Biegi ultra (trasa dłuższa niż dystans maratoński czyli 42km 195m) z roku na rok stają się coraz bardziej popularne. Powodów jest wiele: chętniej biegamy, więcej wyjeżdżamy na zawody, a w miarę jedzenia apetyt rośnie. -Można tutaj mówić o pewnego rodzaju modzie, trochę jak z triathlonem. Samo bieganie już nie wystarczy: dorzucamy pływanie i rower. Innym rozwiązaniem jest podniesienie poprzeczki poprzez bardziej wymagający teren, też dłuższy dystans. Tutaj pojawiają się biegi górskie. Na świecie jest mnóstwo malowniczych miejsc, gdzie mogą być rozgrywane. W Hiszpanii najbardziej znany jest bieg Transgrancanaria na Wyspach Kanaryjskich (ostatnia edycja całego festiwalu biegowego, odbyła się dwa tygodnie temu, 1 marca). Jednak najbardziej oblegany jest UTMB TDS to jeden z czterech biegów który wchodzi w skład wielkiej imprezy biegowej o pełnej nazwie The North Face – Ultra Trail du Mont Blanc. Ma on w założeniach około 112 km długości z sumą przewyższeń około 7100m. Limit czasowy na jego ukończenie wynosi 31 h. Istnieją też dużo mniej popularne zawody, które także są bardzo malownicze. Jednym z nich jest UT Les Fonts. O tym, dlaczego warto się nim zainteresować, opowiada Agnieszka Łęcka (24-letnia zawodniczka) i Jacek Gardener (zawodnik, trener, między innymi Agnieszki), pierwsi Polacy, którzy zdecydowali się pokonać tę trasę.

Od lewej: Dorota Czamara, która w tym roku zmierzyła się z dystansem 125km (Transgrancanaria), Jacek Gardener, Agnieszka Łęcka. Rozmawia Anna Szczypczyńska

Dlaczego zdecydowaliście się wystartować w tych zawodach?

Agnieszka Łęcka: Bardzo chciałam wystartować wiosną, kiedy jeszcze upały nie doskwierają, w zagranicznym ultra maratonie górskim. Początkowo celowaliśmy w bieg Transgrancanaria na Wyspach Kanaryjskich, ale z racji że są to bardzo oblegane zawody, limit miejsc szybko został wyczerpany i straciliśmy możliwość zapisania się. Podpaleni wizją startu w Hiszpanii, zaczęliśmy szukać pozostałych biegów ultra rozgrywających się w podobnym terminie i o podobnej formule. Wybór był niemalże oczywisty. Padło na 120 –kilometrowy bieg UT les Fonts rozgrywany w trzech etapach także w Hiszpanii, ale już kontynentalnej, w miejscowości położonej w górzystym terenie niedaleko Barcelony. Jacek Gardener: Szukałem imprezy która byłaby przygotowaniem do Biegu Rzeźnika (100 km w czerwcu ). Po znalezieniu regulaminu początkowo miałem wątpliwości, czy jest to odpowiednie miejsce, choćby dlatego, że strona internetowa zawodów jest w języku hiszpańskim, a z zagranicznych zawodników startował tam tylko jeden Niemiec i jeden Portugalczyk. Jednak po kontakcie z organizatorem nie miałem wątpliwości, że chcę tam jechać. Był zaskoczony, że ktoś z Polski zainteresował się tym biegiem i spotkaliśmy się z bardzo serdecznym przyjęciem.

Co jest w nich takiego wyjątkowego?
Agnieszka Łęcka: Nietypowa formuła biegu, a mianowicie rozłożenie 120 km na trzy etapy, z czego każdy jest diametralnie różny od pozostałych (m.in.: pierwszy etap biegniemy nocą, drugi skoro świt, a trzeci za dnia), ale wszystkie je łączy jeden wspólny mianownik – powrót na mecie każdego z nich do tego samego hotelu, w którym jesteśmy zakwaterowani przez cały pobyt w Hiszpanii, po to by zregenerować siły przed kolejnym etapem następnego dnia. Wyjątkowe jest także uczucie, że na  zawody, których regulamin nie jest nawet tłumaczony na język angielski, rozgrywające się w niewielkiej hiszpańskiej mieścinie, zjeżdżają się biegacze wielu narodowości, z różnych stron świata, władające wieloma różnymi językami, w jednym i jakże podobnym  celu. Jacek Gardener: Każdy odcinek jest inny. Pierwszy etap nocny z małym przewyższeniem. Drugi to już konkret: 70 km, a w tym 4 km przewyższeń. Trzeci - jak my to sobie z Agą nazwaliśmy - "na dobicie" to 23 km, ale z przewyższeniem ponad 1600 metrów. Każdy budzi respekt, ale nie boję się. Traktuję to jak wyzwanie, z którym chcę się bardzo zmierzyć.

Na czym polega główna trudność tego biegu? Którego odcinka boicie się najbardziej?

Agnieszka Łęcka: Dla mnie pierwszy – najkrótszy odcinek może okazać się trudnością, bo rzadko mam okazję biegać w środku nocy po trasie, którąś oświetla mi wyłącznie snop światła z latarki czołowej. Myśl o drugim, 70-cio kilometrowym  etapie także podnosi mi poziom adrenaliny we krwi, z uwagi na to, że jest to drugi dzień biegania z kolei, po nieprzespanej nocy z trudnymi do wyobrażenia wielkościami przewyższeń. Będzie się działo... Będziecie pierwszymi Polakami, którzy zmierzą się z tym dystansem - czujecie dodatkową motywację? Agnieszka Łęcka: Muszę pomyśleć o tym żeby zabrać biało-czerwoną flagę, albo chociaż koszulkę w barwach narodowych... Motywacja jest na pewno. Jacek Gardener: Przygotowania przebiegały pomyślnie, ale trzeba pamiętać też, że ten start to start kontrolny przed Biegiem Rzeźnika, czyli dam z siebie wszystko, ale zdroworozsądkowo.

Dla Agnieszki to pierwszy start na tak dużym dystansie. Jacek ma dużo większe doświadczenie/ Zamierzacie razem pokonać tę trasę?
Agnieszka Łęcka: Mam nadzieję, że nie będę Jacka spowalniać na tej części dystansu, którą planujemy pokonywać razem. Postaram się podpatrzeć jak najwięcej „technik przetrwania” u bardziej zaprawionych w ultra maratonach biegaczy – u Jacka również. Jacek Gardener: Plan jest prosty: jako trenerowi, zależy mi na dobrym występie Agnieszki, ale brak jej doświadczenia przy długich biegach, dlatego też pierwszy i ostatni etap biegnę sam, a najdłuższy - 70 kilometrowy - pobiegniemy razem do momentu, kiedy nie zacznie się tendencja spadkowa, czyli do około 50 km.

To będzie ciekawa trasa pod względem widokowym?

Agnieszka Łęcka: Trasa zapowiada się naprawdę atrakcyjnie pod względem widokowym, bo prowadzi przez wyżynno – górzyste tereny regionu Tarragona w Katalonii, z nielicznymi nizinami na wybrzeżu i w dolinie rzeki Ebro. Jacek Gardener: Widoki wynagrodzą wszystko! Zobaczymy, czy będzie to szczęście, by je ujrzeć. W górach jest różnie: mgła, deszcz, inni zawodnicy. Zdarza się, że cała koncentracja jest na trasie i nie ma czasu spojrzeć w bok a może i czasami nie warto patrzeć w przepaść  nad którą przebiega się wąską ścieżką. Czy szykują się jakieś regionalne niespodzianki na mecie?
Jacek Gardener: To dopiero się okaże, ale miłe przyjęcie organizatora raczej wskazuje na to, że jest profesjonalistą i o takich rzeczach nie zapomni. Opowiemy po przyjeździe.
Agnieszka Łęcka: Też jestem ciekawa...Na szczęście niespodzianki mają to do siebie, że raczej pojawiają się z zaskoczenia;) Oby tylko nie pojawiły się jej gorsze niemiłe oblicza w trakcie biegu...
Trzymajcie kciuki! Cała redakcja będzie trzymać kciuki