Stolica Bośni i Hercegowiny jest miastem z niezwykle bolesną historią. Sarajewo przez prawie cztery lata było oblężone przez siły Republiki Serbskiej oraz Jugosłowiańską Armię Ludową. Na miasto praktycznie codziennie spadały granaty, bomby i inne pociski. W latach 1992–1996 zginęło i zaginęło ponad 11 tysięcy osób. Było to najdłuższe i najbardziej krwawe oblężenie w Europie po II wojnie światowej.

Od zakończenia wojny w Bośni i Hercegowinie minęło 26 lat

Również po zakończonej wojnie Bośniacy odczuwali jej skutki. Wiele lat po wojnie ludzie wciąż ginęli na skutek nierozbrojonych min, które znajdowały w całej Bośni i Hercegowinie. Ponadto oblężenie wywarło bardzo negatywny wpływ na psychikę mieszkańców miasta. Według oficjalnych raportów miała wzrosnąć liczba samobójstw wśród mieszkańców stolicy, podwojeniu uległa liczba aborcji, doszło też do 50-procentowego spadku liczby urodzeń.

26 lat po zakończonej wojnie przylatuję do Sarajewa. Wysiadam na głównym lotnisku, które mieści się ok. 12 kilometrów od centrum. Postanowiłem, że do miasta pojadę komunikacją masową, a o jej urokach przekonam się później. Przekonam się również wiele razy o tym, jak pomocni i życzliwi są Bośniacy.

Ślady po kulach wciąż widoczne są na wielu budynkach Sarajewa

Z lotniska idę do Dobrinji, skąd odjeżdżają trolejbusy. To ok. 1,5 kilometra główną drogą na piechotę. Zdecydowałem, że zrobię sobie spacer przez tamtejsze osiedle. Najbardziej uderzający był widok budynków, które wciąż miały ślady po kulach. Świadomość, że ponad 26 lat temu na tych ulicach ginęli i strzelali do siebie ludzie, była niezwykle poruszająca. Droga, która powinna zająć mi 15 minut, potrwała dużo dłużej. Co krok w zadumie przyglądałem się fasadom bloków i próbowałem wyobrazić sobie koszmar, który tutaj był rzeczywistością.

Z zamyślenia wyrwał mnie mężczyzna, który rozpoznając we mnie turystę, od razu zaczął mówić po angielsku. – Przerażające, prawda? – powiedział i zaczął wraz ze mną patrzeć na dziury w ścianie. – Całkowicie niewyobrażalne, szczególnie że te rany są wciąż świeże – odparłem.

– Tak, w Sarajewie jest jeszcze dużo świeżych i niezagojonych ran – odpowiedział w zamyśleniu i natychmiast zapytał z uśmiechem, czy potrzebuję pomocy. Dopiero wtedy zdałem sobie sprawę, że zwiedzając osiedle, zgubiłem się w jego zakamarkach. Powiedziałem mu o swojej sytuacji, a mężczyzna powiedział mi, że wskaże mi drogę. 5 minut później byliśmy już w zajezdni. Pożegnał mnie i powiedział: – Witamy w Bośni, czuj się jak u siebie. Po czym odwrócił się i odszedł, a ja jechałem już w stronę centrum Sarajewa.

Sarajewo to miasto kontrastów

Stolica Bośni i Hercegowiny urzeka przede wszystkim swoją wielonarodowościową, zróżnicowaniem religijnym i eklektyzmem architektonicznym. Niemalże doszczętnie zniszczone w latach 90., miasto w niecałe 30 lat zostało odbudowane, jednak wciąż wiele jest do zrobienia. Widać tu wpływy austro-węgierskie, bałkańskie, socrealistyczne i arabskie. Mieszkają tutaj Żydzi, bośniaccy muzułmanie, katolicy oraz prawosławni. Wszyscy żyją w niezwykłej symbiozie.

Mówiąc o trudnej historii Sarajewa, nie sposób nie wspomnieć o Moście Łacińskim na rzece Miljacka. To właśnie tutaj serbski nacjonalista Gavrilo Princip zamordował austriackiego następcę tronu, arcyksięcia Franciszka Ferdynanda Habsburga. Wydarzenie to jest uznawane za bezpośrednią przyczynę wybuchu I wojny światowej.  

Niezwykła jest historia meczetu Gazi Husrev-bega, który znajduje się w samym centrum Baščaršiji, głównego bazaru miejskiego na tamtejszej starówce. To miejsca, które trzeba odwiedzić w Sarajewie. W trakcie wojny łącznie na budynek spadło ok. 1200 granatów, pocisków balistycznych i wszelkiego rodzaju bomb. Został odnowiony dzięki funduszom, które przekazała Arabia Saudyjska.

Na stolice Bośni i Hercegowiny najlepiej spojrzeć ze wzgórza. Najlepiej każdego

Wieczorem postanawiam wspiąć się wzgórze w dzielnicy Alifakovac. Znajduje się tu spory muzułmański cmentarz z lasem białych steli. Wchodzę na samą górę i podziwiam przepiękną panoramę miasta o zachodzie słońca. Wtem z minaretów każdego meczetu w mieście dobywają się nawoływania muezzina. Nadchodzi maghrib, czwarta z pięciu modlitw każdego muzułmanina w ciągu dnia. Wierni wzywani są na modlitwę, a ja czuję, że zaczynam nadużywać cierpliwości zmarłych.

Przypominam sobie słowa z książki „Sarajewskie Marlboro” Milijenko Jergovicia. „Wiesz, dlaczego ludzi nigdy nie chowa się w dolinach? Wyobraź sobie: wspiąłeś się na zbocze, brodzisz w wysokiej trawie od mezara (tur. grób) do mezara, cieszysz oko rozległym widokiem albo oglądasz album fotografii z zaświatów, gdy nagle podchodzi do ciebie nieznajomy i pyta o historię życia któregoś z nieboszczyków. Wtedy właśnie dzięki temu, że cmentarz rozciąga się nad miastem, możesz nie tylko opowiedzieć mu o tym człowieku, lecz także pokazać palcem ścieżki jego życia, od sklepu do knajpy, od początku do końca, aż po grób”.

Jeszcze raz spoglądam na Sarajewo. Ofiaruję zmarłym swoją modlitwę. Jeśli Bóg istnieje, to mam nadzieję, że da im lepszy los, niż ten, który spotkał ich za życia.