na spacer odpowiada: „Do ogrodu!” To już drugi sezon spacerowania po ogrodzie i odkrywanie coraz to nowych roślinek, robaczków i ślimaczków. Widzieliśmy rozkwit kwiatu lotosu, mnóstwa pięknych Lilii wodnych i choć to nie jest to samo, co niezwykle bujny ogród z liliami w środku Tajlandii, to jednak w niewielkim basenie zmieściło się mnóstwo przepięknych ich odmian i kolorów.

Mój mały Lew bardzo lubi jeść kiwi, jabłuszko, banana, czy gryczane chrupki siedząc na ławce i patrząc na wodospad lub fontannę. Ten rozbrykany półtoraroczniak prawdziwie się wycisza. Z kontemplacji i zamyślenia wyrywa Leosia jedynie dźwięk widelczyka obijającego się o pustą miseczkę. To znak, że trzeba iść dalej. Kiedy zejdziemy już wszystkie alejki, idziemy w stronę Katedry, mijamy ją i odwiedzamy niewielki ogród na tyłach Papieskiego Wydziału Teologicznego z kameralną kawiarnią, tarasem i pięknym widokiem na drugi brzeg Odry. Wypatrywanie statków jest jedną z ulubionych zabaw Leosia, triumfalny okrzyk „statek!” dopełnia zawsze konkretne określenie jednostki pływającej: „duzi” albo „pyci-pyci”. Po przeglądzie floty siadamy na tarasie – ja piję kawę, a Leoś zjada serniczek.

Wracamy pod Katedrę i malowniczą ul. Katedralną idziemy „w dół” w stronę Mostu Tumskiego. Przed mostem, przy okazałym pomniku często można usłyszeć ulicznych grajków. Każdy instrument jest dla Leosia ciekawy, każda grana muzyka zwraca jego uwagę, ale tylko skrzypce potrafią tę uwagę utrzymać na dłużej i sprawić, że małemu szkrabowi zaszklą się oczy. Gdy ktoś gra na skrzypcach – zawsze dłuższą chwile słuchamy. Na Ostrów Tumski warto zajrzeć przed zmrokiem. Można tu spotkać prawdziwego latarnika ulicznego. Ubrany w długą, czarną pelerynę i wysoki kapelusz osobiście zapala każdą gazową latarnie. A tych jest na Ostrowie Tumskim blisko 100. Z Leo kilka razy podążyliśmy za postacią w pelerynie, by dokładnie zobaczyć jak on te latarnie zapala.

Opuszczamy Ostrów Tumski, by przez Wyspę Piaskową trafić na Wyspę Słodową. Możemy to zrobić na skróty – przez inną wsypę – Wyspę Młyńska, obok zmodernizowanego dawnego Młynu Maria. Możemy też wybrać dłuższą, ale bardziej spektakularną trasę – przez Bulwar Piotra Włostowica, z którego roztacza się zapierający dech w piersiach widok na rzekę i miasto. Wyspa Słodowa to nazwa historyczna, ale ma trochę wspólnego z teraźniejszością – to jedyne miejsce w centrum, gdzie legalnie można napić się piwa pod chmurką. Kiedyś odbywały się tu duże koncerty, dziś jest ważnym punktem na kulturalnej mapie miasta za sprawą Concordii Design – niezwykłego miejsca i niezwykłego budynku, który w 2021 roku otrzymał miano „Building of the Year” w konkursie ArchDaily.

Szczególnie polecam wjechać na 5 piętro – na nowoczesny, przeszkolony taras z widokiem na Stare Miasto. Koniecznie też odwiedźcie Concordię w czasie trwania jednej z licznie organizowanych tu imprez (m.in. Dobry Design, Festiwal Wina). 27 maja br. szykuje się niezwykłe święto fotografii, organizowane przez Concordię wspólnie z Katedrą Grafiki Uniwersytetu SWPS oraz Urzędem Kultury UMW – festiwal Photo Summit Day, którego jestem kuratorką i na który serdecznie zapraszam (www.concordiadesign.pl/photosummit/).

Fot. Andrzej Grodkiewicz

Wracamy na Wyspę Piaskową i kierujemy się na Bulwar Xawerego Dunikowskiego. Spacer po tym bulwarze jest wyjątkowo przyjemny, mamy cudowny widok na Ostrów Tumski i w głębi nowszą część miasta. Mijamy budynek ASP,  Zatokę Gondoli i kończymy na porośniętym bluszczem Muzeum Narodowym we Wrocławiu. Leoś już je zwiedził i szczególnie poleca obrazy z konikami i pieskami w dziale „Sztuka Polska XVII-XIX w.” na II pietrze oraz replikę żaglowca na wystawie „Cudo-Twórcy” na III p.

Bulwarem wracamy w okolicę Hali Targowej, następnie idziemy do barokowego ogrodu przy Zakładzie Narodowym Ossolineum. Leoś chętnie sprawdza tam wszelkie zakamarki, przemierza alejki, kolekcjonuje kamyczki i obserwuje niewielką fontannę. Pod barokowym sklepieniem w przybudówce kościoła można napić się świetnej brazylijskiej kawy. Ostatnio poszliśmy tam z przyjaciółmi z Brazylii, którzy potwierdzili, że kawa jest świetna. Stamtąd możemy pójść do gmachu głównego Uniwersytetu Wrocławskiego pokonując kilka schodków w dół i przecinając ulicę Szewską. Jednak ta trasa nie jest dobrym wyborem dla wózków. Jadąc wózkiem warto wrócić na plac Nankiera i skierować się w ulicę Uniwersytecką, a następnie skręcić w Kuźniczą.

Hala Stulecia – Pergola – Wrocławska Fontanna Multimedialna – Pawilon Czterech Kopuł – Park Szczytnicki – ZOO

Leo fascynuje się tramwajami. Od wielu miesięcy systematycznie chodzimy oglądać przejeżdżające niedaleko tramwaje. Kiedy nie ma w środku tłoku i pogoda sprzyja, często wsiadamy i udajemy się na małą przejażdżkę. Zazwyczaj na Wielką Wyspę, na której znajdują się kolejne atrakcje Wrocławia. Hala Stulecia jest jedną z tych, które koniecznie trzeba zobaczyć. Nie bez przyczyny znajduje się na Liście Światowego Dziedzictwa UNESCO. Kiedy ją budowano ludzie zastanawiali się, czy to w ogóle możliwe, by powstała tak duża budowla. Niedawno świętowała 110. urodziny i nadal ma się dobrze. Dziś organizuje się w niej koncerty, targi, wydarzenia sportowe. Warto zajrzeć do środka, wnętrze – zwłaszcza wielka kopuła – robi niezwykłe wrażenie.

W okolicy jest mnóstwo wspaniałych tras spacerowych ze słynną już Pergolą, od której zazwyczaj zaczynamy spacer. Pergola otocza rozległy plac z fontanną i otwiera się na Halę Stulecia. Dzięki bluszczom, które porastają jej arkady – daje cień i odrobinę wytchnienia w upalne dni, a jesienią mieni się wszystkimi kolorami świata. Warto spędzić tu więcej czasu i poczekać na jeden z multimedialnych pokazów fontanny. Muzyka, a po zmroku także światło towarzyszące wodnym akrobacjom, tworzą niezwykły spektakl. Na Leo fontanna zrobiła spore wrażenie, mimo że kiedy widział ją po raz pierwszy nie skończył jeszcze roczku.

Fot. Anna Gondek-Grodkiewicz

Przed samą Halą znajduje się niewielki placyk z miniaturowymi fontannami, w których latem uwielbiają bawić się dzieci. Widok roześmianych i do suchej nitki przemoczonych szkrabów jest na porządku dziennym. Na razie Leoś tylko obserwuje chlapiących się starszaków, ale już niebawem będziemy musieli zabierać ze sobą suche ubrania na przebranie. Spacerując w okolicy Hali Stulecia zaglądamy czasem do Pawilonu Czterech Kopuł z Muzeum Sztuki Współczesnej. Jako fanka sztuki bardzo lubię je odwiedzać, a Leo często mi w tym towarzyszy. Póki co najbardziej przypadł mu do gusty ogromny jasny hall i wysokie, kolorowe dmuchane palmy - które były częścią wystawy czasowej.

Z Muzeum, kładką nad ulicą, można przejść do Wrocławskiego Ogrodu Zoologicznego. Warto zarezerwować sobie więcej czasu, bo przejście labiryntu alejek i odwiedzenie różnych zwierzątek potrafi zająć większość dnia. Zwłaszcza, że na odwiedzających czeka też Afrykarium z największym Oceanarium w Polsce.

Wszystkie te atrakcje otoczone są bajkowym Parkiem Szczytnickim z niezwykła roślinnością, malowniczymi alejkami, mostkami, wodnymi oczkami. To świetne miejsce na spacery i odkrywanie schowanych w nim licznych placów zabaw dla dzieci w każdym wieku. Z Leosiem najczęściej chodzimy na plac zabaw dla maluszków, ale jak na horyzoncie pojawi się ten dla nieco starszych dzieci – zawsze się tam zatrzymujemy. I to nie na chwilę.

Photo Summit Day 2023 – program 

Odkąd spaceruję z Leosiem odkrywam świat na nowo, z zupełnie innej perspektywy niż dotychczas i z zupełnie innymi emocjami. I jest to naprawdę piękne odkrywanie. Jako fotografka wielokrotnie realizująca zagraniczne fotoreportaże samotnie, muszę przyznać, że zdecydowanie łatwiej poczuć zachwyt i szczęście, kiedy świat przemierzamy z osobami, które kochamy.