Surowy górski klimat gładko przechodzi tu w śródziemnomorską miękkość, a skaliste góry zamieniają się w szpalery palm nad brzegiem głębokich jezior. Niezliczoną ilość kotlin otaczają szczyty Dolomitów, a niewielkie wioski i miasteczka sąsiadują z renesansowymi perłami włoskiej architektury i sztuki. Trentino, najdalej wysunięty na północ region Włoch, zaskakuje kulturowym bogactwem i różnorodnością krajobrazu.

A jakby tego było mało, zimą region zamienia się w narciarski Eden. Ponad 800 km wytyczonych z pietyzmem tras zjazdowych, niemal 1200 km szlaków dla narciarzy klasycznych, blisko 500 wyciągów, niemal 2500 instruktorów, ponad 1500 miejsc noclegowych i niezliczona ilość restauracji czekających na zgłodniałych narciarzy mówią same za siebie. Do tego pewny śnieg i skąpane w słońcu zimowe dni (na 10 dni, średnio 8 jest tu pogodnych).

Od świtu na stoku

Ten narciarski świat trzymają w ryzach nieustanne starania mieszkańców, pracujących niemal całą dobę nad uzyskaniem idealnych warunków dla przyjezdnych. Pierwszy śnieg pojawia się na trydenckich stokach już w listopadzie i leży do końca kwietnia. Jeżeli natura poskąpi zimowych darów, stoki są regularnie naśnieżane. Patrząc późnym wieczorem na zbocza gór, widzi się przesuwające się po nich niewielkie światełka, kreślące w ciemności chaotyczne wzory. To ratraki, które każdej nocy przygotowują śnieżne nartostrady, tak by były gotowe, gdy tutejsi goście zaraz po śniadaniu ruszą na stoki.

Przez ostatnich kilka lat zmienił się też diametralnie charakter tutejszych tras. Ich administratorzy nie tylko postawili na najnowocześniejszy sprzęt, ale też główkują nad łączeniem nartostrad, rozplanowaniem przebiegu gondol, projektowaniem snowparków (młodsze pokolenie nad alpejskie zjazdy przekłada freestyle). W efekcie narciarze i snowboardziści dostają tu możliwość przebycia ogromnych dystansów bez konieczności odpinania z nóg desek. W Dolomitach Brenta nartostrady i górskie kolejki pozwalają przebyć w ten sposób ponad 150 km, a dzięki budowie kolei Alba - Col dei Rossi dostanie się na słynną Sellarondę – nartostradę przecinającą cztery przełęcze w Dolomitach – stało się dziecinnie proste.


Na kolację z pochodnią

Drewniane ściany, ciepło bijące kominka, zaparowane szyby i wspólny posiłek. Czy może być lepszy pomysł na zwieńczenie narciarskiego dnia? A nic tak nie wzmaga apetytu, jak przechadzka na świeżym powietrzu. W Trentino stało się więc niepisaną zasadą, że do rozsianych w górach chat-restauracji zmierza się pieszo bądź na nartach lub rakietach śnieżnych (można jednak także skorzystać z wyciągu). Mróz szczypie w policzki, a śnieg skrzypi pod stopami. Droga pozwala rozruszać się przed wieczornym posiłkiem i spojrzeć w schylające się nad głowami rozgwieżdżone niebo. Drobne rytuały – gaszenie pochodni oświetlającej wcześniej drogę, otrzepywanie butów ze śniegu, ściąganie rękawic i powolne uchylenie drzwi, tak by zderzyć się z płynącym z wnętrza ciepłem i gwarem rozmów – stają się równie dużą przyjemnością, jak posiłek, który zaraz trafi na drewniany stół przykryty obrusem w biało-czerwoną kratkę.

Takich miejsc – górskich chat, pełniących rolę restauracji lub schroniska – jest w Trentino pięćdziesiąt, a każda z nich ma inny standard i ofertę. Jeżeli po obfitym posiłku poczujemy przyjemne rozleniwienie, możemy skorzystać z noclegu na miejscu. Jeżeli przed snem wolimy jednak zażyć nieco ruchu, wystarczy po spotkaniu ponownie założyć rakiety śnieżne i wybrać się w powrotną drogę do doliny, korzystając przy tym z blasku pochodni i łaskawości księżyca.

Część chat leży tuż przy narciarskich trasach, nocleg w nich umożliwia więc ruszenie na stok zaraz po śniadaniu. Na dobrą sprawę wystarczy włożyć narty po przekroczeniu progu chaty i ruszyć przed siebie. Takie warunki spełnia chociażby „Albasini” w ośrodku Folgarida–Marilleva, „Giorgio Graffer” na Grostè, „Viviani-Pradalago” w Madonna di Campiglio, czy „Dos Sabiòn” w Pinzolo.

Położone wysoko w górach chaty „Francesco Denza” w Stavel i „Segantini” w Val d’Amola, u stóp masywu Presanella, „Città di Trento” w Mandròn oraz „Ai caduti dell’Adamello” na masywie Adamello są natomiast doskonałym miejscem postoju podczas wędrówki po górach. Można do nich dotrzeć pieszo lub na ski tourach, a między marcem a majem oferują także nocleg.

Są i takie miejsca, które mogłyby konkurować z ekskluzywnymi hotelami i ośrodkami SPA w dolinach. Wystarczy wspomnieć o „Baita Cuz” powyżej Pozza di Fassa, w którym grzejąc się w fińskiej saunie możemy podziwiać majestatyczny widok na Dolomity Fassa.

 

Włoski kęs

Wszystkie te miejsca łączy trydencka kuchnia. Przyrządzane na miejscu potrawy bazują na tradycyjnych przepisach i zwykle przygotowywane są z produktów pochodzących z pobliskich upraw i hodowli. W przytulnym wnętrzu restauracji otoczonej śniegiem i spowitej rześkim powietrzem ma się ochotę na spróbowanie czegoś konkretnego i bardziej treściwego. Włoski charakter regionu ujawnia się w obfitości ujętych w karcie makaronów – chociażby spaghetti lub tagliatelle z leśnymi grzybami – ale są także strangolapreti, czyli kluseczki ze szpinakiem; pęczakowe orzotto oraz półmisek miejscowych wędlin: podsuszanych szynek, pełnych smaku salami i pancetta steccata, boczku dojrzewającego w jałowcowym drewnie. Kukurydziana polenta podawana jest z gulaszem z dziczyzny, a zupy - minestra d’orzo, trydencka wersja krupniku na bazie białego wina, czy zuppa di farina tostata z pszennej mąki, masła i gorącego mleka potrafią zaspokoją każdy głód. Na deser strudel i kilka kieliszeczków rozgrzewającej grappy.

Trydencki alkohol to zresztą temat-rzeka. Według doniesień naukowców pierwsze winorośle uprawiano tu już blisko 5 tys. lat temu. Klimat, charakter gleby oraz ukształtowanie terenu sprawiają, że Trentino uznawane jest za jeden z najlepszych regionów winiarskich w Europie. Ilość gatunków miejscowego wina idzie tu w setki, rejon może poszczycić się trzema endemicznymi gatunkami winorośli (nosiola, marzemino i teroldego) i cieszy się własną apelacją Trentino DOC.

Miejscowi winiarze wyspecjalizowali się w tworzeniu finezyjnych białych trunków z lokalnych szczepów nosiola i marzemino, a także chardonnay i pinot bianco, dolinę Cembra nieopodal miasta Trentino u upodobała sobie natomiast odmiana müller-thurgau. Okrętem flagowym pośród czerwonych win jest teroldego oraz typowy dla Dolomitów lagrein, ciężki i treściwy, świetnie znoszący upływ czasu. Największą sławą cieszą się jednak Trentodoc Spumante – musujące trunki produkowane metodą klasyczną. Orzeźwiający, wytrawny alkohol skrzący się bąbelkami idealnie współgra z krewetkami lub ostrygami, na które najlepiej wybrać się do lokalu „Fuchiade” nad doliną San Pellegrino lub „La Roda” na Paganelli. Taki posiłek potrafi na długo pozostać w pamięci, kusząc, by powtórzyć go jeszcze nie raz. Podobnie, jak całą wizytę we włoskim Trentino.