Monika Sankowska od ponad 20 lat zajmuje się ratowaniem życia chorych na białaczkę. Jej książki pomagają chorym w rozumieniu tego, co się dzieje w czasie przeszczepu. Na co dzień prowadzi Fundację "Przeciwko Leukemii". Zorganizowana przez nią akcja Szpik Na Szczyt została nominowana w konkursie TRAVELERY w kategorii "Społeczna inicjatywa roku". W ramach akcji na szczyt Kilimandżaro weszli ci, którzy wygrali walkę z białaczką, dawcy szpiku, lekarze oraz wolontariusze. Szpik Na Szczyt to… Dla wolontariuszy Fundacji przeciwko Leukemii to pretekst do powiedzenia o problemach, z którymi na co dzień spotykają się chorzy na białaczkę i o problemach, z którymi zmagają się osoby ratujące im życie. Udało nam się przebić w mediach z naszą opowieścią o Kilimandżaro, o bezduszności urzędników  z instytucji, które powinny wspierać chorego, o marnowaniu czasu na przekonywanie, że ludzkie życie trzeba ratować, że człowiek chory na białaczkę jest nie tylko kosztem dla budżetu, ale że ten człowiek może pracować, mieć dzieci, cieszyć się życiem. Wyprawa miała wnieść na szczyt nadzieję dla tych chorych, którzy leżą w szpitalu. Na absolutnym dnie rozpaczy. Stąd też nazwa wyprawy Szpik Na Szczyt. Szpik od swoich dawców nieśli na szczyt Kilimandżaro pacjenci po przeszczepach. Co zainspirowało Cię do realizacji projektu Szpik Na Szczyt? Bezduszność urzędników pracujących w instytucjach, które powinny wspierać pacjentów i nas ratujących ich życie. Tak naprawdę to im powinna być dedykowana ta wyprawa. Zastanawiałam się jak im powiedzieć o tym, że czasami łatwiej jest wejść pacjentowi na Kilimandżaro niż wytłumaczyć im, że chory na białaczkę też ma prawo żyć tu i teraz. Że jutro, za tydzień może nie być czasu na ratowanie tego życia. To był jeden z najważniejszych przekazów. Na tę górę szli ci, którym urzędnicy (czasami też w ci białych fartuchach) nie dawali nawet 1% szans na życie. Zosia - podobno za stara, teraz po przeszczepie normalnie dalej przyjmuje pacjentów – nie jest "kosztem", ratuje innych. Marcin walczy o prawa Polaków w Anglii. Sławek ma z żoną firmę i tworzy miejsca pracy.

Czym jest dla Ciebie nominacja do Travelerów?

Nigdy nie przypuszczałam, że siedząc za biurkiem można być nominowanym do TRAVELERÓW. Było to dla mnie bardzo duże zaskoczenie i ogromny zaszczyt.
Mimo że wyprawa pacjentów, dawców i ich lekarzy była pierwszą taką wyprawą w historii Kilimandżaro, nie przypuszczałam, że Fundacja przeciwko Leukemii może być nominowana do tak prestiżowej nagrody. Dlaczego inicjatywa Szpik Na Szczyt powinna wygrać?
Dostałam kiedyś takiego sms-a: „Słucham Pani w radiu. Tadek, mój syn, jest 20 dni po przeszczepie. Mówi, że skoro ludzie idą na Kilimandżaro, to on będzie jeździł na nartach. Pozdrawiam. Małgosia”. Marzę o podróży do...
Kiedyś przez telefon satelitarny rozmawiałam z kapitanem Tomkiem Cichockim w czasie jego samotnej wyprawy dookoła świata bez zawijania do portów. Zapytałam - Co robisz? Odpowiedział - Pierogi. - A co czytasz? - Platona.
Nie marzę o podróży dokądś. Marzę o stanie, w którym jest morze, ocean, robienie pierogów i czytanie Platona. W podróżach najbardziej lubię....
Miejsca, gdzie nie zna się absolutnie żadnego języka, a rozumie się tak dużo - dzięki mowie ciała, zapachom powietrza, kuchni, dzięki sztuce i kolorom. Moje miejsce w Polsce to...
Moja fundacja w Warszawie. Dom pod Warszawą, gdzie mieszkają również moje dwa labradory. Obok - dom rodziców z witrażami mojej mamy. Moje rodzinne miasto Radomsko, gdzie znajduje się muzeum imienia Stanisława Sankowskiego - mojego dziadka.

 

Więcej o Travelerach przeczytacie tutaj.