Rano, kiedy szykowałyśmy się do wyjścia z mieszkania, zapytała mnie, czy może zobaczyć moje ubrania na dziś. Sprawdziła ich długość i doradziła, które rzeczy będą lepsze. Tłumaczyła mi z troską ogólne zasady: jako kobieta (pomimo faktu, że nie jestem Muzułmanką), musiałam zakryć głowę chustą, a spod szerokiego ubrania nie powinna wystawać mi pupa. Obowiązkowo długie rękawy i długie nogawki u spodni. A najlepiej - spodnie i tunika (lub sukienka). Sandały też nie bardzo, powinnam zakryć stopy, nosić pełne buty. 

Wybrałam ubrania zgodnie z jej wskazówkami. Po chwili zobaczyłam ją, gotową do wyjścia z domu - tak bardzo inną niż była jeszcze przed chwilą. Miała na sobie szeroką tunikę z długimi rękawami i obszerną chustę na głowie. Spod ubrania nie było widać już jej kobiecych kształtów. 

Makijaż jednak pozostał ten sam - wyrazisty, skrupulatnie wykonany, prawie teatralny, z czerwoną szminką na ustach i mocno podkreślonymi brwiami, z idealnie prostą ich linią. 

Byłyśmy więc obie gotowe do wyjścia na ulice Teheranu. 

Teheran, dzielnica Darband 

Ponad trzydziestostopniowy upał i bardzo suche powietrzne uderzyły nas w twarze, była połowa października. Co chwilę poprawiałam moją chustę, miałam wrażenie, że spada; nieustająco czułam ją na sobie i miałam podświadomy odruch zdjęcia z siebie czegoś, co ograniczało moje pole widzenia - widziałam ją zwisającą nad czołem i po bokach głowy. 

Teheran był moim pierwszym zetknięciem z perskim światem. Kulturowym szokiem, poznawaniem inności. Stolica i największe miasto Islamskiej Republiki Iranu, zadziwiła mnie swoimi rozmiarami i tłokiem na ulicach. Według oficjalnych danych miasto zamieszkuje ok.12 mln ludzi, moi irańscy przyjaciele, rdzenni teherańczycy, twierdzą jednak, że w szczytowym momencie dnia Teheran to nawet 20 mln ludzi. Tłok na ulicach i tłok na drogach - korek cały dzień i długie godziny w nocy. Ogromne miasto, w którym tradycja przeplata się z nowoczesnością, a rozwarstwienie społeczne widać jak pewnie nigdzie indziej w Iranie. Są tu dzielnice biedaków i klasy średniej. Są też rejony, w których mieszkają rodziny "zaprzyjaźnione" z rządem, których dzieci jeżdżą luksusowymi samochodami i żyją w prawdziwie carskim stylu. 


Teheran, widok z najwyższej wieży w Iranie - Milad Tower (dzień)


Teheran, widok z najwyższej wieży w Iranie - Milad Tower (noc)


Teheran 

Alkohol, imprezy, muzyka "zachodnia" i taniec są w Iranie oficjalnie zakazane. Na przykładzie rzeczy zakazanych, można jednak najtrafniej zobrazować, na czym polega podwójne życie przeciętnego Irańczyka. Jedno życie to życie oficjalne - strój i zachowanie prezentowane na ulicy, publicznie. Drugie życie, jest często zupełnym pierwszego przeciwieństwem. Prowadzone po cichu, w tajemnicy, w domu. To właśnie za szczelnymi murami wziąć można udział w odważnych dyskusjach światopoglądowych, podczas których Irańczycy krytykują ustrój swojego państwa, potańczyć do komercyjnych przebojów, zdjąć chustę z głowy i założyć obcisłą bluzkę, a nawet... upić się rosyjską wódką.     

Poznawałam Teheran u boku moich troskliwych irańskich przyjaciół, dla których "gościnność" wydawała się być najważniejszą cechą w życiu. Oddali mi swoje łóżko, a sami spali na podłodze. Zabrali do przyjaciół, rodziny, gotowali dla mnie wspaniałe jedzenie. Całą swoją uwagę i energię poświęcili na to, by było mi jak najlepiej. 


Teheran 


Teheran

- Dlaczego nie zakrywasz chustą wszystkich włosów na głowie? - zapytałam młodą dziewczynę w centrum Teheranu, której chusta była zsunięta na sam tył głowy, w taki sposób, że odsłaniała większość jej włosów. Co chwilę opadała na ramiona, a dziewczyna, leniwie i ociężale, narzucała ją z powrotem. 

- To mój sposób na pokazanie tego, jak bardzo nie akceptuję nakazu zakrywania głowy. Noszę chustę jak najniżej się da, żeby wyglądała jakby zaraz miała się zsunąć. Taka moja cicha walka. Myślę, że kiedyś przyjdzie taki dzień, że jedna z nas po prostu zdejmie publicznie chustę. 

Kobiety postępowego Teheranu, oprócz bardzo mocnego makijażu, przykuwały mój wzrok plasterkami na nosach, które świadczyły o niedawno wykonanej operacji plastycznej. Zabiegi są tam bardzo popularne i łatwo dostępne. Kobiece twarze - jedyne części ciała pokazywane publicznie bez skrępowania, doprowadzane są w Iranie do perfekcyjnych proporcji i kształtów.


Kobiety w Teheranie  

- Nie bałaś się tu przyjechać? Cały świat nami straszy, amerykańska propaganda działa od lat. Nie boisz się bomby atomowej i policji obyczajowej? - rozmawiałam ze spotkanymi na ulicy Irańczykami o tym, jak widzi ich Europa i dlaczego tylu ludzi myli ich z Arabami.

- Arabami?! To tak jakby postawić znak równości między Polakami i Rosjanami. - trafnie zauważył mój irański przyjaciel. - Jesteśmy dumnymi Persami, z własną historią, kulturą, tradycją i językiem. Arabowie nas po prostu najechali - dodał.  

Rozmów i przemyśleń miałam w trakcie całej wyprawy wiele, bo Irańczycy chętnie podchodzili do mnie na ulicy, nie tylko w postępowym Teheranie, ale także w pozostałych miastach, które odwiedziłam. Pojechałam na południe, do artystycznego i pięknego Esfahanu, tajemniczego Shirazu i położonego niedaleko Shirazu Persepolis - starożytnego serca słynnego Imperium Perskiego.


Droga z Teheranu do Esfahanu 


Esfahan  


Esfahan


Shiraz, meczet Nasir ol Molk 


Persepolis - serce wielkiego Imperium Perskiego   

Podczas podróży czułam się bardzo bezpiecznie, pomimo faktu, że miałam przy sobie całą gotówkę przeznaczoną na wyjazd. W Iranie, z powodu politycznych i gospodarczych sankcji, nie ma żadnych banków europejskich ani tym bardziej amerykańskich, nie działają też karty kredytowe. Byłam w innym świecie. 


Shiraz, lokalny targ


Shiraz, lokalne przyprawy

Świecie bez kart płatniczych, bez hipermarketów i sklepów sieciowych, bez znanych marek i korporacji zachodnich.


Shiraz    

Obserwowałam ten świat spod mojej chusty, której noszenie cały czas sprawiało mi problem. A kiedy już przyzwyczaiłam się do długich ubrań w upał, okazało się, że nie wszędzie mój strój jest "dostatecznie skromny". W Shirazie, na południu Iranu, chciałam zwiedzić miejsce kultu religijnego z grobowcami ważnych dla Irańczyków postaci. Żeby tam wejść, musiałam założyć czador, czyli tradycyjny strój kobiecy zakrywający całą sylwetkę. Trafiłam więc do niewielkiego pokoju, w którym kilka kobiet, w takich samych czadorach, przeszukało mnie od stóp do głów. Następnie, wszystkie razem, ubrały mnie, śmiejąc się przy tym radośnie, bo nie potrafiłam się w tej sukni poruszać.


Ja i czador, Shiraz   

Ostatnie chwile przed wyjazdem spędziłam z moją irańską przyjaciółką. Rozmawiałyśmy i piłyśmy słynną, bardzo mocną, czarną herbatę z kardamonem. Jej zapach wypełniał cały dom.

- A to zdjęcia z naszej podróży do Azji - oglądałyśmy fotografie, które umieściła na swoim koncie na Instagramie. Na żadnym z nich nie miała chusty, ani tradycyjnego stroju. 

- Instagram jest tutaj dozwolony. Nikt tego nie kontroluje, więc wiele dziewczyn publikuje zdjęcia z odsłoniętymi włosami. Hmmm.... Tak właśnie robimy. Na razie władza nie ma z tym problemu.   


Irańskie Dziewczyny 


Esfahan 

 

Autor: Anna Tomaśko
- współzałożycielka grupy reporterskiej "Reporterzy Samozwańcy",
podróżniczka, początkująca pisarka.