"Nie rób tego" - powiedział. "Jesteś zbyt zmęczony. To nie jest tego warte".

Jamie McGuinness, nasz przewodnik i kierownik ekspedycji, patrzył na mnie z zapadniętymi, przekrwionymi oczami. Zsunął swoją maskę tlenową i zdjął okulary przeciwsłoneczne. Kilkudniowy, szary zarost pokrywał jego podbródek. Jego skóra miała ziemisty kolor i była trupio blada.

Siedzieliśmy na stosie kamieni na wysokości 8 843 metrów na północno-wschodnim grzbiecie Mount Everest, po stronie chińskiej, z dala od tłumów w Nepalu. Kilkaset metrów pod nami był punkt orientacyjny GPS, który mógł rozwiązać jedną z największych tajemnic alpinizmu. Nowe badania wykazały, że legendarny brytyjski odkrywca Andrew "Sandy" Irvine mógł spaść i spocząć w tym miejscu. Czy jego ciało nadal tam było?

Uśmiechnięty Irvine (po lewej) stoi obok Mallory'ego, który opiera swój but na E.O. Shebbeare. W 1924 zespół podjął trzecią brytyjską próbę zdobycia Mount Everest w ciągu czterech lat. / Photograph by John Noel, Mount Everest Expedition 1924. Courtesy of Royal Geographical Society

Wyprawy na Mount Everest

Prawie wiek temu, podczas schodzenia z tego grzbietu, Irvine i jego partner wspinaczkowy, George Mallory, zniknęli. Od tego czasu świat zastanawiał się, czy tego dnia jeden z nich lub obaj zdołali dotrzeć na szczyt, 29 lat przed tym, jak Edmund Hillary i Tenzing Norgay zostali uznani za pierwszych, którzy stanęli na szczycie Everestu. Uważa się, że Irvine miał przy sobie aparat Vest Pocket Kodak. Gdyby udało się znaleźć ten aparat i znajdowałyby się na nim zdjęcia szczytu, zmieniłby on historię najwyższej góry świata.

Sprawdziłem teren wokół siebie. Grupa krótkich, stromych klifów była wciśnięta między pokryte śniegiem i rumowiskiem półki w obszarze jasnej skały znanej jako Żółta Wstęga. Cztery tysiące metrów niżej, sucha równina Płaskowyżu Tybetańskiego mieniła się jak miraż.

Przez ostatnie 48 godzin prawie nie spałem, byłem słaby i miałem mdłości z powodu ekstremalnej wysokości. Od kiedy trzy dni wcześniej wyruszyłem z obozu w Advanced Base Camp na wysokości 6 400 metrów, z trudem przełknąłem tylko kilka kawałków liofilizowanego curry, garść nerkowców i jeden kęs batonika na szczycie Everestu, który później zwymiotowałem. Byłem tak zmęczony, że mój pozbawiony tlenu mózg błagał mnie, żebym się położył i zamknął oczy. Ale jakaś resztka świadomości i rozsądku rozumiała, że jeśli to zrobię, to może nigdy się nie obudzę.