Thomas Sampl pochodzi z Nadrenii. Swoje kulinarne umiejętności kształtował jednak na północny Niemiec. W Hamburgu wraz z dwojgiem przyjaciół opracował koncepcję nowoczesnej kuchni portowej (Hobenköök w dialekcie języka dolnoniemieckiego).

Utalentowane trio to restauratorzy z sercem i duszą przepełnionymi pasją do swojego pomysłu. Ten z kolei polega na połączeniu w jednym miejscu restauracji i hali targowej ze świeżymi owocami i warzywami. Wszystko po to, by ograniczyć marnowanie jedzenia. Produkty, które się nie sprzedadzą, są przez kucharzy na bieżąco wykorzystywane w kuchni. 

Nowoczesny koncept gastronomiczny

Restauracja i hala Hobenköök znajdują się w dawnym budynku dworca w nowoczesnej i tętniącej życiem dzielnicy portowej Hafencity w centrum Hamburga. [Więcej o tym, jak Hamburg zmienia się w najbardziej zielone miasto Niemiec, przeczytasz tutaj]. Z Thomasem Samplem spotykam się na miejscu. Obiecał opowiedzieć więcej, co zjeść w Hamburgu i jak zmiany klimatyczne na świecie wpływają na zmiany trendów kulinarnych.  

Hobenköök nie jest typową restauracją. Na czym dokładnie polegał wasz pomysł?

Przede wszystkim jesteśmy halą targową, w której od poniedziałku do soboty przez cały dzień można dostać świeże warzywa i owoce. Co szczególnie ważne, wszystkie oferowane tu produkty pochodzą bezpośrednio o lokalnych rolników i producentów. Unikamy pośredników. Pod tym samym dachem znajduje się też restauracja. Nasi goście siedzą i jedzą właściwie tuż obok półek i koszy pełnych świeżych produktów. 

Skąd pochodzi nazwa tego konceptu?

Hobenköök to słowo w dialekcie północoniemieckim, którego używa się w Hamburgu. Czasami może bardziej przypominać język duński lub niderlandzki. Zależało nam, aby już w samej nazwie podkreślić, że odnosimy się do lokalnych korzeni. Samo słowo „Hobenköök" oznacza „kuchnię portową", co również nawiązuje do tradycji Hamburga. 

Na tropie zapomnianych warzyw i owoców

Sam jednak nie pochodzisz z tych regionów?

Urodziłem się w środkowych Niemczech. Do Hamburga przyjechałem już jako szef kuchni w poszukiwaniu nowych smaków. I właśnie tu – w północnych Niemczech – odkryłem prawdziwą tradycyjną kuchnię. Co ciekawe, moja fascynacja kulinariami tego regionu zaczęła się od przypadkowego znaleziska.

Zaraz po przyjeździe wpadła mi w ręce stara XIX-wieczna książka kucharska pisana w lokalnym dialekcie. W środku znalazłem wiele przepisów na zapomniane już dania, do przyrządzenia których potrzebne były owoce i warzywa, o których nigdy nie słyszałem. Zacząłem wypytywać tutejszych rolników, czy uprawiają któreś z produktów, które znalazłem w starej książce kucharskiej. Pomogli mi zidentyfikować kilka z nich, m.in. złotą rzodkiew, i opowiedzieli, że to typowe wiosenne warzywo z tych okolic.

I tak zaczęła się moja podróż po kulinarnych tradycjach Hamburga. W wyniku tych poszukiwań i odkryć powstał Hobenköök. W naszej kuchni używa się wyłącznie lokalnych i świeżych produktów, dostarczanych przez ponad 200 rolników, piwowarów czy wytwórców serów.

Sądzisz, że jest dzisiaj potrzeba takich miejsc jak Hobenköök?

Jestem o tym przekonany. Jeszcze 15 lat temu, kiedy przyjechałem do Hamburga, trudno było tu znaleźć ziemniaki, które by smakowały jak ziemniaki. A warto pamiętać, że to warzywo jest podstawą tutejszej kuchni. Z czasem coraz więcej rolników zaczęło zwracać uwagę na jakość swoich upraw.

Więcej ludzi też pyta o produkty z okolic i szuka takich potraw, które są przygotowywane w zrównoważony sposób z wykorzystaniem świeżych produktów. Co ciekawe, kiedy pytałem rolnika o złotą rzodkiew, ten zauważył, że jestem pierwszym od przynajmniej 40 lat kucharzem, który interesuje się pochodzeniem warzyw i owoców. Teraz takie relacje z farmerami to właściwie część naszej pracy.

Hala targowa w restauracji Hobenköök w Hamburgu. Fot. Hobenköök

I nie jest to tylko tymczasowa moda?

O tym, że nie jest, najlepiej świadczy liczba tego typu restauracji w Hamburgu. Kilka lat temu można je było policzyć na palcach jednej ręki. W tym roku miejsc, w których dba się o świeże i lokalne jedzenie, jest w mieście ponad 20. Hamburg pod tym względem wyróżnia się na tle całych Niemiec. To tutaj Michelin odznaczył największą w naszym kraju liczbę restauracji swoimi „zielonymi gwiazdkami". 

Próbowałeś odtworzyć wszystkie dania z tej starej książki kucharskiej?

Początkowo tak, ale z czasem zacząłem z niej korzystać jak z inspiracji. Te dania sprzed ponad stu lat pozwoliły mi lepiej zrozumieć zarówno typowe jedzenie z Hamburga, jak i z okolic. 

Co zjeść w Hamburgu?

Czym na kulinarnej mapie Niemiec wyróżnia się Hamburg?

Typowym daniem kojarzonym z naszym miastem jest labskas. To pożywne mięsne danie z wołowiną, ziemniakami, burakami, cebulą i śledziem. Labskas najczęściej podaje się z ogórkami kiszonymi, rolmopsem i jajkiem sadzonym. To stare danie portowe. Było i jest serwowane marynarzom na statkach. Za sukces labskasa odpowiada prosty sposób przyrządzenia go na statku. Innym przysmakiem jest prosta bułka ze śledziem (Fischbrötchen) oraz – na deser – mleczny przysmak z leśnymi owocami (rote grütze).

Podobno miałeś zostać matematykiem?

To prawda. Cała moja rodzina tradycyjnie zajmowała się przetwórstwem mięsa. Ja bardzo nie chciałem tego robić. Dość szybko jednak zacząłem pracę jako szef kuchni i tak już zostało. 

A w kuchni jesteś bardziej artystą czy matematykiem trzymającym się precyzyjnie przepisów?

Jestem trochę artystą i trochę matematykiem. W kuchni staram się pozwalać sobie na więcej szaleństwa i kreatywności. Liczby i matematyka przydają mi się bardziej w biznesie, czym tak naprawdę jest prowadzenie restauracji. 

Restauracji Hobenköök szukajcie w dzielnicy portowej Hafencity w Hamburgu przy Stockmeyerstraße 43.