Gdy sprzęt fotograficzny po raz kolejny doprowadza nas do rozpaczy, nachodzi nas w końcu sakramentalna myśl: „a może by tak pójść z nim wreszcie do serwisu?”Z tego względu, że serwisowane aparatu fotograficznego to poważna sprawa, trwająca dość długo i często kosztowna (szczególnie gdy okazuje się, że nie było to konieczne), to niejednokrotnie decyzję tę odkładamy zbyt długo. Tymczasem skutki zwlekania z oddaniem cyfrówki w ręce serwisanta mogą być opłakane. Kiedy więc należy się pochylić z większą troską nad naszym aparatem? O tym traktuje nasz poradnik.

Nie każdy problem z cyfrówką, obiektywem, czy też innym urządzeniem fotograficznym kwalifikuje się od razu do interwencji serwisu foto. W pierwszej kolejności trzeba choćby w przybliżeniu określić źródło problemu. Następnie sklasyfikować tenże jako wymagający lub niewymagający naprawy w zakładzie. Pamiętajmy, że nawet w przypadku naprawy gwarancyjnej w warunkach gwarancji często pojawia się zapis o opłacie umownej w przypadku nieuzasadnionego oddania aparatu do naprawy. Dlatego też powinniśmy działać – z jednym wyjątkiem, o którym powiemy więcej w dalszej części artykułu – spokojnie i systematycznie.
Wina aparatu, czy nie aparatu?

Określenie odpowiedzialnego za problem (lub choćby wyeliminowanie tych elementów, które na pewno nie mają z nim nic wspólnego) to nasze podstawowe zadanie. Niekiedy jest to oczywiste – jeżeli np. fotografujemy kompaktem i ten kompakt nie ostrzy, albo nie działa w nim mechanizm zmiany ogniskowej, to sprawa wydaje się być ewidentna: winny jest aparat. Gorzej, gdy w sprawę zaangażowanych jest więcej elementów, a już zupełnie paskudnie jest wówczas, gdy związek ten na pierwszy rzut oka nie jest oczywisty. Aparat cyfrowy to złożone urządzenie. Z dodatku oprócz niego za prawidłową pracę odpowiadać mogą elementy zewnętrzne. Jeżeli podejrzewamy awarię, to w pierwszej kolejności starajmy się ustalić, co tak naprawdę się zepsuło. (Fot. Marc Lacoste)

Co możemy zrobić jako użytkownicy nie mający jakiegoś poważniejszego doświadczenia technicznego? Przede wszystkim sprawdzić wszystko metodą eliminacji. Pojawił się w lustrzance problem z ostrzeniem lub pracą przysłony? Sprawdźmy jego występowanie – lub brak – fotografując przez dłuższy czas na innym obiektywie (jeżeli nie mamy innego, pożyczmy, bo to bardzo ważne, żeby ustalić sprawcę problemu i móc te informacje przekazać serwisantowi). Potem wróćmy do starego obiektywu i znowu poróbmy trochę zdjęć. Pojawił się problem – wiążemy go z obiektywem czy raczej z korpusem? A może się nie pojawił i należałoby go powiązać z jakimś innym elementem – np. z zabrudzeniem na stykach, które szczęśliwie zdążyło odpaść?

Wiele problemów o podobnych objawach może być związanych z usterką więcej niż jednego elementu. Na przykład znikanie zdjęć po wykonaniu może być winą uszkodzonego aparatu, ale równie dobrze konającej karty pamięci. No i oczywiście może leżeć po stronie użytkownika, czego nigdy nie można wykluczyć – zawsze gdy pojawia się problem warto zacząć od prześledzenia naszych własnych nawyków i tego, czy nie mają one wpływu na nieprawidłową pracę aparatu.

Gdy nie działa wcale lub działa źle
Jeżeli aparat się nie uruchamia (a akumulator mamy naładowany), jeżeli przyciski nie chcą działać (mimo ich odblokowania – o ile oczywiście aparat dysponuje taką funkcją) lub jeżeli pewne funkcje działają ewidentnie niepoprawnie (choć działały dobrze), to sprawa jest ewidentna: aparat wymaga sprawdzenia w specjalistycznym zakładzie. Warto się jednak upewnić, że problem istnieje, w jakich sytuacjach występuje, a kiedy nie i czy pojawiają się jakieś prawidłowości w jego występowaniu.
 
Cyfrówki łączą w sobie zaawansowaną elektronikę, precyzyjne układy optyczne i zminiaturyzowaną mechanikę. Nieprawidłowości w pracy wszystkich tych elementów mogą być bardziej lub mniej widoczne, ale pamiętajmy o jednym: wewnątrz aparatu cyfrowego nie ma elementów, które bylibyśmy w stanie naprawić samodzielnie. Dlaczego? Z powodu prawa Murphy’ego głoszącego, że każdy sprzęt o dowolnym poziomie uszkodzenia – za wyjątkiem całkowitego zniszczenia rzecz jasna – będzie działał znakomicie w obecności wykwalifikowanego personelu serwisowego. A my będziemy wówczas świecić oczami tłumacząc, że "przecież przed chwilą jeszcze nie chodził". Pamiętajmy: serwisant jest osobą techniczną i musi mieć precyzyjny opis usterki (a najlepiej samemu jej doświadczyć), żeby móc się z nią zmierzyć. Inaczej po dwóch tygodniach jego ciężkiej i kosztownej pracy dostaniemy do ręki nasz aparat obejrzany, wyczyszczony, nasmarowany gdzie trzeba i nadal niedziałający.

Gdy sprzęt nadmiernie się grzeje
Rozgrzewanie się aparatu w pewnych miejscach, którego wcześniej nie stwierdziliśmy, a obecnie zaczyna nam mocno doskwierać, może świadczyć o problemie z akumulatorem lub samym aparatem. Obydwa są groźne: zepsuty akumulator może równie dobrze pociągnąć za sobą uszkodzenie aparatu, a różnego rodzaju zwarcia wewnątrz ogniwa czy układu zasilającego cyfrówki są w stanie nawet doprowadzić do pożaru.

Akumulator lustrzanki generuje prąd stały o napięciu wynoszącym z reguły około 7-7,5 V. Takie niepozorne napięcie w przypadku zwarcia jest w stanie wytworzyć ilość ciepła wystarczającą do spalenia elektroniki i stopienia plastikowych elementów korpusu, dlatego każdy akumulator wyposażony jest w układy zabezpieczające. Czasem jednak i one nie działają tak, jak należy. Dlatego właśnie należy być wyczulonym na niezwykłe wzrosty temperatury korpusu podczas normalnej pracy.

Przed wizytą w serwisie warto jednak wyeliminować akumulator jako przyczynę problemu sprawdzając, jak aparat działa z innym egzemplarzem (pożyczonym lub kupionym – byle był tego samego typu). Powód jest prosty: akumulatory litowo-jonowe stosowane w aparatach to źródła prądu o ograniczonej żywotności i niekiedy starzeją się w sposób bardzo widowiskowy. Puchną, grzeją się podczas działania, wyczerpują po pół godzinie pracy itd. W takiej zaś sytuacji zamiast naprawiać aparat (któremu, przynajmniej jeszcze, nic nie dolega) wystarczy kupić nowy akumulator.
 
Gdy ma problemy z ostrzeniem i/lub zoomowaniem
Każdy aparat i obiektyw ma w środku elementy mechaniczne, a te szczególnie podatne są na pewne usterki, z którymi jako użytkownicy nie zrobimy nic, natomiast bez problemu poradzi sobie z nimi serwisant. Chyba, że zwlekamy zbyt długo z wizytą u niego – wówczas koszty naprawy gwałtownie rosną, aż z czasem bardziej opłacalne jest kupno nowej cyfrówki, niż reanimacja starej. Zależnie od typu aparatu pewne problemy doskwierać będą nam częściej lub rzadziej.
 
Zmorą niewielkich aparatów kompaktowych z wysuwającym się obiektywem (zwłaszcza takich, w których obiektyw po wyłączeniu chowa się, czyniąc cyfrówkę łatwą do schowania w kieszeni lub torebce) jest nieodmiennie pył. Drobiny piasku wciskające się w szpary kolejnymi segmentami obiektywu są w stanie zatrzeć, a w dalszej kolejności zniszczyć delikatne silniczki i przekładnie sterujące pracą zoomu i układu regulacji ostrości. Jeżeli więc usłyszymy podczas pracy aparatu chrobot, którego wcześniej nie było lub aparat podczas ostrzenia i zmiany ogniskowej zacina się lub pracuje zdecydowanie wolniej, to może to oznaczać, że wnętrze uległo zanieczyszczeniu – dotyczy to szczególnie powrotów z wycieczek plenerowych i na plażę. Podobne zjawiska mogą też wystąpić w zimie, gdy na skutek niskich temperatur smary elementów ruchomych obiektywu tężeją, jednak to zjawisko powinno ustąpić samoczynnie z czasem. Jeżeli jednak nie chce, to zalecenie jest to samo: wizyta kontrolna w serwisie w celu wyczyszczenia aparatu. Nie warto z tym zwlekać – koszt naprawy zatartego silniczka lub wymiany połamanych części jest znacznie wyższy, niż cena usługi czyszczenia.

W przypadku obiektywów sterowanych mechanicznie problem jest nieco mniejszy, choć nie należy go ignorować. Wiedzą o tym szczególnie dobrze fotoreporterzy pracujący w terenie, którzy całą swoją "szklarnię" regularnie, co kilka lat oddają do przeglądu, wyczyszczenia i dokręcenia luźnych elementów. Konieczność wydania na ten cel stu lub dwustu złotych jest może przykra, ale nie tak przykra, jak kilkakrotnie droższa naprawa. Oczywiście tutaj symptomy problemu pozostają te same: głośniejsza niż dotąd praca mechaniczna, wyraźny opór przy zmianie ustawień, chrobot towarzyszący kręceniu pierścieniem. Do tego dochodzi jeszcze jedno zjawisko, po wystąpieniu którego warto się udać do serwisu, czyli łapanie przez obiektyw luzów pomiędzy segmentami. Przez luzy te dostaje się do środka więcej zanieczyszczeń, a ruch soczewek jest mniej precyzyjny. Należy więc w porę temu przeciwdziałać, tym bardziej że luzy ujawnione w okresie gwarancyjnym powinny bez żadnych wątpliwości podlegać bezpłatnemu usunięciu.

Autor: Jarosław Zachwieja/SwiatObrazu.pl