Tysiącletnia historia, prastare bizantyjskie świątynie, ale też całkiem już współczesny zgiełk trzymilionowej metropolii. To wszystko sprawia, że stolica Ukrainy rozkochuje w sobie od pierwszego wejrzenia. Ja też jej uległam. Mój Kijów zaczyna się pod pomnikiem poety Tarasa Szewczenki spoglądającego z cokołu na Uniwersytet Kijowski. Zabiorę was stąd starymi uliczkami do soboru św. Zofii, potem zejdziemy w dół na dobrze znany Polakom z czasów Pomarańczowej Rewolucji Majdan Niepodległości. W cieniu kasztanowców wzgórzami Dniepru powędrujemy następnie do Ławry Peczerskiej. To jedna z najważniejszych świątyń Ukrainy, wpisana (razem z soborem św. Zofii) na listę UNESCO. Wzgórza Dniepru też chciano do tej listy dołączyć, jednak urzędnicy mieli co do nich własne plany.

Bo Kijów ukochałam nie tylko ja, ale też ukraińscy oligarchowie i politycy. Wiktor Pinczuk, zięć prezydenta Kuczmy, otrzymał na naddnieprzańskich zboczach teren pod Centrum Sztuki Współczesnej, który znajdzie się obok Filharmonii Narodowej. Skarpy Dniepru, poniżej pałacu Maryńskiego, lubi także aktualny prezydent Wiktor Janukowycz, który buduje tam lądowisko dla helikopterów z infrastrukturą rozrywkową i podjazdem za 60 mln hrywien. Oczywiście za pieniądze z budżetu państwa.

Kijowscy oligarchowie miewają rozmach... Ale to i tak nic w porównaniu z latami 90. XIX w., kiedy miasto przeżywało swój budowlany boom. Naprzeciwko polskiej ambasady przy ul. Jarosławów Wał znajduje się jeden z najpiękniejszych budynków stolicy – kenesa karaimska.  Zaprojektował ją Polak Władysław Horodecki. Swoimi śmiałymi pomysłami zmienił on oblicze miasta: kościół św. Mikołaja, Dom z Chimerami oraz Narodowe Muzeum Sztuki Ukrainy – to obowiązkowe punkty każdego przewodnika po Kijowie.

Nie samą sztuką żyje człowiek – w moim mieście nie pozwolę wam umrzeć z głodu. Pierwsze naleśniki z nadzieniem (młynci) możecie zjeść w chatce obok pomnika Szewczenki, gdzie mieści się restauracja Opanas. A następnie przyjemność tę powtórzyć na ulicy Jarosławów Wał. Znajdziecie tu dwie francuskie piekarnie, postradziecką pierogarnię, kilka włoskich pizzerii oraz restauracje: czeską, kubańską i hiszpańską. Ja jednak zabiorę Was do mniej spektakularnej restauracyjki Jarosławna. W jej podziemiach śledź pod pierzynką i pieczeń z kociołka smakują jak nigdzie indziej. Ulicą Sofijską dotrzemy potem na Majdan Niepodległości. Cel? Kawiarnia Kaffa i najlepsza w mieście kawa parzona w specjalnych ciśnieniowych kawiarkach.  

Do wspomnianej już Ławry Peczerskiej pójdziemy wciąż jeszcze niezniszczonymi do końca zielonymi zboczami Dniepru. To jedno z nielicznych miejsc, w których horyzontu nie zasłania tu żadne nowe budownictwo.

Wcześniej spróbujemy wstąpić do cerkwi Spasa na Berestowie. Pochowano tu założyciela Moskwy, kijowskiego księcia Jerzego Dołgorukiego. Świątynia od wielu lat jest zamknięta z powodu renowacji, ale podobno przed Euro mają ją otworzyć. Jeśli tak się stanie, będziemy mogli podziwiać unikalne freski stworzone pomiędzy XI a XVII w. Symbolem tej cerkwi jest charakterystyczny krzyż, który przez wieki wieńczył jej kopułę. Niestety już go nie zobaczycie. Kilka lat temu się złamał, a urzędnik, który odpowiada za zachowanie zabytków, uznał, że nie ma pieniędzy na jego naprawę. Dwa lata temu wszczęto wobec tego pana postępowanie za korupcję.

Bo Kijów od zawsze daje natchnienie twórcom i karze bezbożników. Pewnie za to go kocham.

(Tłum. Tomasz Kobylański)