Wbrew reklamom niektórych kart płatniczych nie da się wyruszyć za granicę bez drobnych w kieszeni. W wielu miejscach, nawet uznających karty płatnicze, za nieduże zakupy trzeba zapłacić gotówką, i to najlepiej w lokalnej walucie. W czeskim Harrachovie niemal w każdej knajpce chętnie przyjmą złotówki lub euro, ale przelicznik zastosowany przez kelnerów sprawi, że browar będzie droższy niż na warszawskiej Starówce. Lepiej więc wymienić pieniądze w kantorze i płacić koronami.

Podróżowanie po Europie jest wygodne, bo wiele krajów ma wspólną walutę. Od 2008 roku euro obowiązuje także na Malcie i Cyprze. W 2007 roku wprowadziła je Słowenia, a Słowacja zrobiła to w styczniu 2009. Euro można płacić także w Andorze, Czarnogórze i Kosowie, a poza Europą – w Gwadelupie, na Martynice, Reunion, Saint Pierre, Miqueolon i w Gujanie Francuskiej.

Na wyjazd poza granice Unii Europejskiej trzeba zabrać dolary (lepiej tzw. nowej edycji, wydane po 2004 r.) albo euro. Waluta amerykańska – mimo spadku na wartości – jest nadal powszechnie akceptowana na świecie. Ba! W Jordanii w niektórych punktach wymiany traktuje się ją niemal na równi z euro (różnica w kursie wymiany wynosi zaledwie 10 proc.). Za to na Kubę od 2004 r. lepiej brać euro. Obowiązują tu trzy waluty: euro, peso convertible i peso zwyczajne. W dwóch wymienionych na początku płacą zagraniczni turyści. Wcześniej rolę euro odgrywał dolar, ale odkąd zaczęła spadać jego wartość, jedyna słuszna partia zakazała stosowania tej waluty. Peso zwyczajnym płacimy wszędzie poza centrami turystycznymi, ale waluta ta ma wartość jedynie pamiątkową – szczególnie cennym okazem jest trzypesowy (!) banknot z wizerunkiem Che Guevary.

Na lotniskach kursy wymiany są zazwyczaj najgorsze. Jedne z niewielu krajów, gdzie pieniądze można bez straty wymieniać zaraz po wylądowaniu to Tunezja i Libia. Kurs dolara czy euro jest tam stały niezależnie od banku.

Z reguły dobrze jest też mieć jak najmniejsze nominały. Choć są zapowiedzi wycofania banknotów jednodolarowych, to w krajach Bliskiego Wschodu dobrze widziane są napiwki w tej walucie. Łatwiej też wymienić np. banknot 20-dolarowy niż 100-dolarowy, który jest jednym z najczęściej fałszowanych na świecie. Są też wyjątki, np. na Madagaskarze lepszy kurs na czarnym rynku uzyskują wyższe nominały (poza tym lepiej wziąć tam euro niż dolary).


Trzymaj pieniądze w różnych miejscach

Pieniądze mają jedną wadę – w razie kradzieży tracimy środki do życia. Najbezpieczniej więc jest podzielić gotówkę na kilka części: główne zasoby finansowe oddzielić od pieniędzy przeznaczonych na drobne wydatki.
Dobrze jest też schować zaskórniaka na wszelki wypadek – zaszyć w garderobie albo ukryć w plecaku, w miejscu nie tak oczywistym jak zewnętrzne klapy, najbardziej narażone na działanie kieszonkowców.

Pieniądze w 15 minut

Jeżeli zostaniemy pozbawieni środków finansowych, jedynym sposobem ich zdobycia jest błyskawiczny przekaz. Najpopularniejszą firmą, która prześle gotówkę od rodziny czy znajomych, jest Western Union. Za 1 000 zł zapłacimy co prawda 80 zł, ale możemy liczyć, że pieniądze dostaniemy nawet w 15 minut. W praktyce wygląda to tak, że wysyłający podaje tylko imię i nazwisko oraz nazwę kraju docelowego. Obdarowany zgłasza się w dowolnym punkcie agencyjnym Western Union wraz z dokumentem i mówi, jakiej sumy się spodziewa. Operację przyspiesza podanie numeru transferu (tzw. MTCN – ang. Money Transfer Control Number). Można też odebrać pieniądze bez dokumentów, na podstawie ustalonego wcześniej hasła, ale nie we wszystkich krajach jest to możliwe (patrz ramka).
 
Innym sposobem dywersyfikacji (trudne słowo, ale chyba najwłaściwsze) środków jest zabranie ze sobą pieniędzy w postaci czeków podróżnych. Jednymi z najbardziej popularnych na świecie są czeki American Express. Mają tę zaletę, że w razie ewentualnej kradzieży nie tracimy pieniędzy, bo mogą zostać zrealizowane jedynie przez właściciela. Kupując czeki, podpisujemy je, a w trakcie realizacji w banku lub kantorze składamy identyczny podpis. W razie ich utraty nowe dostajemy w ciągu 24 godzin (!). Ceną za bezpieczeństwo jest jednak nieco gorszy kurs wymiany ich na gotówkę. Trochę drożej zapłacimy również za same czeki (100 dolarów kosztuje 250 zł, czek 253,8 zł; 100 euro kosztuje 360 zł, zaś czek na tę sumę kupimy za 374,6 zł; w banku Nordea zapłacimy za czeki odpowiednio 237,4 zł oraz 358,2 zł plus 1 proc. prowizji, jednak nie mniej niż 20 zł – ceny z końca lutego).

Minusem jest to, że powoli odchodzi się od czeków. W Warszawie kupimy je w kantorze w hotelu Marriott, a poza stolicą trzeba pytać w głównych oddziałach banku Nordea (www.nordea.pl). Biuro American Express w Polsce skupia się na obsłudze kart kredytowych, ale można spróbować dowiedzieć się, w jakich jeszcze miejscach są sprzedawane ich czeki (www.americanexpress.com/poland/homepage.shtml, tel. 022 58 15 200). Czeki podróżne są popularne przede wszystkim w Kanadzie i USA. My, dzięki powojennemu opóźnieniu, szybko ominęliśmy ten etap i przeszliśmy do kart płatniczych.


Talia kart

Jeszcze kilka lat temu, kiedy za zakupy w lokalnym sklepie w słowackiej Terchovej zamierzałem zapłacić kartą, sprzedawczyni wykrzyknęła tylko Jiżisz Maria! Byłem jednym z pierwszych klientów nowo zamontowanego terminalu. Dzisiaj karty są niemal powszechnie akceptowane, nawet w biedniejszych państwach. W krajach rozwiniętych turyści nie mogą bez nich wypożyczyć auta czy odprawić się szybciej na lotnisku.

W przypadku kradzieży karty nie tracimy wszystkich pieniędzy, jeśli zdążymy wystarczająco szybko ją zablokować (numery do banku przechowujemy oczywiście w innym miejscu niż portfel). Jedyną niedogodnością przy posługiwaniu się kartą jest przeliczenie danej waluty przez bank. Jeśli na koncie mamy złotówki, lokalne pieniądze będą rozliczane przez euro lub dolary. W przypadku MasterCard najczęstszą walutę przeliczeniową stanowi euro, zaś Visa może być rozliczana zarówno przez euro, jak i dolary (zależy od naszego banku). Warto to sprawdzić i w strefie euro korzystać z kart rozliczanych przez euro, w USA przez dolary.

MasterCard i Visa to dwa najpopularniejsze systemy w Polsce, ale można też u nas dostać karty American Express czy Dinners Club. Dobrze mieć w portfelu karty z różnymi logo (ale posiadanie takich kart drogo kosztuje). Wprawdzie rzadko się zdarza, że gdzieś nie obsługują głównych systemów płatniczych, ale bywa, że bank odmówi autoryzacji. Przyczyny – prócz braku środków na koncie – mogą być różne, np. podejrzenie o skopiowanie naszej karty, którą ktoś w tym samym czasie chce zapłacić w innym miejscu kuli ziemskiej (wtedy najlepiej skorzystać z innego „plastiku”). Trzeba też pamiętać, żeby np. na Kubę nie zabierać kart wydanych przez banki amerykańskie albo mające amerykańskie udziały (np. Citibank Handlowy, American Express).

Przy ścianie płaczu

Dzięki kartom płatniczym można wypłacić pieniądze z bankomatów na całym świecie, i to w walucie lokalnej. Najpopularniejsze systemy Visa i Mastercard są obsługiwane w ponad 800 000 urządzeń. Dziś nie wyobrażamy sobie bez nich życia, ale ATM-y (ang. Automatic Teller Machine) powstały dość niedawno. Pierwsze urządzenie otworzono w Nowym Jorku 3 września 1969 r. Zła strona korzystania z bankomatów to wysokie prowizje banków (ustalają prowizje dla poszczególnych kart). Większość stosuje prowizje procentowe: z reguły 2,5–4 proc., zawsze jednak jest to kwota minimalna, która może wynosić nawet 12 zł.

Trzeba pamiętać, żeby do maszyny wkładać kartę bankomatową (Maestro albo Visa Electron), a nie kredytową. Przy kartach wypukłych (kredytowych) od razu zostaną nam naliczone wysokie odsetki – nawet 20 proc. w skali roku w zależności od banku (takich odsetek nie ma, jeżeli wypukłych kart używamy do transakcji np. w sklepie i w terminie spłacamy zadłużenie). W USA niektóre bankomaty od razu informują o wysokości prowizji, ale i tak musimy do niej dodać haracz dla naszego banku. Chyba że jesteśmy klientami Citibanku lub Deutsche Banku – wtedy w oddziałach i bankach współpracujących wypłacamy gotówkę bez prowizji na całym świecie.


Powoli zmienia się sytuacja w Europie. Klienci Pekao SA mogą wypłacać bez prowizji pieniądze w bankach, w których udziały ma UniCredito. To 11 krajów europejskich: Austria, Bośnia i Hercegowina, Bułgaria, Chorwacja, Czechy, Niemcy, Rosja, Rumunia, Serbia, Słowacja, Słowenia Turcja, Ukraina Węgry, Włochy. Kto ma konto w BZ WBK, może wypłacić bez prowizji gotówkę w irlandzkim AIB. Natomiast Bank Nordea ma podobną usługę w krajach skandynawskich.

Nawet bezprowizyjne automaty nie ustrzegą nas przed złośliwością rzeczy martwych. Aby bankomat nie stał się ścianą płaczu, lepiej korzystać z niego w dzień, najlepiej przy oddziale banku. Wtedy nawet jeśli karta zostanie połknięta, mamy szansę szybko ją odzyskać.

Gotówka do lamusa?

Nowinką są karty bezstykowe. To elektroniczna portmonetka, którą ładujemy niczym karty miejskie – tyle że zamiast ważnego biletu mamy określoną kwotę do wydania. Karta po zbliżeniu do czytnika zmniejszy swój limit o sumę, którą jesteśmy winni w kawiarni czy kiosku. Przy małych kwotach (w Polsce 50 zł, w Szwajcarii 40 franków, w USA 25 dolarów, w Wielkiej Brytanii 10 funtów, w Unii Europejskiej do 25 euro) nie trzeba potwierdzać transakcji numerem PIN czy podpisem. To rozwiązanie przetestowałem w Hongkongu, gdzie funkcjonuje karta Octopus (wersja podstawowa kosztuje 150 dolarów HK, czyli ok. 45 zł, można ją doładować w automatach). Pomyślana pierwotnie jako karta miejska do płacenia za przejazdy szybko zyskała zwolenników w kawiarniach i sklepach. W Polsce podobne karty jako pierwszy zaczął wydawać Bank Zachodni WBK w systemie Maestro PayPass. Na razie program ten jest obsługiwany pilotażowo tylko w Warszawie i Poznaniu.
Gdzie jest bankomat


Wyszukiwarki bankomatów na całym świecie:
www.mastercard.com
http://visa.via.infonow.net/locator/global

Western Union

Tu nie można odebrać pieniędzy na hasło:
Argentyna, Aruba, Bahamy, Chiny, Egipt, Anglia, Niemcy, Filipiny, Gwatemala, Hiszpania, Hongkong, Indie, Indonezja, Kolumbia, Korea, Meksyk, Norwegia, Portugalia, Rosja, Serbia, Singapur, Słowacja, Tadżykistan, Tajwan, Turkmenistan, Uzbekistan Wenezuela, Włochy
www.westernunion.com.pl