LAS VEGAS
W STOLICY HAZARDU

Czy można spędzić sylwestra w Nowym Jorku, Paryżu i Wenecji jednocześnie? Tak, jeśli wybierzecie się do Las Vegas. Tutaj nie ma rzeczy niemożliwych! W ciągu zaledwie jednej nocy możecie zobaczyć najnowszy broadwayowski musical, pójść na koncert megagwiazdy, obejrzeć francuski kabaret, a nawet wziąć szybki ślub w hotelowej kaplicy. Vegas ma tysiące prawdziwych i plastikowych atrakcji. Tego wieczoru najbardziej wyczekiwaną z nich jest pokaz sztucznych ogni, które o północy od siedmiu lat rozbłyskują feerią kolorów. Miasto z rozmachem przygotowuje swój podniebny show.
Ten darmowy spektakl jest transmitowany na całe Stany. Chociaż stojąc razem z radosnym tłumem na The Strip, głównej ulicy nowej części miasta, mam wrażenie, że „całe Stany” znalazły się właśnie tutaj. Zaopatrzeni w karnawałowe gadżety, ze świecącymi na czerwono kieliszkami szampana, po zakończeniu pokazu odwiedzamy kolejne kasyna. Chyba nikt tej nocy nie idzie spać. Każdy po cichu liczy na noworoczny uśmiech losu. Tutaj można obstawić na konnych wyścigach, wycisnąć coś z jednorękiego bandyty, zablefować w pokera. Grają wszyscy i we wszystko. Bo tutaj wygrywa się i traci fortuny o każdej porze dnia i nocy. O trzeciej nad ranem wygrałam w ruletkę 200 dolarów. To się nazywa dobry początek roku!
Marta Madigan

www.visitlasvegas.com
www.lasvegasdirect.com
www.lasvegastickets.com

RZYM
SKOK DO TYBRU

Ostatnia noc starego roku gromadzi na placach Wiecznego Miasta – Piazza del Popolo, Piazza Navona, Piazza San Silvestro oraz Piazza Augusto Imperatore –  setki tysięcy ludzi. Natomiast w pierwszy dzień Nowego Roku ludzie zbierają się w innym miejscu – przy balustradzie Ponte Cavour. Z tego mostu, tradycyjnie od dziesięcioleci, punktualnie w południe odbywają się skoki do Tybru. Amatorów kąpieli w lodowatej toni nie ma wielu, zazwyczaj kilku. W 2007  r. skoki do Tybru zainicjował Kolumbijczyk Orlando Duque, kilkakrotny mistrz świata w nurkowaniu głębokim. W jego ślady poszedł 55-letni Włoch Maurizio Palmulli, ratownik z plaż w Ostii (antyczne miasto portowe, dziś popularna miejscowość letniskowa), który skacze do Tybru już od 20 lat. — Woda jest tu znacznie brudniejszą niż w morzu – stwierdził po ostatnim wyczynie.
www.romaturismo.it


NIE TYLKO WARSZAWA
IMPREZA W LODÓWCE

Bo jak inaczej nazwać „bary lodowe”, w których przez cały rok, niezależnie od pogody na zewnątrz, panuje ujemna temperatura? Pierwszy taki bar został otwarty w 1994 roku w hotelu Lodowym w szwedzkim Jukkasjärvi, 200 kilometrów na północ od koła polarnego. Każdego roku trzeba go było odbudowywać, stąd pojawił się pomysł, by stworzyć lokale, które działałyby przez cały rok. Dziś można się schłodzić również w Mediolanie, Londynie, Sztokholmie, Tokio, Kopenhadze, Szanghaju (bar został otwarty w czerwcu tego roku), jak również w Warszawie.
Przy wejściu wszyscy dostają „kosmiczne” płaszczyki, których zadaniem jest nie tylko chronić gości przed zmarznięciem (w warszawskim lokalu jest -8°C, w Sztokholmie i Londynie trochę cieplej, „tylko” 5 stopni poniżej zera), ale także izolować lodowy wystrój przed… ciepłem ludzkich ciał. Lodowe kieliszki szybko się topią (przynajmniej zmywanie odpada), nie da się więc powoli sączyć drinka. Nikt też nie przesiaduje w barze zbyt długo – najbardziej wytrwali wychodzą po pół- godzinie. www.icebar.com.pl

RIO DE JANEIRO
NA PLAŻY COPACABANA

Sylwestrowa noc na Copacabanie w Rio de Janeiro to drugie co do wielkości  wydarzenie po słynnym Karnawale rozbrzmiewającym rytmem szkół samby. W tę gorącą (dosłownie!) noc na szaleńczej zabawie spotykają się ludzie różnych kultur i ras. Nie brak też sporej liczby transwestytów. Gdy wybija północ, z zakotwiczonych nieopodal łodzi odpalane są tysiące ogni sztucznych. Oprócz rozmaitych, noworocznych show organizowanych dla turystów w różnych punktach Copacabany uwagę przyciągają rytualne obchody ku czci bogini morza – Lemanji. Z tej okazji uczestnicy święta wypuszczają na morze różnej wielkości łodzie z jej wizerunkami i wrzucają w fale bukiety białych kwiatów dla bogini. Lemanja otrzymuje też sporo podarków, począwszy od kosmetyków, poprzez jedzenie, po butelki szampana.
www.copacabana.info/new-years-eve.html

KUBA
W CIENIU FIDELA

1 stycznia 1959 roku oddziały brodatych rewolucjonistów zdobyły miasto Santiago de Cuba. Tego dnia każdego roku na Kubie odbywają się imprezy upamiętniające zwycięstwo rebeliantów Fidela Castro nad dyktaturą Fulgencio Batisty. W związku z tym noc sylwestrowa ma mniejsze znaczenie. Imprezy odbywają się w domach prywatnych, ale z mniejszą pompą.

Parę dni po Bożym Narodzeniu, które spędziłem w Trinidadzie, zjechałem do Hawany. Dzień przed sylwestrem nie za bardzo wiem, gdzie się pobawić. Wraz z Beth i Fioną, przyjaciółkami z Angli postanawiamy rozpocząć świętowanie w domu, w którym mieszkamy – w casa particular – licencjonowanej przez rząd kwaterze dla obcokrajowców. Parę butelek rumu, podrabiana coca-cola, muzyka z plastikowego odtwarzacza CD i gościnna atmosfera w domu u Gladys, która pracuje w filharmonii w Hawanie, wprawia nasze towarzystwo w bardzo dobry nastrój.
O zachodzie słońca ruszamy na miasto. Stolica Kuby w sylwestrową noc wygląda jak zwykle – parę otwartych klubów w starej części miasta – Habana Vieja.  Na jednym z mijanych placyków zauważamy rozstawione krzesełka. Okazuje się, że zaplanowano tu bal dla turystów i elity – bilety po 100 euro na głowę. To nie opcja dla nas. Kupujemy więcej rumu „Havana Club” po 3 euro i ruszamy dalej w miasto. Po drodze spotkamy młodych gringos – trochę zdezorientowani pytają, gdzie jest fiesta noworoczna. Postanawiamy połączyć siły. Zagadnięta przez nas para Francuzów informuje, że wszyscy poszli na Malecón – słynną promenadę nadmorską. Po drodze przypadkowi ludzie zapraszają nas do domów. Są tańce, alkohol, cygara...Wreszcie docieramy na Malecón, gdzie tłumy turystów bawią się pod gołym niebem. W międzynarodowej gromadzie, przemieszanej z przyjaźnie nastawionymi do nas Kubańczykami, czekamy na Nowy Rok. Nie było hucznej zabawy, fajerwerków, śniegu i szampana – za to gorąca atmosfera, dużo improwizacji, rumu i niespodziewanych zdarzeń.  
Bartek Pogoda

SKANDYNAWIA
NA GRANICY

Tornio i Haparanda to miasteczka położone na przeciwległych brzegach rzeki Torne nad Zatoką Botnicką. Pierwsze leży w Finlandii, drugie po szwedzkiej stronie. Dzieli je nie tylko granica. Kiedy w Tornio wybija północ, w Haparandzie jest dopiero jedenasta. Po wypiciu szampana i obejrzeniu sztucznych ogni w Tornio wystarczy tylko przejść mostem na szwedzką stronę, by przywitać Nowy Rok dwukrotnie w ciągu jednej nocy! KAMBODŻA
U KHMERÓW

W połowie 3-miesięcznej podróży po Azji Południowo-Wschodniej znaleźliśmy się na wybrzeżu Zatoki Tajskiej w Kambodży. Właśnie wróciliśmy na ląd, do nadmorskiego miasteczka Sihanoukville, z baśniowego pobytu na wyspie niemalże bezludnej, a na pewno nie turystycznej. Tam dowiedzieliśmy się z Polski o tsunami w sąsiedniej Tajlandii. Dlatego postanowiliśmy opuścić wyspę i spędzić sylwestra w innej nadmorskiej miejscowości – Kep. Po tym byłym kolonialnym kurorcie, zwanym kiedyś Kep sur la mer, spodziewaliśmy się piaszczystych plaż i pięknych willi. Zastajemy puste miasteczko w kompletnej ruinie, zamiast piasku – żwir, zamiast kolonialnych willi szkielety domów zamieszkane przez lokalnych squattersów.
Słynny targ krabowy okazał się być rozwaloną budą, w której wśród śmieci i biegających świń z brudnych talerzy można kupić kraba za 3 dolary. Ponieważ infrastruktura turystyczna prawie nie istnieje, mieliśmy problemy ze znalezieniem guesthouse’u, hotelu... czegokolwiek, gdzie można by przenocować. Wszystko jest zajęte, co wydaje się nam dziwne, zważywszy na to, że żadnego turysty nie widać. W końcu znajdujemy taksówkarza, który nas zawozi na obrzeża Kep, do ośrodka z tekowymi bungalowami do wynajęcia. Miejsce okazuje się cudem. Piękny widok na zatokę tajską i wyspy wietnamskie z jednej strony, a na słynną górę Bokor z drugiej. Ośrodek prowadzony przez małżeństwo khmersko-francuskie miał też restaurację i właśnie w niej decydujemy się spędzić sylwestra. Po kąpieli zjadamy wyśmienitą kolację z dobrym winem. Nie był to najhuczniejszy z moich sylwestrów, ale na pewno niezapomniany.
Lukrecja Nagabczyńska

JAKUCJA
NAD KOŁYMĄ

W  całej Rosji Wigilia Bożego Narodzenia przypada na 6 stycznia, a w maleńkich syberyjskich osadach nie obchodzi się jej wcale. Siłą rzeczy sylwester zastępuje tam Boże Narodzenie. Na kilka dni przed Nowym Rokiem do domów wracają myśliwi, którzy zimowe miesiące spędzają w tajdze, polując na zwierzęta futerkowe. W niektórych domach pierwsze toasty szampanem wznosi się znacznie wcześniej niż o północy. Jeśli np. syn mieszka gdzieś na Czukotce, to pierwszy łyk Szampanskoje Igristoje wypija się już o 23.00. Gdy rodzina jest rozproszona po całej Rosji, Nowy Rok wita się co godzinę. Niektórzy są w stanie wytrzymać do godziny 8.00 czasu lokalnego, kiedy w Moskwie wybija północ. Specyfiką syberyjskiego sylwestra jest to, że trwa on 2 tygodnie. Zmiana kalendarza z juliańskiego na gregoriański doprowadziła do dwutygodniowego przesunięcia Nowego Roku. W praktyce istnieje Nowy Rok i Stary Nowy Rok, które obchodzi się równie hucznie, wypełniając czas między nimi piciem alkoholu.
Jarosław Derlicki

LWÓW
SZAMPAN I PIELMIENI

Mieszkańcy Ukrainy lubią się bawić, a sylwestrowa noc to dla wielu z nich jedno z najważniejszych wydarzeń w roku. Wybieram się do Teatru Wielkiego. Wchodzę po schodach wyłożonych czerwonym dywanem. We foyer kelnerzy częstują gości schłodzonym szampanem, a kryształowe lustra odbijają płomienie świec rozstawionych w sali na solidnych kandelabrach. Światła gasną, szmery rozmów cichną, a do moich uszu docierają powoli pierwsze dźwięki Dziadka do orzechów Czajkowskiego.
 
Gdy opuszczam teatr, na ulicach panuje iście sylwestrowa atmosfera. Na głównym placu ustawiona jest scena, na której koncert daje jakiś tutejsze bożyszcze, gdyż tłoczące się pod nią dziewczyny piszczą z zachwytu. W restauracjach, kawiarniach i dyskotekach bawią się tłumy. Decyduję się na pielmieni, sprzedawane na rogu placu przez potężnie zbudowanego dziadka. To Polak, który z dziada pradziada mieszka we Lwowie. Kiedyś był artystą  malarzem, później musiał poszukać innego sposobu na życie. Tłok na ulicy robi się coraz większy. Po uroczystych rodzinnych kolacjach wszyscy idą na zabawę lub chociaż na plac, by zobaczyć fajerwerki, których pokaz ma się rozpocząć punkt dwunasta. Odliczanie: trzy, dwa, jeden... Niebo rozjaśniają różnokolorowe sztuczne ognie. Mamy Nowy Rok.
Agnieszka Budo


ETIOPIA
W RYTM DIDŻA

K oza jest przywiązana do wbitego w ziemię palika – dokładnie naprzeciwko okna mojego obskurnego hotelowego pokoju. Ale nie narzekam. Kiedy kilka miesięcy wcześniej po raz pierwszy przybyłem do Addis Abeby, przez parę nocy sypiałem w burdelu, bo było taniej niż w hotelu. Był tylko jeden problem – panie z sąsiednich pokojów pracowały nocami. Dlatego cieszyłem się z kozy, bo ona nocami sypiała. 31 grudnia planujemy wspólnego sylwestra. Jesteśmy jedynymi mieszkańcami hotelu i zdążyliśmy się już polubić. Niestety, z powodu obowiązującego tu kalendarza etiopskiego nie przypada w tym terminie. Postanawiamy więc z kozą, że zostaniemy w domu. Napijemy się. Coś sobie pośpiewamy. Zjemy banany i po kawałku pizzy przyniesionej z jedynej w stolicy pizzerii.
I wtedy w naszą sielankę wkracza Jurun. Holenderski rasta z didżem (instrument australijskich aborygenów) na ramieniu. Parę godzin później siedzimy we trójkę, czekając na Nowy Rok. My, samce siedzimy na łóżku w moim pokoju. Koza jak to samiczka, siedzi na zewnątrz, kończąc swoją porcję pizzy i bananów. Jurun sięga po didża. Wyciągam z kieszeni drumle. Zaczynamy grać... O północy składamy sobie życzenia. Koza jest dziwnie milcząca.
Następnego dnia właściciel hotelu zarżnął kozę na obiad...
Edi Pyrek

AUSTRALIA
DO GÓRY NOGAMI

Tu rzeczywiście wszystko jest upside down! Szczególnie sylwester i poprzedzające go święta Bożego Narodzenia. To najważniejszy okres urlopowy i wyjazdowy w Australii. Kierunki najczęściej koncentrują się blisko plaży – kąpiele, sporty wodne, czyli wakacje w szortach i T-shirtach. Na antypodach przecież pełnia lata. I bez przyległości rodzinnych – babć, wujków i stryjków.
Jest to zwykle wypoczynek w gronie znajomych, względnie najbliższej rodziny i bardziej przypomina wczasy w lipcu nad Bałtykiem niż typowe sylwestrowe szaleństwa. Nie znaczy to, że brakuje szampańskich ofert. Część Polaków wybiera zabawy taneczne organizowane przez Domy Polonijne.
Z kolei dla tęskniących za atmosferą PRL-u ciekawą opcją są dancingi, które już dawno zniknęły z restauracji w Polsce. Wydaje się jednak, że tu czas się zatrzymał. W ten sposób możemy sobie zafundować powrót do lat 70. ubiegłego stulecia za 300 zł od pary! Dla tych, którzy cenią sobie migotliwość wśród gwiazd, spełnieniem marzeń będzie sześciogodzinny godzinny rejs po zatoce Sydney. Przekąski, koktajle, DJ, czyli potańcówka na pokładzie i najważniejsze widoki za burtą – słynny gmach Opery, Most Zatokowy w oprawie tysięcy ogni sztucznych. To wszystko za jedyne 1 100 zł od osoby (w przedsprzedaży). I niekoniecznie w strojach wieczorowych – Australijczycy stronią od pompy i przesadnej elegancji, nawet w tak uroczysty wieczór.
Osobiście proponuję jeszcze lepsze fajerwerki, które przy odrobinie szczęścia można mieć za nieporównywalnie mniejsze pieniądze. Wystarczy wziąć namiot, kilka konserw, butelkę znakomitego wina shiraz i, oczywiście, towarzyszkę podróży, bez której taki sylwester niepomiernie straciłby na uroku. Celem będzie Góra Kościuszki, czyli sylwester na dachu Australii (2 228 m n.p.m.), a zarazem jednym ze szczytów Korony Ziemi, z możliwością obserwacji o tej porze roku nieprawdopodobnych wyładowań atmosferycznych. Hotel o standardzie setek tysięcy gwiazd  tworzących Drogę Mleczną wynagrodzi trudy wędrówki i ewentualne zmarznięcie.
Marek Tomalik


POLSKA
W GLINIANEJ CHATCE

Jeśli jesteś w dołku – przyjedź. Mamy tu górki! Brzmi zachęcająco, prawda? Tym miejscem z górkami, ale także łąkami i lasem, jest wieś Przełomka położo-na w otulinie Suwalskiego Parku Krajobrazowego, w pobliżu jeziora Hańcza. Stoi tam kryta strzechą gliniana chatka państwa Mackiewiczów. Już sam jej wystrój powinien wprawić w dobry nastrój – gliniany piec z zapieckiem do wygrzewania się w zimne dni, gliniane półki i gliniana podłoga. Wszystkie sprzęty pozbawione ostrych krawędzi, wymodelowane niczym w bajkowej chatce z piernika. Domek, choć prosty (został zbudowany ze słomy, gliny i drewna), jest ciepły zimą i w pełni „cywilizowany” – podłączony do prądu, bieżącej wody i kanalizacji. Jego niewielką powierzchnię (35 m kw. na dole i 20-metrowy stryszek, który  odgrywa rolę sypialni) zrekompensuje otwarta przestrzeń dookoła. W takim otoczeniu sylwester będzie wyjątkowy.
Barbara Żukowska
http//: galwiej.fm.interia.pl

PERU
Z MUZYKĄ I TAŃCEM

Wszystkie święta w Peru mają niepowtarzalny charakter i wprawiają turystów w prawdziwy zachwyt. Zwyczaje chrześcijańskie mieszają się bowiem z obrzędami sięgającymi czasów inkaskich, a nawet dalszych, gdy oddawano tu cześć Pacha Mama, czyli Matce Ziemi. Peruwiańczycy kochają się bawić i trzeba przyznać, że potrafią to robić, jak mało kto. Sylwestrową noc, podobnie jak cały karnawał, obchodzą hałaśliwie i z wielkim rozmachem.
Już od wczesnych godzin popołudniowych na ulicach odbywają się pochody przebranych w ludowe stroje, muzykantów i tancerzy. Spotkać można również zamaskowane maszkary wyskakujące zza rogu na niczego niespodziewającego się turystę. Do tej najdłuższej nocy w roku szykują się wszyscy. Restauracje oferują drogie bankiety i bale, na które bez problemu można się dostać po godzinie dwunastej w nocy, gdyż wówczas wszystko wymyka się już spod kontroli. Sprzedawcy rozstawiają na placach i ulicach swoje stragany. Dzieci biegają z kolorowymi balonami przyczepionymi do długaśnych sznurków.    
Główny plac Plaza de Armas wygląda najpiękniej nocą, gdy tonie w żółtej poświacie latarni i kolorowych reflektorów oświetlających najważniejsze zabytki. W noc sylwestrową jego piękno spotęgowane jest gwarem, muzyką, śmiechami, kolorowymi strojami i fajerwerkami. To robione domowymi sposobami sztuczne ognie, które zatykane są na długich patykach w ziemi lub niesione na ramionach przez młodych ludzi. Ich konstrukcje zbudowane są na metalowych ramach. O północy następuje ich podpalenie. Różnokolorowe iskry sypią się na prawo i lewo, a konstrukcje nagle ożywiają, przedstawiając gwiazdy, drzewa, wykrzywione twarze, syczące smoki, połyskujące węże. Cały plac iskrzy się i mieni różnymi kolorami. Dym unosi się w powietrzu i drażni oczy. Gdy fajerwerki zgasną, pozostanie jedynie szara mgła i spalone kolorowe pyłki, opadające powoli na brukowane ulice...
Agnieszka Budo

POLSKA
POD ZIEMIĄ

Korki od szampana od kilku lat strzelają w kopalni soli w Wieliczce (w Komorze Warszawa – 122,5 metra pod ziemią) i Bochni (dwa razy głębsza komora Ważyn). Nie każdemu jednak odpowiada bal z muzyką na żywo dla niemal 300 osób (tylu gości bawiło się podczas zeszłorocznego sylwestra w wielickiej kopalni) – nawet jeśli odbywa się w tak nietypowym miejscu. Ostatniego dnia roku speleolodzy i inni miłośnicy podziemi przypuszczają szturm na jaskinie.
W Polsce powodzeniem cieszy się Jura Krakowsko-Częstochowska, która jest prawdziwym jaskiniowym zagłębiem. BŻ 
NAJWCZEŚNIEJ I NAJPÓŹNIEJ
Na położonej na Pacyfiku Wyspie Bożego Narodzenia Nowy rok jest witany najwcześniej na całej kuli ziemskiej. północ wybija tam wtedy, gdy w Polsce jest ledwie jedenasta rano. W 1995 roku część Międzynarodowej linii Zmiany daty została przesunięta o niemal 1 000 kilometrów na wschód, dzięki czemu wszystkie wyspy Kiribati znalazły się po zachodniej, „azjatyckiej” stronie linii, a więc w najwcześniejszej  strefie czasowej” na Ziemi. co ciekawe – na wyspie jest dokładnie ta sama godzina, co na sąsiednich hawajach, tyle że… dzień później. Jeśli zatem komuś szkoda starego roku, niech się lepiej wybierze pożegnać go w honolulu, chociażby na słynnej Waikiki Beach.