Szukając najsmaczniejszych miejsc w nowo odwiedzanych regionach i miastach, warto wcześniej zaczerpnąć języka u lokalsów. Unika się w ten sposób miejsc, które powstały wyłącznie z myślą o turystach i ich kieszeniach. Oszczędza się też czas spędzany na kłopotliwych poszukiwaniach. W cyklu „Smaki świata” jako dziennikarze National-Geographic.pl rekomendujemy tylko te lokale, które sami odwiedziliśmy. I te, które zrobiły na nas wrażenie podawanymi daniami i atmosferą miejsca.

Autentyczne greckie jedzenie jest niedrogie i smaczne. To dlatego pewnie ateńczycy chętnie jedzą poza domem. Trzeba się naprawdę postarać, by w stolicy Grecji trafić na pizzerię czy restaurację tajską. Nic z tego. Tu je się po grecku. I trudno się dziwić. Kuchnia grecka, sięgająca tradycjami czasów antycznych, powstała w oparciu o 3 podstawowe produkty, którymi tutejsza ziemia szczodrze obdarza jej mieszkańców:

  • pszenicę,
  • oliwę z oliwek,
  • wino.

Na tej bazie powstaje większość potraw codziennej greckiej diety. Znakomicie smakują tu również świeże warzywa (te pomidory!), zioła, ryby i owoce morza. Co ciekawe, kuchnia grecka powinna usatysfakcjonować zarówno wegetarian, jak i osoby mięsożerne. Najpopularniejsze dania mięsne powstają z wieprzowiny, drobiu, cielęciny, jagnięciny i koziny. Pieczywo w Grecji to nie tylko pita, ale również znany nam chleb pszenny. Do tego ogromny wybór serów i jogurtów. Kali orexi, czyli smacznego!

Śniadanie w Atenach  

Grecy praktycznie nie jedzą śniadań. Poranny posiłek zazwyczaj ogranicza się do kuluri (obważanek) albo kawałka pity. Te produkty mają wysoką wartość odżywczą i są doskonałym źródłem energii. Gdzie ich szukać? W małych piekarniach, cukierniach i okienkach z kawą rozsianych po całym mieście. 

Akropol to bez wątpienia największa atrakcja turystyczna Aten. Na spacer po wzgórzu warto się jednak wybrać z rana, kiedy południowe słońce nie jest jeszcze tak dotkliwe. Po drodze z centrum miasta czeka niepozorny lokal Ipanema espresso bar & bakery (Kekropos 5), gdzie za kilka euro można zjeść znakomite greckie wypieki na słono (z fetą, z mięsem i z warzywami) oraz na słodko (znakomite ciasto filo z pistacjami). Do tego kubek kawy do ręki. Latem większość lokali serwuje różnego rodzaju kawy na zimno. Typowa grecka kawa (Ελληνικός καφές, Ellinikós kafés), znana również jako „kawa po turecku”. Na bazie espresso albo lub kawy rozpuszczalnej można też dostać różnego rodzaju kawy mrożone. 

Na greckie śniadanie na słodko warto wybrać się do baru Queen Bee Athenes (Patriarchou Ioakim 45), gdzie poza znakomitymi propozycjami z jaj można też zamówić ogromne croissanty z pistacjami (2,40 EUR). Skoro mowa o pistacjach – z ich uprawy słynie pobliska wyspa Egina. Orzechy pistacjowe można więc spotkać jako dodatek do wielu dań. Absolutnym mistrzostwem są pankejki z pistacjami (9 EUR) w Burratino (Mitropoleos 36). Ogromna porcja śniadaniowych placków da energię do zwiedzania miasta przez wiele godzin. 

Po małą śniadaniową przekąskę można wpaść do ΑΡΙΣΤΟΝ ΛΟΜΠΟΤΕΣΗ (Voulis 10). To właściwie bardziej piekarnia niż bar. Przygotowywane tam świeże wytrawne ciasto drożdżowe nadziewane ciepłą fetą i pomidorami oraz pieczywo z kozim serem pomogą szybko i smacznie zacząć dzień w Atenach. 

Na tropie najsmaczniejszej tawerny

Wybierając się na posiłek w Atenach, przygotujcie się na ucztę. Bez względu na to, czy do greckiej tawerny trafi się na obiad, czy na kolację, nie ma mowy, by wyjść głodnym. Porcje są naprawdę ogromne, więc czasami warto rozważyć zamówienie jednego dania na dwie osoby. 

Obowiązkowo należy zacząć od horiatiki, czyli sałatki wiejskiej, wszędzie poza Grecją znanej jako „sałatka grecka". Pomidory, ogórki, cebula, oliwki i spory kawał sera feta obficie polanego grecką oliwą, a całość posypana oregano, to „must-eat" w Atenach. Nigdzie indziej horiatiki nie smakuje tak wybornie. Sałatkę można potraktować jako pełne danie. Zwłaszcza jeśli na przystawkę weźmie się tzatziki, czyli jogurtowy dip z ogórkami i czosnkiem. Taki lekki, ale obfity obiad sprawdza się zwłaszcza w upalne dni. Szczególnie polecam rodzinną tawernę Scholarchio (Tripodon 14), gdzie klasyki greckiej kuchni można dostać w dobrych cenowo zestawach z napojem i deserem. 

Z greckiej tawerny nikt nie wyjdzie głodny. fot. Thomas Gravanis

Pomimo dostępu do znakomitych warzyw i ziół, ateńczycy nie unikają mięsa. W tawernie Mpirimplo (Ploutarchou 26) serwują wyśmienitą jagnięcinę i owoce morza. Ośmiornica jest tutaj podawana z pastą na sposób włoski. Znakomitym wyborem będzie musaka (11 EUR), czyli zapiekanka na bazie bakłażana, pomidorów i mięsa. A także tradycyjna revithada (6,90 EUR), wolno gotowana przez 10 godzin zupa z grochu włoskiego podawana z greckim jogurtem. 

Po najlepsze ryby i owoce morza warto wybrać się do mariny jachtowej. Tawerna Nisos (Paleo Faliro) jest znana z grilowanych kalmarów (8,90 EUR) i krewetek (13,50 EUR). Można też tu poprosić o garnek świeżych małży podawanych w serze saganaki (10,20 EUR) oraz makaron z homarem. 

Większość tawern na powitanie stawia na stole butelkę dobrej wody z kranu. Za wino i piwo trzeba już oczywiście zapłacić. Jeśli ma się ochotę spróbować lokalnego napoju bezalkoholowego, najlepiej zamówić Mastyks, czyli napój z żywicy pistacji kleistej (Pistacia lentiscus). Z napoju przygotowywane są lemoniady i różnego rodzaju popitki. Świetnie chłodzi w gorące dni i, co istotne, nie zawiera zbędnych cukrów. 

Giantes – ulubiona restauracja Dionisosa Sturisa

O kulinarne rekomendacje, co zjeść w Atenach poprosiłem Dionisosa Sturisa. Urodzony w Grecji pisarz, autor książek reporterskich i kulinarnych wie o tym mieście znacznie więcej ode mnie. Jako swoją ulubioną restaurację w Atenach wskazuje Giantes (Valtetsiou 44). 

– Co znaczy Giantes? Nikt dokładnie nie wie. Grekom sprezentowali ten wyraz Turcy, Turkom Persowie. Wiele, wiele stuleci temu – opowiada pisarz. – Wiadomo jedynie, że ma związek z przeszłością i tradycją. Znajduje się przy deptaku, ciągnącym się wzdłuż odrapanych, wiekowych kamienic, których ściany pokryte są plakatami i kolorowym graffiti. To znak rozpoznawczy Exarchii – dzielnicy buntowniczej, wyluzowanej, anarchistycznej. Klientela Giantes to lokalsi, ateńczycy z odleglejszych dzielnic oraz co ambitniejsi, lepiej zorientowani turyści, którzy wybierają tylko polecane miejsca.  

Ateny i cała Grecja słyną z wyśmienitych owoców morza. fot. Thomas Gravanis

– Przed niebieską bramą wejściową (Grecy wierzą, że kolor niebieski pochłania złe moce) rosną drzewa oliwkowe. Za bramą znajduje się wielkie, zadaszone podwórko – pierwsza restauracyjna sala. Mnóstwo w niej, niby w ogrodzie, donic z ziołami i kwiatami, a przez dziurę w suficie wystają dwie dorodne, wysokie na cztery metry akacje. W środku panuje zwykle zbawienny chłód – to dzięki wiatrakom i wielkim oknom oraz przeciągom, które hulają między podwórkiem, a salą dla palących, między stołami a barem.

Wystrój jest nowoczesny i swojski jednocześnie, elegancki i rustykalny. Metal i drewno, intensywne kolory ścian, krzeseł  i talerzy, prowincja i metropolia. Zawsze, gdy zaglądam do Giantes, czuję się, jakbym, nie opuszczając Aten, wylądował na jednej z mniejszych, greckich wysp – dajmy na to na słynącej z grochu i fawy cykladzkiej Schinusie. Grecja w pigułce. Właściciele to moi dobrzy znajomi. Każda wizyta u nich - choć nie wiem, jakbym się śpieszył - zamienia się w długą biesiadę. 

Zamawiam mezedes – czyli przystawki. Jest ich zwykle tyle, że z trudem mieszczą się na stole i z powodzeniem zastępują danie główne. Frytki z cukinii w panierce, tzatziki, warzywne keftedes (kotleciki) z karmelizowaną czerwoną cebulą, bakłażan imam (faszerowany duszonymi warzywami) z podpieczoną fetą, ciecierzyca z pieca według przepisu z wyspy Sifnos oraz kreteńska sałatka z serem mizithra. Do tego białe wino – szlachetna malagouzia lub pachnąca i smakująca żywicą retsina. A na deser kawa z tygielka – grecka, czyli turecka. Oraz ekmek – ciasto z budyniem i kremem, posypane pistacjami, nasączone sokiem z cytryny i wodą różaną. Słodkie, o delikatnej strukturze i wyglądzie dość wytwornym. Smakuje wschodem i osmańską tradycją, choć Grecy lubią powtarzać, że jest greckie.

– Będziecie wracać do Giantes, gwarantuję – mówi Dionisios Sturis.  

Ateńska specjalność: Bary na dachu

Znajoma Greczynka po przeprowadzce na jakiś czas do Warszawy na pytanie, czego jej najbardziej brakuje z rodzinnych Aten, bez zastanowienia przyznała: „wzgórz!". I rzeczywiście, stolica Polski w porównaniu ze swoim greckim odpowiednikiem jest płaska jak stolnica. Ateny tymczasem to miasto porozrzucane na wielu wzgórzach i pagórkach. Najważniejszy z nich to oczywiście Akropol. Przede wszystkim z myślą o turystach więc na każdym rogu centrum można trafić na napis „Rooftop bar".

Bary na dachu zapewniają za dnia miłą, wręcz sielankową atmosferę. Po zmroku zapełniają się tłumami ludzi, poszukujących kufla dobrego piwa lub wyrafinowanych drinków alkoholowych. Jeden z najciekawszych barów z fantastycznym widokiem na Akropol znajduje się na dachu hotelu Academias (38 Akadimias, Omirou). Miejsce nazywa się NYX i nawiązuje do greckiego określenia nocy. W NYX nie tylko można się napić znakomitego drinka, ale również zjeść dania inspirowane kuchnią japońską

Ciekawym doświadczeniem będzie wybranie się na jedno z ateńskich wzgórz, gdzie podczas pikniku z własną butelką wina na trawie można obserwować zachód słońca. Najpopularniejsza jest góra Filopapposa, na którą z centrum miasta można dojść z około 20 minut. Wejście pod górę nie jest wymagające, a widoki z góry, zwłaszcza podczas „golden hour" dają niezapomniane wrażenie. 

Zachód słońca obserwowany z jednego z ateńskich wzgórz. fot. Thomas Gravanis

Ateny na słodko

Zamawiając deser w Atenach, jednego można się spodziewać na pewno – będzie bardzo słodko. Greckie słodkości nawiązują smakiem do tradycji kuchni starogreckiej i bizantyjskiej. Sporo też jest tu wpływów bliskowschodnich. Typowy deser będzie miał w składzie orzechy, miód i owoce. 

Baklawa to chyba najbardziej znany grecki przysmak. Przełożone warstwami ciasto filo z kruszonymi orzechami włoskimi i miodem to lokalny klasyk. Najlepiej smakuje świeża, z gałką lodów waniliowych. I tak podawaną baklawę (7 EUR) znajdziecie m.in. w tawernie Lithos (Esopou 17). Warto się tam wybrać wieczorem, kiedy życie w dzielnicy Psirri ożywa dziesiątkami barów i knajpek. Tym bardziej, że tuż obok Lithos znajduje się jedno z najdziwniejszych, a zarazem najbardziej fascynujących miejsc w Atenach. 

Little Kook (Karaiskaki 17) to kawiarnia, a właściwie cała okolica kilku malutkich uliczek dzielnicy Psirri, w całości inspirowana baśniami. Całość wygląda jak żywcem wyciągnięta z filmów Tima Burtona. Mieszają się tu inspiracje Willym Wonką i Alicją z Krainy Czarów. W otoczeniu bajkowych postaci na gości w każdym wieku czekają słodkie ciasta i przeróżne naleśniki. Little Kook zmienia wystrój kilka razy w roku. Szczególnie warto tu wpaść w okolicach Halloween. To miejsce po prostu trzeba zobaczyć.